Pages

wtorek, 9 lipca 2019

Dan Phillips Quartet - Light At Depth (2019)

Dan Phillips Quartet

Dan Phillips - guitar
Jim Baker - piano, synth
Krzysztof Pabian - double bass
Bill Harris - drums

Light At Depth

LIZARD BREATH 755491130032



By Andrzej Nowak

Amerykański kwartet z polskim akcentem proponuje podróż po zakamarkach swobodnie kreowanego fusion jazzu, udowadniając przy okazji istotnie ważną tezę, iż w muzyce improwizowanej najważniejsza jest dobra komunikacja, poparta odpowiednim poziomem kreatywności artystów.

Nagranie "Light At Depth" otwiera łagodne intro, budowane przez fortepian i kontrabas traktowany techniką "arco". Kolejnym krokiem jest wejście spokojnej gitary, którą wspiera szelest talerzy. Opowieść "otwarcia" tkana jest niezwykle skrupulatnie, a elementem, który tworzy dramaturgię wydarzeń, jest niewątpliwie Pabian i jego kontrabas. Muzyk burzy, narzucającą się mimowolnie po lekturze instrumentarium wykorzystanego na płycie, estetykę typowego fusion. Pierwszy utwór zdaje się być balladą, która szuka pretekstu do wybuchu emocji. Po piątej minucie repetujący kontrabas i rozgrzewająca się gitara zaczynają budzić nadzieję na kolejne udane fragmenty płyty.

Drugą kompozycję (za nieparzyste odpowiada Phillips, za pozostałe cały kwartet i mają one nieco bardziej swobodną formę) otwiera gitara tańcząca z werblem. Syntezator kreśli plamy, kontrabas snuje niebanalny pasaż "pizzicato". Muzycy bardzo umiejętnie wchodzą w improwizowany "rozgardiasz" - kontrabas i perkusja czynią tu dużo nieoczywistych rzeczy, co podnosi jakość narracji w sposób krytyczny. Dynamika, energia, jakże oświecony kolektywizm! Jakby na podkreślenie słów recenzenta, w piątej minucie muzycy zwinnie wyhamowują i rozlewają się czterema bardzo swobodnymi improwizacjami, które pozostają wszakże ze sobą w bliskich relacjach. Po kilkudziesięciu sekundach znów bardzo kolektywnie łapią dynamikę. Prym wiedzie tu Baker, który wpada w zmysłowy rezonans, podczas gdy gitara i perkusja snują na boku nowy wątek. Brzmienie całości zdaje się być nieco zabrudzone, mało selektywne, co w tym akurat wypadku dodaje niewątpliwego uroku temu specyficznemu "fake" fusion. 

Trzecia kompozycja startuje gitarowo-perkusyjną introdukcją, która szybko wchodzi w stan narracji właściwej dzięki bystrym plamom syntezatora i ciekawej, prowadzonej na froncie ekspozycji kontrabasu. Wszystko nieśpiesznie, stylowo, bardzo swobodnie budowane. Swoim zwyczajem kwartet w mgnieniu oka nabiera dynamiki, a po kolejnych minutach łapie także zmyślny rytm. Soliści na flankach (Baker i Phillips) płyną dość separatywnie, sekcja samym środkiem łapie zaś funkowego dryla! Power quartet z mocą rockowego combo! Czwarty odcinek budzi się spokojnie – perkusyjne intro, plumkająca gitara. Pabian proponuje znów zwinnym "pizzicato" bardziej dynamiczną narrację. Po wytłumieniu wszystkie dźwięki zlewają się do jednego, ambientowego strumienia, który zdobiony jest świetnym "drummingiem".

W trakcie piątej kompozycji powraca fortepian, traktowany przez Bakera w tradycyjny sposób. Klimat buduje "mała" gitara i drżące talerze. Krok ku estetyce funky znów zdaje się być dobrym pomysłem. Moc rockowej ekspresji, z jazzem zaszytym pod skarpetkami. Narracja nabiera wigoru i smaku, co w drugiej jej części potwierdza świetna współpraca kontrabasu i perkusji. Szósta opowieść i znów pulsuje sekcja – tańczą jak koniki polne na zroszonej łące. Gitara i piano dają rytm, który po niedługim czasie zostaje ciekawie zastopowany. Kolejny stylowy "flow" tkany bystrym kontrabasem Pabiana. Krok ku dynamice, krok wu wyciszeniu.

Na finał fragmentu o bardzo zmiennej akcji, świetne, klasycyzujące solo Bakera po białych i czarnych klawiszach. Po kolejnym wyhamowaniu, w siódmej minucie dla odmiany taneczne solo Pabiana, jakby dla podkreślenia dobrze wykonanej przez niego roboty na całym albumie. W kompozycji finałowej mała klamra dramaturgiczna – Pabian powraca ze smyczkiem i buduje wraz z partnerami finałową balladę, która - tu bez zaskoczenia - znów nabiera dynamiki i stylu. Dobra ekspozycja gitary, zadziorna sekcja, ciekawe piano. Ostatnie dźwięki też powstają tu kolektywnie, co dodatkowo podkreśla walor świetnej komunikacji pomiędzy muzykami, od pierwszego dźwięku po finał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz