Pages

poniedziałek, 18 września 2023

Blackbird - "BlackBird" (2015)

BlackBird 

Michał Walczak – gitara elektryczna
Michał Rorat – fortepian
Paweł Surman – trąbka
Bartek Bednarek – gitara basowa
Frank Parker – perkusja
gość specjalny: Bernard Maseli – marimba i malletKAT

"BlackBird" (2015)

Wytwórnia: Multikulti

Autor tekstu: Marcin Kaleta

Formacje jazzowe występują najczęściej pod nazwiskiem lidera. Ewentualnie jako jego projekty, stąd np. Miles Davis Quintet i tym podobne. Sporadycznie nazwa pochodzi od miasta, które reprezentują lub w którym spotykają się muzycy, dajmy na to The Art Ensemble of Chicago, New York Jazz Collective czy Los Angeles Jazz Quartet (współtworzony, co istotne, przez Darka Oleszkiewicza). Inwencja w tym zakresie nie jest wskazana, o czym przekonali się członkowie Simple Acoustic Trio, od momentu zawarcia kontraktu z ECM identyfikowani po prostu jako Marcin Wasilewski Trio.

Mimo wszystko nie miałbym problemu z wymienieniem kilku polskich zespołów jazzowych o ekscentrycznych nazwach, które zadebiutowały w latach 2011-2020, każdorazowo na najwyższym poziomie. Tak na poczekaniu: EABS, Weezdob Collective, Trouble Hunting, WEBAND, Błoto. Ich dokonania były albo będą tu omawiane przez moich kolegów. Niniejszym do tego grona dopisuję BlackBird, po kilkuletniej przyjemności obcowania z ich twórczością.

Występują w składzie: Michał Walczak – gitara elektryczna, Michał Rorat – fortepian, Paweł Surman – trąbka, Bartek Bednarek – gitara basowa, Frank Parker – perkusja. Albumem "BlackBird" (2015), z gościnnym, acz nieznacznym udziałem Bernarda Maseliego (wibrafon i malletKAT), podbili moje serce natychmiast. Na prywatną listę uwielbienia wdarł się wręcz przebojem i zapisał na długo. Nie wystawiam ocen, niemniej w tym przypadku poczynię wyjątek: w skali 1-5 przyznaję... 6! Nie ma tu żadnej przesady. Że tak się stanie, zapowiada(ł) wydawca, Multikulti Project, i należy potraktować to jako konstatację, a nie reklamę.

Niesamowita pewność siebie, intensywność, kreatywność, ale też opanowanie, równowaga, wrażliwość. Kompozycje, wyłącznie autorskie, zostały doskonale zaaranżowane — w tych najlepszych mamy do czynienia z muzyką dwóch planów: na pierwszym dominuje przepiękne solo gitary lub trąbki, rzadziej fortepianu, który tymczasem istotną rolę odgrywa w drugim planie, podobnie jak sprężysty bas i wyrazista perkusja, tworząc wspólnie przemyślne dźwiękowe tsunami, najprawdziwszą symfonię.

Pisał Tomasz Janas: "Słychać [...] świadomość wielu ważnych nurtów, nie tylko klasyki muzyki improwizowanej, ale też tego, co ważne w ostatnich dekadach: od nu jazzu, przez post rock do współcześnie rozumianego elektrycznego jazzu czy fusion". Niestety, to jedyna recenzja, jaką znalazłem, po fakcie zresztą. Nie zawiódł także Adam Baruch, acz jego opinię (zarzuty powtarzalności i uproszczenia) uznaję "za całkowicie błędną", do czego zresztą upoważnił. Poza tym cichosza. Chyba cierpimy na nadmiar znakomitych nagrań w polskim jazzie, stąd i takie perły przepadają w odmętach medialnej nieuwagi. A w jaki sposób ja się dowiedziałem o tej pozycji? To osobna historia, przeniosę ją zatem do ostatniego akapitu.

Otóż odwiedziłem kilka lat temu Księgarnię Muzyczną "Kurant" przy Rynku Głównym w Krakowie. Stoisko z klasyką i jazzem obsługuje sympatyczny starszy pan, który klientów informuje dokładnie, co mogą u niego znaleźć. Ja to, o czym mówił, podsłuchiwałem, a że się orientuję w temacie, zatem tym bardziej doceniam eksperta. Nie ekspedienta, tylko eksperta właśnie, człowieka kompetentnego, z pasją. Tylko tacy powinni pracować w księgarniach, antykwariatach, sklepach muzycznych itd. Niegdyś pracowali częściej, obecnie to w zasadzie wymarły gatunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz