Pages

poniedziałek, 13 listopada 2023

Łukasz Borowicki - "Rituals"

Łukasz Borowicki

Łukasz Borowicki - gitara

"Rituals" (2003)

Autor tekstu: Maciej Nowotny






Jak pisał Stanisław Jerzy Lec:

"Są jeszcze
Wyspy Szczęśliwe
Na Morzach
Obojętności".

Jeśli ich szukacie, to trafiliście w dobre miejsce. Bo odsłonię przed Wami pewną tajemnicę. Nie musicie wcale jechać daleko. Nie musicie bynajmniej wydać góry pieniędzy. Rezerować biletów na samoloty, załatwiać wiz, miejsc w hotelach, łapać taksówek. Wystarczy wygodny fotel. Dobre słuchawki. Chwila spokoju. Może kieliszeczek wina. I koniecznie, niezbędnie, obligatoryjnie: dużo dobrej muzyki, A jeśli już w tym zakosztujecie, w tym celebrowaniu czasu poświęconego sobie, to gdziekolwiek byśmy byli,  okaże się, że Wyspy Szczęśliwe są blisko, nawet bliżej, tam gdzie nasze własne serce.

Ale skoro wspomniało się muzykę, to jaka muzyka pasowałaby do takich filozoficznych poszukiwań spod znaku Epikura? A właśnie miałem okazję słuchać płyty wręcz idealnej na taką okazję i chętnie się nią z Wami podzielę. To album "Rituals" Łukasza Borowickiego. Nie słyszeliście tego nazwiska, prawda? To nic dziwnego. Dobrej muzyki nie da się dzisiaj znaleźć nawet w dobrych sklepach muzycznych, bo te się już prawie wszystkie pozamykały. Pozostało kulturalne podziemie, tworzone przez niedobitki inteligencji i w ogóle ludzi wrażliwych na piękno, którzy podają sobie te i inne kulturalne wieści z ust do ust, w tajemnicy, szeptem, jak jakąś nową dobrą nowinę. 

A tymczasem Łukasz Borowicki, chociaż młody, jest już artystą z dorobkiem, i to niemałym. Debiutował jeszcze w 2014 roku albumem "People, Cats and Obstacles"  wydanym w renomowanej polskiej wytwórni For Tune, a potem było sporo innych bardzo ciekawych nagrań tak w trio, jak w kwartacie, sekstecie czy nawet oktecie! O wszystkim możecie poczytać na naszym blogu, a przede wszystkim posłuchać. Zapewniamy, że warto, zwłaszcza że wiele z tych nagrań powstało we współpracy z wyśmienitymi duńskimi muzykami, bo Łukasz podobnie jak m.in. Tomasz Dąbrowski, Maciej Kądziela, Tomasz Licak i wielu innych kształcił się w Danii i razem z kolegami wniósł do polskiego jazzu zupełnie nowy smak. Wreszcie ostatnio głośno się o Łukaszu zrobiło, bo w 2020 roku wrócił na scenę z bardzo lubianym, a przez lata nieaktywnym, zespołem Jazzpospolita, gdzie na gitarze zastąpił wyśmienitego Michała Przerwę-Tetmajara (skadinąd krewnego słynnego Kaziemierza).

Wracając do płyty "Rituals", to wydaje się ona jaby stworzona do medytacji, wypoczynku, oddechu, z dala od zgiełku, a blisko natury. Materia muzyczna ma delikatny, niemal satynowy charakter, przypominając nieco muzyczne fale jakie wzbudzać uwielbiają tacy wirtuozi gitary jak Ralph Towner, John Abercrombie czy Eivind Aarset. Mamy tu zatem delikatne jak muśnięcia piórem strzępki melodii, eleganckie rytmy w sposób nieokreślony taneczne, dające muzyce pewną lekkość w słuchaniu, ale przede wszystkim muzykę definiuje podążąjące za rytmem natury pulsowanie. Wdech i wydech. Dur i moll. Ying i yang. Harmonia. Równowaga. Body and soul. Dla niektórych to może być zbyt banalne, zbyt oczywiste, zbyt słodkie nawet. Nie zgadzam się z tym. Rytułów nie pownno się oceniać przez pryzmat ich oryginalności. Liczy się ich skuteczność. A te są skuteczne. Przynajmniej w moim przypadku. A dla Was? Najlepiej przekonajcie się sami...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz