Pages

niedziela, 28 czerwca 2020

Górczyński/Palmer/Wiracki - William's Things (2018)

Górczyński/Palmer/Wiracki 

Michał Górczyński - contrabass clarinet, looper
Tomasz Wiracki - piano
Sean Palmer - vocals

William's Things

MULTIKULTI MPO 002



By Jędrzej Janicki

William Blake jest artystą, który inspiruje kolejne pokolenia muzyków. Wśród nich przychodzi mi na myśl chociażby znakomity rockowy zespół Atomic Rooster, tak śmiało wplatający w swoje utwory partie progresywne i jazzrockowe. Okładkę ich ikonicznej płyty "Death Walks Behind You" zdobi dzieło "Nabuchodonozor" autorstwa właśnie mistrza Williama. Tym razem inspiracją stała się raczej poezja Blake’a, niż jego sztuka malarska…

Projekt "William’s Things" współtworzy trzech skrajnie oryginalnych artystów - Michał Górczyński grający na klarnecie kontrabasowym, pianista Tomasz Wiracki oraz wokalista Sean Palmer. Górczyński szerszej publiczności dał się poznać jako członek znakomitego trio Bastarda, natomiast dla mnie jego najwspanialszym osiągnięciem artystycznym pozostaje płyta "Cut The Air" z 2017 roku, nagrana ze znakomitym gambijskim korzystą Bubą Badjie Kuyatehem. Wiracki to wytrawny improwizator i eksperymentator tworzący muzykę filmową, daleko wykraczającą poza tradycyjne rozumienie ścieżki dźwiękowej. Skład dopełnia Sean Palmer związany nie tylko ze sceną muzyczną, lecz również filmową. Ten tygiel osobowościowy spaja jednak prawdziwa gwiazda albumu - William Blake. To właśnie wokół jego poezji zbudowane jest dziesięć przepięknych opowieści dźwiękowych.

Już otwierające płytę "Introduction" jasno wskazuje, że oto mamy do czynienia z dziełem nie lada kalibru. Na tle posępnego, hipnotyzującego wręcz podkładu tworzonego przez Górczyńskiego, tak bardzo łagodnie wydaje się brzmieć głos Palmera, który w bardzo delikatny sposób snuje smutne refleksje. Tym bardziej porywająco wypadają wplatane przez niego chrapliwe i szorstkie frazy w końcowej części utworu. "The Little Boy Lost" ma w sobie nawet coś z hitowego potencjału. Cała kompozycja przypomina trochę dokonania amerykańskiej formacji Morphine, będącego bodaj jedynym iście rockowym składem bez gitary elektrycznej. Rytmiczna kompozycja, której finałowy fragment tak pięknie wpada w rozdzierający lament. Bardzo ciekawie prezentuje się również utwór "The Tyger", jakby żywcem wyjęty z jakiegoś groteskowego filmu grozy. 

Wyjątkowo odświeżające okazuje się w wypadku tego tria tak ogromne skupienie na operowaniu słowem. W natłoku zespołów tworzących muzykę wyłącznie instrumentalną, wprowadzenie dodatkowej formy narracji, jaką jest "słowo śpiewane", daje naprawdę piorunujący efekt. Mimo ograniczonego instrumentarium "William’s Things" jest płytą bardzo różnorodną, przede wszystkim ze względu na wyjątkowy zmysł kompozycyjny i aranżacyjny jej twórców. Swobodnie balansuje na krawędzi muzyki jazzowej, poezji śpiewanej, a nawet ambientu czy space-rocka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz