Pages

środa, 5 stycznia 2022

Chore IA - Reanimacja (2021)

Chore IA

Jacek Wanat - bass & all sounds

Reanimacja (2021)

Wydawnictwo: Antenna Non Grata

Tekst: Maciej Nowotny


Wiele można o człowieku powiedzieć pytając go kim mógłby być jego wewnętrzny bohater. Moim na przykład mógłby być Odyseusz. Uwielbiam bowiem wałęsać się po świecie odkrywając ludzi i rzeczy, których jeszcze nie widziałem czy słuchać muzyki, której jeszcze nie odkryłem. Dlatego - jak sądzę - w muzyce zawsze ciągnie mnie do tego co zaskakuje, co jest jeszcze nie znane, co się właśnie wyłania. I tym razem - co za radość! - znów natknąłem się na taką muzykę i na takiego artystę! Tym większa przyjemność, że artysta jest to już dojrzały, a muzyka kompletna, taka która porusza zarówno umysł, jak emocje, wreszcie ciało. Prawdziwa kreacja, własny, indywidualny głos, a właściwie własny indywidualny świat, ba, wszechświat, stworzony przez kogoś i podany na małym, srebrzystym krążku zwanym zupełnie nieadekwatnie - płytą CD.

Kim jest ten człowiek, który stworzył tę intrygują kreację. Najbardziej zadziwia, że tworzy już od wielu, wielu lat, a nawet znawcom - bo muszę tak się nazwać - pozostaje nie znany. Jacek Wanat - bo o nim tu mówimy  - sam stwierdza w świetnym wywiadzie przeprowadzonym przez Artura Mieczkowskiego, że "nagrywam muzykę z potrzeby ducha i rąk – nie robię muzyki na zamówienie, robię ją dla siebie". Jakże bliskie mi jest to podejście! Kreowanie czegoś z potrzeby ducha, jako warunku sine qua non swojej egzestencji to zupełnie co innego niż kreowanie produktu! Widać to pod schyłku i degrengoladzie jaka dotknęła w naszych czasach Hollywood. Widać to po współczesnym popie, szczególnie obrzydliwym w naszym kraju, gdzie produkt muzycznopodobny jest tworzony pod dyktando i na zamówienie "mecenasa", którego celem jest manipulacja tzw. masami.

Bogu dzięki są jednak ludzie, dzięki którym muzyka pozostaje przeżyciem transcendentalnym. W tym przypadku Wanat zabiera nas w muzyczną podróż do kresu nocy - parafrazując Celine'a - którą dla wszystkich nas jest śmierć. Z ciszy, z szumów, z rozbrzmiewających we Wszechśmiecie fal grawitacyjnych, elektrycznych, muzycznych czy mózgowych artysta stara się stworzyć język odpowiedni do opisania końca życia, końca tej szalonej, lecz jakże pięknej ludzkiej rasy, do końca świata, a nawet do końca kosmosu, po prostu wszystkiego. I udaje mu się. Dźwieki ranią jak rani odmierzana tykaniem zegara każda chwila zbliżająca nas do końca. Niektórzy całe życie uciekają przed tą świadomością, ale są też tacy, którzy zamiast zamknąć otworzą oczy, spotęgują tę świadomość niemalże do szaleństwa i to pozwoli im żyć nieporównaną z niczym pełnią życia.

Dla takich właśnie ludzi jest ta muzyka. Niemożliwa do opatrzenia żadną etykietką, wymagająca dla odbiorcy, złowroga, zimna, lodowata, przenikliwie chłodna i tak piękna, tak wciągająca, tak oszałamiająca jak tylko można sobie wyobrazić. Jedna z najważniejszych płyt tego 2021 roku dla piszącego te słowa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz