Pages

czwartek, 7 grudnia 2023

Rafał Iwański - "Transformations"

Rafał Iwański

"Transformations" (2023)

Tekst: Jedrek Janicki






Ethno-ambient – jak podoba Wam się taka etykietka? Albo jeszcze lepiej, już widzę te egzaltowane tytuły prasowe typu: „Muzyka, w której Brian Eno spotyka Mulatu Astatke”. I choć być może w tak efekciarskich sformułowaniach byłoby źdźbło prawdy, to jednak na płycie Transformations I Rafała Iwańskiego możliwość mamy obcować z czymś o wiele głębszym.

Bohaterami tegoż nagrania są typowo afrykańskie instrumenty z grupy lamelofonów. Wśród nich wskazać można chociażby zanzę czy rosnącą w siłę popularności również w Polsce kalimbę. Iwański bogactwo muzycznego wyrazu poszerza jednak o również o inne elementy. Wszak obok tradycyjnych akustycznych instrumentów drugim filarem płyty Transformations I okazuje się być elektronika. Gęsto przetworzony i niejednokrotnie zaloopowany dźwięk wspomnianych już instrumentów ukazuje nam pewien uniwersalny wymiar muzyki. Nosi ona przecież w sobie jakiś bliżej nieokreślony pierwotny wymiar, który poprzez rozwój kultury być może został nieco stłamszony. Płyta Iwańskiego w brawurowy sposób pokazuje, że te dwa obszary – hipnotyczno-muzyczny oraz kulturowy – mogą się również dopełniać. To nie są dwa obce światy, lecz raczej dwie strony tego samego uniwersum. Iwański odmalowuje pejzaże spokojne, jak się wydaje bliskie ukojeniu, które czerpać potrafimy z obcowania z naturą, jednak równocześnie niezwykle wciągające. I choć sam artysta chętnie odwołuje się do dorobku Johna Cage’a, to mi pewien aspekt tej płyty przypomina raczej niektóre z dokonań innego giganta muzycznej awangardy XX wieku – Pierre’a Schaeffera. Inicjując muzykę konkretną ten francuski kompozytor starał się zacierać źródła dźwięku, tym samym niejako wymuszając na odbiorcy skupienie na samym dźwięku, a nie na takim czy innym instrumencie (a może szerzej – obiekcie), który ten dźwięk generuje. Podobną estetycznie satysfakcjonującą niejasność odczuwam słuchają Transformations I, zwłaszcza w tych fragmentach, w których nijak nie jestem w stanie zorientować się, który instrument wiedzie prym oraz na ile jego pierwotne brzmienie zostało przetworzone.

Transformations I to w pełni udany eksperyment. Nie mamy tu do czynienia z żadnego rodzaju prototypem, lecz z pełnoprawnym wartościowym dziełem, którego świeżość i oryginalność jest po prostu zdumiewająca. Cóż, po raz kolejny okazuje się, że źródła inspiracji, które twórczo wykorzystać można w świecie dźwięków chyba się nigdy nie wyczerpią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz