Pages

niedziela, 25 stycznia 2015

Kamil Szuszkiewicz - Bugle Call And Response (2014)

Kamil Szuszkiewicz

Kamil Szuszkiewicz - trumpet, electronics

Bugle Call And Response

Wounded Knife C30





By Bartosz Nowicki

Kamil Szuszkiewicz to trębacz, improwizator związany z warszawską sceną free, współtworzący wespół z Hubertem Zemlerem, Wojtkiem Traczykiem i Wojtkiem Soburą jazzowy skład Kapacitron. Współpracuje często z muzykami zgromadzonymi wokół Lado ABC. Na koncie wydawniczym ma między innymi rejestrację wspólnego występu z Marcinem Zabrockim na scenie warszawskiej Eufemii wydaną w limitowanym nakładzie w 2012 roku, a także wspólny materiał z macierzystym bandem, oraz sygnowaną własnym imieniem i nazwiskiem płytę "Prolegomena" nagraną w 2010 w Powiększeniu z Wojciechem Traczykiem, Marcinem Ułanowskim, Kubą Cichockim, Tomaszem Dudą i Marcinem Gańko. Tym razem, zupełnie solo nagrał materiał wydany na kasecie dla stołecznej oficyny Wounded Knife.

W przypadku "Bugle Call And Response" tytułowy hejnał został oderwany od swej pierwotnej funkcji. W wykonaniu Szuszkiewicza nie jest to nawet forma dynamicznego komunikatu sygnalizującego jakieś wydarzenie, czy bijąca po uszach żwawa ekspresja, nawołująca do określonej reakcji. To hipnotyczna mantra, obleczona marzeniem sennym. Rozpływające się w melancholii requiem. 

Ascetyczna kompozycja jest w zasadzie jedynie przenikliwą melodią meandrującą w próżni, bez żadnych ozdobników, efektów, montażowych nakładek czy studyjnych obróbek. Dźwięk trąbki został zamknięty i stłumiony w małym, wygłuszonym pomieszczeniu, na co wskazuje absolutny brak pogłosu. To duszne wnętrze, w którym powstało nagranie, swoją akustyką przytłacza słuchacza, dodając zasępionym nutom ciężaru. Na podstawie pozostawionych w materiale poszlak zgaduję, że solo zostało zarejestrowane gdzieś w pomieszczeniu na zapleczu klubu, domu kultury, może filharmonii. Wskazują na to złapane na „setkę” odgłosy kroków, szmery rozmów zza ścian, ale nade wszystko mikroskopijne fragmenty, w których uważny słuchacz wyłapie dźwięk strojących skrzypiec i jeszcze jednego bliżej niezidentyfikowanego instrumentu. 

Szuszkiewiczowi udało się wyimprowizować tak mocny i zintensyfikowany klaustrofobiczną akustyką temat, że wywołuje on u odbiorcy stan zadumy, a nawet fizycznego odrętwienia. Trębacz zaklina i mami słuchaczy tak prostymi środkami (a raczej ich brakiem), że wydaje się to tyleż zachwycające, co nieprawdopodobne. Nawet towarzysząca melodii cisza staje się tłem zupełnie odrealnionym. Tak jakby ślad trąbki został wycięty z zespołowego nagrania i pozostawiony samemu sobie; ogołocony z tła i muzycznego kontekstu. Wrażenie to zwiększa jeszcze rwący się w finale kompozycji motyw. 

Drugą stronę kasety wypełnia ta sama melodia „hejnału”, która poddana została elektronicznej modulacji. Szlachetne brzmienie trąbki, poszatkowane krótkim i płaskim echem, zaczyna mutować w groteskowy bulgot, wzmagając jeszcze bardziej efekt odrealnienia. Kamil Szuszkiewicz w swoim eksperymencie celebruje dźwięk sam w sobie. Do bólu prozaiczny. Tak zwykły i tak przeciętny, że aż pasjonuje, wywołując niedowierzanie i ekscytację. W jego wykonaniu minimalizm staje się perwersją, a prostota i ograniczenie dźwiękowym ekstremum. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz