Pages

poniedziałek, 24 czerwca 2019

EABS - Slavic Spirits (2019)

EABS

Marek Pędziwiatr - piano, fender rhodes, minimoog, korg, roland
Olaf Węgier - tenor saxophone
Tenderlonious - flute, soprano saxophone
Jakub Kurek - trumpet
Vojto Monteur - electric guitar
Paweł Stachowiak - bass guitar
Marcin Rak - drums
Spisek Jednego - percussion

Slavic Spirits

AR009CD

By Krzysztof Komorek

EABS-i nie zostawiają nikogo obojętnym. Trzeba im to oddać. Od pierwszej płyty stali się przyczynkiem zażartych dyskusji w jazzowym światku. Dyskusji spolaryzowanych niczym te o polityce (acz będących na o niebo wyższym poziomie). Muszę przyznać, że debiutanckie "Repetitions" budziło we mnie mieszane uczucia. Świetnie sprawdzało się koncertowo, szczególnie w klubowych warunkach. W domowych przesłuchaniach – głównie za sprawą wokalu – budziło niekiedy odczucia negatywne. Wiedziałem, że na najnowszym albumie wokal zniknął, więc po "Slavic Spirits" sięgnąłem bez większego przymusu i z dużymi nadziejami. 

Pierwsze przesłuchania nastroiły mnie bardzo pozytywnie. Płyta jest wprawdzie dość krótka i pozostawia odbiorcę z lekkim uczuciem niedosytu, jednak z drugiej strony zaletą owej zwartości jest przydanie albumowi walorów spójnej, ciekawej i nie przegadanej opowieści. Ów winylowy format nie powinien przy tym stanowić zaskoczenia, bowiem EABS wspierają renesans czarnego krążka. Muzycy postawili tym razem na autorski repertuar: kompozycje kolektywne oraz utwory napisane przez Marka Pędziwiatra, Vojto Monteura i Pawła Stachowiaka. Jak przyznaje zespół, niektóre z utworów wyewoluowały z improwizacji grywanych na koncertach z komedowskim repertuarem. 

Siódemka płynnie przechodzących jedno w drugie nagrań, składa się na trwającą niespełna trzy kwadranse suitę. Z każdym utworem poznajemy kolejne etapy swoistego rytuału, bowiem "Slavic Spirits" ma być odbiciem inspiracji obyczajowością i wierzeniami Słowian. Cała ta podróż jest, jak już wspomniałem, bardzo jednolita, zarówno stylistycznie, jak i w warstwie nastroju. Jest tajemniczo, czasem lekko zatrważająco, niekiedy melancholijnie. Nie ma jednak mowy o drastycznych przeskokach emocjonalnych i to robi właśnie największe wrażenie na tej płycie. Nie brakuje przy tym melodyjnej atrakcyjności. Wiele osób – trzeba przyznać zasłużenie – zachwycił "Leszy", który zapowiadał opublikowanie całości. Dla mnie numerem jeden jest niesamowita "Ślęża", poprzedzona mrocznym wstępem "Ślęża (Mgła)". 

Rozszerzona wersja wydawnictwa obok samego albumu zawiera również książkę (niemal 300 stron polskiego i angielskiego tekstu trudno nazwać inaczej) obszernie wyjaśniającą genezę powstania muzycznego dzieła. W niej możemy znaleźć odwołania znacznie szersze, niż wynikające z prostego przesłania wyrażonego tytułem albumu. Poszukiwania słowiańskiej duchowości w tekście Sebastiana Jóźwiaka zataczają szerokie kręgi, zahaczając o Chopina, Norwida, Niemena i klasykę polskiego jazzu. Chylę czoła przed zamysłem i mozołem przygotowania tak obszernego tekstu i zdecydowanie zalecam lekturę. Oczywiście najlepiej przy dźwiękach "Slavic Spirits".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz