Pages

środa, 31 lipca 2024

Mieczysław Kosz - "Volume 2: Piano Solo, Duo, Trio"

Mieczysław Kosz 

Mieczysław Kosz - fortepian
Janusz Kozłowski - kontrabas (2-4)
Sergiusz Perkowski - perkusja (2-4)
Bronisław Suchanek - kontrabas (11)

"Volume 2: Piano Solo, Duo, Trio"

Wydawca: Polskie Radio; seria Polish Radio Jazz Archives, vol. 37 (2023)

Tekst: Marcin Kaleta

Rzadko się zdarza, by wybitność identyfikować po pierwszych dźwiękach. Zazwyczaj potrzeba co najmniej utworu. Albo i całej płyty. Bywa, że dorobku życia. W tym jednak przypadku nie zdążyłem nawet usiąść po uruchomieniu odtwarzacza, a już "wiedziałem". Podobno jury Bielskiej Zadymki Jazzowej wystarczyło "piętnaście sekund", by podjąć decyzję o wyróżnieniu wykonawcy, czyli RGG Trio. Dokładnie: Przemysława Raminiaka (fortepian), Macieja Garbowskiego (kontrabas) i Krzysztofa Gradziuka (perkusja). Oraz albumu "Unfinished Story — Remembering Kosz" (2007), zadedykowanego współtwórcy "polskiej szkoły jazzu", Mieczysławowi Koszowi (1944-1973; o nim Maciej Pieprzyca wyreżyserował film z 2019 pt. "Ikar. Legenda Mietka Kosza").

Mamy tam do czynienia z kwintesencją medytacji. To kameralny jazz, w którym dominuje spokój, szelest, szczegół. Krystaliczne uduchowienie, dyskretne piękno i wyciszony smutek. Albo i "muzyka wypełniająca przestrzeń powagą i świętym światłem" (Anders Jormin). Dwie kompozycje Kosza, natomiast za inspirowanych jego twórczością pozostałych dziesięć odpowiadają członkowie grupy, zwłaszcza Raminiak.

Intensywniejszy kontakt z niewidomym pianistą nawiązałem, kiedy przekonałem się, że jego interpretacja słynnej kołysanki Krzysztofa Komedy ("Rosemary's Lullaby"; oryg. "Sleep Safe and Warm") należy do najciekawszych, jakie miałem okazję poznać. Uzbierałem cztery płyty: "Mieczysław Kosz" (2009, Wydawnictwo Anex), "Piano Solo" (2013, Polskie Radio; seria Polish Radio Jazz Archives, vol. 10), "Reminiscence" (2017, Polskie Nagrania; seria Polish Jazz, Vol. 25; kolejna reedycja albumu z 1971) i obecnie omawianą: "Volume 2: Piano Solo, Duo, Trio" (2023, Polskie Radio; seria Polish Radio Jazz Archives, vol. 37). Ta ostatnia poprzez sam tytuł zdradza, jakie formacje preferował (bądź na jakie był skazany). Przewaga występów solowych, sporadycznie trio bądź duet.

Samodzielnie parafrazował głównie klasykę (Liszt, Chopin), ponadto prezentował standardy jazzowe, współczesne przeboje, a także autorskie utwory. Zamierzałem napisać, że legenda legendą, ale to repertuar niekonieczny: takie plumkanie, smęcenie. Cenił przecież muzykę, która przygnębia. Niemniej przyznaję, przy odpowiednim nastawieniu również urzeka, otaczając nimbem melancholii. Pogrążamy się wtedy w "zadumie i czekaniu na piękno", by sparafrazować opinię Tomasza Stańki. Należy uruchomić wyobraźnię — zaiste, sugestywny jest ten Kosz i w epoce, gdy wszystkiego brakowało, zwłaszcza jazzu, takie występy musiały stanowić nieomal misterium. Coś z tej aury pozostało.

Stwierdza Marek Romański: "Jego sława opierała się przede wszystkim na niesamowitej charyzmie koncertowej. [...] Melodie podawał w sposób nieoczywisty, zawoalowany. Ich piękno było dla niego jedynie pretekstem, powierzchnią muzycznego przekazu. Natomiast jego istota kryła się [...] w kłębiących się w nim emocjach". Grywał w klubach, kawiarniach, lokalach Krakowa, Zakopanego, Warszawy. Potem na festiwalach: od Jazz Jamboree po Montreux. Wszędzie go chwalono, doceniano, porównywano do samego Billa Evensa, chociaż bardziej oddziaływali na niego już Cecil Taylor czy Keith Jarrett.

Współpraca ze znakomitymi sekcjami rytmicznymi przynosiła "czysty jazz". Świadectwem tego na omawianej płycie są trzy własne utwory, nagrane w 1968 w towarzystwie kontrabasisty Janusza Kozłowskiego i perkusisty Sergiusza Perkowskiego. Pierwszy z nich, "Wspomnienie" ("Reminiscence"), powtórzy po latach z kontrabasistą Bronisławem Suchankiem i perkusistą Januszem Stefańskim na jedynej, tak też zatytułowanej płycie długogrającej, jaką zdąży wydać za życia.

I właśnie Suchanek współtworzy duet w kompozycji Kosza "Elza". Połączenie kontrabasu i fortepianu tak w jazzie, jak w muzyce poważnej, nie zdarzało się naówczas często. Upowszechni się po dekadzie czy dwóch i obecnie mógłbym wymienić wiele takich par, zasługujących na najwyższą uwagę. Tutaj odczujemy zaledwie przedsmak tego, w jakim kierunku podąży muzyka improwizowana. Śmierć przerwała karierę utalentowanego pianisty akurat w momencie, gdy zaczynał odczuwać potrzebę eksperymentowania. W wywiadzie z 1970 wyznawał: "W jazzie najbardziej pasjonuje mnie awangarda. To jest oczywiście muzyka bardzo trudna, muzyka wymagająca kolosalnych umiejętności".

On je posiadał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz