Pages

środa, 15 listopada 2023

Piotr Rodowicz i Przyjaciele — "Razem na tej Ziemi"

Piotr Rodowicz i Przyjaciele  

Bogdan Hołownia — fortepian
Ryszard Borowski — flet
Kazimierz Jonkisz — perkusja
Jarosław Bothur — saksofon
Mark Waggoner — gitara
Wojciech Puszek — fortepian (w utworze “Aby żyć razem na tej ziemi”)
Pancho Campos — instrumenty perkusyjne (w utworze “Aby żyć razem na tej ziemi”)
Piotr Rodowicz — kontrabas

"Razem na tej Ziemi" (2020)

Wydawnictwo: Soliton

Tekst: Szymon Stępnik

„Jako członkowie jednej rodziny ludzkiej, aby żyć razem na tej ziemi, mamy pewne obowiązki wobec siebie nawzajem, od których nie możemy się uchylać. Miłość do wszystkich ludzi, do naszych braci i sióstr, wiąże się z szacunkiem i współczuciem, z gestami solidarności, z tolerancją, ze współpracą w imię wspólnego dobra…powinniśmy słuchać siebie z szacunkiem i dostrzegać wszystko co dobre w drugiej osobie by osiągnąć wzajemne zrozumienie.”

Tymi słowami Jana Pawła II Piotr Rodowicz tłumaczy intencję powstania swojej płyty “Razem na tej Ziemi”. Zdaniem artysty, “muzyka nie jest dla samej siebie, jest dla ludzi i o ludziach, o naszych uczuciach, o relacjach z bliskimi. Powstaje z wzajemnego słuchania się”.

W pewnym sensie udało mu się to znakomicie — błogość, sielanka i optymizm to chyba najlepsze słowa, którymi w skrócie można opisać omawiany krążek.

Piotr Rodowicz studiował w Jazz Mobile School w Harlemie u Reggie Workmana w Nowym Jorku w latach 1981-83. Ukończył wydział instrumentalny (klasa kontrabasu) w Berklee College Of Music w Bostonie w 1990 r., Akademię Muzyczną w Katowicach na wydziale Jazzowym w 2005 r. Grał też z takim wirtuozami, jak Tomasz Szukalski, Janusz Muniak, Kazimierz Jonkisz, Włodzimierz Pawlik, czy Krzysztof Herdzin. Nieprzerwanie od 1992 r. jest wykładowcą Wydziału Jazzu w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia im. Fryderyka Chopina w Warszawie przy ul. Bednarskiej, który założył z Henrykiem Majewskim.

Bogate doświadczenie lidera słychać niewątpliwie w samych utworach. Są one dokładnie przemyślane, a każdy dźwięk jest tu nieprzypadkowy, co ma oczywiście swoje plusy i minusy. Z jednej strony docenić należy akademicką wręcz precyzję w strukturze kompozycji, a z drugiej odnieść można wrażenie o braku pewnej spontaniczności. Solówek właściwie nie uświadczymy, a w zamian usłyszymy raczej osadzone w konstrukcji melodie, które są pomysłem kompozytorskim Piotra Rodowicza lub Bogdana Hołowni.

To jest chyba mój największy zarzut do tego wydawnictwa — można zachwycać się kompozytorskim i technicznym kunsztem poszczególnych elementów całości, ale długimi momentami brakuje duszy. A szkoda, ponieważ wszyscy muzycy mają ogromny potencjał, który nie został w pełni wykorzystany. Płyta powstawała jednak w okresie pandemii, przez co spotkania i wspólne spotkania muzyków było prawdopodobnie dość mocno ograniczone. Niestety, słychać to na albumie. Poszczególne ścieżki brzmią raczej jak zlepione ze sobą fragmenty, niż jedna całość.

Abstrahując od powyższego, krążka słucha się naprawdę całkiem przyjemnie ze względu na wspomniany sielski i przyjemny klimat. Nie wiem, czy opis nie wpłynął zbyt mocno na odbiór, ale rzeczywiście słychać tu radość i przyjemność z grania. Na okładce widzimy przedrukowany obraz Andrzeja Fogtta “Drzewo Życia”, z którym poczułem dziwną więź. To bardzo miła odskocznia od ostatnich wydarzeń w przestrzeni publicznej, gdzie doświadczyć można było dużo podziałów i niechęci. Piotr Rodowicz proponuje nam w zamian przyjaźń i synergię, jedność z naturą.

Nie umiem pochwalić któregokolwiek z muzyków. Gdybym jednak miał powiedzieć, który instrument podoba mi się tutaj najbardziej, wskazałbym fortepian. Zarówno Bogdan Hołownia, jak i Wojtek Puszek malują piękne pejzaże i wkładają w grę całą duszę. Szczególnie ten drugi w utworze “Aby żyć razem na tej ziemi” pięknie łączy precyzyjny swing z lekkim wkładem własnym. Znów, niestety, podkreślić należy, jak bardzo brakuje na płycie solówek z prawdziwego zdarzenia. Słuchając sekcji klawiszowej (jak i każdej innej), odczuć możemy jedynie fantomowy ból z powodu braku lepszej ekspozycji.

Z recenzenckiego obowiązku wspomnieć jeszcze należy, że zdarzyła się również pozycja, która zupełnie nie pasowała do całości o nazwie „Sylwia”, która budzi więcej skojarzeń z podkładem muzycznym do telewizyjnego programu tanecznego, niż jazzem z prawdziwego zdarzenia. Trwa na szczęście stosunkowo krótko, więc nie ma sensu dłużej się nad nią rozwodzić, a przecież nawet na najlepszym albumom zdarzają się zapychacze. I oto całe “Razem na tej Ziemi”. Longplay konserwatywny, do bólu precyzyjny, ale też bardzo radosny i przyjemny w słuchaniu. Ma swoje wady, jednakże stanowi miłą odmianę dla wszechobecnego w społeczeństwie pesymizmu. Piotr Rodowicz w zamian proponuje przyjaźń, miłość i zrozumienie. Nawet jeśli mam zastrzeżenia do jego dzieła i bez wątpienia daleko mu do wybitności, przyznać muszę jedno. Ten artysta szanuje i lubi swojego słuchacza, co słychać niemal w każdej nucie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz