Pages

niedziela, 19 października 2014

Columbus Duo - Expositions (2014)

Columbus Duo

Tomasz Swoboda - guitars, cymbals
Ireneusz Swoboda - drums, electronics, loops, samplers

Expositions

Dead Sailor Muzic 10



By Bartek Chaciński

Gdybym napisał, że bracia Ireneusz i Tomasz Swoboda poczynają sobie na rynku muzycznym swobodnie, mogłoby to zabrzmieć niczym naciągany żart z nazwiska, tyle że nic lepiej nie pasuje. Po czterech latach od poprzedniej płyty "Salt" na albumie "Expositions" z szopą na uboczu na okładce (przypomina mi to klimatem „działkowe” cykle fotografii bodaj Igora Omuleckiego) nawet nie próbują grać z oczekiwaniami słuchaczy i proponują znów coś innego, co właściwie trudno sklasyfikować nawet jako muzykę jednoznacznie gitarową, nie mówiąc już o prostych etykietkach typu post-rock. Delikatne współbrzmienia gitary i perkusji (na ten minimalistyczny wybór lepiej byłoby jednak powiedzieć: elementy perkusji), z których stopniowo wynikają coraz większe napięcia. W Polsce tego typu graniem interesowała się przez moment Ścianka i – na szerszą skalę – Kristen. Jedyne bratnie dusze i do tego od razu też bracia (Rychliccy, zresztą nowa płyta tych drugich zapowiada się świetnie). Z jednymi i drugimi zresztą rynek nie obszedł się tak, jak na to zasłużyli – działając na Zachodzie z pewnością mieliby więcej szans.

"Expositions" brzmi w każdym razie jak organizm w ewolucji - gitary grają tu muzykę elektroniczną, w środkowej części płyty ("S79", "B49bis") łapiąc jakiś rodzaj motoryki nawiązującej do niemieckiego grania z lat 70., ale to bardzo luźne skojarzenie - "C52/53" i tak utopi je za chwilę w pulsacjach fal eteru, a "S60" w gęstszym dronie rzeźbionym fakturą gitar i spuentowanym sprzężeniem w finale. Ile z tego autorzy zaplanowali, a ile wyimprowizowali? Całość wydaje się zbyt czysta, minimalistyczna jak na efekt improwizacji, ale słychać w tym zarazem, no właśnie, spontaniczność i swobodę niezaplanowanych sesji dobrze znających się muzyków. Tytuły o znaczeniu czysto porządkowym zdają się to potwierdzać.

Miksem i nagraniem zajął się dobry znajomy zespołu Marcin Dymiter. Wytłoczony w Niemczech i przystępnie wyceniony gruby winyl można kupić tutaj, a posłuchać/ściągnąć wcześniej tutaj. Słuszna polityka, która nie odbierze duetowi starych fanów i – jak sama płyta – może tylko ich grono poszerzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz