Pages

niedziela, 6 stycznia 2019

Skicki-Skiuk - Chrarumimia (2018)

Skicki-Skiuk

Dariusz Rubinowski - tenor saxophone
Jakub Mizeracki - guitar
Roman Chraniuk - double bass
Jakub Miarczyński - drums
Leszek Możdżer - piano (7)

Chrarumimia



BITT 006

By Krzysztof Komorek

Dość długo unikałem tej płyty kierując się – mylnymi jak się okazało – pozorami. Najpierw nazwa zespołu i tytuł albumu uparcie sterowały moim przeczuciem ku hip-hopowym wstawkom i zapożyczeniom. Te jednak okazały się wynikiem oryginalnego poczucia humoru grupy i skompilowania wymienionych haseł z końcówek (nazwa) i początków (tytuł) nazwisk członków kwartetu. Potem z zasłyszanych opinii wywnioskowałem, że może być – z mojego punktu widzenia – jeszcze gorzej, bowiem Skicki-Skiuk bawią się w jazz-rocka, do którego podejście mam delikatnie mówiąc mało entuzjastyczne. Koniec końców trzeba było jednak nagranie wreszcie poznać i… pożałować, że stało się to tak późno. 

Wysokie noty i nagrody na licznych konkursach (między innymi Grand Prix Konkursu na Indywidualność Jazzową 52 Festiwalu Jazz nad Odrą, Grand Prix School & Jazz Festival w Lubaczowie, II miejsce podczas Blue Note Poznań Competition, III miejsce w konkursie Grupa Azoty Jazz Contest Tarnów) okazały się nieprzypadkowe. Muszę przyznać, że choć muzycy poruszają się w świecie powszechnie znanych konwencji, to czynią to z wielkim luzem i swobodą, dobrze się przy tym bawiąc. Przy tym udaje im się do zabawy wciągnąć słuchacza, co nie zawsze idzie w parze. 

"Chrarumimia" jest zdecydowanie jazzowym albumem, choć jazz ów zgrabnie przepleciony jest zróżnicowanymi stylistycznie wtrętami. Kompozycja tytułowa krąży gdzieś w okolicach swobodnej improwizacji. Gitara najczęściej podąża ku rockowym rejonom, zdradzając przypuszczalną imspirację grą Johna Scofielda. Nie brak przymrużenia oka w postaci miniaturki "Freedom For Circus Animals", dialogu z przewrażliwioną sąsiadką w "Mr. O" czy dziecięcych przyśpiewek w "Moja Miłość Poszła Pobiegać" (swoją drogą ciekawe kto od kogo zapożyczył pomysł, bo podobną wstawkę znajdziemy na płycie Leszka Możdżera z Holland Baroque).  

Atrakcją jest gościnny udział w jednym z utworów wspomnianego Możdżera, który użyczył zespołowi studia nagraniowego, a sam zaprezentował się w zupełnie nie-możdżerowskiej odsłonie. Ciekawie prezentuje się również finałowe, z lekka psychodeliczne "Fragen Sie Einen Wissenschaftler", z wplecioną w niemal całe osiem minut monotonną recytacją. Spodobała mi się także pewna monumentalność kompozycji – trwających niekiedy dziewięć, czasem dwanaście minut – pozwalająca zaprezentować się indywidualnie każdemu z muzyków. Godzinę i sześć sekund ze Skickim-Skiukiem spędziłem więc bardziej niż miło. Teraz czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję,  że dobrych pomysłów nie zabraknie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz