Pages

sobota, 16 lipca 2022

Elma - Licentia Poetica (2022)

Elma

Elma Kais - wokal, lira korbowa i elektronika
Knox Chandler - gitara elektryczna i elektronika
Daigo Nakai - gitara basowa
Klaus Kugel - perkusja i perkusjonalia

Licentia Poetica (2022)

Wydawnictwo: Hevhetia

Tekst: Szymon Stępnik

“Scribere temptabam verba soluta modis. Sponte sua carmen numeros veniebat ad aptos, et quod temptabam dicere versus erat”.

Te słowa przyświecają najnowszej płycie znakomitej Elmy Kais. Są one zarówno jej mottem, jak i odpowiadają poszczególnym tytułom utworów. Sentencję, napisaną pierwotnie przez antycznego poetę Owidiusza, można przetłumaczyć w sposób następujący: “Próbowałem napisać słowa uwolnione od rytmu. Pomimo tego, piosenka i tak się pojawiła, sama w sobie, we właściwym tempie. Czegokolwiek nie spróbowałbym napisać, zawsze będzie to poezją.” Po kilkukrotnym przesłuchaniu propozycji muzycznych polskiej jazzmanki, uważam, że idealnie podsumowuje ona ten jakże cudownie szalony album.

Elma Kais jest absolwentką Krakowskiej Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w klasie Marka Bałaty. Już w latach szkolnych stawała się laureatką wielu różnych konkursów jazzowych, a jej życie zawodowo-muzyczne od zawsze oscylowało wokół muzyki improwizowanej. Na swoim koncie ma także płytę "Hic Et Nunc" oraz “Ad Rem” nagrane wspólnie z Vernerim Pohjolą, Dominikiem Wanią i Maciejem Garbowskim, które zebrały znakomite recenzje (swoją drogą, Elma uwielbia chyba łacinę). W najnowszym krążku postawiła jednak na zmiany i tym razem dobrała sobie innych, choć równie świetnych instrumentalistów z całego świata, całkowicie tym samym kreując na nowo swoje brzmienie.

O ile w poprzednich płytach wokalistki słychać było dużo konserwatyzmu, nawet pomimo ogromnego postawienia na improwizację, “Licentia Poetica” od tradycyjnego jazzu odgradza się potężnym murem. Najnowszy krążek Elmy jest jedną z najbardziej abstrakcyjnych pozycji wydawniczych w tym roku, zadziwiającą na każdym kroku swoją pomysłowością. Próżno szukać tu swingowania, jasno zarysowanego rytmu lub nawet zrozumiałych słów. Surrealizm wylewa się tutaj z każdej nuty każdego utworu.

Wszystkie piosenki zbudowane są de facto podobnie. Do improwizowanej muzyki, gdzie od czasu do czasu powtarzają się pewne motywy, liderka dodaje swój komentarz. Wokal, co zostało już wcześniej wspomniane, nie należy utożsamiać z jego tradycyjnym rozumieniem. Nie ma wyrazów, jasnego przesłania - są tylko odgłosy, nierzadko z jakimś efektami, którymi stara się ona uzupełnić kompozycje. Jej głos traktowany niemal jako czwarty instrument w zespole. Szczególnie taki zabieg sprawdza się w nieco mroczniejszych kompozycjach i przywodzi na myśl pobyt w jakimś zakładzie dla obłąkanych. Niech was nie zwiedzie kolorowa okładka! W dźwiękach barwy świata są zaskakująco ciemne!

Pesymistyczna abstrakcja nie oznacza jednak, że w ogóle brakuje tutaj jakichś ciekawych rozwiązań harmonicznych. Wręcz przeciwnie! Pojawiają się, rzadko, ale właśnie dzięki temu tak silnie wpadają w pamięć. Knox Chandler odwala kawał dobrej roboty, nieśmiało odzywając się swoją elektryczną gitarą, a klawisze (na których chyba gra Elma) w Aptos zagrały niesamowicie szlagierowy motyw, który mógłby z powodzeniem zaistnieć w jakiejś mainstreamowej muzyce, skierowanej do szerszego odbiorcy.

No właśnie, wielka szkoda, że jest to muzyka trudna, przez co trudno będzie jej odnieść komercyjny sukces. Dopiero pewne osłuchanie z jazzem pozwala docenić jej walory artystyczne. O tym, jak trudno jest stworzyć dobry jazz awangardowy (bo chyba jednak taka metka najlepiej definiuje recenzowany krążek), przekonałem się podczas słuchania pozycji od Pauliny Owczarek, która wraz z Peterem Orinsem nierzadko pozostawała zagubiona w swoich improwizacjach. Elma Kais uniknęła tych błędów, tworząc płytę oryginalną, a jednocześnie zaskakująco przyjemną w odbiorze.

Warto wspomnieć, że liderka jest też dyplomowaną muzykoterapeutką. Zdaje się, że to właśnie dzięki swojej wiedzy album brzmi po prostu tak dobrze. Największe wrażenie zrobiło na mnie to, jak poszczególne kreacje, pomimo swojej niebanalności i abstrakcji, są jednocześnie tak bardzo przyjemne w słuchaniu. Nawet biorąc pod uwagę, jak często bywa tu mrocznie, nie potrafię w logiczny sposób wytłumaczyć, jak udało jej się osiągnąć taki sukces, tym bardziej, że wszystkie te wspomniane czynniki zaiste nie ułatwiały jej tego zadania.

Przez długi czas zastanawiałem się, czym jest tytułowa “Licencja poetycka”, skoro w piosenkach nie usłyszymy ani jednego wyrazu. Doszedłem jednak do wniosku, że chodzi o analogiczną sytuację do słów wypowiadanych przez Owidiusza. Wypluwane dźwięki, choć z założenia nie niosą w sobie żadnego znaczenia, w kontekście całych utworów nabierają emocji, którymi dzielą się ze słuchaczami. Poetą jest się więc zawsze, nawet nieświadomie. Wystarczy jeno tworzyć od serca.

Elma Kais wydała świetny krążek. “Licentia Poetica” dotyka duszy, intryguje brzmieniem oraz przywraca wiarę w muzykę abstrakcyjną, która może być tworzona od serca i być jednocześnie przystępną dla słuchacza. Równocześnie wspaniałe jest, iż artystka nie stoi w miejscu, kierując się w rejony muzyczne jakże odległe od tych, do których nas przyzwyczaiła. Szkoda, że tak rzadko pojawiają się na rynku kolejne jej propozycje muzyczne. Mając na uwadze ich wspaniałą jakość, zdecydowanie warto na nie czekać i posłuchać czym jeszcze może nas zachwycić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz