Pages

środa, 15 marca 2023

Jacek Mielcarek - Życiodajna Woda (2022)

Jacek Mielcarek

Jacek Mielcarek - saksofon tenorowy, klarnet basowy
Marek Kądziela- gitara, elektronika
Jakub Mielcarek - kontrabas
Łukasz Stworzewicz - perkusja, elektronika

Waldemar Kotas - lektor

"Życiodajna Woda" (2022)

Autor recenzji: Piotr Banasiak

"Życiodajna Woda - improwizowane medytacje na podstawie tekstów według św. Jana" - i tutaj Drogi Czytelniku kończy się Twoje wyobrażenie o tej płycie. Zapewniam. Bywa, że poszukiwacze Dobrej Nowiny wychowani na poznańskiej Arce Noego natrafią na poznański Creation Of Death. To jest tożsame z doświadczeniem, jakie będzie udziałem poszukiwacza Nadziei osłuchanego w christiansmoothspiritualgospel jazzie, który trafi na "Życiodajna Wodę". No chyba, że zna późne albumy Coltrane'a albo Aylera. To po pierwsze.

Mamy w tej chwili na rynku "modę" na albumy w rodzaju "panowie grają, a pan/pani deklamuje". Miłosze, Szymborskie, ostatnio Witkacowie, za chwile będą Fredrowie... wydawnictw zatrzęsienie, czasem znakomite, czasem dramatyczne. A tutaj jest św. Jan, który opowiada nam często bardzo niewygodne i niekomfortowe prawdy. Odważny pomysł na dzisiejsze bezduszne czasy. To po drugie.

Pan Jacek Mielcarek nie jest artystą z pierwszych stron "Jazz Forum", niemniej ma piękny dorobek jako współpracownik artystów tak krańcowo różnych jak Natalia Kukulska i India Czajkowska, od Kapeli Brodów i Tadeusza Sudnika do Zbigniewa Wodeckiego. Często tworzy wraz z synem Jakubem, wziętym i markowym kontrabasistą. Jeśli poszukacie Pana Jacka w sieci, posłuchacie czystych, dystyngowanych tonów, mocnego wpływu etnicznego i ludowego. Mnie osobiście styl Pana Jacka kojarzy się z pokrewnym podejściem Mateusza Pospieszalskiego. Przeczytaliście? Posłuchaliście? No to już o tym zapomnijcie. Na "Życiodajnej Wodzie" Pan Jacek pokazuje zupełnie nieznane mi oblicze. Posłuchajcie.

28 lipca 2022 zebrali się w studio Panowie Mielcarkowie, ciekawy perkusista i elektroniczny performer Łukasz Stworzewicz oraz mój ulubieniec Marek Kądziela, który w swoim vanie przywiózł jak zwykle ze dwie gitary i ok. 1700kg efektów do tych gitar. Wiedzieli "o czym" mają grać. Św. Jan to nie św. Franciszek. Miłość miłością - ale najpierw trochę prawdy, prosto w twarz. Łyk herbaty, i pojechali... zdani na siebie i swoją intuicję, w pełnym impro bez dogrywek. I wyszła im godzinka, w sam raz tyle, co msza z porządnym kazaniem.

Pięć utworów, pięć totalnie wyimprowizowanych długich wypraw duchowych, począwszy od najbardziej przyswajalnego otwieracza "J1" , dalej w coraz bardziej powyginane tonalnie i brzmieniowo czeluści poznania, aż do finalnego "J12" z apokaliptycznym klarnetem i słowami nadziei na samym końcu.

"J1" - "Na początku było Słowo" a Pan Kądziela już odmalowuje dźwiękowy pejzaż z ...czasów 4AD i shoegazingu, wspomagany kosmicznymi sygnałami Pana Stworzewicza. Dołącza Pan Jakub, którego piękne smyczkowe burdony będą unosić cały utwór. Słyszymy słowa Janowe i przemowę saksofonu, piękne, wyważone dłuuuugie dźwięki. W drugiej części gitarowy ambient zmienia się, proponując kaskadę "schodzących" dźwięków, kontrabas gra wyższe nuty a na tym tle nieustający monolog saksofonu brzmi jeszcze piękniej.

"J3,J7" - rozmowa z Nikodemem, odważniej wchodzi perkusja, instrumenty ożywiaja się, ich dźwięki wiją się i splatają ze sobą, a my odkrywamy zdumiewającą zasadność pytania "Jakżeż może się człowiek narodzić, będąc starcem?"

"J8" - posłuchajcie tego wyszkaradzonego efektami gitarowego jazgotu, rozdygotanego kontrabasu, niezbornej perkusji i skrzekliwego saksu. Posłuchajcie jak się kłócą ze sobą - niczym uczeni w Piśmie i faryzeusze. Wyobraźcie sobie do tego twarze z obrazu "Chrystus dźwigajacy krzyż" Hieronima Boscha. W takim nerwowym zgiełku i egzystencjalnym bałaganie ciężko usłyszeć Słowo. Fresk dźwiękowy wzbogaca część środkowa, w której Pan Jakub ponownie chwyta za smyczek, a pozostali muzycy odpływają na chwilę do krainy łagodności.

"J10" - nic nie jest łatwiejsze, bodźców coraz więcej, jakiś irracjonalny w tym miejscu kontrabasowy walking... Gitara kompletnie zdehumanizowa, albo wyje slide jak upiory w środkowej części "Echoes" Floydów. Perkusja gra schozofreniczną figurę rytmiczną a saksofon snuje zwariowany monolog, który na końcu zamienia się w ...a sami sobie posłuchajcie w co.

"J12" - huragan basowoperkusyjny... a tu jeszcze Kądzielowa gitara zaczyna udawać odgłosy z gier playstation... tak tak, my jak my.. a nasze dzieci? Czy one usłyszą Słowo? Czy one cokolwiek usłyszą? Oszalały klarnet i.....cisza, a na koniec słowo o ziarnie, co wielki owoc przynosi.

"Życiodajna Woda" to zapis pełnej wolności, ZNAKOMITEJ zespołowej podróży dźwiękowej. Album jednoznacznie obrazuje, co mogą osiągnąć znakomici instrumentaliści. Dowodzi też, że w tych czasach efekty gitarowe i pozostałe, cała ta elektronika - w odpowiednich rękach (i nogach) stają się pełnoprawnym nie tylko narzędziem, ale i OBIEKTEM improwizacji.

I Słowo. Pan Waldemar Kotas jest aktorem i tak interpretuje tekst. Wcale to nie musi się podobać - mnie na przykład ta maniera się nie podoba. Janowe Słowo pojawia się jednak tylko w pewnych miejscach, we fragmentach długich improwizacji. Zapyta ktoś - a nie lepiej by było żeby pomiędzy utworami? A nie lepiej po prostu wydrukować teksty na okładce, żeby nie przeszkadzały w odbiorze tej NAPRAWDĘ PIERWSZORZĘDNEJ MUZYKI? Ja bym tak zrobił. Na pewno było by ŁATWIEJ, ale Jacek Mielcarek zadecydował że tak będzie LEPIEJ. Nie ma być łatwiej, trzeba podjąć wysiłek i nie tyle to Słowo usłyszeć pośród muzyki, ale spróbować TOLEROWAĆ jego obecność. Wolną wolą każdego człowieka jest, czy to Słowo przyjmie, czy odrzuci. Czy - nieustannie bombardowany zachłanną teraźniejszością - poszuka w sobie tego duchowego pierwiastka. Czy znajdzie czas, żeby porozmawiać sam ze sobą. I z drugim człowiekiem.

Album "Życiodajna Woda" jest dziełem zdecydowanie niszowym, rzadkim i ekskluzywnym, trudnym do nabycia. Ja mój egzemplarz zdobyłem u źródła. Płyta nie do samochodu, do podwieczorku na słonecznym tarasie też raczej nie. Płyta zdecydowanie na samotny, godzinny seans słuchawkowy. Kawał intensywnego doznania muzycznego i ćwiczenia duchowego, niezależnie od tego czy chcesz, czy nie chcesz słuchać Słowa. Powodzenia!


1 komentarz:

  1. To jest Zjawisko... Jacek i Kuba są Zjawiskami. Słowo stopione z muzyką - tutaj być potrzebuje...

    OdpowiedzUsuń