Pages

poniedziałek, 14 maja 2018

RGG/Verneri Pohjola/Samuel Blaser - City Of Gardens (2018)

RGG/Verneri Pohjola/Samuel Blaser

Łukasz Ojdana - piano
Maciej Garbowski - bass
Krzysztof Gradziuk - drums
Verneri Pohjola - trumpet
Samuel Blaser - trombone

City Of Gardens



FSR 08/2018

By Krzysztof Komorek

Trio RGG to formacja niezwykle aktywna, zarówno na niwie koncertowej, jak i wydawniczej. I chociaż dość długo czekamy już na studyjną płytę zespołu, to grupa regularnie rekompensuje swoim fanom to oczekiwanie interesującymi kolaboracjami scenicznymi. Na tyle oryginalnymi i ciekawymi, że często rodzą się z nich płyty, które później nierzadko podbijają jazzowe podsumowania kolejnych lat. Taki właśnie album uświetnił swoją premierą tegoroczny Międzynarodowy Dzień Jazzu. Kilka miesięcy temu na scenie katowickiego Miasta Ogrodów, podczas 12 edycji Silesian Jazz Festival, Łukasz Ojdana, Maciej Garbowski i Krzysztof Gradziuk spotkali się z Vernerim Pohjolą i Samuelem Blaserem. Dwóch znakomitych, wszechstronnych instrumentalistów dołączyło do polskiego tria w ramach inicjatywy "Contemporary Sonus" – artystycznej idei, pomysłu kreującego autorską wizję muzyki współczesnej, odwołującą się między innymi do twórczości Oliviera Messiaena. 

Pohjola to jeden z najciekawszych obecnie fińskich muzyków. Syn kultowego w Finlandii rockowego basisty Pekki Pohjoli (któremu nota bene poświęcił swój poprzedni album), często współpracuje z polskimi jazzmanami. Grywał już także z RGG, inaugurując między innymi wspominany cykl koncertów pod hasłem "Contemporary Sonus". Pochodzący ze Szwajcarii Samuel Blaser należy z kolei do najbardziej cenionych puzonistów jazzowych na świecie. Ma w swojej dyskografii nagrania z legendami jazzu i również regularnie odwiedza Polskę. 

Trwająca nieco ponad godzinę płyta "City Of Gardens" zawiera pięć nowych kompozycji podpisanych przez basistę Macieja Garbowskiego. Choć założenie projektu, a także improwizatorska renoma całego kwintetu pozwala raczej mówić o kompozytorskich ideach, będących zalążkiem późniejszych koncertowych działań. Ot, choćby finałowy "Rarum" to premiera więcej niż stuprocentowa - utwór po raz pierwszy, bez wcześniejszych prób, wykonany został właśnie podczas koncertu po to, by jak najdobitniej uwypuklić przenikanie się elementów i ducha kompozycji oraz improwizacji. 

Czy więc "City Of Gardens" znowu wedrze się do zestawień najlepszych płyt roku? Myślę, że ma ku temu wielkie szanse. Już choćby z racji ekscytującego składu muzyków. Bo chociaż nazwiska same nie grają, a zestawienia "all stars" kończą się czasem niewypałem, to trio RGG dobrało gości do tego występu w sposób przemyślany i niezwykle celny. Dając im do ręki oręż w postaci znakomitych kompozycji, napisanych z myślą o tych właśnie, konkretnych muzykach i – co zaznacza zespół w nocie wprowadzającej – mających podkreślić zarówno indywidualizm każdego z bohaterów wieczoru, jak i ich umiejętności zespołowego współdziałania. 

Moje serce na ogół chętniej zwraca się ku projektom bliższym mainstreamowemu idiomowi. Jednak album RGG jest fantastycznym przykładem dzieła, które potrafi przekonać do muzyki improwizowanej. Zaintrygować, zachęcić do podążania za muzykami w ich eksploracjach. Fascynuje zróżnicowanie tego, co dzieje się w poszczególnych utworach. Trudno i z lekka niesprawiedliwie jest wyróżniać przy tak dobrej i równej płycie któregokolwiek z muzyków. Muszę jednak wspomnieć, że już po raz kolejny niezmiernie przypadło mi do gustu, czasem wręcz zachwyciło to, co zaprezentował Łukasz Ojdana. 

RGG lubi "opakowywać" swoje produkcje w intelektualną otoczkę (stwierdzam to bez cienia ironii). Przywoływać cytaty, podpierać się traktatami filozoficznymi. Przyznaję, że z początku podchodziłem to tych zabiegów z dużym sceptycyzmem. Daje się jednak dostrzec, że nie są to li tylko zabiegi marketingowe. Że mamy do czynienia z konsekwentnym stosowaniem w praktyce wszystkich tych odniesień. Że cytując "Music And The Creative Spirit" Lloyda Petersona, muzycy nie składają gołosłownych deklaracji. Że w tym wszystkim chodzi o dbałość dotyczącą najdrobniejszych nawet szczegółów – jak choćby tytuły utworów, nieprzypadkowe, pozwalające na lepsze odczytanie ich treści. Wreszcie, że te – z pozoru drobiazgi – pozwalają mi być nie tylko biernym odbiorcą dźwięków, ale skłaniają do zastanowienia, przemyślenia sensu tego, czego doświadczyłem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz