Pages

piątek, 12 lutego 2021

Dąbrowski/Buhl/Dziubek - Spada Liść Niby Nic (Tribute To Toshi Tsuchitori) (2020)

Dąbrowski/Buhl/Dziubek

Radek Dziubek - electronics, field recordings
Piotr Dąbrowski - drums, percussion, voice, field recordings
Jacek Buhl - drums, percussion

Spada Liść Niby Nic (Tribute To Toshi Tsuchitori)



MZM-12

By Jędrzej Janicki

Spotkało się ich trzech. Piotr Dąbrowski, Jacek Buhl i Radek Dziubek. Dwóch pierwszych okiełznało dźwięki perkusyjne, a trzeci dodał do tego elementy elektroniczne. Przede wszystkim stworzyli oni jednak przestrzeń nieoczywistą, dla której każde pojedyncze nawet uderzenie jest tak istotne. W taki właśnie sposób skonstruowana jest płyta "Spada Liść, Niby Nic" zarejestrowana pod koniec 2019 roku w bydgoskim klubie Mózg.

Wydawnictwo jest zagadką, natomiast panowie wskazali nam dwa tropy, którymi podążać możemy, by ich muzyczny zamysł spróbować zrozumieć. Jak sami wskazują, zarejestrowany przez nich materiał stanowić ma hołd złożony Toshiemu Tsuchitoriemu, japońskiemu perkusiście eksplorującemu najodleglejsze dźwiękowe zakamarki. Również sam tytuł albumu nie jest przypadkowy. Spada liść i rzeczywiście pozornie nic się nie dzieje… Jakaś zmiana jednak zachodzi, być może dla nas niezauważalna. Co więcej, taki spadający liść również minimalny dźwięk generuje. Jakkolwiek nie naprężylibyśmy swoich władz odbiorczych, to i tak go jednak nie usłyszymy. I właśnie z tym Dąbrowski/Buhl/Dziubek zdają się polemizować. 

"Słuchajcie, a znajdziecie" - w taki kuszący sposób zdaje się do nas szeptać każda z kompozycji z płyty. Tylko w stanie pełnego skupienia jesteśmy w stanie „złapać flow” poszczególnych utworów. To trochę jak przyspieszony kurs estetycznej uważności, w której pojedynczy dźwięk wpływa na całość, a całość na pojedynczy dźwięk. Przestrzeń, w którą trio nas przenosi bez wątpienia jest dźwiękowa, lecz być może nie jest nawet muzyczna. Na pewno jednak jest na tyle realna, że jesteśmy w stanie jej doświadczyć. Muzyka z opisywanej płyty ma jednak charakter narracyjny - poszczególne struktury wzajemnie się przeplatają i dla swojego wybrzmienia potrzebują aktywności odbiorcy. Koniec końców, to właśnie na nim spoczywa ciężar tego, co w nich usłyszy. Muzycy stawiają przed nami nie lada wyzwanie, "tyle od nas" - zdają się mówić, "teraz wasza kolej". To właśnie odbiorca kształtuje ostateczny wydźwięk całej płyty.

"Spada Liść, Niby Nic" to o wiele więcej niż eksperyment formalny. To "dźwiękowy pejzaż", którego oddziaływanie daleko wykracza poza zwyczajowe postrzeganie muzyki. Temu zespołowi na pewno nie można odmówić inwencji i artystycznej odwagi. A ponoć właśnie do takich osób świat należy. No, nie wiem czy cały świat, lecz ten album to naprawdę wyjątkowo intrygująca pozycja polskiej sceny muzyki eksperymentalnej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz