Pages

poniedziałek, 16 października 2023

Patryk Zakrocki - "Tales of Solo Guitar"

Patryk Zakrocki

Music - Patryk Zakrocki

"Tales of Solo Guitar" 

Wydawnictwo: Audio Cave (2023)




Autor tekstu: Maciej Nowotny

Aż ciężko uwierzyć, ale to prawda. I nie, nie myślę tu o dużej szansie na odsunięcie PIS od władzy, na to czy tak się stanie czy nie, musimy poczekać do ogłoszenia ostatecznych wyników. Myślę o Patryku Zakrockim. Bo ta płyta - aż trudno w to uwierzyć - to jego debiut! Oczywiście żywo zaprotestujecie i wykrzykniecie: ale cóż Ty opowiadasz! Przecież Zakrocki ma w swojej dyskografii kilkanaście albumów, był podporą na poły już legendarnego środowiska skupionego wokół wytwórni Lado ABC, a ostatnio współtworzy formację Polski Piach, która zrobiła furorę wśród miłośników mniej uczesanej wersji muzyki improwizowanej w Polsce. O jego dotyczasowej karierze, chociaż to człowiek młody, można i należałoby pisać długo i z uznaniem wspominając różne kooperacje, w które był zaangażowany m.in. z tak charyzmatycznym muzykami jak Paweł Szamburski, Jacek Mazurkiewicz, Marcin Olak, o zagranicznych, takich jak m.in. Agusti Fernandez czy Kazuhisa Uchihashi nie wspominając (he, he). Co zatem z niego za debiutant? A jednek debiut jest. Bo na gitarze! I solo!

I w ogóle to jakby ten sam, a jednak inny Zakrocki. Bo na tej płycie zaprasza on słuchaczy do bardzo osobistej, intymnej przestrzeni. Można się wręcz poczuć jakby artysta zadzwonił do nas, zaprosił do siebie do mieszkania, kazał usiąść w głębokim, wygodnym fotelu i wskazując ręką na stojące przy ścianie, powiedział: "Po prostu, kocham je!". Co miałby na myśli? Piękne kobiety, górę banknotów, książki, pamiątki z wycieczek na Kretę czy do Tajlandii? Otóż nie! Chodziło by mu o kolekcję gitar, wśród których wyróżniają się oczywiście "gibole". Weźmy taki na przykład model vintagowego Gibsona ES-120, który usłyszeć możemy w pięknych nokturnach na  tej płycie, somnabulicznych "First Night Walk" czy "Another Night Walk". To produkt legendarnej fabryki w Kalamazoo w stanie Michigan w USA, który nie tylko pięknie wygląda - jest to gitara hollow body z pojednynczą f-hole typu thinline - ale która gdy wziąśc ją w ręce to człowiek dostaje ciarek na plecach jakby pieścił ukochaną dziewczynę. Przede wszystkim jednak ma ona zjawiskowy, pastelowy, liryczny "sound", którym można malować w drgającym powietrzu obrazy przypominające te, które stworzyli kiedyś impresjoniści.

Tak, bohaterem tej płyty jest nie tylko "debiutant" Zakrocki, ale także dwa jego Gibsony, a właściwie ich brzmienie, które sprawia że świat zaczyna wracać do swojej naturalnej harmonii. Ale jest też na tej płycie coś jeszcze więcej, co jest właściwie najważniejsze. Opowieści. O czym te opowieści? O spotkaniu z muzyką. Nie jazzem, muzyką improwizowaną, instrumentalną, chociaż to wszystko tu jest. Ale chodzi o spotkania z tradycją muzyczną, która korzeniami sięga tysięcy lat wstecz i nieraz tysięcy kilometrów stąd. To dlatego usłyszymy w niektórych utworach na tej płycie echa muzycznych języków z bardzo nieraz odległych stron: kubańskiej habanery, muzyki country, a nawet hinduskich rag. I jeszcze dużo więcej. Posłuchajcie muzyki i... swojego serca. Bo muzyka na tej płycie jest skierowana nie tyle nawet na Waszych uszu, co do serca właśnie, zgodnie z tym co pisał Ewangelista, iż "tam skarb, gdzie serce twoje". Brawo Patryk!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz