Pages

niedziela, 24 lutego 2019

Details In The Air - Open Containers (2018)

Details In The Air

Mikołaj Trzaska - alto & baritone saxophones, bass clarinet
Michał Górczyński - Bb clarinet, bass clarinet, contrabass clarinet
Ken Vandermark - tenor saxophone, Bb clarinet

Open Containers



KILOGRAM 036

By Andrzej Nowak

Klarnetowo-saksofonowe spotkanie niemal na szczycie. Dwóch poważnych gentlemanów, Ken Vandermark i Mikołaj Trzaska, free jazzowe ikony średniego pokolenia, oraz młodszy, ale równie bezczelny artystycznie, w tym gronie być może jeszcze aspirant - Michał Górczyński. Nagranie tria, w trakcie którego przez palce i usta muzyków przewijają się cztery rodzaje klarnetów i trzy saksofonów. Moc wrażeń, kilka karkołomnych zwrotów akcji i niebanalnych rozwiązań dramaturgicznych. Sprawdźmy tę historię opowiedzianą w dziesięciu częściach, zweryfikujmy także, co sprawia, że formacja Detail In The Air nie jest tylko młodszą siostrą Reed Trio, ani tym bardziej tria Sonore.

Start wyznacza rzewna opowieść klarnetów i saksofonu, od pierwszej chwili wszakże intensywna, w pełni kolektywna, artystycznie demokratyczna. Muzycy brną w improwizację bardzo swobodnie, bez umownego podziału na solistę i akompaniatorów. Narracja w każdej niemal opowieści jest poddawana nieustannym zmianom, jakby muzycy w każdej sytuacji szukali jeszcze ciekawszego rozwiązania dramaturgicznego. Bagaż doświadczeń, ciężar odpowiedzialności za dźwięk i ulotność chwili – to płaszczyzny odniesienia dla wyczynów każdego z instrumentalistów. 

Druga historia toczy się w klimatach delikatnie kameralistycznych. Skupienie, dbałość o szczegóły (Details!), brak free jazzowej brawury – to atrybuty nie tylko tego fragmentu "Open Containers". W tym tyglu improwizacyjnych kompetencji, w wielu momentach odnieść można wrażenie, że narrację ciągnie i kreatywnie kształtuje Górczyński. Być może jego ponadgatunkowe doświadczenia w uprawianiu muzyki sprawiają, iż wnosi on do tria powiew czegoś w oczywisty sposób niejazzowego. Ogromny nadto szacunek budzi fakt, w jaki sposób muzyk ten panuje nad niełatwą sztuką kształtowania klarnetowych fraz. 

W wielu momentach muzycy zdają się stać przy delikatnie skwierczącym amplifikatorze. Dodaje to nagraniu pikanterii, która recenzentowi kojarzyć się może nawet z "For Alto" Anthony’ego Braxtona. Z drugiej zaś strony, w momentach bardziej lirycznych ekspozycji małych klarnetów, lekko tępi efekt całości. W trzecim utworze trio serwuje nam małe, jakże surowe dźwięki, suche pasaże z wąskich gardeł saksofonów i grzmoty z samego dna klarnetu basowego. Szelest dysz i świst ustników, oto jak ptasia rozmowa nabiera free jazzowych rumieńców. W kolejnym odcinku, ponownie po wyjściu ze strefy ciszy, każdy z muzyków buduje samodzielny dron, który snuje się po podłodze niczym tłusty wąż w oczekiwaniu na bezbronną ofiarę. 

Opowieści na płycie toczą się wartko, w niektórych z nich czuć rękę sprawnego cenzora, która czuwa nad tym, by ta akurat opowieść nie była przegadana, nie miała niepotrzebnych dłużyzn. To zdecydowanie sprzyja rosnącej ocenie całości nagrania. Nic bowiem tak nie niszczy nagrania, jak brak krytycznej oceny własnych dokonań. W ciele improwizacji jest to zaś szczególnie trudne. Tu, na tej płycie, muzycy radzą sobie z tym problemem doskonale.

W siódmej części jeden z klarnetów rwie się do wysokiego lotu. Szumy i pomruki, tańce na dyszach i szczypta przekomarzań. W kolejnej, jeden klarnet śpiewa, drugi prycha, a saksofon separatywnie łka. Potem instrumenty zwracają się ku sobie, stroszą pióra i wchodzą w zmysłowe interakcje. Dziewiąty odcinek ocieka smutkiem, niczym chór niewinnie potępionych, który błaga o niski wymiar kary. To być może najpiękniejszy moment tej płyty. W trakcie pieśni zamknięcia baryton tyczy szlak, klarnet tańczy wokół niego, coś zdaje się dudnić w tle. Finał pełen jest niepokoju, nerwowych ruchów i zgrzytania zębami. Wielogłos wielu instrumentów, jakby muzycy postanowili grać na nich wszystkich jednocześnie. Na ostatniej prostej muzycy łykają ciszę, zatapiają się w milczeniu, w skupieniu, wszak każdy klarnet smakuje semickim bólem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz