Pages

środa, 10 lipca 2024

Szymon Nidzworski Projekt feat. Andrzej Seweryn - "Beyond Your Eyelids"

Szymon Nidzworski Projekt feat. Andrzej Seweryn 

Szymon Nidzworski – saksofon sopranowy i tenorowy,
Damian Marat i Jan Harasimowicz – trąbki,
Olivier Andruszczenko – klarnet i klarnet basowy,
Szymon Zawodny – saksofon barytonowy,
Ewa Paciorek – waltornia,
Mateusz Sejdak – tuba,
Mateusz Stankiewicz – akordeon,
Helena Matuszewska – suka biłgorajska i skrzypce,
Patryk Dobosz – bębny,
Tomasz Kłoś – syntezator.

"Beyond Your Eyelids" 

Wydawnictwo: Fundacja PLATEAUX (dystrybucja: Warner Music Poland) (2017)

Autor tekstu: Marcin Kaleta

Odwiedzając Zakopane pod koniec grudnia, każdorazowo przekonujemy się o jednym. Otóż dla turystów największą atrakcję stanowi nie przejazd na Gubałówkę czy tym bardziej spacer po zatłoczonych Krupówkach, tylko "Sylwester (Marzeń) z Dwójką".

Akurat na Górnej Równi Krupowej powstaje wtedy plenerowa scena. Entuzjazm temu towarzyszący bywa ogromny, rozleglejszy nawet niźli ona sama. Zewsząd dobiegają komentarze w rodzaju: "Łooo, zaśpiewa ten a ten!". Albo: "Taki i owaki też będzie!". Wreszcie: "I łun, i łun!", czyli oczywiście Z(d)enek. Innych nie kojarzę, jego owszem — kiedyś było coś o nim bodaj na Onecie. Nie jestem na bieżąco, niemniej na pewno to był łun!

W każdym razie, skoro nie znam popularnych i hołubionych przez miliony Gwiazd, pozostaje mi poprzestać na pisaniu o jazzie. Dzisiaj przypomnę Szymona Nidzworskiego. Postać to niezwykła, określana nawet mianem "polskiego Jana Garbarka", ale w Zakopanem nieprędko wystąpi. Prawdopodobnie, gdyż ostatnio coraz częściej współpracuje z reżyserami teatralnymi czy filmowymi. Zatem kto wie, może i doczekamy się go chociażby w tamtejszym Teatrze im. St. I. Witkiewicza?

Póki co, pozostaje nam zachwycać się jego debiutanckim albumem pt. "Beyond Your Eyelids" (2017). Współtworzą tenże, co sam podaje: "wybitni polscy artyści młodego pokolenia". Z nim zebrało się ich aż jedenastu. Ponadto wokalistka SHY oraz mistrz, wybitny aktor i reżyser, za sprawą którego całość została oznaczona jako Szymon Nidzworski Projekt feat. Andrzej Seweryn.

Utwory, wszystkie skomponowane przez Nidzworskiego (poza jednym Teresy Gręziak), rozpisane zostały przede wszystkim na instrumenty dęte. Tak oto usłyszymy: saksofon tenorowy albo sopranowy lidera, trąbkę Jana Harasimowicza bądź Damiana Marata, saksofon barytonowy Szymona Zawodnego, waltornię Ewy Paciorek, tubę Mateusza Sejdaka, klarnet i klarnet basowy Oliwiera Andruszczenki. Sekundują im Mateusz Stankiewicz na akordeonie, Helena Matuszewska na suce biłgorajskiej lub skrzypcach, Patryk Dobosz na perkusji, wreszcie Tomasz Kłoś na syntezatorach. Konfiguracje są różne: od występu solowego, poprzez duety, aż po nonet w rewelacyjnym "Eyesore".

Do tego jednak należy doczekać. Przy pierwszym utworze ("Opening") może pojawić się zwątpienie. Cóż to, akustyczny ambient? Jakieś snuje bezcielesne, energii wyzbyte? Przy drugim, programowym: "Take a breath" ("Weź oddech"), w którym Seweryn recytuje wiersz Nidzworskiego (ponadto w utworze tytułowym wiersz Anny Kuk), już poważniejemy. Odtąd szacunek i uwielbienie mnie nie odstępowały (zupełnie inaczej aniżeli Adama Barucha). Nigdy dotąd muzyka, która ledwo unosi się nad ciszą, tak mnie nie zafascynowała. Z ciszy się poczyna, ciszą jest nabrzmiała i ku ciszy zmierza, a jednak — mimo tej obecności czy przeczucia nieistnienia (bezdechu?) — uciszeniu się sprzeniewierza, nawet w tych (nielicznych wprawdzie, acz przebrzmiewających) funeralnych momentach. Jest w niej zawarte intensywne pragnienie życia. Jako taka, ma charakter afirmatywny.

Autor przekonuje, że stworzył repertuar, stanowiący "wypadkową przeżyć, uczuć oraz inspiracji, często pozamuzycznych". Wymienia "czas, przestrzeń, pejzaże". To wszystko wydaje się cokolwiek banalne, oczywiste. Tylko że w tym przypadku zintensyfikowało się nieomal do rangi objawienia! Według mnie mamy do czynienia z dziełem ojca, który uczestniczył w cudzie narodzin własnego dziecka. Albo oczekuje tegoż. Tak szczera, pełna i wszechogarniająca jest afirmacja życia i świata, którą przepojone są dźwięki. Natomiast sam Nidzworski nie ukrywa wdzięczności wobec żony, Antoniny, której zadedykował materiał.

Stylistycznie to szlachetny stop najwartościowszych pierwiastków. Etno czy world music, tony dworskie lub liturgiczne, doświadczenia klasyki i awangardy, improwizacja, motywy typowe dla muzyki filmowej, itp. Stricte jazzowych fragmentów jest wprawdzie niewiele, niemniej wystarcza. Nieważne, brzmi wspaniale, "zastanawiająco" i "urzekająco", jak konkluduje recenzent, Marek Dusza, przyznając najwyższą notę. Bo też otrzymaliśmy projekt oryginalny, doskonały, przemyślany i dopracowany, może i genialny. Miejscami ekstatyczny. Albo i mistyczny. To znowu intymny... W ogóle zebrano tu wszystko, co ludzkie. Epikę, lirykę i dramat egzystencji w całej okazałości.

Dopiero ostatni utwór (co słusznie odnotował recenzent, Marcin Puławski z Laboratorium Muzycznych Fuzji) rozładowuje nastrój zadumy, powagi, nabożeństwa. Tu już słyszymy jakiś pop z wierszem Nidzworskiego, tym razem po angielsku i w wersji "piosenkowej". Zaiste, chciałbym, by tym podobne wykonania królowały na listach przebojów. Tudzież na "Sylwestrze (Marzeń) z Dwójką". No co? Pomarzyć jeszcze wolno. Wtedy bym i ten nawias usunął.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz