Pages

wtorek, 4 listopada 2014

Rubin/Trzaska/Masel - Ten Chamber Kingdoms (2014)

Rubin/Trzaska/Masel

Harold Rubin - clarinet
Mikołaj Trzaska - clarinet, bass clarinet, alto saxophone
Nadav Masel - bass

Ten Chamber Kingdoms

JAZZIS 1031



By Bartosz Nowicki

75 minut skondensowanego, free jazzowego grania opartego na nieustannym dialogu trzech instrumentów może być w dzisiejszych czasach uznane jako wymagające pełnego zaangażowania wyzwanie. Nie każdy będzie miał tyle samozaparcia i koncentracji, aby przez ponad godzinę mierzyć się z surową, pozbawioną emocji i melodii ekspresją trójki wybitnych solistów: Mikołaja Trzaski (klarnet, klarnet basowy, saksofon altowy) Harolda Rubina (klarnet) i Nadava Masela (kontrabas). Tym, którym wystarczy wytrwałości, czeka intensywne muzyczne przeżycie warte poświęconej tej płycie energii i uwagi.

Harold Rubin to pochodzący z RPA 82-letni klarnecista, na stale związany z izraelską scena jazzową. Dołączył do niego Nadav Masel, izraelski basista i Mikołaj Trzaska - postać, której w zasadzie nie trzeba przedstawiać, bodaj najwybitniejszy polski improwizator, od lat 90. z każdym kolejnym gestem rozwijający horyzont swej artystycznej wypowiedzi. To ich pierwsze wspólne nagranie w takim składzie. Jego inicjatorem był Adam Baruch - wybitny krytyk, animator i wydawca. To właśnie nakładem jego izraelskiej wytwórni Jazzis Records ukazał się album "Ten Chamber Kingdoms".

Pierwsze spotkanie tych instrumentalistów od początkowych chwil zaskakuje komunikacją, jaka nawiązała się między nimi. Muzycy w lot odczytują swe intencje, sprawiając wrażenie w pełni kompatybilnego organizmu. Pozostają niezwykle wyczuleni na swą artykulację, reagując wręcz instynktownie na zmieniające się wolty i nastroje. Każdy gest jednego z nich zostaje natychmiast odebrany, przyswojony, skomentowany i spuentowany przez pozostałych. W tej intuicyjnej, ale podpartej olbrzymim muzycznym doświadczeniem rozmowie, artyści przekrzykują się, licytują, współpracują, kontrują i wzajemnie dopełniają. Wszystko to przy demokratycznym rozkładzie ról oraz braku podziału na lidera i akompaniament. Narracja rozkłada się równolegle na trzech ułożonych blisko siebie planach odpowiadających instrumentarium.

Wobec zbliżonego zakresu tonalnego klarnetu Rubina i saksofonu altowego Trzaski - wijących pełną dramaturgi artykulację - cichym bohaterem płyty staje się niespodziewanie Masel, który pozostając w cieniu bardziej uznanych kolegów, zachwyca szerokim spektrum brzmieniowym swojego kontrabasu. Jego instrument zmyślnie unika funkcji dynamizującej nagranie, konstruując intrygujące sonorystyczne faktury, oparte nas suchym, szorstkim dźwięku. Masel piłuje smyczkiem struny wydobywając z nich wytrawne drony i wysokie, iskrzące flażolety. Innym razem, z nieskrywaną brutalnością je szarpie, udanie imitując nieobecną perkusję. Wtórują mu w tym ostatnim dęciaki, mlaskające donośnie klapkami.

Choć w przypadku "Ten Chamber Kingdoms" współpraca artystów nosi znamiona szorstkiej, męskiej przyjaźni, to ma jednak w sobie coś z klasycznego romansu. Pierwsza część płyty to flirt, wzajemne badanie, oswajanie się ze sobą. Od kompozycji "Fun With The Mirrors" materiał nabiera rumieńców. Muzycy poznawszy już swoją artykulację eksplorują coraz głębsze wątki znajomości, a zaufanie do swoich poczynań pozwala im na odważne eksperymenty ocierające się momentami o perwersję, która najgłośniej wybrzmiewa w kulminacjach "Fishy Language" i "Pigeon On A Hot Stone". W finale ("Building Starships") emocje opadają, a trio funduje sobie lekkie rozluźnienie, w trakcie którego frazy wydłużają się, a dłuższe wypowiedzi stają się przystępniejsze, emanujące melancholią. Właśnie wtedy pojawiają się tropy przywodzące na myśl echa muzyki chasydzkiej. Subtelne, pozbawione cepeliady.

"Ten Chamber Kingdoms" składa się z impulsów, refleksów i lapidariów wypełniających otwartą formułę dialogu abstrakcyjną wypowiedzią. Granice owej wypowiedzi ogranicza tylko kreatywność i doświadczenie interlokutorów. To muzyka dziejąca się tu i teraz, celebrująca chwilę, dialog i szczerość ekspresji. Jej doświadczanie (zapewne podobnie jak nagrywanie) jest wielce satysfakcjonującą pracą intelektualną, pobudzającą zmysły do abstrakcyjnego myślenia, w kontekście którego możemy kontemplować komunikację trójki instrumentalistów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz