Pages

sobota, 2 maja 2020

Sundogs - In The Land Of Green Dust (2019)

Sundogs

Mateusz Rybicki - clarinet, voice, wind instruments, kalimba
Zbigniew Kozera - double bass, preparations, wind nstruments, kalimba
Samuel Hall - drums, percussion, preparations, wind instruments

In The Land Of Green Dust


MULTIKULTI MPI 046

By Andrzej Nowak

Najwyższa pora wybrać się na… spacer do lasu! Pomocni w realizacji tego przedsięwzięcia będą: Mateusz Rybicki (klarnet, głos instrumenty dmuchane i kalimba), Samuel Hall - perkusja, instrumenty perkusyjne, preparacje, instrumenty dmuchane) oraz Zbigniew Kozera (kontrabas, preparacje, instrumenty dmuchane i kalimba). Muzycy funkcjonują pod nazwą Sundogs, a nagranie powstało w Lesie Osobowickim we Wrocławiu. Dwie, jak to w lesie, wyjątkowo swobodne improwizacje, łącznie 32 minuty i kilka sekund.

Być może "In The Land Of Green Dust" to bardziej nagranie field recording albo coś na kształt słuchowiska radiowego. Być może muzycy i ich instrumenty znaleźli się w Lesie Osobowickim zupełnie przypadkowo, a za całość rejestracji dźwiękowej odpowiada tu jedynie matka natura. Być może warto przywołać w pamięci nagranie Mikołaja Trzaski i braci Oleś, którzy na początku ubiegłej dekady postanowili muzykować na ulicy, dla całkiem przypadkowych przechodniów. Jakkolwiek by tego nie nazwać, przed nami … być może rodzaj improwizowanego performansu.

Szum lasu, garść mikroskopijnych fonii, bezwzględnie do odsłuchu słuchawkowego. Tajemna podróż w poszukiwaniu zagubionych dźwięków. Lekki klarnet, mikro grzmoty kontrabasu, small drum kit ledwie dotykany małym palcem. Sztuka zaniechania, minimalizmu, czyniona w przestrachu przed naruszaniem równowagi fonicznej zastanego ekosystemu. Pierwszy ze snu zimowego zdaje się budzić niedźwiedzi bas, sójka-klarnet delikatnie podśpiewuje, małe dzwonki pobrzmiewają, a ptaki, te prawdziwe, snują mikro melodie. Wokół także sporo dodatkowych, niezidentyfikowanych fonii wprost z żywego lasu. Kontrabas ma tu chyba najwięcej do powiedzenia, wydaje się wyznaczać kierunek improwizacji. 

Druga partycja nagrania wnosi do tej zabawy odrobinę więcej życia - klarnet nawołuje do gromadzenia się wokół ogniska, perkusjonalia przelewają życiodajną wodę, a kontrabas stoi w miejscu i pohukuje. Spektakl etno free improv on minimal trwa w najlepsze. Don Cherry i jego "Multikulti"? Air Henry’ego Threadgilla? Muzycy zmieniają instrumenty jak rękawiczki, od dawna nie wiemy już, kto odpowiada za dany dźwięk, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Odrobina dynamiki rodzi się z grzmotów kontrabasu i śpiewu dwóch dęciaków, które niespodziewanie nabrały ochoty na swobodny taniec. Repetycje, skoki w górę i bystre opadanie. Na moment flow narracji przejmują ptaki, muzycy milkną i czekają na rozwój wypadków dźwiękowych. Potem wracają, by wydobyć ostatnie oddechy ze swoich instrumentów.

Tekst pierwotnie opublikowany na blogu Trybuna Muzyki Spontanicznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz