Pages

wtorek, 13 sierpnia 2024

MIDI 4 - "Cats, dogs & dwarfs"

MIDI 4 

Malina Midera – piano, Hammond organ, flute
Szymon Kowalik – tenor saxophone
Alan Kapołka – drums
Szymon Zalewski – double bass

"Cats, dogs & dwarfs" 

wyd. Alpaka Records (2024)

Tekst: Szymon Stępnik

Ludzie dzielą się zasadniczo na dwie grupy — psiarzy i kociarzy. Koty są zdystansowane, magiczne i nieprzystępne. Chodzą własnymi ścieżkami, dając człowiekowi atencję tylko wtedy, kiedy uznają, że jest jej godny. Psy są z kolei przyjacielskie, wierne i słodkie. Nie sądzę, by istniał ktokolwiek na tym świecie, kto na pytanie “co wolisz? Psy, czy koty?”, odpowiedziałby: “żadne”. Nic więc dziwnego, że te miłe istoty kojarzą nam się z dzieciństwem oraz dobrymi wspomnieniami. W tę krainę zaprasza nas Malina Midera wraz z ekipą w najnowszym albumie MIDI 4 - Cats, dogs & dwarfs.

“Jest to soundtrack do bajek i historii dzięciecych”. Tak właśnie mówi zespół o swoim najnowszym dziele. “Krasnoludki” stanowią zaś jeszcze mocniejsze odwołanie do klimatów fantazji i wyobraźni. I rzeczywiście, coś w tym jest, bowiem w utworach można dostrzec dziecięcą radość i frywolność, a jednocześnie dużo dziwnych rozwiązań harmonicznych, bądź rytmicznych. Całościowo album jest mimo to zaskakująco przystępny i lekki w odbiorze.

Po części jest to zasługa różnorodności poszczególnych kompozycji. Muzycy mieli głowę pełną pomysłów, które zostały pięknie zrealizowane. Nie są to może koncepty - parafrazując Ferdka Kiepskiego - “które się fizjologom nie śniły”, ale należy się uznanie za nakład pracy włożony w przygotowanie poszczególnych ścieżek. Bez wątpienia muzycy chcieli, by każdy utwór opowiadał zupełnie inną historię.

Czasem pomysły te nie zawsze się jednak udawały. Midera jest znakomitą pianistką, ale jeszcze nie czuje się dobrze w graniu na pozostałych instrumentach. Być może to też kwestia produkcji, ale dźwięk fletu w utworze “Kormorany” momentalnie rozsadza uszy. Z kolei momenty, gdzie liderka gra na Organach Hammonda, są bardzo mało inspirujące i wręcz nużące.

Pochwalić należy za to grę Alana Kapołki. Chłopak łączy bardzo trudną sztukę freejazzu i trzymania rytmu. Jego gra jest bardzo plastyczna, żywiołowa, a jednocześnie niesamowicie równa. Brzmi tak, jakby miał metronom w głowie. Już w zespole “Ziemia” udowodnił zresztą swoje nieprzeciętne umiejętności.

Bardzo podobać może się również sama okładka stworzona przez Kornelię Nowak, która przywodzi na myśl dziecięce malowidła, ale w nieco bardziej estetycznej formie. Szczególnie urzekające jest to, że każdy z utworów ma przypisany swój rysunek. W mojej ocenie, warto jest nabyć więc fizyczne wydanie przedmiotowej płyty, bowiem dopiero wtedy słuchacz w pełni zanurzy się w koncept albumu.

“Cats, dogs & dwarfs” to całkiem udana pozycja, choć niepozbawiona pewnych mankamentów. Niemniej jednak uważam, że można przymknąć na nie oko. Nawet jeżeli utwory z użyciem fletu i organów Hammonda odstają od reszty, docenić należy kreatywność i lekkość z jaką obcuje się z tym longplayem. Bez wątpienia niejednego słuchacza przeniesie z powrotem do świata dziecięcych marzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz