tag:blogger.com,1999:blog-38717741583231347262024-03-16T18:04:03.864+01:00Polish-JazzMaciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.comBlogger3220125tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-65685176470154316902024-03-15T08:04:00.002+01:002024-03-15T08:04:57.279+01:00Atom String Quartet – "Universum" <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjzgeukGW6kjdO4kUNOd4me_RUDSjsNitznxH8iqFMPnF4DCq1shSrUeV_SAfHcQRdsBdKxqa5nAKnFUpOL60xq5JbydCL7LszmU7ta8ATNVwIUkP8ZaaULUpnCdLZlqO3TyRool67eTDo5k4vdiJcEU_w-D6D5Y5tiYlbwBLaCL6nMmHWJ-UUU7KyfWE/s1200/universum-b-iext143771004.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjzgeukGW6kjdO4kUNOd4me_RUDSjsNitznxH8iqFMPnF4DCq1shSrUeV_SAfHcQRdsBdKxqa5nAKnFUpOL60xq5JbydCL7LszmU7ta8ATNVwIUkP8ZaaULUpnCdLZlqO3TyRool67eTDo5k4vdiJcEU_w-D6D5Y5tiYlbwBLaCL6nMmHWJ-UUU7KyfWE/w200-h200/universum-b-iext143771004.jpg" width="200" /></a></div><b>Atom String Quartet <br /></b><br />Dawid Lubowicz – skrzypce<br />Mateusz Smoczyński – skrzypce<br />Krzysztof Lenczowski – wiolonczela<br />Michał Zaborski – altówka<div><br /></div><div><b>"Universum"<br /></b><br /><div>Wydawnictwo: <b>Warner Music</b> (2024)<br /><br />Tekst: <b>Szymon Stępnik</b><br /><br /><br /><div style="text-align: justify;">Swego czasu Atom String Quartet byli moim ulubionym zespołem polskiej sceny muzycznej. Usłyszałem o nich po raz pierwszy w audycji Jana Ptaszyna Wróblewskiego w początkach mojej fascynacji jazzem. Pamiętam, jak musiałem przekonywać mojego tatę, który nie jest fanem tego typu dźwięków, by wybrał się ze mną na koncert w Filharmonii Częstochowskiej. Było to warte, ponieważ wieczór ten pamiętam do dziś. Poczułem, że dotykam sztuki, a muzyka urosła niemal do sfery sacrum. Był to okres, kiedy Atomowi wydali świetny album Places. Niestety, ich późniejsza kariera obfitowała w lekki zastój twórczy, ponieważ ostatnie wydawnictwa nawet nie umywały się do tego, co kwartet ten był w stanie nagrać na starcie kariery. Na szczęście Universum kładzie kres słabszej formie i staje się solidnym kandydatem do jazzowej płyty roku 2024.</div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2CzaAFMo1plPwyAv8NoTXZjq7aEy8tJaVfSRbCrhl7RvJWXrPVgGli1q3j2Z6fm2phTzV23-t0cQ6Z91p7UV-OiuKJCOAVWU_Ixqzok4ux7Ld3JOr19POAAYswF8j6psAiA73kVVqb1jtYPrncfQyIwZ0BO7sT8XOOUfkmIrkw8WGqx9gn7a4FW1ks9w/s1080/FB_IMG_1709125136854.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="810" data-original-width="1080" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2CzaAFMo1plPwyAv8NoTXZjq7aEy8tJaVfSRbCrhl7RvJWXrPVgGli1q3j2Z6fm2phTzV23-t0cQ6Z91p7UV-OiuKJCOAVWU_Ixqzok4ux7Ld3JOr19POAAYswF8j6psAiA73kVVqb1jtYPrncfQyIwZ0BO7sT8XOOUfkmIrkw8WGqx9gn7a4FW1ks9w/s320/FB_IMG_1709125136854.jpg" width="320" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;">Mam wrażenie, że nawet sami muzycy byli świadomi nie do końca udanych poprzednich nagrań. Trudno przecież nazwać reinterpretacje Seiferta i Pendereckiego czymś oryginalnym. Mocno przeciętne „Essence” tłumaczyło, czemu panowie tak niechętnie komponowali coś nowego. Kiedy przyszło zrobić kolejną płytę, któryś z nich chyba powiedział: „Basta! Tak dalej być nie może! Zróbmy w końcu coś świeżego, z czego będziemy dumni”. No i udało się. Universum to naprawdę nietuzinkowy i ociekający o wybitność krążek.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Album podzielony jest na cztery koncepcyjne części. Pierwsza, skomponowana przez Dawida Lubowicza, stanowi refleksję nad kosmiczną przestrzenią. Druga, autorstwa Krzysztofa Lenczowskiego, przenosi nas do świata baśni, gdzie możemy reflektować nad różnymi gatunkami motylów. W trzeciej, Mateusz Smoczyński zabiera nas na podróż po Warszawie, a longplay kończy suita o pasji, tańcu i miłości, której autorem jest Michał Zaborski.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Taki podział sprawia, że choć Universum jest stosunkowo długie, trudno się przy nim znudzić. Słychać, że każdy z kompozytorów miał konkretny pomysł i mógł dać upust swoim artystycznym ambicjom w przeznaczonym dla siebie segmencie. Łatwo przez to odczuć różnice pomiędzy podejściem poszczególnych członków zespołu, gdzie każdy odznacza się nieco inną wrażliwością. To wisienka (lub „truskawka”, jak to mawiał Tomasz Hajto) na torcie dla wszystkich długowiecznych fanów kwartetu – w tym mnie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Smoczyński ze swoją wizją Warszawy odznacza się chyba największą wrażliwością. Nic dziwnego - to właśnie tam się urodził i studiował na Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina. Nie zdziwiłbym się, gdyby niczym Sonny Rollins z saksofonem w czasach „The Bridge”, stał ze skrzypcami pod Mostem Poniatowskiego i tworzył kompozycje. Na przeciwległym biegunie jest Dawid Lubowicz, którego ścieżki są nieco bardziej zadziorne, efekciarskie – chyba najbardziej jazzowe spośród całej czwórki. Krzysztof Lenczowski jest z kolei najbardziej barwny i różnorodny (nieprzypadkowo jego segment nazywa się „Atlas Motyli”) i intryguje rozwiązaniami kompozycyjnymi. Część Michała Zaborskiego słusznie znalazła się na końcu, jako najbardziej elegancka oraz poważna. Jest jak kieliszek wytrawnego wina dodany do bardzo obfitego obiadu.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Biorąc pod uwagę powyższe, stwierdzić należy, iż na przestrzeni lat wszyscy z muzyków ewoluowali. Być może kompozycyjnie nie stanowią już tak zgranej paczki, jak kiedyś, aczkolwiek widać, że wzajemnie się inspirują i nakręcają. Nie wiem, czy utwory byłyby tak dobre, gdyby stanowiły części ich solowych albumów.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I oto całe „Universum”. Dzieło ocierające się o doskonałość, stanowiące jednocześnie wielki powrót Atom String Quartet. Przyznam szczerze, że kiedy płyta została przydzielona mi do zrecenzowania, bardzo się bałem. Nie chciałem, aby kolejna pozycja sygnowana nazwiskami ludzi, na których muzyce się wychowałem, mogła okazać się zawodem. Wolałem, aby naczelny fan instrumentów skrzypcowych w naszej redakcji, czyli Marcin Kaleta, mógł nakreślić mi jakiś ciekawe, inne spojrzenie. Na szczęście na obawach tylko się skończyło. Najnowsze dzieło najsłynniejszego kwartetu smyczkowego w Polsce to kunszt sam w sobie, którego słuchanie stanowi czystą przyjemność.</div></div><div><br /><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/Cq9_1v-FTHo?si=W5nYP_merMui1B21" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div></div></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-86701075645285028222024-03-13T09:30:00.001+01:002024-03-13T09:30:54.949+01:00Mad Ship - "Time Shift"<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdPKcUXviXHNK-EtEgRJDkKHAWS-Y715rhyMl0ihEeuMjoZdK8Ufd6p9ExszUmsiIF7F8wCxm427a3JDNVcMvKn3DerHk_iRYh_eIRC69gGEwMKH6JkUMU13bqjylcLIoKBxk8ChvoW0cVLIYFnrlZzh2Z5moxkjWwNAL5BVN4fp0N2LPoxSXkRxVYKmM/s651/AA3B9CDCDDD44D5FA48A55382C843708.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="651" data-original-width="651" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdPKcUXviXHNK-EtEgRJDkKHAWS-Y715rhyMl0ihEeuMjoZdK8Ufd6p9ExszUmsiIF7F8wCxm427a3JDNVcMvKn3DerHk_iRYh_eIRC69gGEwMKH6JkUMU13bqjylcLIoKBxk8ChvoW0cVLIYFnrlZzh2Z5moxkjWwNAL5BVN4fp0N2LPoxSXkRxVYKmM/w200-h200/AA3B9CDCDDD44D5FA48A55382C843708.jpg" width="200" /></a></div><b>Mad Ship <br /></b><br />Kuba Wójcik - guitar, electronics<br />Tomasz Licak - tenor and soprano saxophone,<br />Grzegorz Tarwid - grand piano, synthesizers<br />Krzysztof Szmańda - drums, percussions <br /><br /><b>Time Shift</b><br /><br />Wydawca: <b>OFFczART</b> (2023)<br /><br />Autor tekstu: <b>Viačeslavas Gliožeris</b><br /><br /><br /><div style="text-align: justify;">Jazz golden era when it was it was music not only creative but also popular among public, when seen form the perspectives of decades, seems to lasted not so long time. Soon after its heyday the rock'n'roll was born but it wasn't Elvis Presley but Woodstock which buried the bright jazz future. And Paris barricades in a very same year of 1968. Rock music became a new world religion, with thousands of yesterday's jazz stars finding themselves jobless, useless and often homeless. Show business, which has been always quite critical to jazz commercial capacities, found rock much more attractive in that sense and turned its back to jazz – for years to come.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Many jazz musicians, trying to find their place in a new world or simply to survive, started to play rock – from jazz artist perspective, that way jazz fusion movement was born. Besides some initial euphoria and huge success of fusion early acts as Chick Corea's Return To Forever or Weather Report, fusion creative limitations and musical “sameness” bring it to decline just a very few years after. Funk-jazz-rock hybrid, essentially represented by Herbie Hancock's Headhunters was even more short-living. For a decades to come jazz fusion as jazz-rock-fusion-latin crossover survived on a marginal scenes as a niche sub-genre. Even such fusion fanatics as jazziest world nation of Japanese gave up and at the edge of the new Millennium lost their long-lasting interest to this music.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Hereupon a new generation of jazz musicians started demonstrating their interest to rock music, already more contemporary one. From early brutal John Zorn's experiments mixing New York downtown free jazz with Japanese avant-rock (on “Naked City”) to later Bill Frisell and Electric Masada works, new, much more eclectic and chaotic form of jazz fusion was born. In a New Millennium it got a new influences from ethnic music and electronics artists as well.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Warsaw-based bass-less quartet Time Shift is are an obvious product of the above mentioned contemporary eclectic fusion wave. The band was founded in 2018 by guitarist/electronics artist Kuba Wójcik, renown by his work in Minim band. On their debut album (“Flash Years”, 2020) besides of “cosmic” aesthetics, recalling progressive rockers of 70s (Hawkwind, Van der Graaf Generator, etc), the influence of contemporary nu jazz (or New Millennium urban hipster jazz) is obvious. Guitar sounds and electronic effects are quite abstract, but mellow and tuneful, with all sound being often on a polished side. Still, there are some true rock guitars moments, rhythm changes on the same song and quite free pieces too.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">On their new, second, album “Time Shift” the quartet starts from the similar point but shifts towards more rock-oriented sound. Same way as some other contemporary bands (as rule they all have band's names in rock culture tradition, not named by members' names, as is usual in jazz), Mad Ship plays here quite tuneful electronic rock songs with sax inserts and longish freer sections. Cosmic themes are not dominating anymore, but still presented with characteristic old-school electronics loops and bubbles (“Watchmaker 1 & 2”), even with touch of psychedelia in a moments (“Witching Hour”). Some pieces come right from prog rock of 70s library (“Big Time”). There is enough place for Frippean angular guitars and some post 80s King Crimson's aesthetics too. “Wake Up” is a true rocker, coming from Fripp & Co. stables. Even more conventional songs, as tuneful and mellower “Stream”, radiate chamber rock ballad spirit against more hip jazzier pieces of Mad Ship debut.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Similar music isn't all that rare on nowadays scene, usually more interesting artists come from regions where jazz-rock has some specific traditions and in one or another form has stronger local following. Some better examples are Serbian Hashima and Finnish Black Motor, among others. Usually popular locally, they rarely gain international success (Hashima's second album “The Haywain” has been re-issued on American Odradek label though). Returning back to review's beginning, covering the wider range of musical genres can provide wider audience to the artist, still there is some risk to lose the focus. All in all, it's a listener who decides.</div><br /> <div><div style="text-align: center;"> <iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3607254877/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=0687f5/tracklist=false/artwork=small/transparent=true/" style="border: 0; height: 120px; width: 100%;"><a href="https://madship.bandcamp.com/album/time-shift">Time Shift by Mad Ship</a></iframe></div></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-57959756170303679022024-03-11T09:46:00.001+01:002024-03-11T09:46:51.606+01:00Mazzoll & Daktyle - "T...se T...se"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRx_TLsCXUIeqqG6wBxzxVGk1_UcmDnSdyMPtDJTNERdBDujeKfnYRgb3KKxZTRuIhiW10sPkRZ6waErV2oqq5Y7hFuPxQG6CW0wKTH64p7E0-3fMd1MFVj7mGtMte6QlNoojOUBH56OxU7zTIE0PlQkaocApeL77ZqRfa6zw_gR5AewBW6OYjIa4eWDE/s750/thumb_15297_750_0_0_0_auto.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="750" data-original-width="750" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRx_TLsCXUIeqqG6wBxzxVGk1_UcmDnSdyMPtDJTNERdBDujeKfnYRgb3KKxZTRuIhiW10sPkRZ6waErV2oqq5Y7hFuPxQG6CW0wKTH64p7E0-3fMd1MFVj7mGtMte6QlNoojOUBH56OxU7zTIE0PlQkaocApeL77ZqRfa6zw_gR5AewBW6OYjIa4eWDE/w200-h200/thumb_15297_750_0_0_0_auto.jpg" width="200" /></a></div>Mazzoll & Daktyle<br /><br />Jerzy Mazzoll – klarnety, głos<br />Maciej Jaciuk – elektronika, daxofon<br />Marek Sadowski – elektronika, perkusjonalia<br /><br />"T...se T...se"<div><br /></div><div>Wydawca: <b>Antenna Non Grata</b> (2023)</div><div><p style="text-align: justify;"><span style="text-align: left;">Tekst: Maciej Nowotny</span></p><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Od czasu do czasu człowiek, a nawet recenzent może, ba, powinien sobie pozwolić na recenzję subiektywną i zdjąć maskę kogoś kto nie ma indywidualnych preferencji czy osobistych sympatii. I właśnie tę maskę zdejmuję dzisiaj chętnie przyznając, że Mazzolla osobiście znam, że właściwie od zawsze jego muzykę bardzo lubię i z niecierpliwością czekam na jego projekty, ponieważ to co jest w jego twórczości NIEZMIENNE to fakt, że nieustannie zarówno ta twórczość jak i sam artysta ZMIENIA SIĘ. W kraju, w którym najwybitniejsi jazzmani i jazzmanki to tacy, którzy od kilku dekad klepią ciągle to samo (chociażby i to brzmiało świetnie) to już jest BARDZO DUŻO.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ale do rzeczy, jaki jest najnowszy album Mazzola? Oprócz Mazzola grającego na klarnetach, ale też używającego swojego głosu usłyszymy tu Marka Sadowskiego odpowiedzialnego za elektronikę, perkusjonalia, misy i Maćka Jaciuka także parającego się elektroniką, a poza tym efektami specjalnymi i posługującego się daksofonem. Nie ma co ukrywać, że cała muzyka obraca się tu wokół Mazzola, który jest szamanem odprawiającymi ze swoimi pomocnikami ten dziwny rytuał. Słowami kluczami mogącymi otworzyć drzwi do tej muzyki są: improwizacja, trans i rytm. Z jednej strony są to elementy stałe w twórczości tego artysty, z drugiej strony udowadnia on że oryginalość w muzyce to możliwość kreowania nieskończonych permutacji. Świeżość nagranie zyskuje tak dzięki spotkaniu różnych muzycznych indywidualności, a o zapraszanie ciekawych muzyków do swoich projektów Mazzoll bardzo dba, jak i dzięki temu że sam materiał jest wierną fotografią Mazzolla w tym momencie jego życia, tak artystycznego jak i osobistego.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zrozumienie tego, że dla Mazzolla jak np. dla takiego późnego Coltrane'a granie jest zawsze czymś niesłychanie indywidualnym, zaproszeniem słuchaczy do przestrzeni osobistej, a jednocześnie doświadczeniem duchowym i transcendentalnym jest kluczem do czerpania tego co najlepsze z tej muzyki. Analizując ją, rozbierając na poszczególne elementy, dekonstruując tracimy niestety to co najważniejsze czyli żywego człowieka spotykającego innych ludzi aby tu i teraz wydobywać z ciszy i zgiełku muzykę. Ten spontaniczny akt przemawia do słuchacza najlepiej wtedy, gdy towarzyszy mu odrobina wiary i chęci traktowania muzyki jako epifanii. Jeśli ktoś tego nie potrafi albo nie chce może tu słyszeć jedynie zestaw mniej lub bardziej kakofonicznych dźwięków, zagranych w nieco chaotyczny sposób i irytujących swoją powtarzalnością. Co byłoby opinią tyleż uprawnioną, co świadczącą o słuchaczach (a nawet wielu krytykach), którzy w naszych czasach traktują muzykę najczęściej jak tampon higieniczny, a nie jako część odwiecznego misterium człowieczeństwa.</div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3222806408/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=0687f5/tracklist=false/artwork=small/transparent=true/" style="border: 0; height: 120px; width: 100%;"><a href="https://antennanongrata.bandcamp.com/album/mazzoll-daktyle-t-se-t-se">MAZZOLL & DAKTYLE: "T...SE T...SE" by Antenna Non Grata</a></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-57796694912861879812024-03-09T17:12:00.002+01:002024-03-09T17:12:10.656+01:00Podcast: Magdalena Zawartko gościem Macieja Nowotnego i Pawła Ziemby w audycji "Muzyka, która leczy" w RadioJAZZ.FM<p><br /></p> <div style="text-align: center;"><iframe frameborder="0" height="400" src="https://player-widget.mixcloud.com/widget/iframe/?feed=%2Fmaciej-nowotny%2Fmagdalena-zawartko-w-audycji-muzyka-kt%C3%B3ra-leczy-w-radiojazzfm%2F" width="100%"></iframe></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-34649112766718760852024-03-08T08:38:00.000+01:002024-03-08T08:38:07.485+01:00Grażyna Auguścik - „2 The Light”<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEim-4MbiNn4gAwxfcLhiH_2FDgM1B07wkjIJ3j7Ob_iLaojtgA-4aUyNdu5q0Nkma7B74fUIMz1KSfiBxPZQ-B18Vdpuj_8Tud7OrPVFUMNZnEeRyIVnF8zt5OWbwbp1ALxrz-pJ8BipmbP4WHJ60FdaB7tlDvfyoSJWPICa_dYI2TRwf2EOEj-so_nFek/s1068/2-the-light-b-iext141612573.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="965" data-original-width="1068" height="181" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEim-4MbiNn4gAwxfcLhiH_2FDgM1B07wkjIJ3j7Ob_iLaojtgA-4aUyNdu5q0Nkma7B74fUIMz1KSfiBxPZQ-B18Vdpuj_8Tud7OrPVFUMNZnEeRyIVnF8zt5OWbwbp1ALxrz-pJ8BipmbP4WHJ60FdaB7tlDvfyoSJWPICa_dYI2TRwf2EOEj-so_nFek/w200-h181/2-the-light-b-iext141612573.jpg" width="200" /></a></div><b>Grażyna Auguścik<br /></b><br />Grażyna Auguścik – wokal/vocals<br />Jarosław Bester – akordeon/accordion<br />Rob Clearfield – fortepiano/ acoustic piano<br />Paulinho Gracia – gitara i instrumenty perkusyjne/guitar and shakers<br />John Kregor – gitary/guitars<br />Howard Levy – harmonijka/harmonica<br />Krzysztof Pabian – kontrabas/double bass<br />Mateusz Smoczyński – skrzypce, skrzypce barytonowe/violin, baritone violin<br />Dan Bornemark – waltornia/french horn<br />Stefan Pettersson – gitara basowa, klawisze, chórki/bass, keyboards, background vocals<br />Sebastian Pettersson – puzon/trombone<br />David Noren – trąbka/trumpet<br />John Emanuelsson – skrzypce/violin<br /><br /><b>„2 The Light”</b> (2023)<br /><br />Wydawnictwo: <b>GMA Records </b><br /><br />Tekst: <b>Renata Rybak </b><br /><br /><br /><div style="text-align: justify;">Kiedy zabierałam się do słuchania utworów z płyty „2 The Light”, celowo nie szukałam żadnych informacji na jej temat. Postanowiłam podejść do tematu ‘na świeżo’, kierując się jedynie doznaniami muzycznymi.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I co usłyszałam? Pierwsze wrażenie to aksamitny, nieco melancholijny, magnetyczny głos Grażyny Auguścik. Potem zadziwienie niesamowicie bogatym instrumentarium, które wyjątkowo rzadko spotyka się na jednym krążku. Potem ciekawość, bo każdy utwór to inna estetyka, inny nastrój, i rosnąca ekscytacja co nas spotka za chwilę.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Muszę też przyznać się do uczucia lekkiego dysonansu między tym jak wokalistka jest obecna na tej płycie, a jak instrumenty. W pierwszej chwili miałam wrażenie, że to się ‘nie klei’, że to muzyka z dwóch różnych światów. Auguścik śpiewa bardziej w konwencji tradycyjnych piosenek, prezentuje główną linię melodyczną utworu, natomiast to, co słyszymy w wykonaniu instrumentalistów, to prawdziwy jazz, z improwizacjami i swobodnymi wycieczkami muzycznymi czasem bardzo dalekimi od melodii przewodniej, przedstawionej przez wokalistkę.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wtedy zajrzałam do okładki płyty i wszystko stało się jasne.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">„2 The Light” to płyta wyjątkowa. Powstawała w 2020 roku, czyli w czasie pandemii, która była problemem globalnym. Powstawała w szczególny sposób. Oto światowej klasycy muzycy, zlokalizowani w różnych miejscach na Ziemi, bo są tu i muzycy amerykańscy, i polscy, i skandynawscy, przyjmują zaproszenie Grażyny Auguścik, która pozwala dojść do głosu swojej niesamowitej kreacji artystycznej i nadać kształt muzycznym wizjom, które gromadziły się w jej głowie od dłuższego czasu. Zaproszeni muzycy nagrywają w różnym czasie w swoich domowych studiach swoje linie melodyczne, skomponowane przez Auguścik, a spina to w całość Stefan Pettersson, odpowiedzialny za aranżację i produkcję muzyczną.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I tak dostajemy dzieło prawdziwie internacjonalne. Mamy tu różne języki, w których wykonywane są utwory. Różny jest też nastrój poszczególnych numerów, bo na przykład w „Spóźniam się” wysłyszałam linię melodyczną inspirowaną polską muzyką ludową, a w kilku innych utworach skale arabskie. Jest też groove funkowy, a utwór "Baci" to zdecydowanie bossa nova i efekt współpracy i długoletniej przyjaźni z brazylijskim muzykiem Paulinho Gracia.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Klimat każdego numeru różnicowany jest także przez dobór instrumentów, które są obecne i w różny sposób angażowane. Czasem stanowią tło dla Auguścik, a czasem w autonomiczny sposób przejmują temat przedstawiony przez wokalistkę i przetwarzają go. Instrumentaliści, korzystając z danej im wolności, improwizują, prezentując swój niesamowity muzyczny potencjał i wyjątkowość każdego z nich, a jednocześnie realizują swą rolę precyzyjnie zdefiniowaną przez twórców płyty. I tak, instrumenty smyczkowe dają soczyste brzmienie o gęstej fakturze, klawisze czasem sound futurystyczny, a czasem wręcz przeciwnie, bo w klimacie lat 70. Sekcja dęta w pewnym momencie wprowadza w nastrój podniosły, dając wrażenie muzyki sakralnej, a czasem po prostu kipi energią.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jak w takim razie przyporządkować tę płytę do jakiejś kontretnej kategorii muzycznej? Pokusiłabym się o stwierdzenie, że reprezentuje ona połączenie world music i jazzu. Ale ostatecznie przecież nie o to chodzi, żeby zaszufladkować wszystko, co nas otacza, a sama Auguścik tak odniosła się do próby sklasyfikowania tego dzieła muzycznego:</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">„Czy to płyta jazzowa, gatunek mi najbliższy? Nie ma to dla mnie znaczenia, bo piosenki można interpretować dowolnie, ale jednego jestem pewna – powstały nieprzypadkowo, były uchwyceniem chwil i emocji. Ocenę zostawiam słuchaczom.”</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Z tą myślą pozostawiam moich czytelników. I oczywiście zachęcam do wysłuchania płyty.</div><br /><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/p9CIzvV7geQ?si=pBQbtaXT8Vx5ZgQ-" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-812633238714461692024-03-07T08:22:00.002+01:002024-03-07T09:34:16.794+01:00Sylwester Ostrowski & Freddie Hendrix - "We Are the Jazz Brigade" <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja0o_Lc3jGJz6edlcqvcxTZDLXruarWgL1BEKY1t5Z7NRY7TFh3fbUC3p5h4jIMXtSG08M05qTqqa3L6qBQuSqSNo5tfeHckZl2Lvxq_NUbL2lWrH7jh17a3kId_GO5CmeaQXImRfMh4aR0ptwBkBtMvb2fMG2-IORYWallom_5arwkiuCYruERjTJfV0/s500/we-are-the-jazz-brigade-b-iext126101243.webp" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja0o_Lc3jGJz6edlcqvcxTZDLXruarWgL1BEKY1t5Z7NRY7TFh3fbUC3p5h4jIMXtSG08M05qTqqa3L6qBQuSqSNo5tfeHckZl2Lvxq_NUbL2lWrH7jh17a3kId_GO5CmeaQXImRfMh4aR0ptwBkBtMvb2fMG2-IORYWallom_5arwkiuCYruERjTJfV0/w200-h200/we-are-the-jazz-brigade-b-iext126101243.webp" width="200" /></a></div><b>Sylwester Ostrowski & Freddie Hendrix<br /></b><br />Freddie Hendrix - trąbka<br />Sylwester Ostrowski, Camille Thurman - saksofon tenorowy<br />Jakub „Mizer” Mizeracki - gitara<br />Miki Hayama, fortepian - Fender Rhodes<br />Albert Bover - fortepian<br />Endea Owens, Essiet Okon Essiet - kontrabas<br />Owen Hart jr - perkusja<br /> Lucas Balbo - instr. perkusyjne<br /><br /><b>"We Are the Jazz Brigade" </b><br /><br />Wytwórnia: <b>Agora S.A.</b> (2023)<div><br /></div><div>Tekst: <b>Maciej Nowotny</b></div><div><b><br /></b></div><div style="text-align: justify;">The Jazz Brigade ma dwóch liderów, amerykańskiego trębacza Freddie Hendrixa i polskiego saksofonistę Sylwestra Ostrowskiego, muzyka ze Szczecina, którego miałem okazję słyszeć dawno temu i nie byłem zachwycony (album <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2013/06/sylwester-ostrowski-quartet-dont.html" target="_blank">"Don't Explain"</a> wydany w 2013 roku). Trzeba przyznać, że tym razem muzyka jest zagrana przyzwoicie, potrafi miło sączyć się w tle. Ale chociaż niemal wszystkie kompozycje na płycie to oryginały pióra liderów, niestety nigdy nie powstaje tu wrażenie odkrywania czegoś nowego, a raczej mamy odczucie, że jest to muzyka sklejona z wielu motywów, które gdzieś, kiedyś już słyszeliśmy zagrana z użyciem tricków, które ktoś, kiedyś, gdzieś dawno temu wymyślił i zagrał. Lepiej zagrał. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Muzycy przyznają się do inspiracji koncepcją muzyki Wyntona Marsalisa i ta płyta mogłaby być świetnym dodowem na to - gdyby akurat komuś tego było potrzeba - do czego doprowadzić może wprowadzenie w życie tej formuły traktowania jazzu jako swego rodzaju nowej muzyki klasycznej. Może to jeszcze ma jakiś sens w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, gdzie zachowanie ducha i ciała klasycznego jazzu zapewne ma znaczenie dla kulturowej tożsamości Afroamerykanów. Ale granie takiej muzyki w Europie moim zdaniem mija się z celem. Nie po to przecież przeszczepiano jazz na grunt europejski, aby małpować czarnych muzyków, ale by odświeżyć nieco już skostniały język muzyczny starej i wyrafinowanej cywilizacji. Jeśli ktoś tego nie rozumie to nagrywa taką naprawdę momentami fajnie brzmiącą płytę, której może nawet byłby sens słuchać w Nowym Orleanie, Chicago czy Kansas City, powiedzmy na jakimś egzaminie w wyższej szkole muzycznej, ale w Szczecinie? Szanuję wysiłek artystów, ale nie rozumiem.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/Y7jHIvWpk8A?si=xfw-vW_DqULmf-hH" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-73152246345450560472024-03-06T09:26:00.002+01:002024-03-06T13:08:15.327+01:00Jacek Namysłowski - "Kalatówki 22"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3Hp1aQd0uRi2C5Bh1HIhWf63-2iqqIy9qKH0Y5nqHWsHD4HR0wRE68gv8tWIWRUEEpN8MDFz1E5C3zF4OEAQWebQW5a6SPiGYB6uT5wl40jG27ZEvKHhUEiGkzhbe8JfetsxT2_729QyxSQP4Wtna0hrraWm9-YfWtiNezaeW9xY28fbPfwrbCP24G7A/s650/thumb_14935_650_0_0_0_auto.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="650" data-original-width="650" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3Hp1aQd0uRi2C5Bh1HIhWf63-2iqqIy9qKH0Y5nqHWsHD4HR0wRE68gv8tWIWRUEEpN8MDFz1E5C3zF4OEAQWebQW5a6SPiGYB6uT5wl40jG27ZEvKHhUEiGkzhbe8JfetsxT2_729QyxSQP4Wtna0hrraWm9-YfWtiNezaeW9xY28fbPfwrbCP24G7A/w200-h200/thumb_14935_650_0_0_0_auto.jpeg" width="200" /></a></div><b>Jacek Namysłowski<br /></b><br />Jacek Namysłowski – puzon, flet<br />Patryk Dobosz – perkusja<br />Łukasz Poprawski – alt, sopranino, fagot<br />Mateusz Kaszuba – fortepian<br />Ignacy Wendt – trąbka<br />Tomasz Wendt – tenor/sopran<br />Michał Rutkowski – kontrabas<br /><br />gościni: Mary Rumi – wokal<br /><br /><b>"Kalatówki 22"<br /></b><br />Tekst: <b>Maciej Nowotny</b><div><br /></div><div style="text-align: justify;">No i mamy ten długo wyczekiwany krążek, zarazem dopiero drugi autorski, w 25-letniej karierze Jacka Namysłowskiego. Ale niewykluczone, że na następne czekać już nie bedziemy tak długo, bo ostatnio kariera Jacka jakby przyspieszyła. Na przykład w zeszłym roku uczestniczył w nagraniu świetnie przyjętego - nominacja do Fryderyka dla Mary Rumi za Fonograficzny Debiut Roku 2023 w kategorii: Jazz - albumu Mary Rumi (prywatnie swojej siostry) <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2023/11/mary-rumi-depressed-lady.html" target="_blank">"Depressed Lady"</a>, na który napisał własne kompozycje i zaaranżował wszystkie utwory. Był więc bez wątpienia współautorem sukcesu tej płyty - jednej z moich ulubionych w polskim jazzie w roku 2022 - i kiedy się słuchało tamtego albumu, to materiał jakie słyszymy na "Kalatówkach" brzmi jak swego rodzaju kontynuacja poprzedniego nagrania tego rodzeństwa.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zresztą płyta zaczyna się od piosenki i zarazem tytułowego utworu w wykonaniu Mary Rumi i jest to jednocześnie kolejny przebój w jej wykonaniu. Głos Mary Rumi jest jakby stworzony do jazzu wykonywanego gdzieś w znajdującym się w w piwnicy zadymionym jazzowym klubie. Jej sposób interpretacji jest niezwykle osobisty, niepowtarzalny, nacechowany emocjami, a jednocześnie dowcipem, wręcz dezynwolturą, znajdującą odbicie tak w warstwie muzycznej piosenek (tu ukłon w stronę Jacka Namysłowskiego), a jeszcze bardziej w tekstach: inteligentnych, oryginalnych, niebanalnych, co tak rzadkie w dzisiejszych czasach. Słuchaczowi przychodzi tylko nieco żałować, że to jej jedyny występ na płycie, ale przecież w końcu to album jej brata. Pozostaje mieć nadzieję, że duet Mary Rumi - Jacek Namysłowski usłyszymy już niebawem z nowym materiałem, w którym ta wokalistyka znowu będzie błyszczeć swoim talentem.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dalszy ciąg płyty ma charakter czysto instrumentalny, ale bynajniej nie nudzimy się. Kolejne pięć utworów zawiera nazwę różnych metali w swoich tytułach i nie powinno to nikogo dziwić, bo w rolach głównych występują tzw. blachy czyli Jacka Namysłowskiego - puzon, baryton marszowy i flet, Łukasza Poprawskiego - saksofon altowy i sopraninowy, Ignacego Wendta - trąbka i Tomasza Wendta - saksofon tenorowy. Ci Panowie grają co najmniej równie dobrze jak lider, a chwilami nawet to oni występują w rolach głównych, jak np. Łukasz Poprawski, którego sopran w ostatnim na płycie przebojowym "Niepokoju w pokoju" brzmi tak bardzo w stylu Zbyszka Namysłowskiego, że aż czułem ciarki na plecach i włosy stające dęba na głowie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ale generalnie należy powiedzieć, że właśnie muzycy zaproszeni do nagrania tego materiału - oprócz wymienionych poprzednio to jeszcze zjawiskowy Patryk Dobosz na perkusji, Mateusz Kaszuba na fortepianie i Michał Rutkowski na kontrabasie - usprawiedliwiają w pełni czas poświęcony na zapoznanie się z tą muzyką. Poziom gry tych dżentelmenów jest tak wysoki, że będąc ostatnio po odsłuchach kilku naprawdę udanych debiutów młodych polskich muzyków jazzowych, muszę przyznać że jednak jest różnica między między muzyką wykonywaną przez nawet bardzo utalentowanych debiutantów, a tą graną przez przez muzyków na poziomie mistrzowskim.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Podsumowując, Jacek Namysłowski nagrał udany hołd dla otoczonych już legendą jazzowych kempingów na Kalatówkach, którym przez kilka dekad patronował Zbyszek Namysłowski. Moje jazzowe serce cieszy, że Jacek i jego siostra Mary Rumi chcą kontynuować tę piękną tradycję i nie dać jej wygasnąć. Równocześnie życzę im, żeby spoglądając z szacunkiem i podziwem wstecz tym odważniej patrzyli w przyszłość. Na "Depressed Lady" udowodnili, że mają coś absolutnie własnego, unikalnego do powiedzenia. Na "Kalatówkach 22" dostaliśmy wspaniale brzmiące, ale mam nadzieję, że ostatnie spojrzenie wstecz. Życzę Jackowi i pozostałym muzykom, aby teraz udowodnili, że jazz ma nie tylko wspaniałą przeszłość, ale i równie ekscytującą przyszłość przed sobą. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/omrDkYvSUeo?si=XraWXe7kcS2wmM6n" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-25112472116723507792024-03-05T07:13:00.004+01:002024-03-05T07:17:51.370+01:00Podcast: Maciej Nowotny i Paweł Ziemba w RadioJAZZ.FM o płytach opisanych w lutym 2024 na blogu Polish Jazz<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOUFB8VwD7RgmPfjjpmaAY2_GkP8iabSXAv1qm0-e3LEjglNIloxBDOgE9_AWd1YXdLiuLkUK0Y0TiH8ZGUGNTyMPHnJcrQ3aUHQmNsU8xYEIijYFpIn1kDNd9MNIRBbmFjOqnAd-q94ckuUoz-oQonn-mKYuW4W0pEhHn8B5ohmyhK707zoHnSVIpmVM/s1922/431522033_122135447876047450_5322606969107106492_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1078" data-original-width="1922" height="224" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOUFB8VwD7RgmPfjjpmaAY2_GkP8iabSXAv1qm0-e3LEjglNIloxBDOgE9_AWd1YXdLiuLkUK0Y0TiH8ZGUGNTyMPHnJcrQ3aUHQmNsU8xYEIijYFpIn1kDNd9MNIRBbmFjOqnAd-q94ckuUoz-oQonn-mKYuW4W0pEhHn8B5ohmyhK707zoHnSVIpmVM/w400-h224/431522033_122135447876047450_5322606969107106492_n.jpg" width="400" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;">Zapraszamy czytelników bloga do wysłuchania podcastu z rozmow Redaktorów bloga Polish Jazz nagranej w audycji "Muzyka, która leczy" (w każdy piątek 19.00-20.00) w <a href="http://RadioJAZZ.FM">RadioJAZZ.FM</a>. Rozmawialiśmy na temat nowych płyt z polskim jazzem, o których pisaliśmy na naszych łamach w miesiąciu styczniu 2024. A co najważniejsze zagraliśmy mnóstwo dobrej muzyki zgodnej z profilem audycji ;-)))</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Player z podcastem:</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><iframe frameborder="0" height="120" src="https://player-widget.mixcloud.com/widget/iframe/?hide_cover=1&feed=%2Fmaciej-nowotny%2Fmaciej-nowotny-i-pawe%C5%82-ziemba-w-radiojazzfm-o-p%C5%82ytach-opisanych-w-lutym-2024-na-blogu-polish-jazz%2F" width="100%"></iframe></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: left;">Poniżej lista płyt opisywanych w miesiącu lutym 2024 na blogu. Wystarczy kliknąć link aby przeczytać jej recenzję.</span></div><div><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/piotr-komosinski-wietrzne-historie.html">Piotr Komosiński - „Wietrzne Historie”</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/waldemar-knade-stories.html">Waldemar Knade „Stories”</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/livet-suite-for-earth.html">Livet - "Suite for Earth"</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/henryk-debich-orkiestra-polskiego-radia.html">Henryk Debich / Orkiestra Polskiego Radia i TV w Ł...</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/tomo-what-is-jazz-toise.html">TOMO – "what is jazz?" & toise/-</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/bastarda-lilith-abi.html">Bastarda — Lilith Abi</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/horntet-horntet.html">Horntet - "Horntet"</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/piotr-domagaa-toporowski-music-for-jazz.html">Piotr Domagała & Marek Toporowski - "Music for Jaz...</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/marek-malinowskirobert-rychlicki.html">Marek Malinowski/Robert Rychlicki-Gąsowski/Wojciec...</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/miosz-pieczonka-asleep.html">Miłosz Pieczonka - "Asleep"</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/ed-cherry-arek-skolik-project-live-at.html">Ed Cherry & Arek Skolik Project+ - "Live at Metrum...</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/siema-ziemia-second.html">Siema Ziemia - "Second"</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/magdalena-zawartko-satyagraha.html">Magdalena Zawartko - "Satyagraha"</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/02/nowosci-z-anntenna-non-grata.html">Nowości 2024 z Antenna Non Grata uchem Macieja Now...</a><br /></div><div><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-41645645453496340662024-03-04T07:00:00.001+01:002024-03-04T07:19:33.810+01:00Krystyna Stańko - "Eurodyka"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtRig_OCIgHvcwOYEE3ALA5-Uy2w2GtWzeQ-tTQj4izL08R3FLKZabicXOgyhJE1-NXXIBDtVE5jJ4ZkUXKb0I3TrMMer5H6SFxMc4AJB0NzHINqfnwh1_LoTN8DLKt27kPr7aG1Ml6Nvs2I7Y4hZoG12hOq48WNcIA1M_aE9CrVKglNSAhfGE5A8TP4U/s652/ok%C5%82adka%20Eurodyka%201.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="652" data-original-width="652" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtRig_OCIgHvcwOYEE3ALA5-Uy2w2GtWzeQ-tTQj4izL08R3FLKZabicXOgyhJE1-NXXIBDtVE5jJ4ZkUXKb0I3TrMMer5H6SFxMc4AJB0NzHINqfnwh1_LoTN8DLKt27kPr7aG1Ml6Nvs2I7Y4hZoG12hOq48WNcIA1M_aE9CrVKglNSAhfGE5A8TP4U/w200-h200/ok%C5%82adka%20Eurodyka%201.png" width="200" /></a></div><b>Krystyna Stańko<br /></b><br />Krystyna Stańko – śpiew, gitara<br />Dominik Bukowski – wibrafon, xylosynth, marimba, kalimba<br />Paul Rutschka – gitara basowa<br />Michał Bąk – kontrabas<br />Mikołaj Stańko – perkusja, instrumenty perkusyjne<br /><br />Gościnnie<br />Arve Henriksen – trąbka, aranżacje trzech utworów <br />Laura Marti – śpiew<br />Joao de Sousa – śpiew<br />Daniel Mester – klarnet<br /><br /><div><b>Eurodyka</b><br /><br />Wydawca: <b>Stankoffamusic</b> (2023)<br /><br />Tekst: <b>Robert Kozubal</b><br /><br /><div style="text-align: justify;">Szanowna Pani Ministro Zdrowia,</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ośmielam się stawać u wirtualnego progu Pani wysokiego resortu i apelować z moich jazzowych peryferii w sprawie, która przyniesie ogólny pożytek i dobrostan. Oto mam dla Pani lek na całe zło tego świata – płytę Krystyny Stańko pt. „Eurodyka” i proszę bez ogródek: niech Pani spowoduje, aby lekarze przepisywali ją znerwicowanym i chromym, niech ta muzyka popłynie na szpitalnych korytarzach, niech się sączy w przychodniach, w poczekalniach, izbach przyjęć, niech towarzyszy w wybudzeniach i teleporadach na przeziębienie, rwę oraz opryszczkę.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Powiedzieć, że to piękna płyta to nic nie powiedzieć – gorzej, to jakby powiedzieć, że się było w kościele Santa Maria delle Grazie w Mediolanie i oglądało tam jadalnię z jakimś wyblakłym malowidłem na ścianie. Ta płyta to balsam, otucha i pokrzepienie. To antidotum na frenetyczny pośpiech tego świata, na somatyczny obrzęk tłumu myśli rozdętych przeskalowaną rzeczywistością, na znerwicowany nadmiar jednorazowości oraz na wszelkie dolegliwości ducha i ciała homo sapiens XXI wieku.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Pani Ministro, muzyka i teksty Krystyny Stańko niosą tak potrzebne dziś wszystkim ukojenie już od pierwszych chwil, a potem jest tylko lepiej. Powolutku, w rytm soczystych, krystalicznie czystych i perfekcyjnych dziesięciu utworów „Eurodyki”, spływa na słuchacza aura spokoju, otula go ciepłymi i bezpiecznymi dźwiękami. Krystynie Stańko towarzyszy na płycie zespół marzeń, autorami muzyki są ona sama i niezrównany Dominik Bukowski, jeden utwór napisał Paul Rutschka. Obecny jest także Norweg Arve Henriksen, chyba najsubtelniejszy trębacz świata, człowiek, który gra tak lekko, jakby przepraszał swój instrument za każdy głośniejszy dźwięk. Pejzażuje nieziemsko w kilku utworach i to właśnie jego talent sprawia, że w refleksyjnej pieśni pt. „Dla Kompo”, poświęconej zmarłej na covid przyjaciółce Pani Krystyny, stajemy twarzą w twarz przed niewypowiadalnym.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kolejny argument: tematyka. Pani Ministro, toć ta płyta to hołd dla Europy! Tej Europy, która wprawdzie nigdzie się nie ruszała, ale jakby ostatnio była gdzieś trochę dalej. Próżno jednak traktować ją jak banalny przewodnik, to raczej wysmakowane fotografie nastroju poszczególnych miast wywołanych w tytułach utworów. Już pierwsze fado z Joao de Sousa przynosi nam wiatr z Porto, a po nim wędrujemy do Aten, Oslo, Paryża, rozśpiewanego Splitu czy wreszcie do zmrożonego wojną Lwowa, który odwiedzamy podążając za przejmującym głosem ukraińskiej wokalistki – Laury Marti.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dla zsiwzowanych formalistów dodaję, iż Krystyna Stańko ma wszelkie wymagane kompetencje: jest wybitną wokalistką obdarzoną oryginalnym kontraltem, absolwentką Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Katowicach, od lat w polskiej jazzowej czołówce (już w 2002 roku nominowana do Fryderyka za płytę „Do dziesięciu” grupy 0-58), nagrała 10 albumów, wykłada wokalistykę w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Ma na koncie wielu nagród, medal Gloria Artis i Pomorską Nagrodę̨ Artystyczną.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Na koniec – przyznaję – wytoczę argument pozamerytoryczny. Pani Krystyna jest gdańszczanką, jak sama Pani Wie Kto. Dodam, że tamże od lat prowadzi co niedziela w państwowym Radiu Gdańsk, swoją dwugodzinnną audycję, w której puszcza i propaguje soczysty jazz, a skromny wnioskujący do Pani Ministry słucha jej dzięki internetowi z wypiekami na twarzy.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kończę prośbą o rozważenie mojej propozycji tak szybko, jak to możliwe. Puszczajmy Eurodykę, gdzie tylko się da, a świat będzie piękniejszy. I zdrowszy.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Licząc na pozytywne rozpatrzenie, załączam stosowne wyrazy. Z poważaniem.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/7xCurZdoZbM?si=YbPZN6eZ-8s2pn9e" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-1797945709288887532024-03-01T11:09:00.006+01:002024-03-01T11:09:33.439+01:00Adam Bałdych / Leszek Możdżer - "Passacaglia" <div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2M8d3bHo8LNKbk1TTyvPnWM5M2Ry_IyM8oiy44ZJM6n2nnnCR5KIT1PJ-ykexoBLzm89x2n3bDas5g5cHo8dUZVWdByTAMdM16rH5ojpKGOR7qDwWWjOwA1rT9zBKN7hfJd4ibBEXFCIasVRwi_yDKXLaozkUKdyyWjtqqNUifE4Qq4MFOwfixHT0v_Q/s544/passacaglia-b-iext143811643.webp" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="544" data-original-width="544" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2M8d3bHo8LNKbk1TTyvPnWM5M2Ry_IyM8oiy44ZJM6n2nnnCR5KIT1PJ-ykexoBLzm89x2n3bDas5g5cHo8dUZVWdByTAMdM16rH5ojpKGOR7qDwWWjOwA1rT9zBKN7hfJd4ibBEXFCIasVRwi_yDKXLaozkUKdyyWjtqqNUifE4Qq4MFOwfixHT0v_Q/w200-h200/passacaglia-b-iext143811643.webp" width="200" /></a></div><b>Adam Bałdych / Leszek Możdżer</b></div><div><br /></div><div>Adam Bałdych - violin, renaisance violin</div>Leszek Możdżer - piano 442HZ & 432 HZ, upright piano<br /><br /><b>Passacaglia<br /></b><br />wyd. <b>Imaginary Music</b> (2024)<div><br /></div><div>Teskt: <b>Szymon Stępnik</b><br /><br /><div style="text-align: justify;">Leszek Możdżer i Adam Bałdych wybitnymi muzykami są. Choć ten sparafrazowany cytat z „Ferdydurke” w kontekście Juliusza Słowackiego traktowany jest jako metafora bezkrytycznego podejścia do uznanych artystów, niewielu jednak zastanawiało się, co czuje osoba stawiana na piedestale sztuki. Od uznanego muzyka oczekuje się dużo, a presja fanów jest dodatkowym balastem z którym musi zmierzyć. Dodajmy do tego bogaty dorobek artystyczny wiążący się z setką skomponowanych i zagranych utworów, co nie pomaga w próbie stworzenia czegoś nowego. Sięgając po album „Passacaglia” nagrany przez przedmiotowy duet, towarzyszyło tylko jedno pytanie – czy panowie „dowieźli”?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zanim jednak odpowiemy, warto zastanowić się, czym jest tytułowa „Passacaglia”. Oryginalnie nazwa ta pochodzi od hiszpańskich pieśni z towarzyszeniem gitary, które były wykonywane na ulicy. Od 1640 roku terminem tym określano taniec w metrum trójdzielnym, a w wieku XVII nazywano tak również krótkie utwory oparte na równomiernym rytmie i fakturze akordowej. Od pierwszej połowy wieku XVII, w operze weneckiej pojawiły się ponadto partie oparte na motywie ostinatowym (czyli powtarzającym się), które wykazywały związek z późniejszą, najbardziej znaną, naturą wariacyjną passacaglii.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Posiadając już ową wiedzę, łatwo jest zauważyć wyżej wymienione cechy podczas słuchania longplaya. Niemal każdy utwór cechuje się wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Często mamy też wrażenie powtarzających się motywów – coś a‘la jazz modalny w stylu Kind of Blue, ale nieco bardziej złożony i skomplikowany. Mimo wszystko, to nie nawiązanie do passacaglii stanowi tutaj główne danie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Leszek Możdżer zastosował bardzo ciekawe rozwiązanie pokazując, że – co wydawać może się paradoksalne – w temacie brzmienia fortepianu nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa. Do tej pory instrumenty te strojone były przez muzyków albo w częstotliwości 440 Hz albo (z rzadka) 432 Hz. Polski mistrz fortepianu jazzowego poszedł jednak o krok dalej i wykonał coś, czego do tej pory nie słyszałem w muzyce. Postanowił bowiem jednocześnie użyć dwóch fortepianów w dwóch opisanych strojeniach! Wydawać by się mogło, iż takie połączenie stworzy kakofonię i chaos, ale stało się wręcz przeciwnie. Połączenia są intrygujące i przyciągają uwagę słuchacza. Fałsz, którego można byłoby się spodziewać, jest niemal niesłyszalny. Niewątpliwie stwarza to ogromne problemy podczas organizacji koncertów (w tym konieczności zapewnienia dwóch fortepianów), ale cóż – sztuka wymaga przecież odpowiednich przygotowań.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jeżeli chodzi o samą technikę gry, oczywiście jest najwyższym możliwym poziomie. Leszek w charakterystyczny sposób tworzy barwne pejzaże, uderzając w klawisze gęsto i precyzyjnie. Adam również brzmi wyśmienicie. Wspomnieć należy, iż korzystał nie tylko ze skrzypiec „współczesnych”, ale także tzw. „renesansowych”, które różnią się między innymi tym, że są strojone o septymę niżej, a brzmienie ich ociera się wiolonczelę. Co prawda nie są aż tak słyszalne, jak podwójny fortepian, lecz dodają płycie dodatkowego piękna. Adam nie popisuje się, gra powoli i dokładnie, a jego dźwięki zdają się być przemyślane.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Album ma właściwie tylko jedną wadę. Eksperymenty z łączeniem strojów 432 Hz i 440 Hz ograniczono niemal do minimum, przez co pojawiają się tylko gdzieniegdzie. Panowie nie zdecydowali się pójść za ciosem, by stworzyć kompozycje jeszcze bardziej odważne. Podobnie Adam również nie próbował eksperymentować z różnymi strojeniami w swoich instrumentach. Szkoda, bo mogłoby powstać dzieło naprawdę przełomowe. Z drugiej strony, dzięki zachowaniu pewnego szacunku dla harmonii, płyta jest naprawdę piękna i przystępna – nawet dla ludzi, którzy nie słuchają jazzu na co dzień. „Passacagalia” to naprawdę bardzo dobry album i najciekawsza propozycja zarówno Leszka Możdżera, jak i Adama Bałdycha od lat - szczególnie w przypadku tego pierwszego, który po nieco słabszym „Just Ignore It”, wraca w pełni glorii i chwały. Udowadnia, że jest nietuzinkowym pianistą, który wciąż nie wpadł w pułapkę własnej osoby oraz ma do zaproponowania ciekawe pomysły odnośnie instrumentu, o którym - zdawać by się mogło – powiedziano już wszystko. Adam Bałdych również nie pozostaje dłużny. Gra pięknie, zmysłowo, dając tym samym odpowiednią przestrzeń dla swojego partnera. Mając na uwadze powyższe, wniosek może być tylko jeden: ci dwaj, których nazwiska widnieją na krążku, pokazują, że nie bez powodu uważani są wirtuozów swoich instrumentów i cieszą się ogromnym szacunkiem na polskiej scenie.</div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/MxekzsiXDko?si=XtX06Vqk_Ije54HK" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-74869356763965512372024-02-28T12:06:00.002+01:002024-02-28T12:19:53.116+01:00Nowości 2024 z Antenna Non Grata uchem Macieja Nowotnego<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvuOFm49RMB23vSsMEyoXI9G4xpTvj8A9VPgsgc-7jthn7X__Fnq_Q_fhe5DLUVyh52bsKPPWgx34qlN5x_uVO2v3eYd-0ywpdND_G1EK97v_hmcC-rbU3vqfMoIpLg8gjMwwKg9tv2Bzln0z3-mFFA4GiPgXe9yTJguDr-A9WEm4Q_gtFK0i1DM8MSv4/s700/a2875042978_16.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvuOFm49RMB23vSsMEyoXI9G4xpTvj8A9VPgsgc-7jthn7X__Fnq_Q_fhe5DLUVyh52bsKPPWgx34qlN5x_uVO2v3eYd-0ywpdND_G1EK97v_hmcC-rbU3vqfMoIpLg8gjMwwKg9tv2Bzln0z3-mFFA4GiPgXe9yTJguDr-A9WEm4Q_gtFK0i1DM8MSv4/w200-h200/a2875042978_16.jpg" width="200" /></a></div><b>Dariusz Mazurowski</b><p></p><p><b>"Metropolis Balticum"</b></p><p>Wydawca: <b>Antenna Non Grata</b> (2023)</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"> </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Ta płyta zawiera nagrania autentycznych dźwięków dokonanych w tzw. "terenie", w tym wypadku Trójmieście. Materiał jest pogrupowany tematycznie wg charakterystycznych miejsc (dworców, chodników, ulic, wnętrz, parków itd.) jak i ludzi. W rezultacie otrzymujemy swoistą panoramę miasta, która dokumentuje jego dźwiękową tożsamość uchwyconą na początku drugiej dekady XXI wieku. Nagrania są bardzo harmonijnie splecione ze sobą i tworzą jeden, niemalże nieprzerwany ciąg, układający się logiczną całość. Materiał nie zawiera żadnego motywu przewodniego, narracji, idei i przypomina lustro, w których z drobiazgową szczegółowością uchwycony został dźwiękowy portert miasta. Tylko i aż tyle.</p><p style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/zvm289wkHdE?si=ixs3U9blKTozrlfS" title="YouTube video player" width="420"></iframe></p><p style="text-align: center;"><br /></p><p><b></b></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><b><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkc4_77aSJzRMRK2RSu7S_Irx0Xf307-mSU4pFe05zqqJygFzG6Lk0MMfG3nZONAo6E38EiKqBEJ6cf7IG3y3Kg3muMa7_n-7V2pVJuy_CIQTa6skuvoAA_hSOCQItenbmhdG_mIrq3tDoTeZ2nkaBhrGubgJN8_6BAqilnna-7iqx_YNh22-HfgAvOb4/s1200/Anxious-magazine-Bertheau-Chmiel-Monchoc-The-Schumann-Resonance.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1154" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkc4_77aSJzRMRK2RSu7S_Irx0Xf307-mSU4pFe05zqqJygFzG6Lk0MMfG3nZONAo6E38EiKqBEJ6cf7IG3y3Kg3muMa7_n-7V2pVJuy_CIQTa6skuvoAA_hSOCQItenbmhdG_mIrq3tDoTeZ2nkaBhrGubgJN8_6BAqilnna-7iqx_YNh22-HfgAvOb4/w193-h200/Anxious-magazine-Bertheau-Chmiel-Monchoc-The-Schumann-Resonance.jpg" width="193" /></a></b></div><b>Berthou / Chmiel / Monchoce</b><p></p><p><b>"The Schumann Resonance"</b></p><p>Wydawca: <b>Antenna Non Grata</b> (2023)</p><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Rezonans Schumanna to rodzaj naturalnego "tętnienia" pola elektromagnetycznego Ziemi powstałego na skutek interakcji wyładowań atmosferycznych, głównie piorunów, generujących fale elektromagnetyczne. Do tego niemalże odwiecznego "pulsu" naszej planety podłączają swoją elektronikę i instrumenty akustyczne trzej artyści: Romain Bertheau - francuski klawisziec (pianino, klawesyn i organy), Jacek Chmiel - artysta dźwiękowy, rejestrator terenowy i improwizator grający na syntezatorach, cytrze, elektronice, misach i Sylvain Monchocé, który jest multiinstrumentalistą grającym na flecie, flecie basowym, flecie kontrabasowym, saksofonach, daegeum i gayageum. W nagraniu tym mamy do czynienia z czystą sonorystyką czyli techniką tworzenia muzyki wysuwającą na pierwszy plan brzmienie, barwę i fakturę muzyki, przy prawie całkowitej rezygnacji z tradycyjnie dominujących elementów, takich jak melodia i harmonia. Mi szczególnie do gustu przypadł drugi utwór na płycie zatytułowany "Light is Melting, But O. is Still Sleeping", w którym wykorzystano dźwięk mis tybetańskich. Przy tej muzyce świetnie mi się medytowało, a nawet zasypiało, co piszę bez ironii, i co może być to zbieżne z intencją artystów, bo jak twierdzą niektórzy dźwięki tworzone w częstotliwości zbieżnej z Rezonansem Schumanna mogą mieć na istoty żywe, w tym ludzi, uzdrawiający wpływ.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3549181492/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=0687f5/tracklist=false/artwork=small/transparent=true/" style="border: 0; height: 120px; width: 100%;"><a href="https://antennanongrata.bandcamp.com/album/bertheau-chmiel-monchoc-the-schumann-resonance">Bertheau/Chmiel/Monchocé: The Schumann Resonance by Antenna Non Grata</a></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBa0JI-eqkFGO5wBUI6x6oX9Cr8XU5elfEBmiikKgB_rzRy2koIxruScIiHFwkrVJylv4QZLvrPwhiV2H-NUG-7j_SikYWI2NZjXxHs1QSIyluE0DHJ3LRyRKK5ydmzjVb-o0RhbTWboBqrpyqPrkWDCztIKBRONK9KzdZ0I9N7ZsayI40OWZaEjmmRNY/s700/a3613065534_16.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBa0JI-eqkFGO5wBUI6x6oX9Cr8XU5elfEBmiikKgB_rzRy2koIxruScIiHFwkrVJylv4QZLvrPwhiV2H-NUG-7j_SikYWI2NZjXxHs1QSIyluE0DHJ3LRyRKK5ydmzjVb-o0RhbTWboBqrpyqPrkWDCztIKBRONK9KzdZ0I9N7ZsayI40OWZaEjmmRNY/w200-h200/a3613065534_16.jpg" width="200" /></a></div>gintas k</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Catacoms & Stalactites</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Wydawca: <b>Antenna Non Grata</b> (2023)</div><div style="text-align: left;"><div><br /></div></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Eksplorowanie jaskiń, z ich tajemniczym podziemnym światem, jest motywem znanym ludzkości od zarania. Także w muzyce, w tym elektronicznej, jest to on czesto eksplorowany, wystarczy choćby przypomnieć tu kultowy album Andreasa Volleniveidera "Caverna Magica". Autor tej muzyki, Gintas K, to uznany litewski kompozytor muzyki elektronicznej i eksperymentalnej, zdobywca nagród międzynarodowych. Niestety jego propozycja nie przypadła mi do gustu. Generowana wyłącznie elektronicznie muzyka często brzmi aseptycznie, brak jej życia, oddechu i tak jest niestety - w moim subiektywnym odczuciu - w tym przypadku. Przyznaję, że można tu znaleźć od czasu do czasu ciekawe pomysły dźwiękowe - w końcu po to się słucha muzyki eksperymentalnej - ale są one rzadkie, nie tworzą spójnej całości, a paleta dźwięków użyta w albumie - ostrych, chropowatych, drażniących - sprawia, że przy dłuższym słuchaniu (a materiał nagrany na płycie jest długi!) całość raczej męczy niż podnosi na duchu. Szczerze mówiąc odetchnąłem z ulgą, że udało mi się wydostać z tej jaskinii, dzięki prostemu trikowi jakim było wyjęcie płyty z odtwarzacza CD. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=1015175355/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=0687f5/tracklist=false/artwork=small/transparent=true/" style="border: 0; height: 120px; width: 100%;"><a href="https://antennanongrata.bandcamp.com/album/gintas-k-catacombs-stalactites">gintas k: Catacombs & Stalactites by Antenna Non Grata</a></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: left;"><b>Jakub Gucik / Tilen Kravos</b></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><b>"Infuzja"</b></div><div style="text-align: left;"><p>Wydawca: <b>Antenna Non Grata</b> (2023)</p><p style="text-align: justify;">Ta płyta zatytuowana "Infusion" to obok "The Schumann Resonance" najciekawsza propozycja wśród tej partii płyt wydanych przez <a href="https://antennanongrata.bandcamp.com/" target="_blank">Antenna Non Grata</a> i przesłanych do naszej <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/p/contact-us.html" target="_blank">Redakcji</a>. Przede wszystkim mamy tu żywych muzyków grających na realnych instrumentach czyli Jakuba Gucika na wiolonczeli i Tilena Kravosa na gitarze elektrycznej. Recenzje kilku poprzednich płyt z udziałem Gucika znajdą Państwo pod tym <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/search/label/Gucik%20Jakub" target="_blank">linkiem</a> na naszym blogu. Chociaż słuchacz nie uświadczy w tych dialogach zbyt wiele melodii czy rytmu, to trzeba przyznać, że interakcje między muzykami są wciągające, zaskakują kreatywnością, a improwizowany charakter muzyki sprawia, że mamy do czynienia z czymś świeżym i niepowtarzalnym. Chociaż jest to oferta wyłącznie dla koneserów muzyki improwizownanej, ale Ci nie powinni się tu rozczarować. <b>Warto!</b></p></div><div style="text-align: center;"><iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=1132232383/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=0687f5/tracklist=false/artwork=small/transparent=true/" style="border: 0; height: 120px; width: 100%;"><a href="https://antennanongrata.bandcamp.com/album/jakub-gucik-tilen-kravos-infuzja">Jakub Gucik & Tilen Kravos: INFUZJA by Antenna Non Grata</a></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: left;">Autor tekstu: <b>Maciej Nowotny</b></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-74951196768493784772024-02-26T16:46:00.002+01:002024-02-26T16:46:40.116+01:00Magdalena Zawartko - "Satyagraha"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiu55zrXPqCZiRhx9Tx3-K911or4WxYt94SQS4dhHhKG5ka3o7jDpBft-DIW_iABAgANJw-iR5Q50xSP9cqPC8KAnmSwe5I8tJ02ZaMRH6JF9PeoFbBsVG4HYzJt5vGVZ8_imBhns3oStqeMVcJuar15OqdDrk0GoapyjOLfDcBRQlFXxLq8VNo2fafw4I/s600/cover__large.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="600" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiu55zrXPqCZiRhx9Tx3-K911or4WxYt94SQS4dhHhKG5ka3o7jDpBft-DIW_iABAgANJw-iR5Q50xSP9cqPC8KAnmSwe5I8tJ02ZaMRH6JF9PeoFbBsVG4HYzJt5vGVZ8_imBhns3oStqeMVcJuar15OqdDrk0GoapyjOLfDcBRQlFXxLq8VNo2fafw4I/w200-h200/cover__large.jpg" width="200" /></a></div><b>Magdalena Zawartko<br /></b><br />Magdalena Zawartko - głos<br />Marcin Kaletka - saksofony<br />Michał Tokaj - fortepian<br />Michał Barański - kontrabas<br />Michał Miśkiewicz - perkusja<br /><br />Wydawca: <a href="https://requiem-records.com/index.php?lang=pl&p=sklep&f=1&c=&t=album&st=data&o=&pid=392&page=0"><b>Requiem Records - Lydian Series</b></a><br /><br /><b>"Satyagraha"</b> (2023)<div><br /></div><div>Autor tekstu: <b>Maciej Nowotny</b><br /><br /><div style="text-align: justify;">Magdalena Zwartko debiutowała w roku 2015 albumem <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2019/05/zawartko-piasecki-lec-glosie-2015.html">"Leć Głosie"</a>, który był - jak pisał Adam Baruch w recenzji na naszym blogu - bardzo udanym połączeniem elementów polskiej muzyki ludowej, klasycznej i jazzu. W kolejnych latach Magdalena potwierdziła swoją pozycję jako jeden z najciekawszych głosów w młodym polskim jazzie pojawiając się na tak różnorodnych stylistycznie i ciekawych albumach jak na przykład <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2021/11/zawartkopiasecki-wagabunda-2021.html">"Wagabunda"</a> - nagranym w duecie z kontrabasistą Grzegorzem Piaseckim i inspirowanym kulturą muzyczną Gruzji, Maroka, Izraela, Ameryki Północnej i Polski czy <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2022/09/piotr-wojtasik-voices-2022.html">"Voices"</a> - nagranym przez legendę polskiej sceny jazzowej trębacza Piotra Wojtasika. Jej udział w tym drugim projekcie nasz kolega Mateusz Chorążewicz odnotował w rzadkich dla niego entuzjastycznych słowach: "Jedną z bardziej intrygujących warstw muzycznych (tego albumu) jest głos Magdaleny Zawartko. Wokalistka bardzo sprawnie porusza się między różnorodnymi technikami – począwszy od techniki klasycznej, a na śpiewie etnicznym skończywszy".</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jak widać nasza krytyka jazzowa, w tym pisząca na tym blogu, od dawna i z życzliwością śledzi rozwój talentu Zawartko, która obok takiej na przykład Natalii Kordiak czy Anny Rybackiej, tworzy awangardę przedstawicieli młodego pokolenia wokalistyki jazzowej w Polsce. W tym kontekście najnowszy album Magdaleny Zawartko, co znamienne pierwszy wydany całkowicie pod swoim nazwiskiem, symbolicznie kończy pierwszy okres jej kariery, kiedy z sukcesem zbudowała swoją pozycję na naszym jazzowym rynku i przystępuje do etapu drugiego jakim jest przebicie się ze swoim nazwiskiem do świadomości szerokiej jazzowej publiczności, a najlepiej i pozajazzowej. Czy patrząc z tej perspektywy jej najnowsza płyta może w tym pomóc?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jestem zdania, że zdecydowanie tak. Bo ze wszystkich wydanych przez nią do tej pory ten materiał jest zdecydowanie najbliżej tzw. "głównego nurtu", ale w tym dobrym tego słowa znaczeniu. Przede wszystkim warto tu odnotować muzyków, których wokalistka zaprosiła do współpracy. Michał Tokaj to nie tylko wybitny pianista, ale przede wszystkim muzyk znany z bardzo udanych projektów z wokalistkami, w tym z wieloletniej współpracy z <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2014/02/aga-zaryan-ksiega-olsnien-2011-12.html">Agą Zaryan</a>, a także z wokalistami, w tym bardzo udanych projektów z <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2013/01/grzegorz-karnas-karnas-2011.html">Grzegorzem Karnasem</a>. Zatem Tokaj jest dla naszej wokalistyki jazowej trochę jak legendarny Hank Jones i to porównanie powinno wyjaśnić wiele co oznacza dla Zawartko jego obecność na tej płycie. Ale poza nim w składzie grającym na tym krążku znajdziemy równie prominentnych kontrabasistę Michała Barańskiego, laureata wszelkich możliwych nagród za jazzowy album roku 2022 za swoją płytę "Mazovian Mantra" i Michała Miśkiewicza, członka polskiego combo numer 1 czyli trio Marcina Wasilewskiego, a także młodego i utalentowanego saksofonistę Marcina Kaletkę. Słuchanie tych muzyków grających razem na tej płycie to wielka przyjemność, sama w sobie usprawiedliwająca odsłuchanie tej płyty, ale też pokazująca, że głos liderki na tle tych granych przez tych muzyków dźwięków, jawi się jako co najmniej równie interesujący, fascynujący i mistrzowsko opanowany instrument.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Tym samym przechodzimy do samego clou czyli programu płyty i jego wykonania. Dojrzałość artystki potwierdza spójny artystycznie program płyty, na który składają się jej własne kompozycje (w tym jedna wspólna z Tokajem), ale także kompozycje innych autorów, których wybór jest jednak bardzo nieoczywisty jak np. autora pieśni kościelnych, muzykologa i dyrygenta Wojciecha Lewkowicza, czy twórców muzyki żydowskiej Maurice'a Raucha i Meira Finkelsteina. Tak indywidualny wybór repertuaru, w części oryginalnego, w części niezwykle rzadko słuchanego, świadczy o dojrzałym smaku muzycznym i intencji by muzyka pozostała ze słuchaczem na dłużej i mogła być odkrywana podczas wielokrotnych odsłuchów.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I to także się udało, co budzi tym większe uznanie, że album wypełniają, poza jedną piosenką zaśpiewaną po hebrajsku (?), same wokalizy. Ryzykowne zagranie, bo abstrakcyjne dźwięki ludzkiego głosu, pozbawione kotwicy słów, są jednak nieco trudniejsze w odbiorze dla przeciętnego słuchacza. Jednak możliwości wokalne Zawartko, jej wspaniała muzykalność, szukanie współbrzmień z mistrzowsko zagranymi partiami instrumentalnymi, sprawiają że ani przez sekundę nie czujemy się znużeni wokalizami. Wręcz przeciwnie, abstrakcyjne dźwięki wyśpiewane przez Zawartko płyną całkowicie naturalne, swobodnie, płynnie, a nasz umysł sam znajduje nieznane nam wcześniej słowa, które serce zdaje się nam podpowiadać w odpowiedzi na dźwięki tworzone przez wokalistkę. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Podsumowując, do muzyki na tej płycie doprawdy trudno się krytykowi przyczepić. Jest tu wszystko co powinno być, a nawet więcej, poza jednym: słuchaczem. I pozostaje tylko mieć nadzieję, że jak największa ich ilość znajdzie drogę do tej perełki. Nie zawiodą się.</div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/vtJ6XN0SU8Y?si=vR8DGP_rYXdiFdgk" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-44613593070620305952024-02-23T10:05:00.000+01:002024-02-23T10:05:40.255+01:00Siema Ziemia - "Second"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlJ2onCyGeXMWoL5MGhkYiHqg3HjABqqEWjtjEvvwm_QQyqk1DMFzmpo_5CJLiQwjXYvl7HVY6vLyahrgKR5UogrJ5Pzutv3iMRP6-OQZQqMYfQlv3aqH1i75ub6Yjr70NA86pAD8szOdEyR6i9fD87A6yCY-H0MBNIR7Ai-l0ek-61eoERtGFaMIUpcc/s700/a0833015890_65.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlJ2onCyGeXMWoL5MGhkYiHqg3HjABqqEWjtjEvvwm_QQyqk1DMFzmpo_5CJLiQwjXYvl7HVY6vLyahrgKR5UogrJ5Pzutv3iMRP6-OQZQqMYfQlv3aqH1i75ub6Yjr70NA86pAD8szOdEyR6i9fD87A6yCY-H0MBNIR7Ai-l0ek-61eoERtGFaMIUpcc/w200-h200/a0833015890_65.jpg" width="200" /></a></div><b>Siema Ziemia <br /></b><br />Kacper Krupa – saksofon tenorowy, syntezatory;<br />Fryderyk Szulgit – gitara, syntezatory;<br />Paweł Wuja HZG Stachowiak – gitara basowa, moog;<br />Andrzej Konieczny – perkusja, syntezatory<br /><br />wyd. <b>Byrd Ou</b>t (2023)<br /><br /><b>"Second" </b><div><br /></div><div>Tekst: <b>Szymon Stępnik<br /></b><br /><div style="text-align: justify;">„Siema Ziemia” to wyjątkowy kwartet muzyczny. Celowo nie używam słowa „jazzowy”, gdyż w mojej ocenie ich styl wykracza daleko poza tradycyjne rozumienie tego gatunku. Zespół proponuje swoistą mieszankę muzyki elektronicznej, ambientu, improwizacji i jazzu właśnie. Wydany w 2023 roku „Second” to znakomite rozwinięcie pomysłów z debiutanckiej płyty, zgodnie ze słynnym hasłem Cliffa Bleszinskiego z Epic Games – „bigger, better and more badass”.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Już pierwsze sekundy sugerują nieco „kosmiczny” wymiar całości. Syntezatory tworzą dziwny, aczkolwiek wyjątkowo przyjemny i błogi klimat, który zostaje później przerwany rytmami z bardziej house’owymi konotacjami. Nie doświadczymy tu jakichś ciekawych metrum albo inspirujących zmian tempa. Nowatorskość projektu chłopaków z “Siema Ziemi” polega raczej na brzmieniu i osiąganiu niesamowitych dźwięków, aniżeli na ciekawie zbudowanych strukturach poszczególnych utworów.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Choć sama muzyka wywodzi się z improwizacji, trudno oprzeć się wrażeniu, że krążek jest przemyślany i spójny. Niemal każdy dźwięk nie jest przypadkowy, a przy odsłuchu „od A do Z”, wyłania się piękny, harmoniczny obraz. Szczególnie podobał mi się pod tym względem “We used to cry”, gdzie delikatny lament zmienia się w pewnym momencie w wybuch rzewnego płaczu, co zostało piękne oddane poprzez saksofon Kacpra Krupy. Idealnie oddaje to charakter tytułu kompozycji, co przecież nie jest takie oczywiste w muzyce jazzowej.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Oczywiście nie tylko Kacper (który jest oczywiście genialny jak zwykle) pokazuje potencjał swoich możliwości. Fryderyk Szulgit gra na gitarze w zupełnie nietradycyjny sposób, gdzie trudno odróżnić jego instrument od syntezatorów. Czasem można mieć tylko delikatne pretensje do sekcji rytmicznej, czyli do Wuja HZG i Andrzeja Koniecznego, którzy mogliby trochę częściej korzystać z “żywych instrumentów” (a przynajmniej wyjść trochę bardziej do przodu w miksie) i dać więcej przestrzeni dla perkusji i basu, aniżeli skupiać się na elektronice. Rozumiem, że takie było założenie, aczkolwiek materiał zagrany na żywo w Dwójce udowodnił, że ta muzyka może po prostu brzmieć jeszcze lepiej.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Pomimo, iż nie jestem zbyt wielkim fanem syntezatorów, należy oddać kwartetowi, że udało im się dźwiękowo osiągnąć coś niebywałego. Nigdy nie rozumiałem amelodycznych i asłuchalnych eksperymentów różnych artystów. Noise’owe klimaty skupione na poszukiwaniu nowych brzmień, choć zapewne potrzebne w sztuce, w moim odczuciu stanowią przerost formy nad treścią. “Siema Ziemia” udowadnia, że można poszukiwać, a jednocześnie zachować muzyczny charakter całości. Wydobyte dźwięki na długo pozostają w głowie słuchacza, co pewnie nie byłoby możliwe, gdyby nie ustrukturyzowanie oraz zamknięcie tychże eksperymentów w ramach naprawdę fajnie skomponowanych melodii.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">“Second” to wspaniałe rozwinięcie pomysłów z debiutanckiego albumu grupy. Znajdziemy tu szaleństwo i awangardę, a jednocześnie przyjemną dla ucha prostotę. “Siema Ziemia” udowadnia, że grać można jednocześnie ciekawie oraz prosto, a same improwizacje zamknąć w kompozycje spójne i harmoniczne. Wszystko to daje wybuchową mieszankę, która na długo pozostanie w pamięci oraz zachęca do ponownych przesłuchań. Tak, “Second” to bez wątpienia jeden z najlepszych albumów 2023 roku.</div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/7p-w6uaYgKs?si=VEdugVVdOdblAbMi" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-49532493785831282522024-02-21T09:16:00.004+01:002024-02-21T18:59:25.335+01:00Ed Cherry & Arek Skolik Project+ - "Live at Metrum Jazz Club"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjB8d19HhVvOXEB4BVyYHplg0M5m5TI63sQ3YOIlMTCOCMekrmaaRFkYnaGZrrAPV4Q5Efan-BcHDJS8NOmfDp7Ukp3iACxOrpinrUtoLxitpjHcYMxeCIpv9j_vb0QZsF32-P-xz-m43vA2PuI4zseDjBLzVFdyFcfSplt6xvVqqHC6nGqfGUs6gai60/s799/ed-cherry-arek-skolik-project.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="729" data-original-width="799" height="183" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjB8d19HhVvOXEB4BVyYHplg0M5m5TI63sQ3YOIlMTCOCMekrmaaRFkYnaGZrrAPV4Q5Efan-BcHDJS8NOmfDp7Ukp3iACxOrpinrUtoLxitpjHcYMxeCIpv9j_vb0QZsF32-P-xz-m43vA2PuI4zseDjBLzVFdyFcfSplt6xvVqqHC6nGqfGUs6gai60/w200-h183/ed-cherry-arek-skolik-project.jpg" width="200" /></a></div><b>Ed Cherry & Arek Skolik Project+<br /></b><br /><div>Ed Cherry - gitara<br />Paweł Palcowski - trąbka, flugelhorn<br />Maciej Kitajewski - double bass<br />Arek Skolik - drums<br /><br /><b>"Live at Metrum Jazz Club"</b> (2024)</div><div><br /></div><div>Realizacja dźwięku: <b>Tomasz Białowolski</b><br /><div><br /></div><div>Wydawca: <b>Blues&Jazz Sławek Majewski</b></div><div><br /></div><div><div>Tekst: <b>Maciej Nowotny</b></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Sławek Majewski - współproducent tego albumu, a zarazem kolejny niesamowity jazzowy Lodzermensch - zadzwonił do mnie późnym wieczorem z przerażeniem w głosie. Zaniepokoiłem się, bo z reguły ten niemal dwumetrowy olbrzym sprawia wrażenie zrównoważonego i niewzruszonego w swych muzycznych gustach. Cóż się stało? Okazało się, że chochlik drukarski zjadł literkę "l" i na okładce płyty mamy "flugehorn". A ja pomyślałem, że mimo to Sławek ma jednak szczęście! Bo co prawda brak literki jest jakąś ryską na wizerunku tej płyty, ale jest to JEDYNA niedoskonałość jaką tu mogę znaleźć. Muzyka bowiem jest wręcz idealna, oszałamiająco zagrana i perfekcyjna w każdej nucie. I może dobrze, że coś tak niewiele znaczącego jednak nie udało się w tym projekcie, bo jak wiadomo bogowie są zazdrośni, gdy istoty ludzkie uzurpują sobie ich cechy. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kim zatem są Ci "półbogowie" jazzowej muzyki klasycznej grający na tej płycie? To przede wszystkim dwaj liderzy, to już ich kolejne spotkanie, amerykański gitarzysta Ed Cherry i weteran, perkusista Arek Skolik, a poza nimi dwaj wybitnie utalentowani młodzieńcy czyli kontrabasista Maciej Kitajewski, który debiutował w 2021 albumem <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2021/08/maciej-kitajewski-trio-longing.html" target="_blank">"Longing Miniatures"</a> i trębacz Paweł Palcowski, o którego niedawno wydanym krążku <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2022/05/pawe-palcowski-quintet-influences-2022.html" target="_blank">"Influences"</a> też pisaliśmy na naszych łamach. Wszyscy wymienieni muzycy, tak dojrzali jak młodsi, traktują jazz trochę jak muzykę klasyczną, z miłością pielęgnując tradycję z której nowoczesny jazz się wywodzi. Jest to także widoczne w doborze repertuaru, na który składają się wyłącznie standardy i to świetnie znane jak choćby Mala Waldrona "Soul Eyes" czy Milesa Davisa "All Blues". Gdyby ktoś miał obiekcje do tak konserwatywnego wyboru to warto w tym miejscu przytoczyć wypowiedź Arka Skolika, który tak go uzasadnił (<a href="https://www.polskieradio.pl/8/404/Artykul/3326620,arek-skolik-o-swych-nowych-plytach" target="_blank">link do żródła</a>): </div><div><div style="text-align: justify;"><br /></div><i><div style="text-align: justify;"><i>"Kocham tradycję i standardy za ramy. Obecnie młodzi grają standard "na siedem", "na dziewięć", czyli w bardzo poważnych podziałach rytmicznych. Ja kocham to "cztery-czwarte" i wolne metra, cały czas pogłębiam swą wiedzę. Muzyka ma łagodzić obyczaje, słuchacz w klubie ma odpocząć. Ważny jest odbiór energii tu i teraz".</i></div></i></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Przez lata w mojej duszy słuchacza jazzu - podobnie zresztą jak na łamach tego bloga czy w szerszej jazzowej sferze opiniotwórczej - toczył się zaciekły spór między zwolennikami jazzu tradycyjnego i tymi, który uważali że prawdziwy jazz może być wyłącznie awangardowy. Nagrania takie jak to uzmysławiają człowiekowi całkowitą bezprzedmiotowość tego sporu. Liczy się bowiem tylko i wyłącznie czy coś jest naprawdę dobrze zagrane. <b>To jest największa herezja, to jest tajemnica poliszynela, to jest wielki, dziki słoń w salonie pełnym kryształów nie tylko światowego, ale i polskiego jazzu: DOBRZE ZAGRAĆ!</b> Bo jeśli coś jest dobrze zagrane, to może to być dosłownie wszystko, jak udowodnił Miles Davis czyniąc z tak nieskomplikowanej, ordynarnie wręcz prostej piosenki jak "Someday My Prince Will Come", którą Królewna Śnieżka w disneyowskim filmie śpiewała Siedmiu Krasnoludom, jeden z najpiękniejszych standardów w historii jazzu.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zatem wszystkie wykonceptualizowane projekty, awangardowe strasznie, progresywne niesamowicie mają sens tylko i wyłącznie wtedy jeśli są dobrze zagrane i brzmią jak należy. Bo w dobrze zagranej i pięknie brzmiącej muzyce szukamy harmonii, która jest nam potrzebna tak w świecie wewnętrznym jak i zewnętrznym. Szukamy doskonałości, której istnienie jest konieczne byśmy odnaleźli wewnętrzną przestrzeń, w której za niczym więcej nie trzeba już gonić, niczego pragnąć, wystarczy po prostu być, tu i teraz. A taką doskonałość jak pisał <b>Antoine de Sainte-Exupery: " (...) osiąga się nie wtedy, gdy nie można już nic dodać, ale wtedy, gdy nie można już nic ująć". </b>No, może poza nic nie znaczącą literką "l" ma okładce.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/Wiv27gtck9M?si=x9uHgXbOoLUlxhye" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div></div></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-42246964131536915772024-02-20T09:08:00.007+01:002024-02-20T11:15:42.920+01:00Nominacje do czeskich nagród Ceny Anděl 2023<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4voS1d4bJPE4oY2EdEwWqvw0kAKkWlslUxWS6_uHXMIXlTJwtWAHfJITwQmth0JqFlZBfidTJ-9W2GRH93fzYxdxu_d3soW-TUBtAhZ1dMuQDl8PSQi2jHZfRzvsvzEVT2UDld_OS_UK6RIauMOK7nL6d8nkwzfJytgvSQFvou-ecL5L7GP2nnxuml-E/s1350/426501576_7525219870829909_5776315958104691424_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1350" data-original-width="1080" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4voS1d4bJPE4oY2EdEwWqvw0kAKkWlslUxWS6_uHXMIXlTJwtWAHfJITwQmth0JqFlZBfidTJ-9W2GRH93fzYxdxu_d3soW-TUBtAhZ1dMuQDl8PSQi2jHZfRzvsvzEVT2UDld_OS_UK6RIauMOK7nL6d8nkwzfJytgvSQFvou-ecL5L7GP2nnxuml-E/w320-h400/426501576_7525219870829909_5776315958104691424_n.jpg" width="320" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;">Wśród 3 krążków nominowanych do czeskich nagród <a href="https://andelceny.cz/nominace/" target="_blank">Ceny Anděl 2023</a> (odpowiednika polskich Fryderyków) aż 2 są nagrane przez muzyków bardzo dobrze znanych polskiej publiczności: trębaczkę Stepankę Balcarovą i gitarzystę Davida Doruzkę. Ponadto w nagraniu jednej z tych płyt uczestniczyli polscy muzycy: pianista Nikola Kołodziejczyk i perkusista Grzegorz Masłowski. Gratulujemy!</p><p style="text-align: justify;">Więcej o tych albumach dowiecie z recenzji pióra Mateusza Chorążewicza i Macieja Nowotnego jakie zamieściliśmy na naszych łamach:</p><h3 class="post-title entry-title" style="font-feature-settings: normal; font-kerning: auto; font-optical-sizing: auto; font-stretch: normal; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; font-variation-settings: normal; line-height: normal; margin: 0.75em 0px 0px; position: relative;"><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2023/12/stepanka-balcarova-emotions.html" style="font-weight: normal;"></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2023/12/stepanka-balcarova-emotions.html" style="font-weight: normal;"></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL3WCK03wCTAGM7a97I5PSbp6VabhSpvEXJdjS9fFOOaGfTAsFCNrxsyU8nIERt6YY-vgeoW2Fb84SE0ByS7KH2kOck3ksqzBZLu0dLQs0tbzhCyWX7pYY79UNsvkxtcC41HL2Jpfsq82WM2KB7LsSXxcO2C7Kz5xd-xyZvF40Hv3YHLUgqVmZqcwp79I/s1205/ani_117_stepanka_balcarova_emotions_cover_930x827.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" data-original-height="1071" data-original-width="1205" height="178" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL3WCK03wCTAGM7a97I5PSbp6VabhSpvEXJdjS9fFOOaGfTAsFCNrxsyU8nIERt6YY-vgeoW2Fb84SE0ByS7KH2kOck3ksqzBZLu0dLQs0tbzhCyWX7pYY79UNsvkxtcC41HL2Jpfsq82WM2KB7LsSXxcO2C7Kz5xd-xyZvF40Hv3YHLUgqVmZqcwp79I/w200-h178/ani_117_stepanka_balcarova_emotions_cover_930x827.jpg" width="200" /></a></div><div style="text-align: left;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2023/12/stepanka-balcarova-emotions.html" target="_blank">Stepanka Balcarova - "Emotions"</a></span></span></div></h3><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQU4k1YEY3p73RPzUpfAGCsScSsuIq3cX_RRR9XUiU86cViI08iyZHdIOpnDAxjeaFMOGgCnJ8VicehxmoovSyaB7ORO6Fv8I2S9nDwXMEgvVEEJFnaMpJyPGAZMg17CncKSOMk9UQ-fuKU9ir4QFychG6in3ewfAe2raR79nZDfPMUzgDQ3DPUa8muHM/s1205/ani_119_doruzka_fischmann_novak_gilgul_cover_930x827_0%20(1).jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1071" data-original-width="1205" height="178" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQU4k1YEY3p73RPzUpfAGCsScSsuIq3cX_RRR9XUiU86cViI08iyZHdIOpnDAxjeaFMOGgCnJ8VicehxmoovSyaB7ORO6Fv8I2S9nDwXMEgvVEEJFnaMpJyPGAZMg17CncKSOMk9UQ-fuKU9ir4QFychG6in3ewfAe2raR79nZDfPMUzgDQ3DPUa8muHM/w200-h178/ani_119_doruzka_fischmann_novak_gilgul_cover_930x827_0%20(1).jpg" width="200" /></a></div><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/david-doruzkarobert-fischmannmartin.html" target="_blank">David Dorůžka/Robert Fischmann/Martin Novák – "Gilgul"<br /></a><br /><br /><br /><div><br /></div><div><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-5928449688165569632024-02-19T08:24:00.000+01:002024-02-19T08:24:33.848+01:00Miłosz Pieczonka - "Asleep"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6pQz5mAOkPXsHbhRDHj42qF-jbU9PUxmBFkWvt3nL71C7Vv2p7XGcAPsLlPHD8DUDKoJekL51Op8JNKs4TZqr8bqdZvxOYONUZFpycYiOXA5nh3bLOwvIDg7zFBs_DGZVZi2aDFRisN6utScfdXJ7Y-r6t5AACYs8ZCQKskipRnJrEiLuFCvcYyFAGyw/s2048/410148978_733667972115984_8307960354695110086_n.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6pQz5mAOkPXsHbhRDHj42qF-jbU9PUxmBFkWvt3nL71C7Vv2p7XGcAPsLlPHD8DUDKoJekL51Op8JNKs4TZqr8bqdZvxOYONUZFpycYiOXA5nh3bLOwvIDg7zFBs_DGZVZi2aDFRisN6utScfdXJ7Y-r6t5AACYs8ZCQKskipRnJrEiLuFCvcYyFAGyw/w200-h200/410148978_733667972115984_8307960354695110086_n.jpg" width="200" /></a></div><b>Miłosz Pieczonka<br /></b><br />Miłosz Pieczonka - alto saxophone<br />Lenny Rehm - drums<br />Pascal Jarchow - Double bass<br /><br /><b>"Asleep"</b> (2023)<br /><br />Autor tekstu: <b>Maciej Nowotny</b><br /><br /><div style="text-align: justify;">Zawsze przyjemnie jest pisać na temat debiutów, a jeszcze przyjemniej gdy debiut jest dojrzały i dobrze prognozuje na przyszłość. A tak jest w tym przypadku. Debiutantem jest Miłosz Pieczonka, grający na saksofonie altowym, który ponadto skomponował wszystkie utwory zagrane na tej płycie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Już po pierwszym odsłuchu tego materiału ma się wyraźne wrażenie, że z tą muzyką jest coś nie "za bardzo tego". Oczywiście w cudzosłowie. Otóż nie brzmi ona archaicznie jak większość debiutów muzyków wykształconych na polskich wydziałach jazzowych. Przykro mi to pisać, ale tak to odbieram. Z jednej strony kocham te wydziały za to, że dają młodym muzykom naprawdę dobre podstawy, wypuszczając świetnych instrumentalistów osłuchanych z jazzową klasyką i ogranych standardami. Z drugiej strony, smuci mnie że pracujący tam nauczyciele akademiccy nie potrafią tej młodzieży przekazać samego ducha muzyki jazzowej, którą przepełniał zawsze i przepełniać powinien w przyszłości duch innowacji, kreatywności, indywidualizmu chociaż współistniejący z szacunkiem do tradycji. Niestety to u nas się nie udaje. I jeśli jakiś polski debiutant brzmi nowocześnie to jest niemal pewne, że albo delikwent opuścił wydział jazzu skonfliktowany z gronem pedagogicznym, albo też studiował za granicą, bardzo często w takiej np. Danii (jak np. Tomek Dąbrowski, Maciej Kądziela, Tomasz Licak i wielu innych) albo, dajmy na to, w Berlinie. I tak dokładnie jest w przypadku Miłosza.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Inna rzecz, która od razu po przesłuchaniu tego albumu "rzuca się w uszy" to nowocześnie brzmiąca sekcja rytmiczna. Co to znaczy nowocześnie brzmiąca? Polirytmiczna, niebojąca się przejmować gdy trzeba funkcji melodycznej, innowacyjna w obszarze groove'u, żonglująca różnymi jego estetykami, elastyczna i plastyczna, a przede wszystkim i wybijmy to boldem: <b>mądrze wykorzystująca przestrzeń i ciszę, sfokusowana na interakcji i komunikacji między członkami zespołu, wreszcie co najważniejsze, wytrwale poszukująca własnego indywidualnego brzmienia</b>. Zadatki na takie granie ma sekcja grająca na tej płycie. Jaka szkoda niestety, że znajduję w niej tylko nazwiska niemieckich kolegów Pieczonka czyli grającego na perkusji Lenny Rehma i na kontrabasie Pascala Jarchowa. "Nasze" sekcje grają jakby były przeniesione wehikułem czasu ze złotych er hardbopu czy cool jazu. Takie jest kształcenie. Rezultat? Czy znają Państwo jakiegoś wykształconego w Polsce perkusistę czy kontrabasistę, który zrobiłby międzynarodową karierę? Nie widzę zbyt wielu kandydatów. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wracając do Pieczonka, to jednym z najprzyjemniejszych momentów na tym albumie są jego duety z zaproszonym do nagrania saksfonistą tenorowym Fabianem Willmannem, które od razu przywołują na pamięć wspólne granie Ornette'a Colemana z Deweyem Redmanem, a bliżej naszych czasów takich wspaniałych saksofonistów jak Ken Vandermak czy Ellery Eskelin. Grana przez nich muza, tak jak muzyka ich mistrzów, ma ostre brzegi, zagrana jest muskularnie, głośno, hardo, z wyrachowaną pogardą wobec konwenansów. Jest to oczywiście dobrze znany schemat, który przed ponad pół wiekiem był uważany za awangardowy, a dzisiaj jest jedną z wielu jazzowych tradycji, do których młodzi muzycy mogą i powinni się odwoływać. Ale odwoływanie się do tej tradycji mam nadzieję, że oznacza także gotowość tych młodych muzyków do dalszych poszukiwań, do wyruszenia we własną, niepowtarzalną podróż, by zrozumieć, że tak wielcy mistrzowie jazzu jak np. Lee Morgan czy Andrew Hill nie przypadkiem nazwali swoje najważniejsze albumy "The Search for New Land" czy "Point of Departure". Potencjał jest, dlatego życzę powodzenia!</div><div><p style="text-align: center;"><iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=1443014302/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=0687f5/tracklist=false/artwork=small/transparent=true/" style="border: 0; height: 120px; width: 100%;"><a href="https://miloszpieczonka.bandcamp.com/album/asleep">Asleep by Miłosz Pieczonka</a></iframe></p><p style="text-align: center;"><br /></p></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-46717490857781341402024-02-15T16:43:00.002+01:002024-02-15T16:44:51.704+01:00Marek Malinowski/Robert Rychlicki-Gąsowski/Wojciech Zadrużyński - „Scratching Fork II”<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhX5lj7ZOQGsbqeq2sQjHgK46-38xb9ZrH2v99W7S2lWqiFo7ld3tAN0PNIeh7x2f2iDRhLS7Qum3deXI8dpyrdJdzdjy3yU_KkSJZ-0XR6WiFJjgIe0qE0GltA9_pgakyYiheRbRjmfnl4Rmu1C567-K8AgLDAKVNEeffsVX9cG_eA-CIxvzSihUAaG4U/s480/a2608008260_16-1.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="480" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhX5lj7ZOQGsbqeq2sQjHgK46-38xb9ZrH2v99W7S2lWqiFo7ld3tAN0PNIeh7x2f2iDRhLS7Qum3deXI8dpyrdJdzdjy3yU_KkSJZ-0XR6WiFJjgIe0qE0GltA9_pgakyYiheRbRjmfnl4Rmu1C567-K8AgLDAKVNEeffsVX9cG_eA-CIxvzSihUAaG4U/w200-h200/a2608008260_16-1.jpeg" width="200" /></a></div><b>Marek Malinowski/Robert Rychlicki-Gąsowski/Wojciech Zadrużyński</b><br /><br />Marek Malinowski – gitara elektryczna, gitara akustyczna <br />Robert Rychlicki-Gąsowski – kontrabas, gitara basowa<br />Wojciech Zadrużyński – perkusja<br /><br /><b>„Scratching Fork II”</b><br /><br />Wydawca: <b>Fundacja Słuchaj 2024</b><br /><br />Tekst: <b>Paweł Ziemba</b><br /><br /><br /><div style="text-align: justify;">„ALTERNATYWA WOBEC MAKABRYCZNIE PRZEWIDYWALNEGO”</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Carl Dahlhaus i Hans Heinrich Eggebrecht w swojej książce „Co to jest muzyka “stwierdzili, że z uwagi na fakt, iż muzyka jest tak różnie rozumiana i interpretowana - nie tworzy żadnego spójnego systemu. Nie ma pojęcia jednej muzyki w innym, niż tylko trywialnym sensie, a łączy i czyni ją współzależną: dźwięk, rytm czy też fraza.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Swobodna improwizacja jest dla muzyki tym, czym poezja dla pisarstwa – niepowtarzalną formą komunikacji o wyjątkowej zdolności dotykania ludzkich serc i emocji. Poprzez formę i dźwięk powstaje swoisty rodzaj dialogu między muzykiem a słuchaczem. Poezję i muzykę improwizowaną łączą: rytm, emocjonalność, ekspresja, jak również nieodłączne ryzyko tej formy wypowiedzi – częsty brak zrozumienia.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Bez wątpienia żyjemy w kulturze, która przesadnie promuje wygodę, bezpieczeństwo, przewidywalność, spokój i w której unikanie ryzyka, zmiany, konfrontacji, otwartości na nieznane coś nam odbiera. Z drugiej strony doświadczamy szaleństwa emocji, jesteśmy wrażliwi, może nawet nadwrażliwi, nasączeni ideałami, zastanawianiem się...czasami nawet za bardzo.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Będąc doświadczonym odbiorcą jazzu, nie mam wątpliwości, że do rozumienia muzyki prowadzi w równym stopniu jej ogólne poznawanie oraz pojedyncze, indywidualne, każdorazowo inne doświadczanie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Nagrania z płyty „Scratching Fork II” przekonują, że improwizacja jest najbardziej praktykowaną formą tworzenia muzyki, opartą na intuicji, doświadczaniu chwili oraz etosie dzielenia się ideami. Jest to dość trudne i zapewne stanowi spore wyzwanie na poziomie, umiejętności, emocji i wrażliwości każdego z członków zespołu.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wymowna refleksyjność, kontrolowana ofensywa, figlarna łatwość, muzyczna delikatność i wspólna perspektywa to tylko część elementów, które można odnaleźć słuchając nagrań zespołu.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Aby naprawdę docenić radykalny smak tego albumu, moja rada jest jedna: nie należy się spieszyć, trzeba spokojnie posłuchać. Gitara Malinowskiego momentami eksploduje wielością głosów, które nic nie robią sobie ze skal i przyjętych zasad gry. Lider czuje potencjał kreatywnej destrukcji tkwiący w swobodnej improwizacji i wykorzystuje szansę na jeszcze dalsze przesunięcie granic w rozumieniu norm i zasad swobodnego wyrażania się. Można odnieść wrażenie, że powstała muzyka płynie wprost ze zmysłowego kontaktu artysty z instrumentem.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Słuchając utworów zarejestrowanych na krążku niemal w każdym momencie wyczuwa się bardzo osobliwą koncentrację na właściwościach dźwięku a tym samym inne podejście do rytmu, melodii i harmonii. Trio udowadnia, że kunszt artysty oraz prawdziwa sztuka jest wynikiem procesu pełnej integracji i cielesnej bliskości z materiałem – w tym przypadku z dźwiękiem.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">To przecież nikt inny jak gitarzysta Derek Bailey powiedział: „muzyka improwizowana nie jest rodzajem muzyki (...) jest sposobem tworzenia muzyki”.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Bez wątpienia, aby uczynić ten rodzaj grania interesującym językiem komunikacji, potrzebne jest mentalne porozumienie, wspólne dzielenie przestrzeni lub czasu.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Sposób gry Malinowskiego na gitarze przypomina precyzyjną pracę artysty rzeźbiarza, który poprzez umiejętne posługiwanie się dłutem chce przedstawić obraz - efekt artystycznej wyobraźni. Każde przesunięcie palców, opór strun i powstający w wyniku tego dźwięk, pobudza kreatywność pozostałych członków zespołu, prowadząc do poszukiwania nowych rozwiązań, które w muzyce Scratching Fork stają się częścią kolektywnego języka muzycznej ekspresji.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Myślenie o muzyce swobodnie improwizowanej z perspektywy jej dziwnego, nie do końca zrozumiałego brzmienia, nieprzygotowanej i nieprzemyślanej aktywności jest błędem. „Scratching Fork II” to muzyka podana w bardzo surowy, bezpośredni sposób – tu i teraz;</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">to album o sztuce improwizacji, formy skupionej na zaangażowaniu w muzykę funkcjonującą poza znanymi schematami, ucieczce od gatunku. To muzyka dla każdego zmęczonego oczywistością i przewidywalnością życia, kto szuka nowych brzmień oraz dźwięku jako inspiracji. To alternatywa dla makabrycznie przewidywalnego. Muzyka, która uderza we wszystkie właściwe miejsca…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ten swoisty język ekspresji muzycznej zespołu wymaga całkowitego poddania się temu co do nas dociera. Maria Schneider w jednym z wywiadów powiedziała:” Słuchacz powinien ufać temu co słyszy. Odbiorca nie powinien analizować, zastanawiać się co do niego dociera. Zamykasz oczy i chłoniesz.” Wydaje się, że jest to najlepsza rada dotycząca odbioru: nie myśleć a bardziej poczuć muzykę - ona jest tym, czym jest i takie było zamierzenie artysty.</div><p></p><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/707KcKZruVk?si=0esSbOSv3aNfyYjC" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-83317430121565379112024-02-14T07:28:00.002+01:002024-02-14T08:01:32.210+01:00Piotr Domagała & Marek Toporowski - "Music for Jazz Guitar and Harpsichord" <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYDLBYHwoWmEc4XgyBTVGiT4xyhMX43ucpbLnePU36FxFTWj_wQpPdKzGG-ASQDzX89GI5I6_nqXn2Nle1EMi0uIJhZjJuUgSKqTP7tMOn5thF-XLFo966mRZUybAY35dDQNF_R6Stma4Jdgr6mW6cgiGS4tULZeCMyCQ2r5LmgvW1Pck9XLlf8l-XQ34/s600/music-for-jazz-guitar-and-harpsichord-domagala-toporowski.2.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="541" data-original-width="600" height="181" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYDLBYHwoWmEc4XgyBTVGiT4xyhMX43ucpbLnePU36FxFTWj_wQpPdKzGG-ASQDzX89GI5I6_nqXn2Nle1EMi0uIJhZjJuUgSKqTP7tMOn5thF-XLFo966mRZUybAY35dDQNF_R6Stma4Jdgr6mW6cgiGS4tULZeCMyCQ2r5LmgvW1Pck9XLlf8l-XQ34/w200-h181/music-for-jazz-guitar-and-harpsichord-domagala-toporowski.2.jpg" width="200" /></a></div><b>Piotr Domagała & Marek Toporowski<br /></b><br /><div>Piotr Domagała - acoustic guitar, electric guitar, electronics<br />Marek Toporowski - harpsichord, clavichord, Roland c-50<br />Patryk Zakrzewski - riq, zarb, percussion<br /><br /><b>"Music for Jazz Guitar and Harpsichord" </b></div><div><br /></div><div>Wydawca: <a href="http://en.dux.pl/music-for-jazz-guitar-and-harpsichord-domagala-toporowski.html" target="_blank"><b>Dux </b></a></div><div><br /></div><div>Autor tekstu: <b>Maciej Nowotny</b></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Piotr Domagała jest rzadkim w polskim jazzie typem gitarzysty-wirtuoza, który najlepiej się czuje wędrując po mniej uczęszczanych ścieżkach. Ja zawarłem z nim znajomość niedługo po jego debiucie, przy okazji albumów wydanych odpowiednio w 2009 roku - "<a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2011/08/piotr-domagaa-slavonic-tales-2009.html" target="_blank">Slavonic Tales"</a>, a następnie w 2013 - <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2013/04/piotr-domagaa-pnacza-2013.html" target="_blank">"Pnącza"</a>. W nagraniach tych Piotr Domagała w nowoczesny, lecz przystępny sposób wykorzystywał dziedzictwo polskej muzyki ludowej do kształtowania własnego, oryginalnego języka wypowiedzi na swoim instrumencie. Warto podkreślić, że te nagrania o mniej więcej dekadę antycypowały obecny rozkwit zainteresowania muzyczek i muzyków jazzowych tym dziedzictwem. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W 2016 roku Domagała wydał kolejną ważną dla siebie płytę "Chowańce" nagraną ze światowej sławy Kwartetem Śląskim, laureatami prestiżowej Gramophone Classical Music Awards, która znamionowała nowy etap jego kariery. Tym razem dokonał zwrotu od muzyki ludowej ku współczesnej muzyce klasycznej, a także zaczął odważniej stosować element improwizowany w swojej muzyce. Jego najnowszy album "Music for Jazz Guitar and Harpsichord" wpisuje się dokładnie w ten trend, stawiając Domagałę obok takich innych jazzmanów jak - tylko ostatnio - Możdżer i Masecki, którzy w absolutnie dowolny, a przy tym wysoce indywidualny i kreatywny sposób, żonglują estetykami jazzu, muzyki klasycznej i innymi, aby dotrzeć do stęsknionego ambitnej muzyki słuchacza.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Na swoim nowym krążku Domagała proponuje nam wyjątkowe muzyczne spotkanie, bo do współpracy zaprosił wirtuoza klawesynu Marka Toporowskiego. Nie muszę pisać, że płyt nagranych w takiej kombinacji - jazzowa gitara i klawesyn - jest jak na lekarstwo. Pozostaje pytanie, ilu chętnych jest na takie lekarstwo! Bo słuchanie muzyki nagranej w duecie dwóch instrumentów strunowych "szarpanych" jest wyzwaniem dla słuchacza, który jest konfrontowany z bardzo nietypowymi spotkaniami dźwięków. Wszakże w mojej ocenie z tego trudnego zadania muzycy wyszli zwycięsko, głównie dzięki trzem cechom tego nagrania.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Po pierwsze, dawno już skończyły się czasy, gdy muzycy jazzowi i klasyczni patrzyli na siebie z nieufnością: klasyczni lekce sobie ważąc umiejętności techniczne jazzowych, a jazzowi niezdolność klasycznych do improwizacji. To nagranie zadaje całkowity kłam tym stereotypom. Obaj muzycy z równym stopniem dezynwoltury eksperymentują z brzmieniem, energicznie, z dowcipem traktując zarówno kompozycje napisane na ten album jak i fragmenty, które są w pełni improwizowane (jak w utworze "Seria FC"). Ta partnerska relacja dwóch wirtuozów, kompletnie nie oglądających sie na to z jakich światów się wywodzą, a skupiających się z pasją na muzyce jest jednym z najprzyjemniejszych zaskoczeń na tej płycie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Po drugie, Piotr Domagała napisał świetne kompozycje na ten album (jedną dodał Ryszard Borowski). Doskonale wyczuł możliwości instrumentów, ich możliwe współbrzmienia, stąd w ogóle nie brakuje nam tu elementu legato, a finezyjna rytmika, nieraz bardzo złożona, całkowicie pochłania naszą uwagę. Jakby tego było mało, muzycy doprawiają tę już znakomitą potrawę, zmianami w obszarze instrumentarium, gdzie oprócz gitary klasycznej słyszymy nieraz elektryczną, a klawesyn bywa zastępowany przez klawikord lub<i> </i>Rolanda. Ta gotowość do elektronicznych przetworzeń dźwięków, połączona z jazzową improwizacją i kultem brzmienia charakterystycznym dla "muzyki dawnej", byłaby nie do pomyślenia jeszcze dekadę temu, nie mówiąc o czasach wcześniejszych.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Po trzecie, i podsumowując, esencją współpczesnego jazzu jest - zgodnie z powszechnie znaną definicją - umiejętność zaskakiwania słuchacza, a muzyki klasycznej - perfekcja wykonania. Do niedawana chcieć najlepszego z obu tych światów było jak żądać połączenia ognia i wody. Ale płyty takie jak ta udowadniają, że muzyka dzisiejsza jest immanentnie eklektyczna, że nie liczą się etykietki, lecz wirtuzeria opanowania instrumentów, odwaga w mówieniu swoim językiem, entuzjazm i wiara w uniwersalność języka muzycznego. Tylko i aż tyle. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/3MhfXxM-DB4?si=tjc2HbfaZEk02oie" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-17753383528809655092024-02-13T08:59:00.003+01:002024-02-13T09:07:02.459+01:00Podcast: Maciej Nowotny i Paweł Ziemba o płytach opisanych w styczniu 2024 na blogu Polish Jazz<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9ZBTYM3mJHQVG8BLT6QsRSxoZ2OwHXK5kxlNaHASI5os0_tt3l0-iyCAVy9DAWKyuY3CoQiYXIj726UGC4RKdSqCRrPkobww6hU_ZIMPEUHiNYKfZ5R8XRPaZQCdISVty7v7Pp0B_psCAV6q6Ma0mZqMICidVF_2z_8MlXbRJycYr7zLhDsUfKlWnneQ/s1926/P%C5%82yty%20z%20MKL%2009_02.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1926" height="224" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9ZBTYM3mJHQVG8BLT6QsRSxoZ2OwHXK5kxlNaHASI5os0_tt3l0-iyCAVy9DAWKyuY3CoQiYXIj726UGC4RKdSqCRrPkobww6hU_ZIMPEUHiNYKfZ5R8XRPaZQCdISVty7v7Pp0B_psCAV6q6Ma0mZqMICidVF_2z_8MlXbRJycYr7zLhDsUfKlWnneQ/w400-h224/P%C5%82yty%20z%20MKL%2009_02.jpg" width="400" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Zapraszamy czytelników bloga do wysłuchania podcastu z rozmową Redaktorów bloga Polish Jazz na temat nowych płyt z polskim jazzem, o których pisaliśmy na naszych łamach w miesiąciu styczniu 2024. Mnóstwo dobrej muzyki zgodnej z profilem audycji, sporo ciekawostek i jak zwykle zmagania redaktorów z konsolą ;-)))</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><b>Poniżej lista płyt opisywanych w miesiącu styczniu 2024 na blog. Wystarczy kliknąć link aby przeczytać jej recenzję.</b></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><b>Serdecznie zapraszamy!!!</b></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><b><br /></b></div><iframe frameborder="0" height="120" src="https://player-widget.mixcloud.com/widget/iframe/?hide_cover=1&feed=%2Fmaciej-nowotny%2Fmaciej-nowotny-i-pawe%C5%82-ziemba-o-p%C5%82ytach-opisanych-w-styczniu-2024-na-blogu-polish-jazz%2F" width="100%"></iframe><br /><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/robert-swistelnicki-piosenki-miosne.html">Robert Świstelnicki - „Piosenki miłosne wczesnej p...</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/sonorismo-personal-voice.html">Sonorismo - "Personal Voice"</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/big-band-wydziau-jazzu-w-nysie-singing.html">Big Band Wydziału Jazzu w Nysie - "Singing and Swi...</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/tomasz-chya-quintet-music-we-like-to.html">Tomasz Chyła Quintet - „Music We Like to Dance To”</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/micha-baranski-masovian-mantra.html">Michał Barański - "Masovian Mantra"</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/aga-derlak-parallel.html">Aga Derlak - "Parallel "</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/woda-woda-2017.html">Woda - Woda (2017)</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/emil-miszk-sonic-sindicate-scratches.html">Emil Miszk & The Sonic Sindicate - "Scratches For ...</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/leszek-kuakowski-beautiful-jazzy-opera.html">Leszek Kułakowski - „Beautiful Jazzy Opera”</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/wodzimierz-nahorny-freedom-bookechoes.html">Włodzimierz Nahorny - „Freedom Book/Echoes of Heyd...</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/jazzpospolita-obiekt.html">Jazzpospolita - "Obiekt"</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/maja-babyszka-piotr-lemanczyk-adam.html">Maja Babyszka, Piotr Lemańczyk, Adam Golicki – "Lu...</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/ninja-episkopat-all-thoughts-are-bad.html">Ninja Episkopat - "All Thoughts Are Bad Thoughts"</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/jan-kiedrzynski-jedrzej-agodzinski.html">Jan Kiedrzyński, Jędrzej Łagodziński, Jarosław Maj...</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/jachnamazurkiewiczbuhl.html">Jachna/Mazurkiewicz/Buhl - „[…]”</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/krzesimir-debski-tadeusz-sudnik-borello.html">Krzesimir Dębski / Tadeusz Sudnik - "Borello"</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/buba-bantamba-gambia.html">Buba & Bantamba - "Gambia"</a><br /><a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/david-doruzkarobert-fischmannmartin.html">David Dorůžka/Robert Fischmann/Martin Novák – "Gil...</a><br /><br /><br /><br />Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-87611795197856428162024-02-12T08:33:00.002+01:002024-02-12T16:12:15.715+01:00Horntet - "Horntet"<b><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikcCvSW0f_EDmaUpQtzEu1L2Uzjb662n8fTE-IDdwr3xPmm0ZgcsNlPPpz9P8r-aGeajXQMhH7P8eEJnqGVuxWz8Muf1CJOg2-VhKVFfSdO0g26MHrXurWJxf_-TeykzvOkqPo3TrfzXkX5WqK2lL39Uq36euVM7GIjlhcLrvtKhAcABpmitbcjkNDmHQ/s800/horntet-horntet.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikcCvSW0f_EDmaUpQtzEu1L2Uzjb662n8fTE-IDdwr3xPmm0ZgcsNlPPpz9P8r-aGeajXQMhH7P8eEJnqGVuxWz8Muf1CJOg2-VhKVFfSdO0g26MHrXurWJxf_-TeykzvOkqPo3TrfzXkX5WqK2lL39Uq36euVM7GIjlhcLrvtKhAcABpmitbcjkNDmHQ/w200-h200/horntet-horntet.jpg" width="200" /></a></div>Horntet <br /></b><br />Robert Wypasek – saksofon sopranowy i tenorowy<br />Szymon Ziółkowski – saksofon sopranowy i altowy<br />Bartłomiej Leśniak – fortepian<br />Mikołaj Sikora – kontrabas<br />Piotr Przewoźniak – perkusja<br /><br /><b>"Horntet" </b>(2023)<br /><br />Wydawca: <a href="https://store.for-tune.pl/0163horntet-horntet"><b>For Tune</b></a><br /><br />Autor tekstu: <b>Maciej Nowotny</b><br /><br /><div style="text-align: justify;">W momencie, którym piszę ten tekst oprócz prowadzenia tego bloga prowadzę także wspólnie z Pawłem Ziembą audycję <a href="https://radiojazz.fm/o-nas/audycje/item/715-muzyka-ktora-leczy-maciej-nowotny#:~:text=Muzyka%2C%20kt%C3%B3ra%20leczy%20%E2%80%93%20od%20samego,zdrowia%20czy%20ch%C4%99ci%20do%20%C5%BCycia." target="_blank">"Muzyka, która leczy" w RadioJAZZ.FM</a>. Pomysł jej tytułu podsunął mi Redaktor Naczelny JazzPressu i dziennikarz tego radia, nieoceniony Piotr Wickowski. Tytuł od razu mi się spodobał, tak ze względu na to, że nawiązuje do mojej profesji, jak i dlatego, że przypomina to, co powiedział kiedyś o jazzie Pharoah Sanders, że jest "siłą uzdrawiającą świat". W jakimś sensie. Na pewno nie dosłownie. Ale faktem jest, że kiedy jazz grany jest z nastawieniem jakie miał np. późny John Coltrane'a czyli duchowym, metafizycznym, na poły religijnym, jeśli towarzyszy mu wiara, energia i entuzjazm, to muzyka ta potrafi umarłego na nogi postawić i zatrząść fundamentami świata. Taką muzykę grało Art Ensemble of Chicago czy - wymieniam tylko kilka nazwisk z brzegu - zespoły Henry'ego Threadgilla, Wadady Leo Smitha, Lestera Bowie, Sun Ra i oczywiście wspomnianego wyżej Pharoaha Sandersa.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ale bywały takie składy oczywiście i w polskim jazzie. Wymienię tylko kilka przykładów jak np. <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2014/11/free-cooperation-polish-radio-jazz.html" target="_blank">Free Cooperation</a>, <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2011/12/milosc-lester-bowie-talking-about-life.html" target="_blank">Miłość</a>, a w bliższych nam czasach niezapomniany Power of the Horns, którego debiutancka płyta <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2013/09/power-of-horns-alaman-2013-12.html">"Alaman"</a> zbiegła się w czasie z pojawieniem się w polskim jazzie nowej, uzdolnionej generacji muzyków, której przedstawicieliele zagrali na tej płycie: m.in. Piotra Damasiewicza, Macieja Obary, Marka Pospieszalskiego, Pawła Niewiadomskiego, Jakuba Mielcarka, Maxa Muchy czy Dominika Wanii. Było to także - o ile dobrze pamiętam - pierwsze nagranie i pierwsza płyta wydana przez firmę wydawniczą For Tune.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><div style="text-align: justify;">A dzisiaj historia zatoczyła kolejne koło, bo w moich rękach znalazła się płyta nr 99 "madżentowej" (czytaj: jazzowej) serii wydawnictwa For Tune nagrana przez zespół Horntet. I słuchając tej płyty, znów jak przed z górą dekadą, poczułem dreszcz, poczułem jak włosy stają mi dęba na głowie, poczułem jak światło wypełnia mnie, a nóżka sama - jak to mówią - "chodzi". I znowu przed oczami migają mi nazwiska młodych, zupełnie mi nieznanych muzyków, chociaż należących do kolejnego pokolenia: saksofonistów Roberta Wypaska i Szymona Ziółkowskiego, pianisty Bartłomieja Leśniaka, kontrabasisty Mikołaja Sikory i perkusity Piotra Przewoźniaka. Kto wie jaka przed nimi przyszłość, ale sądząc po tym debiutanckim albumie może ona być równie interesująca jak ta, która czekała członków otoczonego już legendą Power of the Horns.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div></div><div style="text-align: justify;">Zresztą już dzisiaj muzyki tych debiutantów słucha się momentami równie dobrze jak tej granej przez stare wygi! Szczególnie, że brzmienie tego kwintetu wprost nawiązuje do złotej ery hardbopu i słysząc wspaniałe dialogi saksofonów altowego z tenorowym, perkusyjny styl gry na fortepianie i klasycznie grającą sekcję rytmiczną, od razu przypominają się człowiekowi płyty, które nagrali Cannonball Adderley z Johnem Coltranem, którym bywało że towarzyszyli Wynton Kelly albo McCoy Turner na fortpianie, a w sekcji "szyli" na kontrabasie taki np. Paul Chambers z Jimmy Cobbem na perkusji. Na szczęście oprócz przebojowych kompozycji granych w tym stylu w rodzaju "Falling Up" czy "Coś nowego" mamy też na tej płycie standard pióra Theloniusa Monka "Pannonica" i bardziej refleksyjne "Przebudzenia" czy "Ace of Bass". Ale generalnie ta płyta to hołd złożony złotej erze nowojorskiego hard bopu.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I chociaż wszystko brzmi dobrze, wręcz mistrzowsko, to jednocześnie warto zauważyć, że szczególnie w tych utworach, gdzie powinna wybrzmiewać cisza, ciągle słychać jak wiele jeszcze pracy mają przed sobą młodzi muzycy mimo ogromu talentu jaki posiadają. Trzeba także uczciwie napisać, że chociaż pomysł na nostalgiczną wyprawę do krainy hardbopu jest sympatyczny jeśli chodzi o debiut, to gdyby artyści chcieli go powtarzać na kolejnych albumach, byłoby to - na przykład dla piszącego te słowa - rozczarowaniem. Prosta praca sekcji rytmicznej w tym czasach brzmi archaicznie w stosunku do tego czego oczekiwałby wybredny słuchacz dzisiaj. Także schemat utworów, w których wyraźnie wydzielone są części eksponowane jako "solówki" też jest już z mojego punktu widzienia "passe". Dzisiaj oczekiwałbym przede wszystkim współpracy instrumentów i poszukiwania czegoś absolutnie unikalnego, indywidualnego na poziomie brzmienia. Wspominam o tych zastrzeżeniach nie po to, aby krytykować, bo muzyka na tej płycie jest świetnie zagrana, doskonale się jej słucha i podoba mi się. Ale jednak jest ona raczej przypomnieniem tego co już znam, a nie propozycją czegoś nowego, osobistego, czego jeszcze nie słyszałem. I to jest ważna różnica. Dlatego z ciekawością będę obserwował, który kierunek wybiorą w swoich następnych nagraniach ci niesłychanie utalentowani muzycy.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/XtPN9yt-Oxo?si=IaFO2cRdjThGPBQe" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-60414017780141488532024-02-09T08:55:00.000+01:002024-02-09T08:55:04.122+01:00Bastarda — Lilith Abi<b><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicrqiDbU-S-E0HjJphTTIoJ3VSmNZhchocKt36St8wFa5_iAxNGgEAxWH3DjYuT4KF_ey51-BPohHIxoh4M_Mc3r8ciwdYPq9Iw68OrQTLz5-p1XWmsWD8uCn3bJEFUpNyA-TVOZGUyPDOxG-ELF-rYzBrf7nGkSzGFwG_jRPHakyYopOVnmeev2Mhqrc/s700/a1725714190_16.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicrqiDbU-S-E0HjJphTTIoJ3VSmNZhchocKt36St8wFa5_iAxNGgEAxWH3DjYuT4KF_ey51-BPohHIxoh4M_Mc3r8ciwdYPq9Iw68OrQTLz5-p1XWmsWD8uCn3bJEFUpNyA-TVOZGUyPDOxG-ELF-rYzBrf7nGkSzGFwG_jRPHakyYopOVnmeev2Mhqrc/w200-h200/a1725714190_16.jpg" width="200" /></a></div>Bastarda — "Lilith Abi" <br /></b><br />Katarina Aleksić — skrzypce, bęben basowy, wokal<br />Branislava Podrumac — wokal<br />Paweł Szamburski — klarnet<br />Tomasz Pokrzywiński — wiolonczela<br />Michał Górczyński — klarnet kontrabasowy<br /><br />Wydawca: <b>Audio Cave</b> (2023)<div><br /></div><div>Tekst: <b>Szymon Stępnik </b><br /><br /><div style="text-align: justify;">Bastarda to jeden z moich ulubionych zespołów współczesnej polskiej sceny jazzowej. Cenię go w głównej mierze za koncepcyjne podejście do tworzenia albumów muzycznych. Każdy krążek miał na siebie pomysł i nawiązywał do różnych zjawisk kulturowych. Choć nie zawsze wpisywały się one w moje poczucie estetyki, nie sposób było nie docenić duchowości, oddania oraz pasji, z jaką zespół ten tworzył kolejne kompozycje. W przeciwieństwie do innych grupa ta zawsze była szczera w swoim przekazie i nigdy nie skalała się żadną nutą fałszu. Nie inaczej jest z najnowszym longplayem “Lilith Abi”.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Tym razem do współpracy zaproszono dwie serbskie artystki, Katarinę Aleksić (pomysłodawczyni projektu) oraz Branislavą Podrumac. Koncept skupia się na temacie kołysanek, gdzie każdy z utworów nawiązuje do tradycyjnej kołysanki danego regionu — od Ukrainy i Polski, poprzez Armenię, Japonię, Serbię i kulturę aztecką. Pomysł ten narodził się w związku z zainteresowaniem Katriny dotyczącym tzw. “muzyki pierwotnej”, a także jej osobistymi doświadczeniami z bycia matką swego pierworodnego dziecka. Jak sama mówi, “śpiewanie kołysanek płaczącemu niemowlęciu dawało komfort i siłę, a im dłużej śpiewałam, tym bardziej wpadałam w swego rodzaju trans.”</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dokładnie takie są też poszczególne piosenki — bardzo oniryczne, wprawiające słuchacza w zadumę. Trzeba przy tym zauważyć, że dźwięki są bardzo zniuansowane. Artykulacja odgrywa wyjątkowo dużą rolę i z pewnością nie jest to, jakby to określił redaktor Piotr Ban, jazz samochodowy. Aby docenić jakość nowego dzieła Bastardy, należy obcować z nim w ciszy i skupieniu. W przeciwnym wypadku można wiele stracić, a samo “Lilith Abi” wyda się nagraniem na jedno kopyto.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div>Kwintesencją jest wspaniały, trójstronny dialog między skrzypcami, klarnetem i głosem, który tylko czasem spełnia tradycyjną, piosenkową rolę, a raczej staje się kolejnym instrumentem całości. Wszystkie trzy walczą ze sobą — jak demony w krainie snów. Choć motywem przewodnim są “kołysanki”, siłą rzeczy niedaleko im również nawet do koszmarów.<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Początkowo nie podobała mi się niewielka dynamika całości, która dopiero po pewnym czasie nabiera sensu, gdyż, jak mawiał klasyk, „diabeł tkwi w szczegółach”. Należy wsłuchać się cierpliwie, by dostrzec subtelności dźwiękowe, a w szczególności przecudowne przełamywanie się skrzypiec ponad innymi instrumentami. Nigdy nie przypuszczałem, że takie połączenia mogą być aż tak intrygujące, co dodatkowo stanowi o wyjątkowości tego zespołu. Nie trzeba szokować słuchacza tanimi zagrywkami. Wręcz przeciwnie! Odbiorca też musi dać coś od siebie, by móc zyskać jeszcze więcej.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Nazwa albumu nawiązuje do żydowskiego demona, który wyłaniał się z cieni i porywał małe dzieci. Kołysanki były swoistymi zaklęciami odstraszającymi owego potwora. Dlatego też, w typowy dla grupy sposób, panuje klimat mroczny. Nikt nie potrafi tak wprowadzać w nastrój, jak Szamburski i spółka. Robi to w tak umiejętny sposób, że nigdy nie ociera się o kicz (a nie da się ukryć, że łatwo popaść w przesadę). Pod względem treści i koncepcji, jak zwykle utrzymano tu wysoki poziom.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Longplay kończy się utworem “Hope”, który jest wyjątkowo powolny, a pod koniec którego następuje rozładowanie napięcia. Być może tak samo jest z posiadaną przez nas nadzieją: musimy na nią trochę poczekać, by ją zrozumieć i poczuć. Pięknie oddaje też kwintesencję całości. Trzeba wykazać się cierpliwością, przeczekać, skupić, wyciszyć. Dopiero wtedy, po pewnym czasie, ujrzymy przekaz oraz sens.</div></div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/lS1Vp4X7XoA?si=CHmJrx8AYeaRBr2y" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-26338823990858073932024-02-08T08:35:00.000+01:002024-02-08T08:35:00.867+01:00TOMO – "what is jazz?" & toise/-<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTbJnMqdW2vCAh7GxXf3_ZpU52WQiCVldppzt2ydOlHSauExR6rPqZ8TiHozjA9kROKdpz_A21TU2f1UZf3iX7gmufAdxeP3GhOwyBYAxhZcf76aCunQDM4c-chUxRtBQCvunRU17vn4BMn44owkV3s9vk2NbonQ4T8eU0djzhzeiEjhXNB-Z7lu4rgas/s1200/a3116979445_10.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTbJnMqdW2vCAh7GxXf3_ZpU52WQiCVldppzt2ydOlHSauExR6rPqZ8TiHozjA9kROKdpz_A21TU2f1UZf3iX7gmufAdxeP3GhOwyBYAxhZcf76aCunQDM4c-chUxRtBQCvunRU17vn4BMn44owkV3s9vk2NbonQ4T8eU0djzhzeiEjhXNB-Z7lu4rgas/w200-h200/a3116979445_10.jpg" width="200" /></a></div><b>TOMO – "what is jazz?" </b><p></p><p>Tomo Jacobson</p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuDDjIZCSsqEBuzrHyHq6qffKSrfLtxK28OhGv9USl79UrL5bx2i150K1EdRMC342L4nujnOrlEDKhI29PX6cge3AeEWtAwx6ZpwJde-DOSjjugCymeHJJsxGybC5CJH5M0mH2WnHl3fwU_hKTrAwO3RuHCHzVHkBaC72VpSiGbiJcN_4RCZoSMp1QIXo/s1200/a3067929557_10.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuDDjIZCSsqEBuzrHyHq6qffKSrfLtxK28OhGv9USl79UrL5bx2i150K1EdRMC342L4nujnOrlEDKhI29PX6cge3AeEWtAwx6ZpwJde-DOSjjugCymeHJJsxGybC5CJH5M0mH2WnHl3fwU_hKTrAwO3RuHCHzVHkBaC72VpSiGbiJcN_4RCZoSMp1QIXo/w200-h200/a3067929557_10.jpg" width="200" /></a></div><b>TOMO – "toise/-"</b><p></p><p>Tomo Jacobson</p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p>Wydawca: <b><a href="http://gottaletitout.com/" target="_blank">Gotta Let It Out</a> </b>(2023)</p><div>Tekst: <b>Mateusz Chorążewicz</b></div><div><br /></div><p style="text-align: justify;"><i>„Czasem drażni mnie, kiedy ubieramy muzykę w słowa. Gdy używamy ich do określenia muzyki, umniejszamy jej wartość. Powodem, dla którego ją tworzę, jest wyrażenie siebie innym sposobem niż przez słowa. Muzyka jest większa od tego, jak można ją nimi opisać. Jazz jest dla mnie swego rodzaju sposobem myślenia, miejscem, gdzie wszystko jest możliwe. To niekończąca się droga dla wyobraźni. Masz nieograniczone możliwości, kiedy używasz swoich muzycznych doświadczeń. Przeistaczasz życie w muzykę – najszerszą z możliwości. Miejsce bez zasad. To jest dla mnie jazz.”</i></p><p style="text-align: justify;">W moje ręce wpadły dwie EP-ki autorstwa multiinstrumentalisty Tomo Jacobsona wydane na jedynym, 180-gramowym winylu w wersji gatefold. Pierwsza strona zadaje pytanie czym jest jazz, a druga czym jazz nie jest.</p><p style="text-align: justify;">Uwagę zwraca bardzo specyficzne instrumentarium, z którego korzysta Tomo:</p><p style="text-align: justify;">Syntezatory i maszyny perkusyjne: YAMAHA VSS-200, TQ5, SHS-200, TX7, DD-10, DD-11,</p><p style="text-align: justify;">Kontroler MIDI: DOEPFER R2M, </p><p style="text-align: justify;">Magnetofony: FOSTEX XR-5, 200.</p><p style="text-align: justify;">Nie trudno zgadnąć, że muzyka na obu EP-kach oparta jest na sonorystyce. Artysta używa swojej wyobraźni muzycznej dużo bardziej intensywnie i kreatywnie niż ma to miejsce w przypadku „klasycznych” albumów jazzowych.</p><p style="text-align: justify;">Szczerze mówiąc, poddaję się jeśli chodzi o jakiekolwiek klasyfikacje tej muzyki. Sam Tomo określa ją jako lo-fi, Nu-80s, ADHD, ASD, inside-out, ultimate-stoner, proto-dance, naiveté, electro-shamanic, spiritual, toddler-jam, magical realism, czy space-emo.</p><p style="text-align: justify;">Pierwsza strona winyla, czyli „what’s jazz?” jest dość spokojna, mało krzykliwa. Na uwagę zasługuje fakt, że znajdujemy tu pojedyncze elementy zaczerpnięte z korzeni muzyki jazzowej. Mianowicie, w utworach „fun key emoticon” oraz „cool the sack a.k.a. chilled axe a.k.a. walking the streets of LA at nite in 2300s” (trzeba przyznać, że mało radiowe tytuły utworów), zastosowano harmonię bluesową, co nadaje specyficznego wymiaru całej EP-ce. Z kolei druga strona, czyli „toise/-” jest wyraźnie inna w swoim charakterze – bardziej energiczna i pozbawiona elementów klasyki jazzu. Generalnie całość bardzo dobrze się spina pod kątem zamysłu autora. Obie EP-ki są spójne muzycznie i jednocześnie na tyle różnorodne, że słucha się tego przez cały czas z pełnym zaangażowaniem.</p><p style="text-align: justify;">Nie znając wcześniej Tomo Jacobsona przekonany byłem, że to artysta skandynawski. Dopiero po czasie uświadomiono mi, że Tomo jest w istocie artystą polskim, który wyjechał do Danii na studia i tam pozostał. Powodem mojej pomyłki jest niezwykła wyobraźnia muzyczna – cecha charakterystyczna muzyków skandynawskich i jak się okazuje, nie tylko. Tomo tak głęboko przesiąkł tą cechą, tak idealnie się w ten sznyt wpasował, że nie trudno o taki błąd. </p><p style="text-align: justify;">Trzeba także zwrócić uwagę, że wspomniana wyobraźnia muzyczna Tomo przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Nie jestem w stanie wypluć z siebie nic innego poza jednym wielkim „WOW”. Recenzje tego typu muzyki pisać można głównie z bardzo subiektywnej strony – albo to kupujesz, albo nie. Faktem jest, że Tomo wie co robi, album jest świetny artystycznie. Aczkolwiek czy posłuchasz tego więcej niż raz, nie jest już takie pewne.</p><p style="text-align: justify;">Można by się pokusić o zastanowienie, czy Tomo odpowiedział na pytania zadawane po obu stronach albumu. Według mnie nie i sądzę, że taki też był zamysł artysty. Najlepiej posłuchajcie płyty i samodzielnie rozważcie ten temat.</p><p style="text-align: justify;">Choć słowa z początku tego tekstu wypowiedział Bill Frisell, a nie Tomo Jacobson, to wydaje się, że obaj panowie wyrażają właściwie identyczny pogląd w kwestii jazzu i muzyki w ogóle. </p><div style="text-align: center;"><iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=822199845/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=0687f5/tracklist=false/artwork=small/transparent=true/" style="border: 0; height: 120px; width: 100%;"><a href="https://gottaletitout.bandcamp.com/album/what-is-jazz">what is jazz? by TOMO</a></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div><div style="text-align: center;"><iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3082170728/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=0687f5/tracklist=false/artwork=small/transparent=true/" style="border: 0; height: 120px; width: 100%;"><a href="https://gottaletitout.bandcamp.com/album/toise">toise/- by TOMO</a></iframe></div></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-10733308472326843612024-02-07T08:55:00.000+01:002024-02-07T08:55:14.169+01:00Henryk Debich / Orkiestra Polskiego Radia i TV w Łodzi - "Przekora"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6jP-PZ4h8okmMoVFJAZC-jVVstBu5clNlfNr2PG4fsTcQkUML5bH4gWD8NJKNn7KrHy-NVMgZfmy7sjHvuA8awrSSq38BPw6F8GNa5mgtdABwh6sHdjZ1RUdZg6snBVZgld4VXo0_sJ18hjPHmkp-GzO1jVUoCMz9JJJE7m__dxKxxpGUDHxK1MUfa8k/s700/a1670231138_16.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6jP-PZ4h8okmMoVFJAZC-jVVstBu5clNlfNr2PG4fsTcQkUML5bH4gWD8NJKNn7KrHy-NVMgZfmy7sjHvuA8awrSSq38BPw6F8GNa5mgtdABwh6sHdjZ1RUdZg6snBVZgld4VXo0_sJ18hjPHmkp-GzO1jVUoCMz9JJJE7m__dxKxxpGUDHxK1MUfa8k/w200-h200/a1670231138_16.jpg" width="200" /></a></div><b>Orkiestra Polskiego Radia i Telewizji w Łodzi pod dyr. Henryka Debicha</b><div><br /><b> "Przekora"<br /></b> <br />Wydawnictwo: <a href="https://gadrecords.pl/"><b>GAD Records</b> (2022)</a><div><br /></div><div>Autor tekstu: <b>Piotr Banasiak</b><br /> <br /><div style="text-align: justify;">Drogi czytelniku! Mamy rok 1974 i pod światłym przewodnictwem tow. Edwarda Gierka wspólnemi siłmi budujemy, produkujemy, doganiamy, a w produkcji stali walcowanej i ton ziemniaków z hektara nawet przeganiamy imperialistów! A wspólny trud Partii i społeczeństwa umila f a n t a s t y c z n a muzyka naszych orkiestr rozrywkowych!</div></div><div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Spójrzmy wprzódy na okładkę tego albumu. Typowy obrazek tamtego czasu. Dokładnie taki mam w pamięci z nowobudowanych poznańskich osiedli na Ratajach, albowiem onego czasu miałem tyle wiosen, co chłopcy na zdjęciu - może jeden z nich (ten najładniejszy oczywiście) to właśnie ja?</div></div><div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A teraz włączmy płytę. Ta muzyka smakuje jak pierwsza wtedy wypita na wczasach FWP PepsiCola. Ta muzyka pachnie OldSpice'm z Pewexu. Muzyka światowa. Kolejny album z serii archiwalnych nagrań Orkiestry Henryka Debicha, niezmordowanie odkopywanych przez Przedsiębiorstwo Eksploracyjne GAD Records. Tym razem to album dokumentujący metamorfozę Orkiestry. Przemianę z ansamblu zapatrzonego w bezpieczny i trącący myszką easy listening lat 60tych w pełnokrwistą, nowoczesną jazzująco-funkującą machinę polskiej socjalistycznej muzyki pop!</div></div><div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Posłuchajmy "Przez Dziurkę Od Klucza" napędzanego energetyczną elektryczną sekcją, z brawurowymi solówkami trąbek i saksów. Posłuchajmy "Przekory", pełnej zmian dynamiki i nastroju, w której rozmarzone smyki nagle "łamie" przesterowana gitara i świetne dęciaki. Taki utwór chcieliby mieć w repertuarze Chicago albo Blood Sweat & Tears... Posłuchajmy oryginalnej i po Debichowsku rozbujanej adaptacji beatlesowskiego “Eleanor Rigby”. Posłuchajmy jazzujacej "Naszej Zielonej Łąki", gdzie na metrum 5/4 słychać iskrzące rozflecenia i szklane hammondalia.</div></div><div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I jeśli do tego momentu będziemy jeszcze stać na nogach, to gwarantuję, że na łopatki rozłoży nas "Ulica bylejaka". Prawdziwy killer z iście hollywoodzkim tematem i hollywoodzkim rozmachem. Istne credo smykowej przestrzeni i dętoblaszanego poweru ( ach te puzony!). To jest właśnie siła Debichowej Orkiestry a przy tym świadectwo jej UNIWERSALNOŚCI. Ten utwór mógłby przygrywać w filmie o tym, jak nasi w huku dział szli przez Odrę na Berlin. Albo mógłby z powodzeniem ilustrować obrazek polskiego sierpniowego poranka, gdy łany zbóż padają łupem rzędu pędzących kombajnów marki Bizon. Ale mógłby też być w czołówce jakiegoś amerykańskiego serialu gangsterskiego, powiedzmy z Peterem Falkiem albo Telly Savalasem w roli głównej. I Quentin Tarantino też by "Ulicą Bylejaką" nie pogardził - to pewne. Słuchać GŁOŚNO!</div></div><div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I tak do końca płyty. Posłuchajmy tych trademarkowych, misternych, szybujących smyków, kunsztownie rozpisanych dęciaków, pompującej dynamicznej sekcji, przemyconej tu i ówdzie hendrixowskeij gitary, tych wszystkich flecikowych, hammondowych czy wibrafonowych smaczków i didaskaliów... Ten album to wielka funkująco-orkiestrowa beczka miodu, zaprawiona delikatnie infantylnym, staroświeckim dziegciem w rodzaju "Kolędników". Na szczęście ten infantylny posmak jest krótki i ledwie wyczuwalny :)</div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"> Niestety, jesienią 1991 jeden podpis pewnego urzędasa-imbecyla z Komitetu PR i TV zakończył historię wszystkich polskich Orkiestr Rozrywkowych PR i TV. Na szczęście pozostała muzyka, którą staraniem m.in. GAD Records możemy odkrywać na nowo i docenić jej walory. Czas kiedy "Polska rosła w siłę a ludziom żyło się dostatniej" słusznie odchodzi w niepamięć, ale muzyka rozrywkowa tamtej dekady z pewnością jest niezaprzeczalną wartością. Pokazuje profesjonalizm, kunszt wykonawczy i aranżacyjny, a przede wszystkim wyobraźnię kompozytorską tamtego pokolenia.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/6bcgGSqMAZs?si=6-HkASI2SFuNx5I8" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-6985369886276672742024-02-06T08:37:00.001+01:002024-02-15T12:09:54.657+01:00Livet - "Suite for Earth"<b><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMS8J5IVehKtM9-ugTs5FNlbG7fUi5mP3qLVkmsNHvz7hBh_3vu7RNQYR_ynkCbGJ-WxAC2q8AkzIukrD0Jdt2yIP7bF1VFzlwhM-53ztzb_WR1qZUzVyRG9vIViTs4LxGIJRUAf08A9_mM3aZkuMWgA-0RUFz1Ok9sJ5MwJQRg4Bknv0aEwlTkOYBAIE/s240/Livet-240x222.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="222" data-original-width="240" height="185" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMS8J5IVehKtM9-ugTs5FNlbG7fUi5mP3qLVkmsNHvz7hBh_3vu7RNQYR_ynkCbGJ-WxAC2q8AkzIukrD0Jdt2yIP7bF1VFzlwhM-53ztzb_WR1qZUzVyRG9vIViTs4LxGIJRUAf08A9_mM3aZkuMWgA-0RUFz1Ok9sJ5MwJQRg4Bknv0aEwlTkOYBAIE/w200-h185/Livet-240x222.jpg" width="200" /></a></div>Livet </b><br /><br />Piotr Klimek - aranżacja i kierownictwo muzyczne<br />Tord Gustavsen - fortepian<br />Eivind Aarset - gitara<br />Tore Brunborg - saksofon tenorowy<br />Piotr Rodowicz - kontrabas<br />Hubert Zemler - perkusja<br />Marja Mortensson, Zoryana Dybovska, Elina Toneva, Joanna Chmielecka - śpiew<br />Ponadto w nagraniu uczestniczył chór Teatru Chorea.<br /><br /><b>"Suite for Earth"</b><br /><br />Wydawca: <b>Jazz Forum</b> 10-11/2023<br /><br />Autor tekstu: <b>Maciej Nowotny</b><br /><br /><div style="text-align: justify;">Rok 2023 jako prenumerator znanego magazynu Jazz Forum mam prawo zaliczyć do udanych. Nie tylko dostawałem pismo starannie wydane i redagowane niezmiennie od lat na wysokim poziomie merytorycznym (chociaż ignorujące niemal całkowicie tzw. "free jazz"), ale poza tym otrzymywałem dodatkowo z każdym wydaniem interesującą płytę CD. Szczerze mówiąc wiele z tych płyt było po prostu jednymi z najlepszych wydanych w Polsce w ogóle, jak na przykład rewelacyjna <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2024/01/maja-babyszka-piotr-lemanczyk-adam.html" target="_blank">"Lutosia"</a> nagrana przez trio kontrabasisty Piotra Lemańczyka czy zjawiskowa "Satyagraha" Magdaleny Zawartko (o której napiszę wkrótce). </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Równie ciekawy jest krążek zatytułowany "Suite for Earth" zespołu o nazwie Livet, w składzie którego znajdują takie tuzy jak pianista Tord Gustavsen czy gitarzysta Eivind Aarset, nie wspominając o naszych gwiazdach w osobach perkusisty Huberta Zemlera i kontrabasisty Piotra Rodowicza. Zresztą właśnie niedawno u nas opisywany przez Szymona Stępnika krążek Rodowicza zatytułowany <a href="https://polish-jazz.blogspot.com/2023/11/piotr-rodowicz-i-przyjaciele-razem-na.html" target="_blank">"Razem na tej Ziemi"</a> wydaje się mieć sporo wspólnego z muzyką na tej płycie. Przynajmniej jeśli chodzi o warstwę ideologiczną, bo oba zwracają uwagę na rosnące zagrożenia dla naszej planety, próbują obudzić naszą wrażliwość ekologiczną i polityczną, co akurat piszącemu te słowa jest bliskie.<div class="post-header" style="background-color: #333333; color: #cccccc; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 10.8px; line-height: 1.6; margin: 0px 0px 1.5em;"><div class="post-header-line-1"></div></div><div class="post-body entry-content" style="background-color: #333333; color: #cccccc; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13.2px; line-height: 1.4; position: relative; width: 520px;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div></div></div><div style="text-align: justify;">Muzyka jest ciekawym amalgamatem jazzu, muzyki etnicznej, popularnej i jest bardzo zróżnicowana brzmieniowo. Wszystko jednak łączy się ze sobą, bez wrażenia chaosu, mimo że gra tu zespół jazzowy, śpiewają solistki, a nawet kilkunastoosobowy chór Teatru Chorea, który brawurowo zresztą wykonuje pieśni bułgarskie, norweskie i polskie. Muzyka została napisana i zagrana jako element spektaklu teatralnego. Jeśli jesteście zainteresowani tym jak udało się ten koncept zrealizować na scenie to polecam Wam tekst Marty Zdanowskiej w <a href="http://miejmiejsce.com/muzyka/livet-znaczy-zycie/" target="_blank">Dwutygodniku</a>. Dobra wiadomość jest taka, że muzyka broni się dość dobrze także bez obrazu. A kilka piosenek jak na przykład "Chmara idzie" wykonana przez Joannę Chmielecką sprawiło, że po prostu zaniemówiłem z zachwytu. Potężna jest moc polskiej muzyki ludowej zagranej z jazzową wolnością i wykonywanej z takim mistrzowskiem jak uczynili to muzycy i śpiewacy na tej płycie. Brawo!</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Więcej o tym ciekawym projekcie dowiecie się z <a href="https://jazzforum.com.pl/main/cd/livet" target="_blank">rozmowy</a> jaką przeprowadził Krzysztof Komorek z Piotrem Klimkiem, aranżerem i kierownikiem muzycznym tego projektu na łamach "Jazz Forum". Warto poczytać i śledzić wieści odnośnie tego projektu, bo niewykluczone że doczekamy się jego kolejnej odsłony. <br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3871774158323134726.post-50446552550543188772024-02-05T11:26:00.002+01:002024-02-05T18:32:11.262+01:00Waldemar Knade „Stories”<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXwMpONuCILt-XRuT02Bis7X0yu23_lHeLwInsNUjrL5D66C47e9kFinSOZTZS9tAeZNYslLBCGf0l5HSWylFagE1hiCkWdmxyErSStP2XnG9-ypf9-vstlYdEyDfSQg0-CMeMpbUiI5Sr42A-EWznC_VEBxnMXmF_AjroGagwZTTfWV6v4VwJh505H7Y/s703/497569_A703WK_f.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="669" data-original-width="703" height="191" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXwMpONuCILt-XRuT02Bis7X0yu23_lHeLwInsNUjrL5D66C47e9kFinSOZTZS9tAeZNYslLBCGf0l5HSWylFagE1hiCkWdmxyErSStP2XnG9-ypf9-vstlYdEyDfSQg0-CMeMpbUiI5Sr42A-EWznC_VEBxnMXmF_AjroGagwZTTfWV6v4VwJh505H7Y/w200-h191/497569_A703WK_f.jpg" width="200" /></a></div><b>Waldemar Knade <br /></b><br />Waldemar Knade – altówka (1,3-7,9,10,12,13,15,17), instrumenty klawiszowe (1-6,8-14,16,17), muzyka<br />Jorgos Skolias – śpiew, kompozycje i teksty (3,8,10,12-14)<br />Jerzy Mazzoll – klarnet basowy (1,6,8-10,14,15), klarnet metalowy (3,12)<br />Michał Rybka – gitara basowa (3,8,10,12,14)<br />Cezary Konrad – perkusja (1-3,6,8-15), instrumenty perkusyjne (6)<br /><br />gościnnie:<br />Ewelina Wiżentas – śpiew (4), wokalizy (4,6,17)<br />Łukasz Fijałkowski – gitara (1,9)<br />Bogdan Mizerski – kontrabas (7)<br />DJ Paulo B.O.K. – scratch (8)<br /><br /><b>„Stories” (2023)<br /></b><br />Tekst: <b>Maciej Nowotny</b><br /><br /><div style="text-align: justify;">Jak grom z jasnego niebia: tak mniej więcej wyglądało moje spotkanie z muzyką Waldemara Knade. I czuję się nieco zawstydzony tym, że jego nazwisko słyszę po raz pierwszy. Jendak wielu czytelników tego bloga i wielbicieli jazzu może się znaleźć w podobnej sytuacji, zatem zanim podzielę się z Wami wrażeniami z odsłuchu tej muzyki, kilka informacji o samym twórcy. Knade z wykształcenia jest muzykiem klasycznym i posługuje się bardzo rzadko w jazzie spotykanym instrumentem czyli altówką. Przez kilkanaście lat pracował w bydgoskiej filharmonii jako muzyk orkiestrowy, ale oprócz tego trochę jak Dr Jekyll, wieczorami nocami wiódł zupełnie inne muzyczne życie. Oprócz muzyki klasycznej interesował go bowiem rock i jazzowo-rockowe pogranicze. Trudno mi było w naszej krótkiej rozmowie odtworzyć meandry jego zainteresowań i kariery poza muzyką klasyczną, ale pojawiają się tam takie nazwy klucze jak Labolatorium, Włodzimierz Kiniorski, Milo Kurtis, Bogusław Raatz czy Krzysztof Ścierański. Jakoś te muzyczne peregrynacje, chociaż rozciągnięte w czasie i z zewnątrz wyglądające na nieco chaotyczne, musiały być ważne, bo pozwoliły zebrać doświadczenia, nawiązać garść istotnych relacji osobistych i wykrystalizować pewne idee. Ale jak stwierdza sam Knade właściwie dopiero po zakończeniu kariery muzyka, w momencie przejścia na emeryturę, mógł zostawić za sobą bagaż wykształcenia i zacząć grać muzykę, którą kocha najbardziej, spontaniczną, płynącą prosto z serca.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Impulsem był zakup syntetyzatora marki korg. Z jednej strony to prosty instrument, ale dający niemal nieograniczone możliwości eksperymentowania z brzmieniem i właśnie tego instrumentu na płycie jest najwięcej, a nie altówki. Z pomocą prostych dźwięków syntetyzatora udało mu się wyczarować fascynujący i zaskakująco spójny dźwiękowy świat. To co sprawia, że jest on unikalny to brzmienie. Obcowanie z tą muzyką przypomina zanurzenie się w ciemnej, gęstej wodzie wypełniającej niezwykle głęboką jaskinię. Oprócz autora muzyki i grających, a także śpiewających artystów słowa uznania należą się zatem także miksującemu materiał Mirosławowi Worobiejowi, który nie tylko nie uronił z muzyki ani nuty, ale potrafił oddać magię przestrzeni, która ją ożywia, być może dzięki temu, że była nagrywana w niezwykłych pod względem akustycznym pomieszczeniach Pałacu w Lubostroniu.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jednak kluczem do sukcesu tego projektu, oprócz unikalnej wybraźni autora, który umiejętnie połączył wrażliwość muzyka o klasycznym wykształceniu, z doświadczeniem pisania i grania muzyki teatralnej, a także fascynacją jazzrockiem, było zaproszenie do współpracy niezwykłych gości. Największy wkład wnieśli Cezary Konrad grający na perkusji, Jerzy Mazzoll na klarnecie basowym i operujący swoim głosem Jorgos Skolias. Szczególnie obecność Skoliasa sprawiła, że muzyka zyskała oniryczny, duchowy, transcendentalny wymiar. Chociażby jak w zdumiewającej pieśni "Mehri Tora", gdzie głos Skoliasa, wibrujący od emocji, sprawia że chociaż znaczenia śpiewanego po grecku tekstu możemy sięe tylko domyślać (wg Knade tekst mówi o trudnej relacji z ojcem), to jednak czujemy że emocje są bardzo nam bliskie, pierwotne i zrozumiałe.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W rezutacie dostaliśmy niezwykle osobistą płytę, gdzie tak zaproszeni muzycy jak i pozostali goście (np. wspaniała w piosence "Anioł Pański" wokalistka Ewelina Wiżentas), dodali swoją część tworząc jazzrockową czarną operę jakich dawno w Polszcze nie słyszano. Jest tu przestrzeń, jest dźwięk, jest wolność, pokazująca że muzyczna młodość nie ma nic wspólnego z wiekiem metrykalnym. To pozwala mi mieć nadzieję, że ten "grom z jasnego nieba" nie będzie zjawiskiem jednostkowym, a Waldemar Knade na dłużej i z równym artystycznym sukcesem gościć będzie na bliskiej memu sercu jazzowej niwie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="215" src="https://www.youtube.com/embed/erSkcoE2lzA?si=vYZcrojN5pZFl77z" title="YouTube video player" width="420"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Maciej Nowotny (Editor)http://www.blogger.com/profile/07162944798661297817noreply@blogger.com0