Pages

wtorek, 10 maja 2022

Bogusław Rudziński Quintet - Zimna Kąpiel (2022)

Bogusław Rudziński Quintet

Bogusław Rudziński – saxophone
Wiesław Ejssymont – trumpet
Krzysztof Sadowski – piano
Janusz Rafalski – bass
Władysław Jagiełło – drums

Zimna Kąpiel (2022)

Wydawca: GAD Records

Tekst: Mateusz Chorążewicz

Album „Zimna Kąpiel” w wykonaniu kwintetu Bogusława Rudzińskiego to osiem nigdy wcześniej nieprezentowanych jako autonomiczna całość nagrań z początku 1962 roku. Utwory powstały na potrzeby Wytwórni Filmów Dokumentalnych i po sześćdziesięciu latach ujrzały światło dzienne w formie pełnoprawnego albumu.

Obok lidera zespołu na saksofonie, usłyszmy tu również Wiesława Ejssymonta na trąbce, Krzysztofa Sadowskiego na fortepianie, Janusza Rafalskiego na kontrabasie oraz Władysława Jagiełło na perkusji. Całość zamknięta jest w solidnej hardbopowej formie z bardzo wyraźnie słyszalnym sznytem zespołu The Jazz Messengers Arta Blakey'ego. Muzyka bardziej przypomina tu jam session w małym klubie niż studyjne nagrania, ale odnoszę wrażenie, że dzięki temu album jest jeszcze ciekawszy. Za kompozycje odpowiada lider zespołu oraz Krzysztof Sadowski.

Bogusław Rudziński daje się tu poznać jako bardzo wszechstronny saksofonista o bardzo solidnym brzmieniu. Słychać w nim inspirację wieloma mistrzami tamtego okresu jak choćby Hank Mobley czy wczesny John Coltrane, który jest tu chyba najbardziej słyszalny.

Pierwsze skojarzenie, które nasuwa się słuchając solówek Rudzińskiego to połączenie brzmieniowe właśnie młodego Coltrane’a oraz delikatna nieporęczność techniczna Wayne’a Shortera z jego pierwszych lat w zespole The Jazz Messengers.

Nie da się w tym miejscu jednak nie wspomnieć o bardzo charakterystycznym brzmieniu saksofonu tenorowego w balladach, gdzie od razu na myśl przychodzą jeszcze wcześniejsi mistrzowie tego instrumentu w postaci Colemana Hawkinsa oraz Bena Webstera.

Podsumowując, bardzo wyraźnie słychać, że Bogusław Rudziński był muzykiem czerpiącym pełnymi garściami zarówno z jazzowej tradycji jak i ówczesnej stosunkowo jeszcze młodej sceny modern jazzu. Warto w tym miejscu nadmienić, że sam Rudziński grał nie tylko modern jazz, ale również dixieland (zarówno na klarnecie jak i saksofonie), co potwierdza szerokie spektrum zainteresowań oraz inspiracji tego muzyka.

Wartość muzyczna albumu jest niezaprzeczalna, jednak nie ona jest tutaj najistotniejsza. To już któreś z nagrań historycznych, które mam okazję recenzować. Zawsze się cieszę na taką możliwość. Niekiedy bardziej mnie one pociągają niż współcześnie wydawane płyty (możliwe, że to przez mój osobisty pociąg do historii). Jest w tym bowiem szansa na odkrycie czegoś, co do tej pory nie było szerzej znane i tak też jest w przypadku tej płyty, do której niewątpliwie będę jeszcze wracał.

Nawiasem mówiąc, ciekawe ile jeszcze takich zespołów jak kwintet Bogusława Rudzińskiego zostało niegdyś nagranych i do dziś niewydanych. Jeszcze ciekawszym jest ile nigdy nie zostało zarejestrowanych. Polski jazz lat 50-tych i 60-tych ma jeszcze wiele nieodkrytych bądź mało znanych zakamarków i ten album jest na to dobitnym dowodem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz