Pages

sobota, 26 grudnia 2020

Sławek Jaskułke - Park. Live (2020)

Sławek Jaskułke

Sławek Jaskułke - piano

Park. Live

SEA LABEL 2020





By Jędrzej Janicki

Przyznam się szczerze, że kolejnych nagrań Sławka Jaskułke wyczekuję z niekłamanym utęsknieniem. W 2019 roku zachwycił mnie zjawiskową płytą "The Son", której nieprawdopodobne brzmienie przerosło moje najśmielsze oczekiwania. W tym roku ten niezwykły artysta nagraniem "Park. Live" odważnie wkroczył w kolejną przestrzeń - muzyki konkretnej. W tej stylistyce muzyki współczesnej obok partii instrumentów wykorzystywane są również dźwięki pochodzące z otoczenia. Sławek Jaskułke jako współtowarzysza swojej muzycznej eskapady wybrał ogrody Muzeum Sopotu, w których to właśnie zarejestrowana została na żywo najnowsza płyta. Można chyba stwierdzić, że miejsce to i jego odgłosy stanowią przepiękne tło dla autorskich kompozycji pianisty.

Jakkolwiek dziwnie mogłoby to zabrzmieć, tej muzyki się nie słucha - ją się chłonie. Już od pierwszych dźwięków zwraca uwagę wyjątkowo delikatne brzmienie fortepianu. Jaskułke w bardzo ciekawy sposób buduje poszczególne struktury. Czyni to w sposób niespieszny, jego fraza "rodzi się" w obecności odbiorcy, a nie jest wyłącznie przed nim odgrywana. Wyróżnikiem sposobu gry artysty jest tutaj swego rodzaju nieśmiałość, która nie wynika jednak rzecz jasna z niepewności w doborze dźwięków, lecz z ogromnego wobec nich szacunku. Pozostawia on bardzo wiele przestrzeni na refleksję, zarówno dla siebie przy tworzeniu samych struktur, jak i dla odbiorcy przy ich odbieraniu. 

Album "Park. Live" tworzy pięcioczęściowa suita o specyficznym sposobie budowania narracji. Sławek Jaskułke posiadł magiczną moc "muzycznego cofania czasu" - poszczególne fragmenty nawracają, jednak nie w dosłownym znaczeniu. Obcując z tą suitą miałem wrażenie, że wszystkie dźwięki pozostają w związku ze sobą, tworząc tym samym wyjątkowo spójną całość. Samą konstrukcję płyty, przy pewnym zacięciu do filozofowania, uznać można za fraktalną. W pojedynczym dźwięku pobrzmiewa całość kompozycji, która z kolei bez tego konkretnego pojedynczego dźwięku byłaby niepełna i o wiele uboższa. Tak doskonałe panowanie nad fragmentem i całością jest doprawdy zdumiewające i przywodzi na myśl raczej osiągnięcia mistrzów literatury niż sceny jazzowej.

Sławek Jaskułke po raz kolejny czaruje. Wprowadza nas w świat, w którym dźwięki muzyki mieszają się z dźwiękami otoczenia. Jego artystyczna wizja staje się poprzez to jeszcze bardziej doświadczalna i obecna, nie tracąc jednak nic ze swojego powabu i ulotności. Po prostu mistrzostwo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz