Pages

niedziela, 5 stycznia 2020

Garzone/Erskine/Pasqua/Oles - 3 Nights In L.A. (2019)

Garzone/Erskine/Pasqua/Oles

George Garzone - tenor saxophone
Alan Pasqua - piano
Darek Oleszkiewicz - bass
Peter Erskine - drums

3 Nights In L.A.

FUZZY MUSIC PEPCD027


By Krzysztof Komorek

Cztery muzyczne znakomitości. Trzy wieczory w Los Angeles. Niewielki klub nieopodal lotniska. Dwadzieścia utworów (choć tylko siedemnaście kompozycji, bowiem "Have You Met Miss Jones?" powtarza się trzykrotnie, a "The Honeymoon" dwa razy). Precyzyjnie wyliczone czasy trwania poszczególnych setów – każdy oscylujący w granicach godziny i dziesięciu minut. 

Pozazdrościć można tylko możliwości uczestniczenia w takim wydarzeniu. Kameralne, klubowe koncerty są dla mnie esencją jazzu. Szczególna atmosfera takich miejsc powoduje, że muzykę odbiera się tam zupełnie inaczej. Można się tylko cieszyć, że od czasu do czasu ktoś wpada na pomysł zarejestrowania takiego wydarzenia i wydania płyty. 

Saksofonista George Garzone, perkusista Peter Erskine, pianista Alan Pasqua oraz kontrabasista Darek Oles (Oleszkiewicz) grywają ze sobą regularnie od wielu lat. W pewien styczniowy czwartek, piątek i sobotę 2019 roku spotkali się w klubie Sam First w Mieście Aniołów. Niespełna pięćset metrów od pasów startowych międzynarodowego lotniska LAX. 

W trzech i pół godzinach kapitalnego, prawdziwie jazzowego grania, nie znajdziemy repertuarowych zaskoczeń. Wyjątki ze Śpiewnika Amerykańskiego napisane przez Rogersa i Harta, Van Heusena i Burke’a, Kerna i Hammersteina. Porcja własnych kompozycji – trzy Garzone’a i po jednym od pozostałych muzyków. Wreszcie "Invitation" Kapera i "Equinox" Coltrane’a. 

Pierwszoplanową rolę dzierżył podczas koncertów George Garzone, kapitalnie wpisując zespół w tradycję saksofonowych kwartetów. Zagranie coltrane'owskiego klasyka nie było tu przypadkowe. Wspaniałe impresje były dziełem Alana Pasqua. Wyraziście, choć nie zawsze w indywidualnych popisach, prezentowała się sekcja rytmiczna Erskine-Oles. Mistrzowie w bezapelacyjnie mistrzowskiej formie. Jazz w najczystszej z możliwych postaci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz