Blu/Bry
Jan Kusz, saksofony
Tomasz Kusz, trąbka
Jakub Letkiewicz, fortepian
Franek Wicke, bas
Stanisław Banyś, perkusja
Tytuł albumu: Ejber (2025)
Wydawca: Polskie Radio Katowice
Tekst: Robert Kozubal
Ejber to w gwarze wielkopolskiej łobuz, chuligan, a zdaniem znawcy tematu, bo używającego od brzdąca tamtejszej mowy, wielkopolanina, redaktora Radia Jazz Fm i Polish Jazz Blog Piotra Banasiaka - osiłek. W polskiej gwarze jazzowej słowo to – jestem pewny – przylgnie do zespołu Blu/Bry. Tak nazywa się bowiem druga płyta tego młodego, ale już obsypanego nagrodami kwintetu z Poznania. Płyta – dodajmy - znacznie dojrzalsza od debiutu.
Grupa Blu/Bry uchodzi za zespół
festiwalowo konkursowy – zaś jej członkowie nie kryją, że świadomie uczestniczą
w możliwie wielu plebiscytach, tak budując swoją pozycję na rynku, ale także
wędrując po świecie, ucząc się w najlepszych szkołach jazzowych, czy nagrywając
dzięki konkursom płyty. Bo nagranie w studiu Polskiego Radia Katowice
płyty „Ejber” jest w istocie nagrodą za I miejsce w Konkursie Bielskiej
Zadymki Jazzowej im. Jana Ptaszyna Wróblewskiego.
Jak na łobuza, to album zaczyna się łagodnie. Pierwsza piosenka dosłownie rozkwita. Budzi się powoli, przeciąga długo i sennie. Zapewniam, że warto jednak czekać – nagrodą jest piękny, łagodny i horyzontalny, jak Wielkopolska, temat. Drugi utwór zaczyna się jak sygnał barki na rzece. Jestem dzieckiem Odry, odrzaninem, mówiąc nomenklaturą Zbigniewa Rokity, doskonale pamiętam charakterystyczne przeciągłe buczenia dobiegające znad Odry – dźwiękową zapowiedź nadejścia długiej niczym rzeczny jamnik łodzi transportującej przeróżne towary, najczęściej śląskiego węgla. Ta trąbka zwiastuje kolejny mglisty początek. Po nim z woltą wjeżdża chwacko i rozwija się w ludyczny, energetyczny temat. Potem cudnie kaskaduje fortepian przy wtórze gaworzenia dęciaków. "Pauzy" to spokojna, zamyślona kompozycja. Bardzo podobnie do niej zaczyna się kolejna - „Młyn” wchodzi na środek sceny cichutko, jak na palcach – saksofon bardzo ładnie artykułuje nastrój spokoju i zadumy, a na niego, jak zwalisty masyw obłoków, wtacza się całe instrumentarium. Ten utwór, ma drugą historię: żywą, pokręconą, nowoczesną, z elektroniką i free-jazzowym szaleństwem.
Blu/Bry to wprawdzie młodzi
muzycy, ale brzmią jak jazzowi wytrawni gawędziarze: wszystkie tworzące album
kompozycje są solidnie opowiedziane, mają zbalansowaną temperaturę narracji, bo
zmieniają się, skręcają, meandrują, słowem zaciekawiają słuchacza muzyczną
pogawędką, który – jeśli jest ciekawy takiej muzyki - musi dotrzeć do takiego
miejsca i zadać sobie pytanie: do kroćset, a dokąd to oni nas zaprowadzą w tym
kawałku, co tam wyłoni się zza kolejnego rogu? Jeśli jest to świadomy zabieg,
oddaje niski pokłon szacunku, bo działa.
Generalnie „Ejber” to jazz
szkatułkowy. Niemal każdy z utworów ma w sobie kilka tematów, a muzycy prowadzą
opowieść tak, że choć pojawiają się coraz to nowe szkatułki narracyjne, to
wszystko ze sobą współbrzmi i pasuje. Moim zdaniem muzycy są obdarzeni rzadkim,
inteligenckim dystansem do siebie i własnej twórczości. Otóż Blubry we wspomnianej gwarze Poznania oznaczają
bzdury, brednie. W mojej ocenie na „Ejbrze” prezentują się zupełnie odmiennie,
jako dojrzały, poważny zespół, który – o co w dzisiejszych czasach niełatwo - znalazł
swój własny rozpoznawalny styl.
Blu/Bry zdobyli Grand Prix w prestiżowym konkursie Jazz Juniors 2024, a doceniło ich jury kierowane przez Nilsa Pettera Molværa – legendę współczesnego jazzu – które uznało, że ich odważne poszukiwania muzyczne oraz umiejętność łączenia tradycji z nowoczesnością zapowiada udaną przyszłość tej formacji. Bezwględnie się zgadzam. Znakomita płyta "Ejber" jest tego potwierdzeniem.