Pages

piątek, 8 marca 2024

Grażyna Auguścik - „2 The Light”

Grażyna Auguścik

Grażyna Auguścik – wokal/vocals
Jarosław Bester – akordeon/accordion
Rob Clearfield – fortepiano/ acoustic piano
Paulinho Gracia – gitara i instrumenty perkusyjne/guitar and shakers
John Kregor – gitary/guitars
Howard Levy – harmonijka/harmonica
Krzysztof Pabian – kontrabas/double bass
Mateusz Smoczyński – skrzypce, skrzypce barytonowe/violin, baritone violin
Dan Bornemark – waltornia/french horn
Stefan Pettersson – gitara basowa, klawisze, chórki/bass, keyboards, background vocals
Sebastian Pettersson – puzon/trombone
David Noren – trąbka/trumpet
John Emanuelsson – skrzypce/violin

„2 The Light” (2023)

Wydawnictwo: GMA Records

Tekst: Renata Rybak


Kiedy zabierałam się do słuchania utworów z płyty „2 The Light”, celowo nie szukałam żadnych informacji na jej temat. Postanowiłam podejść do tematu ‘na świeżo’, kierując się jedynie doznaniami muzycznymi.

I co usłyszałam? Pierwsze wrażenie to aksamitny, nieco melancholijny, magnetyczny głos Grażyny Auguścik. Potem zadziwienie niesamowicie bogatym instrumentarium, które wyjątkowo rzadko spotyka się na jednym krążku. Potem ciekawość, bo każdy utwór to inna estetyka, inny nastrój, i rosnąca ekscytacja co nas spotka za chwilę.

Muszę też przyznać się do uczucia lekkiego dysonansu między tym jak wokalistka jest obecna na tej płycie, a jak instrumenty. W pierwszej chwili miałam wrażenie, że to się ‘nie klei’, że to muzyka z dwóch różnych światów. Auguścik śpiewa bardziej w konwencji tradycyjnych piosenek, prezentuje główną linię melodyczną utworu, natomiast to, co słyszymy w wykonaniu instrumentalistów, to prawdziwy jazz, z improwizacjami i swobodnymi wycieczkami muzycznymi czasem bardzo dalekimi od melodii przewodniej, przedstawionej przez wokalistkę.

Wtedy zajrzałam do okładki płyty i wszystko stało się jasne.

„2 The Light” to płyta wyjątkowa. Powstawała w 2020 roku, czyli w czasie pandemii, która była problemem globalnym. Powstawała w szczególny sposób. Oto światowej klasycy muzycy, zlokalizowani w różnych miejscach na Ziemi, bo są tu i muzycy amerykańscy, i polscy, i skandynawscy, przyjmują zaproszenie Grażyny Auguścik, która pozwala dojść do głosu swojej niesamowitej kreacji artystycznej i nadać kształt muzycznym wizjom, które gromadziły się w jej głowie od dłuższego czasu. Zaproszeni muzycy nagrywają w różnym czasie w swoich domowych studiach swoje linie melodyczne, skomponowane przez Auguścik, a spina to w całość Stefan Pettersson, odpowiedzialny za aranżację i produkcję muzyczną.

I tak dostajemy dzieło prawdziwie internacjonalne. Mamy tu różne języki, w których wykonywane są utwory. Różny jest też nastrój poszczególnych numerów, bo na przykład w „Spóźniam się” wysłyszałam linię melodyczną inspirowaną polską muzyką ludową, a w kilku innych utworach skale arabskie. Jest też groove funkowy, a utwór "Baci" to zdecydowanie bossa nova i efekt współpracy i długoletniej przyjaźni z brazylijskim muzykiem Paulinho Gracia.

Klimat każdego numeru różnicowany jest także przez dobór instrumentów, które są obecne i w różny sposób angażowane. Czasem stanowią tło dla Auguścik, a czasem w autonomiczny sposób przejmują temat przedstawiony przez wokalistkę i przetwarzają go. Instrumentaliści, korzystając z danej im wolności, improwizują, prezentując swój niesamowity muzyczny potencjał i wyjątkowość każdego z nich, a jednocześnie realizują swą rolę precyzyjnie zdefiniowaną przez twórców płyty. I tak, instrumenty smyczkowe dają soczyste brzmienie o gęstej fakturze, klawisze czasem sound futurystyczny, a czasem wręcz przeciwnie, bo w klimacie lat 70. Sekcja dęta w pewnym momencie wprowadza w nastrój podniosły, dając wrażenie muzyki sakralnej, a czasem po prostu kipi energią.

Jak w takim razie przyporządkować tę płytę do jakiejś kontretnej kategorii muzycznej? Pokusiłabym się o stwierdzenie, że reprezentuje ona połączenie world music i jazzu. Ale ostatecznie przecież nie o to chodzi, żeby zaszufladkować wszystko, co nas otacza, a sama Auguścik tak odniosła się do próby sklasyfikowania tego dzieła muzycznego:

„Czy to płyta jazzowa, gatunek mi najbliższy? Nie ma to dla mnie znaczenia, bo piosenki można interpretować dowolnie, ale jednego jestem pewna – powstały nieprzypadkowo, były uchwyceniem chwil i emocji. Ocenę zostawiam słuchaczom.”

Z tą myślą pozostawiam moich czytelników. I oczywiście zachęcam do wysłuchania płyty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz