Pages

piątek, 24 października 2025

Michał Barański – "No Return, No Karma"

Michał Barański

Michał Barański - wiolonczela, kontrabas, konnakol, syntezator
Aga Zaryan - wokal
Kuba Badach - wokal
Michał Rudaś - wokal
Tomasz Dąbrowski - trąbka
Shachar Elnatan - gitara, oud
Michał Tokaj - fortepianm, syntezatory
Bodek Janke - tabla, instrumenty perkusyjne
Łukasz Żyta - perkusja

Tytuł albumu: "No Return, No Karma"

Wydawnictwo: Newsroom / Warner Music Poland (2025)

Tekst: Renata Rybak

Polish Jazz Editors' Choice

Nowa płyta Michała Barańskiego 'No Return, No Karma' to moim zdaniem album doskonały, i to w wielu aspektach.

Pierwszy, dość oczywisty aspekt, to wyjątkowy skład muzyków, zgromadzonych przez Barańskiego, aby nagrać ten album.

Oprócz zespołu, który towarzyszył artyście również na poprzednim krążku, 'Masovian Mantra', czyli Shachara Elnatana na gitarze, Michała Tokaja na fortepianie bądź klawiszach i Łukasza Żyty na perkusji, pojawia się tutaj także Tomasz Dąbrowski na trąbce. Obecni są też wokaliści Aga Zaryan, Kuba Badach i, specjalizujący się w raga, klasycznym śpiewie indyjskim, Michał Rudaś.
Wszyscy oni to topowi artyści obecni na polskiej i europejskiej scenie muzycznej.

Aby ich potencjał mógł zostać odpowiednio wykorzystany, a efekty ich uczestnictwa w tym projekcie były spójne z wizją kompozytora, również faza przygotowania do nagrania została precyzyjnie zaplanowana i przeprowadzona. Barański, również przy użyciu AI, zadbał o odpowiednie zarejestrowanie swoich konceptów muzycznych, tak, aby jak najbardziej czytelnie przekazać swoją wizję nie tylko w sferze melodycznej, ale również, tak wyjątkowej na tym albumie, sferze rytmicznej.

Rezultat tych przygotowań to muzyka wielowymiarowa w swym pięknie.

Kompozycje przypominają filmy o budowie szkatułkowej. Każda z nich mieści w sobie wiele wątków melodycznych i rytmicznych, które wzajemnie się na siebie nakładają i przenikają się, a muzycy, jak aktorzy na scenie, pojawiają się z coraz to nową rolą, czasem są odrębni w swoim show, a czasem występują unisono, a ich połączenia i współbrzmienia bywają naprawdę zaskakujące.

Każdy z utworów ma także swoisty, typowy dla Michała Barańskiego, dynamizm i zmienność w sferze harmonicznej, jednak wszystkie te zmiany są spójne i logicznie z siebie wynikające. Słychać też sporo atonalności i to głównie w sferze wokalnej, u Agi Zaryan i Kuby Badacha, co nie jest dla nich typowe. Najwyraźniej wizja kompozytora była tak przekonywująca, że wokaliści się jej poddali. Mnie też ona przekonuje do tego stopnia, że chętnie usłyszałabym więcej Badacha w takim repertuarze.

Album ten to też bogactwo estetyk, stylów muzycznych.
Najczęściej słychać oczywiście jazz, ale przenikają się z nim też folk, muzyka klasyczna, pop czy nawet hip-hopowy beat.
Nawet w kontekście jazzu mamy tutaj po części atmosferę world music, jak na poprzednim albumie, a to dzięki onirycznej gitarze Shachara Elnatana. Słychać także swingujący rytm perkusji w wykonaniu Łukasza Żyty, zainspirowany estetyką Johna Coltrane i jego zespołu. Brzmienie klawiszy pod palcami Michała Tokaja, który towarzyszy Barańskiemu również na tej płycie, to nowa jakość w porównaniu z poprzednim albumem, a to za sprawą szerszego wykorzystania keyboardu i efektów.
Obecność Tomasza Dąbrowskiego wzbogaca strukturę melodyczną o surowy, transparentny jazz skandynawski oraz free jazz. Kiedy jednak jest taka potrzeba, barwa trąbki dopełnia orientalną estetykę brzmieniową utworu, grając unisono podczas fragmentu wokalnego w wykonaniu Michała Rudasia..

Daje się też wysłyszeć inspirację muzyką klasyczną, a fragmenty te wykonywane są przez samego kompozytora, który wykonuje je, co za zaskoczenie, na wiolonczeli. Podczas rozmowy ze mną tuż przed premierą płyty przyznał, że szukał instrumentu o konkretnej barwie muzycznej. Jako, że kontrabas nie wydawał mu się odpowiedni, wybór padł na instrument, od którego rozpoczął swoją przygodę z muzyką i tak oto warstwa instrumentalna wzbogacona została o dodatkową barwę.

Na płycie, podobnie jak na pierwszym albumie Barańskiego, słychać również mocny akcent indyjski, zarówno w warstwie instrumentalnej, ze względu na wykorzystanie tabli, rytmicznej, bo znowu wybrzmiewa konnakol, a także melodycznej. Inaczej niż na poprzednim albumie, tutaj mamy do czynienia wręcz z przełożeniem nawet kilkunastotaktowych fragmentów konnakolu na kompozycje.
Słyszymy także motywy z polskiej muzyki ludowej, jednak raczej w formie cytatów, a nie wiodącej osi konstrukcyjnej całego utworu. To właśnie chęć odejścia od dalszej eksploracji polskiego folku z obszaru Mazowsza zaowocowała tytułem 'No Return, No Karma'. Idąc za drugą częścią tytułu, wydaje się, że faktycznie, pomimo zmiany źródła inspiracji, płyta ta nie ustępuje poprzedniemu albumowi Barańskiego. Wręcz przeciwnie, czerpanie z innych estetyk muzycznych ją ubogaciło, a płyta wpisuje się w nurt world music, dzięki czemu może zaspokoić jeszcze więcej gustów muzycznych. Stanowi też prawdziwe źródło inspiracji. Dzięki możliwości jej aranżacji oraz interpretacji w inny sposób, nawet fragmenty poszczególnych utworów mogą stać się szkieletem kompletnych, nowych utworów.

Na uwagę zasługuje też wyjątkowa dbałość o jakość samego dźwięku. Dzięki nagraniu materiału w technologii Dolby Atmos, brzmienie tego albumu jest wielowymiarowe, co podkreśla również złożoność samych kompozycji.

Płyta wyróżnia się również wyjątkową oprawą graficzną, zarówno jeśli chodzi o samą okładkę albumu, jak o wszystkie materiały zapowiadające jego premierę, zwłaszcza piękne zdjęcia wykonane przez Piotra Dowejko.

I wreszcie ostatni powód, dla którego uważam ten album za doskonały. Dotyka on nie tylko warstwy muzycznej, artystycznej, ale jest bardziej uniwersalny, gdyż inspiruje również do dyskusji o współczesnym świecie, globalnych przemianach politycznych i społecznych. Oto znany nam porządek świata przechodzi do historii, wyłania się nowy układ sił na świecie. Te przemyślenia samego kompozytora także przyczyniły się do nadania takiego właśnie tytułu temu albumowi.

I chociaż wydawać by się mogło, że ostatni wymiar tej płyty może generować niepokój, niepewność o to, co przyniesie przyszłość, to sama muzyka wydaje się temu przeczyć.
Udowadnia, że muzyka to uniwersalne narzędzie komunikacji, które łączy, a nie dzieli, a jej różnorodność prawdziwie nas ubogaca.

Z tą pozytywną refleksją zostawiam dziś wszystkich i gorąco namawiam do posłuchania muzyki z tego albumu. Myślę, że jeszcze nie raz o nim usłyszymy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz