Pages

czwartek, 6 listopada 2014

2 Solo Festiwal w OPT - Rob Mazurek Pulsar Quartet


Piątek – 7 listopada 2014, godz. 20:00
bilety dostępne w przedsprzedaży w biurze OPT od 24.10 do wyczerpania nakładu
10 zł (kursanci OPT)
20 zł (przedsprzedaż)
30 zł (w dniu koncertu)

Ośrodek Postaw Twórczych
ul. Działkowa 15, Wrocław


(...) Pulsar Quartet jest zdecydowanie bardziej introwertyczną propozycją. Z jednej strony to podzespół ostatniej inkarnacji ESO – Mazurek, Herndon, Matthew Lux na gitarze basowej oraz Angelica Sanchez na fortepianie, ale z drugiej modyfikacja kwintetu, który w 2009 roku nagrał genialną płytę Sound Is, w ostatnich latach w dorobku Mazurka chyba najbardziej wprost bliską jazzowemu idiomowi. Stellar Pulsations jest mu jeszcze bliższe, wpisując się w nurt nowoczesnych wariacji na temat bopowej tradycji. Szczerze mówiąc nie przypominam sobie w tym stuleciu takiego składu Mazurka, zarówno od strony instrumentalnej (z fortepianem), jak i od strony głównie akustycznej polemiki z różnymi nurtami tradycji – polemiki, trzeba powiedzieć, subtelnej i przemyślanej. Poszczególne utwory w nazwach odnoszą się planet (Ziemi nie ma) i eksponują nieco inne oblicze zespołu. Otwierający album „Primitive Jupiter” i przedostatni „Twister Uranus” przywołują na myśl intensywność Sound Is, choćby za sprawą frenetycznej sekcji rytmicznej, ale już „Magic Saturn” to błyskotliwa, przełamana w pół ballada ze zgrabną figurą pianina, a „Spanish Venus” wciąga zredukowanym, latynoskim groove, na którym Mazurek gra drobniutkie melodie. „Spiritual Mars” najbliższy jest free, „Spiral Mercury” epoce kwintetu Davisa z Hancockiem i Shorterem, a „Folk Song Neptune” to wyciszony, refleksyjny finał. Sporo tu liryzmu, przytłumionego kornetu i wrażliwego, często podejmującego delikatną opowieść fortepianu; grania gęstego, ale unikającego nadmiernie zamaszystych fraz i ekspansywnych melodii. Poznawanie tej płyty ma przeciwny charakter niż oktetu – tamta rzuca się na szyję od pierwszego kontaktu, te pulsacje starają się pozostać nieodgadnione. Nie wiem, czy zamieniłbym elektryczno-niekonwencjonalnego Mazurka, który tradycję obchodzi, na Mazurka, który z nią polemizuje, ale to właśnie ten na pierwszy rzut oka konwencjonalny album jest jego najbardziej zaskakującą płytą ostatnich dwóch-trzech lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz