Pages

czwartek, 14 maja 2020

Bipolar Order feat. Kądziela, Namysłowski, Baszyński prezentują "The Lockdown"


Rzeczywistość, która prawie dwa miesiące temu zastała środowisko artystów praktycznie na całym świecie, prawdopodobnie na trwałe odciśnie swoje piętno. Możliwość grania przed publicznością to dla wielu jedno z głównych źródeł dochodu i sposób życia. Efekt wieloletniej pracy i tysięcy godzin ćwiczeń został przymusowo zamrożony. Co gorsza, nie wiadomo na jak długo. Jednak, czy artyści skazani są na bierne wyczekiwanie końca wojny z nowym wirusem? Niekoniecznie.

Zespół Bipolar Order postanowił zaapelować do środowiska artystów akcją #róbmuzę, by pomimo trudnej sytuacji nie przestawali tworzyć. Wystarczy szczypta nieszablonowego podejścia i dostosowania się do nowych reguł gry, by stale docierać do szerszego grona odbiorców. Cały świat się zatrzymał, ale muzycy nadal mogą i powinni aktywnie tworzyć. Mateusz Chorążewicz (saksofon tenorowy) i Jakub Żołubak (gitara) wspólnie skomponowali utwór na septet i postanowili gościnnie zaprosić do swojego projektu trzech świetnych muzyków - Maćka Kądzielę na saksofonie altowym, Cypriana Baszyńskiego na trąbce oraz Jacka Namysłowskiego na puzonie.

Jakub Żołubak: "Sprawa była skomplikowana z dwóch powodów - po pierwsze, jeszcze nigdy wcześniej nie komponowaliśmy wspólnie. Utwory zawsze były albo moje, albo Mateusza. Niełatwo jest pogodzić ze sobą dwa różne charaktery i dwie różne koncepcje. Jednak w tym przypadku konsensus udało się osiągnąć dość szybko. Jeden weekend wystarczył, by kompozycję zamknąć. Wyszliśmy od mojej koncepcji tematu oraz harmonii. Natomiast Mateusz zajął się intrem, bazową linią basu i harmonizacją poszczególnych głosów. Po drugie, do tej pory byliśmy wyłącznie kwartetem. Dodanie aż trzech instrumentów to konieczność znalezienia im odpowiedniej przestrzeni. Komponowanie muzyki na septet to zupełnie inna para kaloszy niż na kwartet".

Mateusz Chorążewicz: "Kwestie kompozycyjne to nie jedyny problem. Kolejna sprawa to same technikalia związane z nagraniem. Przywykliśmy do grania jazzu w taki sposób, że wszyscy w czasie rzeczywistym reagujemy na to, co dzieje się na scenie czy w studiu nagraniowym. To, co zagra bas, na bieżąco wpływa na to, co zagra perkusja. Z tego jest największy fun. Tutaj nie mieliśmy takiej możliwości - każdy musiał osobno dograć swoją partię w domowym zaciszu, w różnych warunkach "studyjnych". Co ciekawe, ten, kto już wcześniej zainwestował w sprzęt do home recordingu, teraz ma łatwiej. Ten, kto tego nie zrobił, traci podwójnie. Niewykluczone, że niebawem będzie się musiał w takowy zaopatrzyć. Potwierdza to coraz większa liczba podobnych inicjatyw. My tego typu materiały publikujemy już od połowy marca, zaraz po świętach wielkanocnych swoją premierę miał projekt ZK Collaboration & The Virtual Bigband. W Międzynarodowy Dzień Jazzu także pojawiło kilka tego typu inicjatyw i na tym na pewno się nie skończy".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz