Pages

czwartek, 1 kwietnia 2021

Wokół Huapango Nights - wywiad z Eduardo Bortolottim, część 2

By Alek Jastrzębski

Płyta "Huapango Nights" to debiut fonograficzny Eduardo Bortolottiego, skrzypka jazzowego meksykańskiego pochodzenia. Album, w swojej nazwie nawiązujący do ludowego gatunku muzycznego, podsumowuje jego ośmioletni pobyt w Polsce i jest połączeniem zaplecza folklorystycznego z brzmieniem jazzowym. Wydawnictwo miało swoją oficjalną premierę w dniu 11.12.2020 r.

W wywiadzie opublikowanym na fan page'u Meksykańskiej Ambasady w Polsce powiedziałeś, że wiele nauczyłeś się podczas produkcji "Huapango Nights". Co było dla Ciebie najtrudniejsze w tym procesie, a co najbardziej Cię zaskoczyło?

Myślę, że najbardziej zaskoczyła mnie ilość różnych utrudnień technicznych podczas samego procesu nagrywania w studiu. Miałem doświadczenie w nagrywaniu samego siebie i w związku z tym przede wszystkim wiedziałem, jaki konkretnie chcę uzyskać dźwięk dla własnego instrumentu. Zdecydowanie trudniej było stworzyć odpowiednio sprecyzowane zespołowe brzmienie. Sam wziąłem udział w miksowaniu i tutaj spędziłem bardzo dużo czasu, aby uzyskać efekt, jakiego oczekiwałem. Na początku bałem się, że go nie osiągnę i musiałem po prostu odpocząć kilka tygodni od nagrania i ze świeżą perspektywą do wszystkiego wrócić. Generalnie cały proces produkcji, wydania, projektowania graficznego itd. był dla mnie bardzo cennym doświadczeniem - moje podejście bazowało na doświadczeniu wyłącznie muzycznym, zupełnie nie znałem strony producenckiej.

Na płycie poza pięcioma autorskimi kompozycjami znalazło się miejsce dla Twoich aranżacji czterech tradycyjnych meksykańskich melodii. Co sprawiło, że zdecydowałeś się właśnie na te cztery konkretne utwory? Z jakiego powodu są one dla Ciebie ważne?

Oczywistym jest, że chciałem na swoim debiutanckim albumie pokazać siebie jako artystę pochodzącego z Meksyku. Na studiach pisałem pracę dyplomową o gatunkach ludowych wywodzących się z Meksyku i aby uzyskać efekt oryginalności, skupiłem się głównie na wykorzystaniu kluczowych elementów narodowych oraz przybliżeniu specyficznego instrumentarium, którego mógłbym użyć na płycie. Uwielbiam europejski jazz i różne style współczesnej muzyki improwizowanej, natomiast tutaj chciałem zacząć właśnie od swoich korzeni. Uważam, że melodie takie jak "La Bruja" czy "La Llorona" są bardzo "narodowe" i szeroko rozpoznawalne w Meksyku. Na "Huapango Nights" chciałem jednocześnie pokazać je w nieco innym, bardziej jazzowym kontekście. Utwór "El Cascabel" to z kolei piosenka ludowa z regionu Veracruz, gdzie grałem w kapeli ludowej. Tutaj chciałem użyć tzw. szczęki osła, "instrumentu" sięgającego jeszcze tradycji afrykańskiej, a w Meksyku używanego już tylko we wspomnianym regionie. Osobiście najbardziej podoba mi się efekt uzyskany w ostatnim utworze, czyli "Alla en el Rancho Grande". To charakterystyczna melodia z okresu rewolucyjnego w Meksyku, gdzie chciałem zostawić miejsce na improwizację otwartą - solową i zespołową. Mieliśmy wspólnie trzy podejścia i właściwie każda wersja była bardzo dobra, trudno było wybrać tę konkretną na płytę.

W innym wywiadzie powiedziałeś, że "Huapango Nights" zamyka pewien etap Twojej kariery - jak byś ten etap podsumował?

Częściowo jest to jeszcze okres "akademicki". Większość aranżacji i skupienie się nad wykorzystaniem muzyki meksykańskiej w moim graniu sięga jeszcze czasów studenckich. Na Uniwersytecie i na Akademii w ramach zajęć i prac dyplomowych, skupiłem się mocno na badaniu muzyki ludowej oraz na zastosowaniu jej w edukacji muzycznej i w aranżacjach jazzowych. Robiłem to tak, aby czuć, że świadomie wykorzystuję cechy i elementy, które uważałem za ciekawe, ale zachowując przy tym szacunek do tradycji ludowej. Cały ten "pierwszy etap" jest dla mnie podsumowaniem wiedzy i doświadczeń zdobytych jako muzyk ludowy w Meksyku i podczas studiów w Polsce. Rok po ich zakończeniu stwierdziłem, że chciałbym nagrać ten materiał. W międzyczasie napisałem jeszcze "Altered Times" i "Huapango Nights". Ten ostatni temat już nieco bardziej skomponowany docelowo pod płytę, gdzie specjalnie wykorzystałem elementy rytmiczne muzyki "huapango", ludowego stylu muzycznego z Meksyku połączonego z elementami harmonii Coltrane'owskiej.


Dodałeś też, że to ważne, by zamykać pewne rozdziały, bo z czasem zmienia się sposób artystycznej percepcji, a nawet samego komponowania - co się zmieniło w czasie Twojego pobytu w Polsce?

Myślę, że sporo zmieniło się na przestrzeni ostatnich dziewięciu lat. Jedne zmiany są ściśle związane z pobytem w innym kraju niż rodzinny, a drugie wynikają po prostu z samego życia i dorastania. Przykładami utworów, w których widać zmianę mojego podejścia do tworzenia muzyki, są "Cansao" czy "Cenzontle". Główne tematy tych utworów były jednymi z moich pierwszych kompozycji, są one bardzo liryczne. Obecnie chyba staram się odchodzić od takiego komponowania. Na pewno mieli też na to wpływ moi nauczyciele - Henryk Gembalski i Marcin Hałat lubią grać przede wszystkim muzykę otwartą. Aktualnie w Polsce jest coraz większy ruch w tym kierunku i to wszystko na mnie wpłynęło. Na pewno chciałbym znowu spotkać się z nimi. Szczególnie w momencie, kiedy już przyswoiłem pewne informacje i techniki, które starali się mnie nauczyć w owym czasie, a nie byłem na nie jeszcze wtedy gotowy. Nie do końca je czułem, ale teraz swobodna improwizacja jest mi bliższa. 

Zauważyłem, że sporo uwagi poświęcasz ostatniemu utworowi na płycie, "Alla en el Rancho Grande". Wspominasz, że w tej kompozycji, wraz z resztą zespołu, mogliście swobodniej porozumiewać się jako artyści, oraz że ostatnio, jako muzyk i artysta, skupiasz się na muzycznej ekspresji i komunikowaniu się poprzez instrument, odkładając część teoretyczną, a nawet techniczną. Czyżby Twój kolejny projekt miał skupiać się na swobodnej improwizacji?

Jestem coraz bardziej zainteresowany tematem takiego otwartego grania Wracam od czasu do czasu do książki Henryka Gembalskiego "Improwizowana forma otwarta", gdzie tłumaczy on, jak zwiększają się formy przekazu i wyrazu artystycznego poprzez otwarte granie. W przypadku zespołowej interakcji wymaga to od każdego muzyka większej współpracy i samodyscypliny, bo trzeba wspólnie działać, włączyć się do wspólnej idei. Słucham także więcej skrzypków i twórców muzyki improwizowanej. Francuz Dominique Pifarély jest w tym momencie jednym z moich ulubionych w tej dziedzinie muzyki awangardowej. Innymi, którzy aktualnie mają wpływ na to, co chciałbym stworzyć, są Zach Brock oraz Ola Kvernberg. Bardzo prawdopodobne więc, że kolejne projekty będą skupione na stylistyce avantgarde/free improv. Natomiast nie wykluczam również rozwijania dalej tego, co prezentuję na "Huapango Nights", czyli world-music z jazzem. Mam kilku znajomych obcokrajowców, tutaj w Polsce, i zawsze chciałem stworzyć z nimi coś przy użyciu instrumentów pochodzących z różnych kultur. Steve Coleman chociażby ma ciekawe projekty w tym połączeniu, więc może w przyszłości powstanie coś i w tym kierunku.

Mówisz też, że gdy część teoretyczna i techniczna są  już w jakimś stopniu opanowane, to można być artystą, który ma coś do powiedzenia. Co chcesz powiedzieć w kolejnym rozdziale swojej twórczości?

Trudno mi w tej chwili określić, co chcę konkretnie powiedzieć w kolejnym rozdziale, ponieważ na razie zastanawiam się nad samym projektem i możliwościami. Chciałbym dalej współpracować z moimi kolegami z kwintetu z "Huapango Nights". Przed pandemią miałem wizję na następny projekt zespołowy, do którego zaprosiłbym dodatkowo muzyków z różnych krajów, ale tym razem najpewniej wrócę do tematu projektu solowego. Projekt solowy jest nieco bardziej swobodny, ale i ryzykowny. Mam kilka pomysłów na następne kompozycje, ale chcę zostawić dużo miejsca dla czystej improwizacji. Myślę nad sesją nagraniową wykorzystującą moje obecne instrumenty, czyli skrzypce pięciostrunowe, skrzypce barytonowe oraz sześciostrunowe skrzypce elektryczne, do których też dodaję elektronikę. To jest właśnie to, co chcę zrobić w kolejnym rozdziale. Bardziej intymna płyta, która dobrze wpisuje się w sytuację izolacji w czasach pandemii. Stworzyć muzykę niekoniecznie "pod słuchacza", aby pokazać jakąś wirtuozerię, ale dla samej sztuki i dla bezpośredniego wyrażenia siebie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz