Tomasz Gadecki - tenor saxophone
Krzysztof Topolski - drums, Buchla 200, field recording
Choroby Pszczół
DON'T SIT ON MY VINYL! 2019
By Andrzej Nowak
Odpalamy jedną z 66 sztuk limitowanego winyla - w ramach serii Don't Sit On My Vinyl Wujka Gusstaffa - dwunastocalówkę wyciętą w prędkości 45 obr/min. Zapraszamy na elektroakustyczną podróż w estetyce dość swobodnej improwizacji, która po pewnym czasie zaczyna smakować dobrym, starym free jazzem.
Ruszamy w tę podróż z dobrze rozgrzanym saksofonem tenorowym i perkusją, która zdaje się być nieźle okablowana i połączona z dystrybutorem dźwięków elektronicznych. Rodzaj free jazzu silnie stymulowanego dobrej jakości LSD. Saksofon płynie niezwykle zwinnie, perkusja zaś buduje swój flow, silnie naznaczając go jazzowymi parametrami. Elektronika funkcjonuje tu jakby mimochodem, ale to ona sieje ferment, czasami kreuje dźwiękowy dysonans poznawczy, nie pozwalając przy okazji żywym foniom na choćby moment dramaturgicznej nieuwagi. Gdy w 5 minucie na kilka chwil tuba milknie, syntetyka ciekawie koegzystuje z mocnym, żywym drummingiem. Szybki powrót tenoru otwiera wielką księgę pamięci Johna Coltrane’a – jakże piękny to moment. Ostatnie dwie minuty pieśni otwarcia zostają oddane we władanie elektroniki, co wnikliwy recenzent dość szybko obwieszcza mianem czasu delikatnie straconego w kontekście zawartości całej, krótszej niż 30 minut płyty.
Druga opowieść toczy się już wyłącznie z wykorzystaniem akustycznych atrybutów tej duetowej improwizacji. Bystrze i stylowo budowana, free jazzowa narracja z nieśpiesznym, ale pewnym oddechem tenoru i niemal hardbopową perkusją. W drugiej części utworu Gadecki płynie wyjątkowo precyzyjnym pasażem dźwięków wyłącznie udanych. Arszyn podażą za nim jak cień, nie umyka mu choćby ćwierćnutka. Płytę kończy krótki encore, gdzie przy dźwiękach tajemniczego głosu z innej rzeczywistości (field recordings), płynie do nas dynamiczny, niemal rockowy drumming. W dalszym tle słychać posuwiste pasaże saksofonu, które z czasem włączają się w główny nurt narracji. Odrobinę zaskakujący finał całkiem ciekawej płyty, której zakończenie niechybnie karze prosić o więcej minut duetu Arszyn/ Gadecki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz