Pages

czwartek, 14 lipca 2022

Slow - Under Everchanging Sky (2022)

Slow


Tomasz Kaczmarczyk - gitara
Leszek Szczerba - saksofon
Krzysztof Wermiński - piano, instr. klawiszowe
Tomasz Grabowy - bas
Sławomir Berny - perkusja

Under Everchanging Sky (2022)

Tekst: Maciej Nowotny

Pod bardzo pojemnym parasolem jazzu (tak powiedział kiedyś jeden z wielkich, nie pamiętam już dokładnie który, chyba Hancock) mieszczą się tak skrajnie różne gatunki jak jazz eksperymentalny, free, awangardowy, ale i jazz rock czy fusion, taneczne acid jazz i nu jazz, różne rodzaje etno jazzu i world music, flirtujący  z muzyką poważną tzw. trzeci nurt i wiele, wiele innych, a wśród innych rodzaj popularny wśród słuchaczy, ale mniej kochany przez krytyków czyli smooth jazz. Do muzyków go uprawiających należeli/należą tak wspaniali artyści jak Chuck Mangione, Dave Koz, Bob James czy (na kilku płytach) David Sanborn i tak nijacy, ale tworzący fajny klimat jak Chris Botti, nęcąca wdziękami Candy Dulfer czy będący antytezą dobrego jazzowego smaku (przynajmniej dla piszącego te słowa) Kenny G. Byłoby jednak błędem niedostrzeganie wartości tej muzyki, faktu, że cudownie się sprawdza w pewnych sytuacjach jak np. pyszna kolacja zakrapiana wyśmienitym winem zakończona... jazdą w windzie :-).

Tak czy owak gatunek żyje i także w Polsce ma swoich wybitnych przedstawicieli, do których należy gitarzysta Tomasz Kaczmarczyk. Jego najnowszy album nagrany w towarzystwie wyśmienitych muzyków (Leszek Szczerba grający na saksofonie, Krzysztof Wermiński na fortepianie i instr. klawiszowych, Tomasz Grabowy na basie i Sławomir Berny na perkusji) pozostaje wierny smooth jazzowej formule. Ale jednocześnie jest tak dobrze zagrany i zawiera tyle oryginalnych, skomponowanych przez lidera melodii, łatwo wpadających w ucho i mających uspokajający, terapeutyczny wpływ na słuchacza, że - szczerze mówiąc - trudno się od niej oderwać. Jadąc ostatnio samochodem  z Warszawy do Wrocławia (w niejazzowym towarzystwie) złapałem się na tym, że wysłuchałem jej trzy razy pod rząd. Mogłem jednocześnie gwarzyć ze znajomi, oddawać się swobodnym rozmyślaniom o zbliżających się wakacjach, głaskać psa (tak, jazda samochem ze mną obarczona jest sporym ryzykiem), ale muzyka cały czas docierała do mnie, łagodziła ostre brzegi rzeczywistości, koiła, wprowadzała w dobry nastrój, nie raniąc przy tym moich uszu. I dlatego sądzę, że można polecić ją tym, którzy potrzebują jazzu albo po prostu muzyki w każdej z życiowych sytuacji, nawet tych zdawałoby się najbardziej trywialnych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz