Pages

czwartek, 31 sierpnia 2023

Legendarny 19 MÓZG Festival zaczyna się 7 września 2023 w Bydgoszczy


* wydarzenie pod patronatem medialnym Polish Jazz Blog

Program

czwartek 07.09.

20:00 ZbyZiel – malarstwo „Zestaw okolicznościowy” (Mózg)
20:30 Magdalena Mellin – performance (Mózg)
21:00 Ido Bukelman – koncert (Mózg)
22:00 Grupa Trytony (Tomasz Gwińciński / Sławek Janicki / Jacek Buhl) – koncert premierowy wydawnictwa „Tańce Bydgoskie” (Mózg)


piątek 08.09.

20:00 Barbara Drazkov – koncert (Teatr Polski)
21:00 Reinhold Friedl & Frank Gratkowski – koncert (Teatr Polski)
22:00 SURVIVOR (Josep-Maria Balanyà / Tamara Joksimovic / Martina Ampuero ) – koncert audiowizualny (Teatr Polski)
23:00 Dalila Kayros & Danilo Casti – koncert audiowizualny (Mózg)
00:00 LASY (Mózg) – koncert (Mózg)

sobota 09.09.

15:00 DO NOT FORGET TO KEEP YOUR MIND CLEAR – spotkanie artystów z publicznością (Galeria Miejska bwa)
20:00 Piotr Peszat – koncert (Teatr Polski)
21.00 Jon Dobie & Tomasz Glazik – koncert (Teatr Polski)
22:00 HYBRID – spektakl na rapera 4 performerki i wizualizacje (Teatr Polski)
23:00 FoMaTi (Marek Chołoniewski / Chris Cutler / Piotr Madej) – instalacja / koncert (Galeria Miejska bwa)
00:00 Ursula Sereghy – koncert (Mózg)
01:00 Grischa Lichtenberger – koncert audiowizualny (Mózg)
02:00 Hilde Wollenstein – dj set (Mózg)


O festiwalu

Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej i Sztuk Wizualnych „Mózg Festival“ to spotkanie artystów tworzących i poruszających się we wszystkich rejonach muzyki współczesnej, sztuki performance, audio i wideo instalacji, w których muzyka odgrywa istotną rolę.

Do udziału w festiwalu zapraszani są artyści z całego świata, gdyż jednym z założeń festiwalu jest jego wielokulturowość oraz prezentacje sprzyjające poznawaniu i rozumieniu wieloaspektowości kultur. Festiwal prezentuje najnowsze techniki wykonawcze oraz połączenia interdyscyplinarne w kontekście i poszanowaniu tradycji. Do udziału w festiwalu zapraszane są wybitne indywidualności świata sztuki oraz młodzi artyści, których dotychczasowe działania noszą znamiona wyjątkowych. Nieodzownym, w naszym odczuciu, elementem festiwalu jest także udział artystów lokalnych, spełniających powyższe założenia. Wszystkie działania artystyczne traktowane są jako środek, który prowadzić ma do głębszego poznania otaczającej nas rzeczywistości i przemian zachodzących na świecie oraz rozwoju osobistego zarówno twórców jak i odbiorców działań festiwalowych.

Aby jaśniej określić złożenia ideowe, kolejne edycje festiwalu otrzymują temat. Tematy kolejnych festiwali wynikają z siebie i dopełniają się, określając istotne myśli twórców festiwalu. Edycje festiwalu w latach 2019–2021 odbywały się pod hasłem "SZTUKA JAKO DROGA DO ROZUMIENIA". Uważamy, że sztuka, w szczególności współczesna, jest narzędziem do uruchamiania ukrytych wewnątrz mózgu możliwości percepcji i rozumienia tego, co nas otacza. Innymi słowy wychodzimy z założenia, że sztuka nie jest celem samym w sobie, a jest narzędziem do osiągania innych, głębszych celów. Sztuka pełni pewną funkcję społeczną. W różnych czasach, różne formy aktywności artystycznej pełniły różne funkcje społeczne. To samo dotyczy czasów nam współczesnych. 3 poprzednie edycje Festiwalu poruszały również tematy ściśle odnoszące się do problemów współczesnych społeczności i towarzyszyły im kolejne tematy: "COME DOWN TO EARTH", "DUCHOWOŚĆ JEST POWSZECHNA" oraz "MAKE ART NOT WAR".

W latach 2022–2025 festiwal odbywa się pod hasłem "DO NOT FORGET TO KEEP YOUR MIND CLEAR" (NIE ZAPOMNIJ ZACHOWAĆ JASNOŚCI UMYSŁU).

Uważamy, że w obecnym czasie, kiedy atakowani jesteśmy nadmiarem, często sprzecznych lub fałszywych, informacji, kiedy wiele wartości upada, kiedy zatraca się znaczenie dobra i zła, kiedy miliony ludzi żyje w niepewności, choćby z powodu niedawnej pandemii, toczących się wojen czy grożącej katastrofy ekologicznej, niebywale ważnym jest podejmowanie wysiłku dla utrzymywania jasności umysłu. Tylko jasno, samodzielnie myślący ludzie są w stanie, jako społeczeństwo, sprostać problemom współczesnego świata na poziomie osobistym, lokalnym i globalnym. Przedstawienie odpowiednio wyselekcjonowanych działań artystycznych oraz umieszczenie ich w odpowiednim kontekście może w znaczący sposób oddziaływać na zwiększenie percepcji odbiorców działań artystycznych, wykładów i spotkań, będących częściami festiwalu. Poszerzona percepcja oznacza jaśniejszy umysł, który zdolny jest do podejmowania niezależnych, mądrych decyzji.

Festiwal z założenia ma charakter międzynarodowy, zależy nam również aby z ideami Festiwalu docierać do społeczeństw w innych krajach, dlatego, dla szerszego rozumienia, decydujemy się na użycie języka angielskiego w haśle festiwalowym. Wielokulturowość festiwalu wynika z tego, iż wychodzimy z przekonania, że znajomość różnic kulturowych i świadoma akceptacja tych różnic jest podstawą do porozumienia międzynarodowego. Uważamy także, że sztuka współczesna, w tym muzyka eksperymentalna oraz wszystkie inne interdyscyplinarne formy tworzenia, wpływają w sposób znaczący na kreatywność człowieka oraz wytwarzają zdolność niezależnego, wolnego od stereotypów, myślenia. Jednostka ludzka obcująca na co dzień ze sztuką współczesną, mająca przy tym wiedzę na temat różnorodności kulturowych, otaczającej ją społeczności, ma szansę żyć w niej w sposób świadomy, pozbawiony lęków, pełen zrozumienia na potrzeby innych, ze zdolnością do stanowienia o sobie i współobywatelach, jako członek rozwijającego się wielokulturowego społeczeństwa obywatelskiego.

Mózg Festival to wydarzenie interdyscyplinarne, w którym muzyka odgrywa szczególną rolę, a poza muzyką zobaczymy performance art, instalacje audiowizualne, film, multimedia. Będzie też miejsce na wykłady, warsztaty i spotkania ze znaczącymi postaciami sztuki i filozofii. Program festiwalu będzie budowany tak aby wszystkie wymienione ze sztuk przenikały się, a spotkania i rozmowy budowały kontekst do działań artystycznych.

Festiwal nie posiada żadnych ograniczeń stylistycznych. Wykładnikiem w doborze artystów są: autentyczność prezentowanej sztuki (działania autorskie) oraz najwyższy poziom wykonawczy. Festiwalowi towarzyszą działania o charakterze edukacyjnym: warsztaty, wykłady, spotkania gości festiwalu z artystami oraz uznanymi autorytetami świata sztuki, filozofii i socjologii. Częścią projektu jest profesjonalna dokumentacja i archiwizacja audio–wideo.

Tegoroczne działania festiwalowe realizowane będą w kilku przestrzeniach: Teatrze Polskim (sala kameralna), Galerii Miejskiej bwa oraz klubie Mózg. Wstęp na wszystkie wydarzenia Festiwalu będzie bezpłatny, ale uwarunkowany będzie zaproszeniem, które otrzymuje się po wysłaniu maila. Jest to sprawdzony od kilku lat sposób na tworzenie społeczności festiwalowej – grupy osób, zrzeszonej wokół pewnych idei. Sposób ten stwarza poczucie uczestnictwa w określonej grupie społecznej, która powiększa się z roku na rok, pozostając jednak określoną z racji zainteresowań.

Podczas realizacji zadania deklarujemy chęć wprowadzenia w życie zasad, dotyczących zapewnienia dostępności osób ze szczególnymi potrzebami. Większość wydarzeń festiwalowych odbywać się będzie w miejscach dostosowanych do potrzeb osób niepełnosprawnych fizycznie. W klubie Mózg, gdzie nie posiadamy udogodnień dla osób niepełnosprawnych ruchowo, osoby takie będą miały możliwość wysłania zgłoszenia chęci udziału w wydarzeniu. Otrzymanie takiej informacji, skutkować będzie obecnością personelu, który pomoże osobie na wózku znaleźć się w budynku i uczestniczyć w wydarzeniu. Materiały drukowane posiadać będą QR kod – po jego sczytaniu, osoba niepełnosprawna przekierowana zostanie na stronę umożliwiającą zapoznanie się z materiałem.

Dyrektorem festiwalu jest Sławek Janicki.

Pełna informacja o festiwalu na stronie internetowej: https://festiwal.mozg.pl/

środa, 30 sierpnia 2023

Piotr Schmidt Quartet feat. Wojciech Niedziela — "Tribute To Tomasz Stańko" (2018)

Piotr Schmidt Quartet feat. Wojciech Niedziela 

Piotr Schmidt – trąbka
Wojciech Niedziela – fortepian
Maciej Garbowski – kontrabas
Krzysztof Gradziuk – perkusja

"Tribute To Tomasz Stańko" (2018)

Wytwórnia: SJRecords

Autor tekstu: Marcin Kaleta

Piotra Schmidta kojarzyłem z okresu Electric. W porządku, materiał dobry, niemniej urzeczenia nie było. Zatem zdystansowałem się wobec kolejnych jego projektów. Przynajmniej do momentu odsłuchania „Tribute to Tomasz Stańko” (2018).

Kwartet, który zarejestrował materiał, współtworzą: lider na trąbce, Wojciech Niedziela na fortepianie oraz sekcja rytmiczna RGG, czyli Maciej Garbowski na kontrabasie i Krzysztof Gradziuk na perkusji. Nagrania poczynili w szczególnym okresie: w czerwcu i październiku 2018 roku. Komu je zadedykowali, wskazuje oczywiście tytuł. Przypomnijmy: adresat zmarł w międzyczasie, dokładnie 29 lipca. „Bardzo przeżyłem jego śmierć” – wyzna Schmidt.

Na płycie znajdziemy dwanaście kompozycji, w większości zespołowych, a także jedną Krzysztofa Komedy („Rosemary's Baby”). To nie są ballady, tylko epitafia. Hołd, wyraz wdzięczności, podziękowanie, pożegnanie, ale i gwarancja pozostawania w kontakcie, na wieczność. Uczestniczymy w cudzie, który umożliwia wyłącznie sztuka: dzięki kolejnej orfickiej opowieści obcujemy z kimś, kto był umarły, a znów ożył.

W najintensywniejszych, najbardziej dramatycznych momentach muzyka emanuje rzewnością, tęsknotą, melancholią, nawet i zrozpaczeniem. Wybrzmiewa z niej wówczas jakieś niby-pytanie: takie zapytanie bez pytania, jakby zawieszone. Pytanie przedostateczne. Niedopytanie. Wniebogłos.

Natomiast w tych spokojniejszych trąbka snuje się między fortepianem, kontrabasem a perkusją, od niechcenia muskając klawisze, potrącając struny, zahaczając o bębny czy talerze. Wykonawcy wydają się nieobecni: jakby wszystko tutaj odbywało się samoistnie lub pod wpływem nieśmiertelnego tchnienia Mistrza. Nie mamy jednak do czynienia z ubezwłasnowolnieniem bądź obezwładnieniem inwencji, lecz z inspiracją. Zachodzi spotęgowanie kreatywności za sprawą owego ducha opiekuńczego, który czuwa, by artyści, oprócz własnego, uwzględnili doświadczenie przodków. Twórczo potraktowali tradycję.

Nie bez powodu Piotr Iwicki informuje: „Lider o jazzowej trąbce wie wszystko (a może i więcej), staje się więc naturalnym kontynuatorem dobrej polskiej szkoły jazzowej tego instrumentu”. Z kolei Dionizy Piątkowski utrzymuje: „Jest w tej muzyce jakiś niewiarygodny powiew jazzu, blask muzyki Stańki, ale nie jest to li tylko owe »tribute«, lecz wyrafinowana estetyka piękna nowoczesnego jazzu”. Stąd i ogromny spokój, niesamowita pewność i moc w każdym dźwięku, również pojedynczym, najskromniejszym. Nierzadko one właśnie dominują.

Przyznam rację fizykowi, prof. Maciejowi Lewensteinowi, także wielkiemu pasjonatowi rodzimego jazzu (jest m.in. autorem kompendium „Polish Jazz Recordings and Beyond”), który stwierdził: „ta płyta […] jest [...] arcydziełem”. I w moim przekonaniu należy do tych pozycji, które powinno się mieć we własnej płytotece obowiązkowo.

Teraz przypominam ją zaś w związku z 5. rocznicą śmierci Tomasza Stańki. Być może nadarzy się okazja, by i jego twórczość tu omówić.


poniedziałek, 28 sierpnia 2023

Jan Ptaszyn Wróblewski Quartet — On The Road vol. 2 (2023)

Jan Ptaszyn Wróblewski Quartet

Jan Ptaszyn Wróblewski — saksofon tenorowy
Wojciech Niedziela — fortepian
Marcin Jahr — perkusja
Jacek Niedziela-Meira — kontrabas
Andrzej Święs — kontrabas
Maciej Garbowski — kontrabas

On The Road vol. 2 (2023)

Wydawnictwo: For Tune

Tekst: Szymon Stępnik

“Gdyby nie było wojny, zostałby zapewne dziedzicem fortuny rodzinnej i żył jak milioner. Mógł też zostać mecenasem z doskonałą praktyką u ojca. Równie dobrze mogło go wcale nie być, gdyby samochód ojca w ostatniej chwili nie uciekł sprzed jadącego do „Danzig” pociągu, a kilka lat potem brama kamienicy nie wytrzymała jako jedyna część budynku uderzenia bomby rzuconej ze sztukasa (...) Według praw danych mu przez władzę ludową powinien zostać kierowcą kombajnu lub traktora po ukończeniu wydziału mechanizacji rolnictwa – jedynego, na który pozwolono mu iść. W domu było jednak radio, a w nim audycje rozgłośni Monachium i kipiący z głośników jazz. Ptaszyn został więc artystą. Wbrew woli rodziny.”

Właśnie tak Jan Ptaszyn Wróblewski przedstawia siebie w notce biograficznej na stronie internetowej. Kim jest, wie chyba każdy miłośnik jazzu w Polsce. Znakomity muzyk, redaktor radiowy, promotor jazzu, a także ikona kultury. Cieszę się, że przypadł mi zaszczyt napisania kilku zdań o najnowszym wydawnictwie jego kwartetu “On the Road vol. 2”. Już wcześniej na łamach bloga Polish-Jazz Paweł Ziemba napisał znakomity tekst o pierwszej części niniejszego wydawnictwa, do którego lektury serdecznie zachęcam pod linkiem http://polish-jazz.blogspot.com/2023/03/jan-ptaszyn-wroblewski-quartet-on-road.

Mój redakcyjny kolega w piękny sposób opisał fenomen artysty oraz jego wielkość, opowiadając przy tym w ciekawy sposób o poszczególnych utworach. Gdybym miał napisać klasyczną recenzję tego wydawnictwa, musiałbym właściwie powtórzyć wrażenia Pawła, co nie miałoby przecież większego sensu. Nie śmiem też dokonywać analizy poszczególnych nagrań — nie czuję się na siłach i wstyd robić mi to w kontekście tak wielkiej osobistości . Zamiast tego postanowiłem napisać o tym, kim jest dla mnie Mistrz Ptaszyn i jakie emocje przyświecały mi podczas słuchania niniejszego krążka.

Na początek jednak kilka słów o wydawnictwie. On the Road Vol. 2 zawiera pięć kompozycji w wersji live, wyselekcjonowanych przez samego lidera: “Trzydzieści osiem” Jana Ptaszyna Wróblewskiego (nagrana w 2008 roku w Ostromecku na festiwalu Drums Fusion), “Doxy” Sonny’ego Rollinsa (nagrana w 2009 roku w Miejskim Domu Kultury w Słupcy), “Autumn Nocturne” Josefa Myrowa (nagrana w 2020 roku na Podlasie Jazz Festival w Białej Podlaskiej) oraz “Billie’s Bounce” Charliego Parkera i “We’ll Be Together Again” Carla T. Fischera (nagrane w 2003 roku w Klubie “Perspektywy” w Ostrowcu Świętokrzyskim). Wszystkie nagrania brzmią bardzo dobrze i gdyby nie oklaski publiczności, z łatwością można byłoby je pomylić z nagraniami studyjnymi.

Pisząc ten tekst, doszedłem do wniosku, że gdyby nie Jan Ptaszyn Wróblewski, prawdopodobnie byłbym zupełnie inną osobą, niż jestem obecnie.

Jak pewnie większość miłośników jazzu, nie zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia. Odsuwając na bok wszelkie jałowe dyskusje na temat tego czym w ogóle jazz jest, wychowałem się na rocku z lat 70-siątych. Na moich głośnikach gościli głównie Queen, Led Zeppelin i The Doors. Z rzadka słuchałem czegoś innego, tym bardziej że w czasach sprzed ery Internetu muzyka była trudno dostępna. Aby kupić jakiś album, musiałem jechać ok. 60 km do większego miasta, co wiązało się dla mnie z dużym poświęceniem i wydatkiem. Skupiałem się więc na tym co dobrze znam, a wiedzę o nowościach czerpałem z magazynów branżowych. Wtem, gdzieś w okolicach końcówki gimnazjum usłyszałem w radio charakterystyczne: “To są Trzy Kwadranse Jazzu, mówi Jan Ptaszyn Wróblewski”. Od razu zakochałem się w głosie prowadzącego, w jego pasji i poczuciu humoru. Charakterystyczne komentarze oraz zapowiedzi sprawiały, że niezrozumiała dla mnie muzyka jazzowa nabierała w końcu sensu. To, co wydawało się niegdyś chaosem, stawało się piękną całością. Postanowiłem słuchać audycji regularnie, a jazz stał się dla mnie przestrzenią komfortu.

To właśnie Ptaszyn opowiedział mi o tym, kim jest Miles Davis. To właśnie on wyjaśnił mi fenomen Ahmada Jamala oraz dzięki niemu poszedłem na swój pierwszy koncert w życiu (był to koncert “Atom String Quartet” w Częstochowie — przed tym, zanim panowie stali się sławni). Ten głos towarzyszył mi w najtrudniejszych chwilach spędzonych na nauce, kiedy to ze współlokatorem w akademiku siadaliśmy w każdy poniedziałek o godzinie 23:00 w kuchni i przy odpowiednim napoju wyskokowym słuchaliśmy propozycji Mistrza.

Niewiele miałem okazji, aby docenić Jana Ptaszyna Wróblewskiego w kontekście granej przez niego muzyki. Zmieniło się to w roku 2017, kiedy z redakcyjnym kolegą Jędrzejem Janickim wybraliśmy się do Poznania, gdzie grał koncert w auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Po występie udało wybrać nam się na backstage i zrobić wspólne zdjęcie. Podziękowaliśmy, pogratulowaliśmy, a Jan uśmiechnął się tylko, mówiąc:

Przyjechaliście aż z Łodzi? Trzeba było poczekać, aż sam tam pojadę :)

“Trzech Kwadransów Jazzu” słucham do dziś. To, że prowadzący nie zmienił się w żadnym calu, dodaje mi spokoju ducha oraz wzbudza podziw. Niesamowita pasja i radość z prezentowanej słuchaczom muzyki wciąż pozwala przetrwać mi wiele ciężkich dni.

Niejako przepraszając za powyższą prywatę, chciałbym wyjaśnić, że, właśnie takie obrazy widzę w głowie podczas słuchania krążka “On the Road vol. 2”. Nie skupiam się w pierwszej kolejności na muzyce, lecz właśnie na wspomnieniach, sentymencie i podziwie. Nie oznacza to oczywiście, że samym dźwiękom czegoś brakuje. Wręcz przeciwnie! Ktoś może powiedzieć, że Ptaszyn zbyt bardzo tkwi w przeszłości i zbyt mocno trzyma się schematów. Cóż, może i rzeczywiście tak jest, ale cóż z tego? W każdym z utworów wybrzmiewa zarówno klasa, jak i doświadczenie muzyków. Co więcej, każda sekunda z tych nagrań przyprawiona jest pasją, wielką radością z gry. Mistrz już nic nie musi udowadniać — mógłby wycofać się z działalności publicznej, a przecież i tak uznawany byłby za kogoś wielkiego. Jan Ptaszyn Wróblewski wciąż jednak nie mówi ostatniego słowa. Koncertuje nieustannie, a jego audycja ostała się w radiowej Trójce. Cieszę się, że jest ktoś taki, jak on. Ktoś, kto łączy pokolenia i zaraża jazzem kolejnych słuchaczy.

Lider kończy krążek słowami: “Dziękuję Państwu”. To my dziękujemy. Dziękujemy Mistrzu, że wciąż pięknie grasz i z nami jesteś.


niedziela, 27 sierpnia 2023

Janusz Muniak, Joachim Mencel, Willem Von Hombrecht, Harry Tanschek – "Contemplation" (2015)

Janusz Muniak, Joachim Mencel, Willem Von Hombrecht, Harry Tanschek 

Janusz Muniak – saksofon tenorowy
Joachim Mencel – fortepian
Willem von Hombracht – kontrabas
Harry Tanschek – perkusja

 "Contemplation" (2015)

Wytwórnia: Inspirafon

Autor tekstu: Marcin Kaleta



Przedśmiertne tchnienie Mistrza.

Lipiec 2012 roku, Studio Koncertowe Radia Katowice. Między saksofonistą Januszem Muniakiem a towarzyszącymi mu muzykami: pianistą Joachimem Menclem, kontrabasistą Willemem von Hombrachtem i perkusistą Harry'm Tanschekiem zachodzi istne braterstwo dusz. Rejestrują dziewięć utworów: jeden lidera, jeden Komedy oraz siedem standardów. Album pt. "Contemplation" zostanie wydany w listopadzie 2015.

Dwa miesiące później, 31 stycznia 2016, Janusz Muniak umiera.

***

Miałem 15 lub 16 lat. Moim ulubionym przedmiotem była oczywiście matematyka. Nic a nic nie interesowałem się poezją ani nie kojarzyłem żadnego poety. Do momentu, aż pożyczyłem od przyjaciela "Literaturę na Świecie" 1973, nr 4 (24); jak się okazało, na wieczne nieoddanie. Tam mianowicie znalazłem wiersz, który odmienił mój świat(opogląd). Autorem był jakiś Austriak; miał kobiece imię i podobno cierpiał na leukemię (czyli Rainer Maria Rilke). Fragment zaś w tłumaczeniu Witolda Hulewicza brzmiał:

"Śpiewać to być.
...Śpiewać prawdziwie, ach to inne tchnienie.
Tchnienie dookoła niczego. Lot w Boga. Wiatr".

***

Tak właśnie zagrał na swojej ostatniej płycie Muniak. Jakby już wiedział i postanowił objawić całą przenajświętszą prawdę o życiu: "Tak szybko odchodzi, kochajmy je więc — bez pośpiechu" (moja parafraza fragmentu słynnego wiersza ks. Jana Twardowskiego).

Bogdan Chmura w "Jazz Forum", przyznając najwyższą notę, opisuje ten materiał następująco: "Całość utrzymana jest w konwencji nostalgicznej ballady. Dominują wolne tempa, przymglone barwy, wyciszona ekspresja – to muzyka o tęsknotach, przemijaniu, uczuciach, wspomnieniach, nadziejach".

Wkraczamy tutaj w krainę muzycznej baśni: zaczyna się przepięknie, a potem dochodzi do cudu. Rozpoczyna się opowieść o życiu, która dotyczy i nas. Opowieść o tych wszystkich starych, czarno-białych filmach, w których ścieżce dźwiękowej wykorzystano jazz; o tych klubach i barach, gdzie przebywaliśmy, gdy grano tam jazz; o tych audycjach i programach radiowych, podczas których emitowano jazz; o tych pocałunkach i czułościach, jakie bez jazzu obyć się nie mogą; o lekturach, z którymi przy akompaniamencie jazzu obcowaliśmy; o nocach i dniach uświetnionych przez jazz; o przedsięwzięciach, co to bez jazzu pozostałyby jedynie zamiarami; i tak do jazzowego końca, jeśli szczęście dopisze. A tam... tam zewsząd kind of blue & a love supreme.

Oby nie mylił się niemiecki kompozytor, Karlheinz Stockhausen, kiedy utrzymywał, że muzyka, którą słyszało się za życia, jest decydująca dla stanu duszy po śmierci.

Więc tym bardziej ta, jaką się wykonywało. Nie bez powodu Jarosław Czaja w "JazzPress" odniósł wrażenie, że "pan Janusz gra tutaj [...] przede wszystkim dla siebie".


piątek, 25 sierpnia 2023

Piotr Damasiewicz & Dominik Wania - The Way, The Truth, and The Life (2023)

Piotr Damasiewicz & Dominik Wania

Artur Olender – muzyka
Piotr Damasiewicz – trábka, adaptacja muzyki
Dominik Wania – fortepian, adaptacja muzyki
Tadeusz Mieczkowski – nagranie, mix, mastering

The Way the truth and the life (2023)

Autor tekstu: Maciej Nowotny


Piotr Damasiewicz i Dominik Wania w duecie? Wow. Każdy kto się choć nieco orientuje w polskiej muzyce musi przyznać, że taka nowina to elektryzująca wiadomość. Damasiewicz to niezwykle charazmatyczny trębacz, niekoronowany król polskiego folk jazzu, w bardzo oryginalny sposób łączący nowoczesny jazz kładący nacisk na swobodną improwizację z tradycją polskiej muzyki ludowej. Z kolei pianista Wania to jedna z ikon nowego pokolenia w młodym polskim jazzie, jeden z nielicznych obok Macieja Obary, Adama Bałdycha czy Marka Pospieszalskiego i paru innych, któremu udało się wejść do ekskluzywnego grona polskich muzyków rozpoznawanych na świecie. Potwierdzeniem tego statusu było nagranie autorskiego albumu dla kultowej wytwórni ECM Manfreda Eichera. I oto mamy tych dwóch niezwykle obiecujących muzyków, zawodników artystycznej wagi ciężkiej, grających materiał nikomu nie znanego twórcy, który to materiał wychodzi wydany własnym sumptem, bez wsparcia żadnej, nawet polskiej wytwórni i który ma wszelkie szanse przejść nie tylko na świecie, w Europie, ale nawet w Polsce bez echa! A byłaby doprawdy wielka szkoda, bo muzyka na tej płycie chociaż mało efektowna, to jest jedyna w swoim rodzaju, rzadko spotykana, bez wątpienia godna zatrzymania się, warta naszej uwagi.

Jaką rolę w jej powstaniu odegrał Artur Olender? Jego zdjęcie umieszczone jest pomiędzy zdjęciami Damasiewicza i Wanii. Na płycie nie znajdziemy na ten temat żadnych informacji poza lakoniczną informacją, że Olender jest autorem muzyki na albumie. W internecie znajdujemy informacje, że od ponad dekady  prowadzi własny zespół Buen Camino. Jego twórczość artystyczna ma silny związek z duchowością, a konkretnie jest "inspirowana treściami ewangelicznymi". Tytyły utworów poświadczają ten związek, ale nie jest on nachalny, artyści do minimum ograniczyli elementy pozwalające interepretować muzykę przez ten schemat, w ten sposób unikając propagandowej pułapki. Dzięki temu muzyka przemawia swoim własnym językiem, za pośrednictwem artystów dając świadectwo potędze ducha, ale czym jest ten duch, który ją przenika, na to pytanie dostajemy tutaj wystarczająco dużo przestrzeni by odpowiedzieć sobie sami.

Album składa się z aż dwóch płyt kompaktowych muzyki. Definiują go piękne, nieśpieszne dialogi trąbki i fortepianu. Trzecim instrumentem jest... przestrzeń. Muzyka bowiem została nagrana w legendarnym studiu koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego przez polskiego Rudi Van Geldera czyli inżyniera Tadeusza Mieczkowskiego. Także dzięki temu nagranie to może być śmiało umieszczone wśród takich pereł jazzu medytacyjnego jak kultowy "Taj Mahal" Tomasza Stańki czy niezwykły wydany niedawno Adama Pierończyka "Oaxaca Constellation". Muzyka skłania nas do zatrzymania się, spojrzenia w głąb siebie i skupienia na pełnej gracji, eleganckiej i subtelnej interakcji między dwoma instrumentami, na których grają wybitni muzycy, którzy jednocześnie traktują muzykę jako rodzaj epifanii. W każdym utworze dostajemy zagadkę do rozwiązania, na którą jak kiedyś Król Edyp sfinksowi, niełatwo jest znaleźć odpowiedź, bo dotyczy ona istoty człowieczeństwa. Każdy oczywiście musi znaleźć własną odpowiedź na te odwieczne pytania, ale w dzisiejszym zblazowanym świecie już samo ich postawienie i to w tak dojrzałej i wyrafinowanej formie artystycznej, zasługiwać musi nie tyle może na automatyczny szacunek, co na uwagę, i na skorzystanie z okazji by się na chwilę zatrzymać i nie przejść oby takiej perły obojętnie.

wtorek, 8 sierpnia 2023

Drogi Krajowe - Drogi Krajowe w Polsce (2023)

Drogi Krajowe

Michał Giżycki - bass clarinet, tenor saxophone
Dawid Dąbrowski - modular synthesizer
Maciej Karminski - drums, wheelbarrow
Ostap Manko - violin, electronics
Hubert Karminski - bass guitar, synthesize

Drogi Krajowe w Polsce (2023)

Autor tekstu: Jędrek Janicki

Frazesy o muzyce jako podróży zostawmy na uboczu. Podróż to podróż, liczy się sam akt przemieszczania, a jedyną jego dopuszczalną formę stanowi rowerowa galopada, tudzież cruising potężnym krążownikiem szos (pozdrawiam swoje Mitsubishi Colt z demonicznym silnikiem 1.1). To oczywiście moja opinia, wszak ponoć są tacy, którzy lubią się przemieszczać, o zgrozo!, pociągiem. Na szczęście Wasz Ulubiony Impro Zespół, Którego Jeszcze Nie Słyszeliście (zaraz się przekonacie o kim mowa) zdecydowanie wybiera transport kołowy. Kwintet Drogi Krajowe jedzie dokładnie tak, jak marzy mi się po nocach, lecz brak mi odwagi by zrealizować to w rzeczywistości.

Michał Giżycki, Dawid Dąbrowski, Maciej Karmiński, Ostap Mańko oraz Hubert Karmiński (mniejsza o to, kto na jakim instrumencie gra – to tylko didaskalia) posiedli tę tajemną moc, o której tak chętnie rozprawiał sam Tomasz Stańko. Chodzi mianowicie o umiejętność spalania się w improwizacji – choć w branży motoryzacyjnej dżentelmeni akurat o spalaniu nie rozmawiają. Panowie budują napięcie i kumulują energię, a gdy wydaje się, że sięgają już muzycznego haju, to nagle w dojmujący sposób całe to napięcie uwalniają, tylko po to by zaraz potem cały proceder powtórzyć. Posłuchajcie utworu DK10, który stanowi najpełniejsze przedstawienie ukazujące jak bardzo erotyczna muzyczna improwizacja przypominać może akt stopniowego zatapiania się w niekoniecznie w pełni skontrolowanej jeździe samochodem*. Kwintet posiadł jednak jeszcze jedną niezwykłą umiejętność. Muzycy ci, ku rozpaczy nieodżałowanego Parmenidesa, ukazują, że byt może wyłonić się z niebytu – to wskazywałoby jasno na to, że niebyt jednak istnieje, co dzielnego twórcę szkoły elejskiej przyprawić mogłoby o palpitację serca, albo chociaż o migotanie przedsionków. Słychać to (byt z niebytu, a nie palpitację) wyraźnie chociażby w utworze DK11, w którym z frenetycznej i pozornie nieskontrolowanej improwizacji wyłania się ambientowy pejzaż, który zachwyca swoją prostotą i surową siłą wyrazu.

Intensywność płyty Drogi krajowe w Polsce oraz niezwykła wręcz artystyczna furia w łączeniu akustyczno-elektronicznych tropów (z przewagą tych pierwszych) każą upatrywać w tym wydawnictwie bardzo mocnego kandydata do jazzowej impro płyty roku w Polsce. Srogość nastała. I dzikość. Na szczęście nie chodzi o dzikość serca, tylko o wściekłą potęgę wspólnego grania bez jakichkolwiek hamulców i ograniczeń. Leżę na łopatach (to w wersji dla działkowców), tudzież na łopatkach (to w wersji dla nie-działkowców). Jestem pod szczerym wrażeniem.

*Na płycie występują profesjonalni kaskaderzy, nie próbujcie tego w domu!