Pages

poniedziałek, 6 listopada 2017

Diomede - People From East (2017)

Diomede

Tomasz Markanicz - saxophones
Grzegorz Tarwid - piano

People From East

SJ 025





By Krzysztof Komorek

"People From East" to format, jaki lubię najbardziej. Muzyczna rozmowa w formule dialogu. Konstrukcja to jednak trudna i wymagająca, a moje oczekiwania wobec form ulubionych także są podwyższone. Napięcie przy spotkaniu z Diomede towarzyszyło mi więc już od samego początku. Duet ten tworzą muzycy młodzi, ale już doświadczeni, współpracujący ze sobą od dłuższego czasu: saksofonista Tomasz Marakanicz, członek formacji STAFF, kompozytor, muzyk sesyjny, laureat znaczących festiwali krajowych i europejskich, oraz Grzegorz Tarwid, pianista znany z autorskiego kwartetu, cenionego tria Sundial, a także jeden z wielu spośród "polskiego zaciągu" w duńskich konserwatoriach. 

Etymologia większości tytułów na albumie sugeruje słuchaczowi związki z Dalekim Wschodem, Buriacją, Jakucją. Nie udało mi się ustalić, czy to wynik zainteresowań muzyków, fascynacji literackich lub filmowych, czy może wręcz osobistej bytności w tamtych rejonach. Nie ma to po prawdzie znaczenia, bo już sama idea dość udanie kieruje wyobraźnię odbiorcy ku określonym rejonom, klimatom, nastrojom. 

Muzyczna podróż rozpoczyna się utworem "Baikal Lake" – nieoczekiwanie spokojnym, lirycznym, melodyjnym. Druga w kolejności "Mama" popchnęła me myśli raczej ku Skandynawii (dzięki z lekka "garbarkowemu" saksofonowi) i zaskoczyła improwizowanym, dynamicznym finałem. Kapitalny jest, podzielony na dwie części "Burchan", z preparowanym fortepianem, dzwoneczkowymi przeszkadzajkami, zmianami tempa i nastrojów. Wrażenie robi zwłaszcza kończąca płytę, trwająca ponad jedenaście minut druga część kompozycji. Bardzo spodobał mi się tytułowy „People From East”, gdzie delikatne wprowadzenie i takiż finał obudowują przejmującą, skarżącą się i krzyczącą główną część utworu. Zresztą niemal w każdym fragmencie coś przykuwa uwagę: ostinatowe wprowadzenie i fortepianowe solo w "Back Home", gra saksofonu w "Jakucku", nawiązania ni to do pogańskiej obrzędowości, ni to do muzyki dawnej w "Olchonie". 

Debiutancka płyta udała się duetowi Diomede w stu procentach. Dobrze wyważona różnorodność – bo znajdziemy tu i współczesną muzykę improwizowaną, i całkiem spory zasób chwytliwych melodii – nie zakłóca stylistycznej spójności materiału. Potrafili też muzycy uniknąć pułapki monotonii, konstruowania poszczególnych utworów według jednego schematu. Spodobała mi się bardzo wspomniana wcześniej "myśl przewodnia" albumu. Pokierowanie słuchaczy ku konkretnym skojarzeniom. "People From East" to konwersacja prawdziwych muzycznych erudytów, której słucha się z absolutną przyjemnością. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz