Pages

poniedziałek, 26 sierpnia 2024

Michał Kaczmarczyk Trio - "Let’s Take a Ride!"

Michał Kaczmarczyk Trio

Michał Kaczmarczyk – gitara, kompozycje
Mateusz Szewczyk – kontrabas, gitara basowa
Patryk Dobosz - perkusja

"Let’s Take a Ride!" (2024)

Tekst: Robert Kozubal


Zatem zapraszam, przejedźmy się wraz z trio Michała Kaczmarczyka.

Wyobraźmy sobie, że jest piękne lato. Kierujemy jednym z zaledwie 50 wyprodukowanych Ferrari 330 America bez dachu (no i co z tego, że nie było takich modeli, wszakoż to wydumane na naszą własność Ferrari 330 America, toteż może nie mieć dachu), świeci słońce, wiatr rozwiewa włosy (tym, którzy je mają, pozostałym rozwiewa tylko rzęsy). Jedziemy niespiesznie, na przykład urokliwą, wąską i krętą Amalfi Drive, z Tovere do Positano, dłonie lekko trzymają drewnianą, lakierowaną kierownicę, obok nas przesuwają się cudne krajobrazy, piękny, górzysty świat z jednej, a głęboki błękit Morza Śródziemnego z drugiej strony, a my pomiędzy, donikąd się nie spieszymy i nic nas nie niepokoi. Po prostu suniemy czarnym, wijącym się strumykiem szosy. Jest pięknie. Tylko my, słońce, droga, Ferrari i „Let’s take a Drive” trio Michała Kaczmarczyka.

Zatem w drogę: sprzęgło, jedynka, gaz, Ferrari rusza z charakterystycznym warkotem. „A Runner’s Mind” swym melodyjnym, zwiewnym i lekkim tematem przenosi nas od razu na szosę. I ten temat definiuje w zasadzie całą płytę: odtąd Michał Kaczmarczyk będzie malował obrazki dźwiękami gitary, a w tle towarzyszy mu w cieniu wspaniała sekcja: Mateusz Szewczyk na kontrabasie i Patryk Dobosz na perkusji. Gra obu panów jest lekka, nic tu nie ciąży, nic nie hamuje, nic nie stuka, nic nie puka po próżnicy. Szczególnie Patryk Dobosz wpuszcza mnóstwo świeżego powietrza do tej muzyki, meandruje, dokłada lekkie dźwięki do osnowy lidera, niemal się bawi, tu daje muśnięcia, tam z rzadka przyłoży mocniej w bęben. Kiedy trio gra skoczny i melodyjny standard Mereditha Willsona „Till There Was You”, rozsławiony w 1963 roku przez The Beatles, wyjeżdżamy z tunelu i widzimy pnącą się w górę San Michelle i Fiordo di Furore, niezwykłą zatoczkę wrzynającą się w skalisty ląd. To taki elegancki, uczesany z przedziałkiem, staromodny utwór, palce same tańczą w jego rytm na kierownicy. Lipcowy „July” rozświetla nasz umysł snopem pozytywnego dźwięku, że chce się żyć, zatrzymać auto i zanurzyć w morzu, zwłaszcza, że po kilku zakrętasach wyjeżdżamy z tunelu i mijamy wspaniałą, błękitną, tak, że aż bolą oczy, Marina di Praia. Dalej jest strasznie wąsko, droga coraz bardziej kręta, ostrożnie zwalniamy, wracamy do spokojnego, powolnego „Keep it simple”, w którym jest wprawdzie więcej gitary elektrycznej, ale przez większą część utworu tworzącej swoiste pejzaże i melodyjne widnokręgi. Muzyka jest spokojna, zatem nieuchronnie całe napięcie spowodowane wąziutką drogą także znika. Do celu coraz bliżej. Jest nim nie tylko znane z nieporównywalnej z niczym urody Positano, bajeczne miasto na zboczu góry wpadającej wprost do morza, ale tytułowy utwór – krótkie, trzyminutowe, dość wylewne i na tle całości energiczne pożegnanie ze wspaniałą finałową partią smyczkową Mateusza Szewczyka. Z cichym pogwizdywaniem docieramy do nagłego finału albumu.

Michał Kaczmarczyk to gitarzysta i kompozytor z Kalisza. Absolwent Wydziału Kompozycji, Interpretacji, Edukacji i Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach oraz Wydziału Instrumentalnego Akademii Muzycznej w Poznaniu, które ukończył z wyróżnieniem w roku 2016. Od tego też roku prowadzi swoje trio, a oprócz tego na stałe współpracuje z gwiazdą polskiej piosenki – Krystyną Prońko i poznańską orkiestrą symfoniczną CoOperate Orchestra. Finalista i laureat wielu ważnych i prestiżowych konkursów.

Żyjemy w jazzowym tyglu, w przeskalowanych czasach, okresie fermentu, czasach lawinowo produkowanych i nader chętnie wykorzystywanych nowinek elektronicznych, trwającego właśnie renesansu głośnej fusion czy niegasnącej popularności burzliwego free. I w tym brzękliwym rozgardiaszu Michał Kaczmarczyk decyduje się nagrać kameralną, niespieszną, łagodną, liryczną płytę, na której garściami czerpie z najlepszych tropów gitarowej muzyki jazzowej. Czerpie z nich, korzysta, ale nie powiela. „Let’s Take a Drive” to płyta, która została nagrana jakby na przekór wszystkim tym trendom, płyta do szpiku z jazzowego kanonu. Gdyby ktoś w środku nocy obudził mnie i poprosił o rekomendację jazzowego, gitarowego grania powiedziałbym: Michał Kaczmarczyk Trio.

No to co? Zawracamy do Tovere?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz