Pages

sobota, 27 września 2014

Może jakiegoś nie Możdżera?

"Może Możdżera z Danielssonem i Fresco?" - żona spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. "Jest super..." - odpowiedziałem przerażony - "ale nie przejadł Ci się już trochę? Gramy go za każdym razem?". "Wiem" - spuściła oczy pełna poczucia winy - "ale co możesz innego zaproponować? Przecież wiesz...". No właśnie! Wiem! Wiem aż za dobrze!

W końcu jesteśmy już razem ponad 20 lat. I ta sytuacja powtarza się po raz enty. Przychodzi weekend i odwiedzają nas znajomi. Jej znajomi. To znaczy, że niekoniecznie wiedzą, że "jazz" to nie nazwa małego miejskiego autka Hondy, tylko gatunek muzyczny zawierający w sobie ocean różnorodności, w którym można się zanurzyć i znajdować nowe rzeczy niemal bez końca. "Tak, tak kochanie - reaguje na to moja małżonka - ja to rozumiem, ale oni...". Oni są wstanie znieść tylko Możdżera. Możdżer swoimi grającymi w berka na klawiaturze fortepianu paluszkami jest dla pokolenia nowych inżynierów Mamoniów jedynym przejawem jazzowej "awangardy", na jaki są w stanie dać się namówić.

Nie, nie, to nie wina Możdżera. Ja na jego płyty czekam równie niecierpliwie jak Wy. Zatem sugerujecie, że to wina słuchaczy. Czy ja wiem? To zbyt łatwy wniosek, aby mnie zadowolił. Słuchacz ma prawo po prostu być sobą i obrażanie się na niego nie ma zbytniego sensu. A może to wina samych muzyków? Ohoho, już słyszę jakie podnosi się larum! Iluż nowych osobistych wrogów dodam sobie takim stwierdzeniem, jakbym cierpiał na ich niedobór już w obecnej chwili!

A jednak posłuchajcie: zdumiewająco niewielu z nich, w tym szczególnie o jazzowych inklinacjach, ma ochotę tworzyć jazz bardziej przystępny, który mógłby być atrakcyjny dla publiczności nie na jazzie wychowanej i na Warszawskiej Jesieni, lecz na popie, reggae, rocku czy muzyce filmowej. Dla tych ludzi Thelonious Monk kojarzy się z detektywem z serialu, Louis Armstrong to chyba facet, który pierwszy wylądował na księżycu, a Miles Davis, no tak, tego "dobrze" znają, bo to facet grający na trąbce, który miał nagrać album z Prince'em, ale nie nagrał i... pozostał nieznany... nieznany szerszej publiczności... Miles, a nie Prince...

"Nie masz racji" - oznajmił na to Michał Przerwa-Tetmajer, z którym umówiłem się w "Regeneracji" położonej tuż obok parku Morskie Oko i siedziby bliskiego mojemu sercu Radiajazz. Oprócz Możdżera jest ktoś taki jak na przykład Wojtek Mazolewski. Z tego co wiem pracuje nad nowym albumem "Polka", który zamierza nagrać ze swoim kwintetem, ale ja tęsknię za innym jego projektem, czyli Pink Freud, o którym jednak jakby ostatnio przycichło.


Poza tym niedawno, po wielu latach przerwy, płytę wydał kultowy duet Skalpel, którego miksy wiele lat temu zapoczątkowały modę na polski jazz wśród luminarzy sceny muzyki klubowej.


"Ale mnie brakuje takich projektów jak choćby niezapomniany Robotobibok?" - broniłem się. "Cóż - odparł Michał - przecież Kuba Suchar i Artur Majewski z tego składu stworzyli doskonały Mikrokolekyw, a ich ostatnia płyta "Absent Minded" zadowolić może najwybredniejsze gusta". 


"Jest jeszcze Contemporary Noise Sextet" - dodał Michał - "wiesz może co u nich słychać?". "Ano po ostatnim ich albumie "Ghostwriter's Joke" bracia Kapsowie poszli trochę w różnych kierunkach. Kuba - wyobraź sobie! - zamierza nagrać swoje kompozycje klasyczne, a Bartek stworzył Helatone Trio Z Gadeckim i Kolarczykiem". "Zatem to koniec Contemporary?" - zasępił się Michał. "Kto wie - odparłem - ale sam widzisz jak takich projektów jest w sumie niewiele".


"Jest jeszcze jeden" - on na to, sięgnął za pazuchę i wręczył mi swoją najnowszą płytę "JAZZPO!" nagraną wraz z Jazzpospolitą. I bardzo mnie tym ucieszył! Zatem powiedziałem: "Posłuchaj tego kochanie", a ona wydała okrzyk zadowolenia i stwierdziła: "Nada się!". Gdy przyszedł czas kolacji nasi inżynierostwo Nowi Mamoniowie zdziwili się bardzo, że Możdżer gra też na gitarze. A kiedy sprostosowałem, że to Przerwa-Tetmajer odparli, że owszem uczyli się o nim w szkole, nie wiedzieli tylko, że ciągle tworzy... mimo podeszłego wieku.


Autorem felietonu jest jak zwykle Maciej Nowotny vel Jaś Konsola vel Rzeźnik Mainstreamu.

* Za inspirację dziękuję nieocenionemu Tomkowi Łuczakowi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz