Pages

sobota, 18 września 2021

Adam Pieronczyk - I'll Colour Around It (2021)

Adam Pieronczyk

Adam Pierończyk - soprano and tenor saxophone
Jean-Paul Bourelly - guitar, vocals
Orlando le Fleming - double bass
J.B. Arnold - drums

I'll Colour Around It (2021)



By Maciej Nowotny

Adam Pierończyk należy do najbardziej znaczących postaci polskiego jazzu ostatnich kilku dekad. Stwierdzenie wydawałoby się oczywiste, przynajmniej dla każdego logicznego znawcy jazzu w Polsce jak i dla wszystkich co lepszych muzyków. Ale dla publiczności niekoniecznie. Wynika to prawdopodobnie z faktu, że Adam nigdy nie szukał łatwej popularności, od lat podąża konsekwentnie swoją drogą, jedyne kompromisy jakie zawiera to te z samym sobą, bo jego celem zawsze było robienie muzyki przede wszystkim swojej, oryginalnej, płynącej z ducha, autentycznej. Jest to tym bardziej godne szacunku, że Adamowi de facto to się udało. Nie tylko ma własne brzmienie, rozpoznawalne od pierwszej nuty, ale dosłownie każda jego płyta przynosi coś nowego, jakieś odświeżenie, jakieś wyzwanie dla słuchacza, jest krokiem w jakimś konkretnym kierunku, co nieraz słuchacza wkurza, zaskakuje, stawia wobec dylematów, może nawet irytuje, ale nigdy nie pozostawia obojętnym.

Do nagrania tej płyty Adam zaprosił grupę naprawdę świetnych amerykańskich instrumentalistów. Myślę, że znawcy kojarzą najbardziej gitarzystę haitańskiego pochodzenia Jena-Paula Bourelly'ego, który grał nawet chwilę z Milesem Davisem czy akompaniował Cassandrze Wilson.  Ale tak on jak i pozostali muzycy - Orlando le Fleming grający na kontrabasie i J.B. Arnold na perkusji - to pierwszorzędni sidemani mający za sobą wiele udanych projektow i to niebanalnych nagranych ze znaczącymi muzykami. Co jeszcze ważniejsze ten poziom muzyków bardzo słychać na nagraniu. Jest to nadzwyczajnej jakości granie, jeśli ktoś ma uszy, doceni tu każdą nutę. Bardzo dużo pomagają kompozycje Pierończyka, niesztampowe, o otwartej strukturze, rozbrzmiewające ciszą, którą wszyscy muzycy wypełniają takoż improwizacją jak hipnotycznymi rytmami czy strzępami charyzmatycznych melodii, półmelodii czy ich wspomnień. 

Słucham tej płyty raz po raz i za każdym razem coraz bardziej wciąga mnie jej pomysł. Przypomina mi ona szkicownik, z rysunkami ledwie zaznaczonymi kreską, wymagającymi od odbiorcy zaangażowania, kreatywnego wysiłku, a przede wszystkim wyobraźni. Słuchając tej muzyki przypomniało mi się jak kiedyś zapytałem naszego wybitnego dyrygentna na jakim sprzęcie słucha muzyki. Ku mojemu zdziwieniu było to coś bardzo przeciętnego. Odpowiedział ze śmiechem, że w ogóle mu to nie przeszkadza: "przecież to czego brakuje mogę sobie wyobrazić". Muzyka na tym albumie jakby prowokuje słuchacza, aby wszedł na scenę, wziął nieistniejący instument i dołączył do muzyków. Poszczególne frazy jak iskra rozpalają wyobraźnię, ale nigdy nie są dosłowne, nie idą do końca, nie epatują, nie rażą efekciarstwem (wiecie jakiego pianistę mam na myśli...).

Podsumowując, Pierończyk wydał kolejny w tym roku wyjątkowo udany album po solowym, zjawiskowym "Oaxaca Constellation", który opisywaliśmy już na naszym blogu wcześniej. Niestety "I'll Colour Around It" w momencie jego opisywania nie był dostępny na tidalu czy w innych serwisach streamingowych, a to może ograniczyć jego recepcję. Szkoda by było, bo wśród dziesiątek jeśli nie setek płyt jakich słuchałem w tym roku, należy zdecydowanie do najbardziej ciekawych. Brawo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz