Pages

środa, 28 grudnia 2022

Best of Polish Jazz 2022 wg Szymona Stępnika



Autor podsumowania: Redaktor Szymon Stępnik

Płyty roku:

Monumentalne i przemyślane dzieło, gdzie perkusja tworzy pejzaże, a w tle słyszymy walkę dwóch saksofonów. Pomimo tak wielkiej ekspresji zachowuje melodyczność i zdaje się opowiadać spójną historię, gdzie każda kompozycja ma swoje miejsce w szeregu.

Genialny przykład jak należy wykonywać free jazz i bawić się głosem w tego typu utworach. Ta płyta to również dowód na to, że dopiero po odsłuchaniu całości doświadczyć możemy diametralnie zmienić odbiór granej muzyki. Bardzo fajne nawiązania również do poezji Owidiusza.


Płyta prosta w odbiorze, ale doskonała w swojej istocie. Pomimo prostych rytmów i rozwiązań melodycznych, momentami ociera się o perfekcję w budowaniu klimatu. Sam utwór tytułowy przysłowiowo “ryje beret”.

Maciej Gołyźniak Trio - Marianna
Pomimo mocnego osadzenia w muzyce popowej, elementy jazzu brzmią nad wyraz przyjemnie, uwydatniając elementy, które lubię w tego typu muzyce najbardziej. Genialna, plastyczna gra perkusisty.



Tomasz Dąbrowski - Individual Beings 
Człowiek kontra trąbka. Być może zabrzmię nieco jak heretyk, ale gra Tomka Dąbrowskiego mocno przypominała mi grę Stańki. Niesamowita wrażliwość artystyczna tego muzyka wzbudza ciarki na plecach w niemal każdej kompozycji.



Debiut roku:

Co prawda Stanisław Aleksandrowicz już od dawna obecny jest na polskiej scenie jazzowej, ale dopiero jego debiut w kwintecie pokazał jak fenomenalny to muzyk. Płyta ta jest tak doskonała, jakby miała być zwieńczeniem całej kariery artystycznej. To niesamowite, że jest dopiero jej początkiem.


Płyta z archiwum: 

Completorium – Purpurowa bossa
Dawno nie słyszałem tak pięknego połączenia gitary i saksofonu. Henryk Miśkiewicz znakomitym muzykiem jest, ale dopiero tutaj udowadnia swój geniusz oraz ponadprzeciętność. Szkoda, że jakość nagrania jest średnia…



Niespełnione nadzieje: 

Rafał Sarnecki - View from the Treetop

Rafał jest bardzo ciekawym artystą, którego nowojorski warsztat dodaje nieco egzotyki na polskim rynku jazzowym. O ile jego poprzednie płyty, jak choćby “Climbing Trees” albo “Cat’s Dreems”, urzekały ciekawą grą na gitarze, tak jego najnowsze dzieło jest sporym zawodem. Każdy utwór sam z siebie jest naprawdę dobrze skomponowany i zagrany, aczkolwiek całość tworzy chaos z którego ciężko czerpać jakąkolwiek przyjemność. Mam nadzieję, że Rafał nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i pokaże swój potencjał w kolejnych nagraniach.

Szymona możecie też posłuchać na podcaście z naszym wspólnym redakcyjnym podusmowaniu roku 2022 na Polish Jazz Blog: 
 

czwartek, 22 grudnia 2022

Best of Polish Jazz 2022 wg Jędrka Janickiego:














Autor podsumowania: Redaktor Jędrzej Janicki

Ziemia – Ziemia dniem

Panowie przywrócili mi wiarę w jazz – ten nieokrzesany, szalony i pozornie chaotyczny. Mingus się cieszy, ja się cieszę i Wy też się będziecie cieszyć, jak posłuchacie. Nie dajcie się jednak zwieść, to przemyślana i wymagająca muzyka, która rzuci się na Was w przypływie swojej wewnętrznej dzikości. Żeby nie było, że nie ostrzegałem!

Artur Małecki & The Creature – Widoki

Liderzy-perkusiści trzymają się mocno! Kawał awangardowego grania, któremu kompromisy są po prostu skrajnie obce. To tak naprawdę czysta energia muzyki punkowej, choć w troszeczkę (zupełnie!) innej formule. Intensywność struktur zaskoczy nawet tych już najbardziej jazzem znużonych.


Anna Jopek – Insight

Bez klasycznej sekcji rytmicznej, bez szpanerstwa, wielkich słów i efekciarstwa powstała jazzowa płyta roku 2022. Niezwykła wręcz świadomość artystyczna Jopek w połączeniu z dźwiękową skromnością i elegancją to przepis idealny na płytę, która po prostu hipnotyzuje. W oddali słychać szum fal, w nieco bliższym planie Tigrana Hamasyana, a przede wszystkim słychać łoskot spadającego z serca kamienia. Jak się okazuje, są jeszcze tacy, którzy wiedzą, że to nie natłok dźwięków, lecz ich jakość                                                     świadczy o wartości sztuki.

Polski Piach – Północ

To nie „tylko” blues. To „aż” blues! Pełen skrywanych długo emocji i niezwykłej wręcz dawki transowości, lecz przestawiony z ogromnym luzem i swobodą. Sprzeczność? Nie sądzę, wszak czy to się komuś podoba czy nie, blues przenika wszystko i wszystkich. Absolutnie nie jest to jednak odegranie wszystkim dobrze znanych standardów bluesowych – to raczej uchwycenie esencji tego właśnie gatunku i przefiltrowanie go przez własną jazzowo-poszukującą wrażliwość.


W muzyce czasami chodzi o coś więcej niż o bardziej czy mniej przekonujące odegranie jakiegoś układu dźwięków. Bywa, że muzycy próbują ukazać nam jakiś metafizyczny wymiar rzeczywistości, który opiera się na (być może dźwiękowej właśnie?) praprzyczynie, która napędza tak nas samych, jak i wszystko co nas otacza. Takim głosem jest dla mnie właśnie Koptycus, który porusza do głębi i sięga rejestrów, których istnienia w muzyce mogliście w ogóle nie podejrzewać…

Korybalski/Traczyk/Zemler – Don’t Try

Impro impru (ach, te meandry odmiany!) nierówne! Czasami takie granie nudzi i męczy, a to z prostej przyczyny – brak w nim wówczas zazwyczaj pewnych elementów bardziej przystępnych, na których utytłany słuchacz zrelaksować może swoje ucho. Korybalski, Traczyk i Zemler ów złoty środek pomiędzy muzyczną skrajnością, a chwilą ukojenia doskonale odnajdują. Jeżeli nie wierzycie, to po prostu spróbujcie, choćby z wrodzonej miłośnikom jazzu przekory wobec różnorakich sugestii zawartych w tytułach płyt.

Jędrka możecie też posłuchać na podcaście z naszym wspólnym redakcyjnym podusmowaniu roku 2022 na Polish Jazz Blog: 

sobota, 17 grudnia 2022

Podcast: Podsumowanie roku 2022 z redaktorami Polish Jazz Blog w RadioJAZZ.FM!!!

Drodzy czytelnicy naszego bloga, czas na podsumowanie roku 2022 na blogu Polish Jazz. W naszej tegorocznej zabawie nie szukaliśmy tzw. "najlepszych" płyt. Trudno bowiem w sztuce, której odbiór jest z definicji subiektywny, poważnie udawać , że się "wie" co jest gorsze, lepsze czy najlepsze. Zamiast tego dzieliliśmy się z Wami tym co w tym roku nas wzruszyło, zaskoczyło, spowodowało wybuch emocji, zastanowiło czy olśniło! Mamy nadzieję, że niektóre ślady z naszych muzycznych ścieżek okażą się warte spenetrowania także i dla naszych czytelników. A może znajdą się płyty czy nagrania, które przeoczyliśmy? Jeśli tak uważacie wrzucajcie swoje propozycje muzyki, która na Was wywarła największe wrażenie, w komentarzach. Uczmy się od siebie!

Według takiej formuły przygotowaliśmy nasze podsumowanie, a zrealizowaliśmy je w formie audycji w RadioJAZZ.FM w następującym składzie: Maciej Nowotny (prowadzący i jednocześnie redaktor naczelny bloga) i redaktorzy: Jędrek Janicki, Szymon Stępnik, Piotr B., Paweł Ziemba i Mateusz Chorążewicz!
frame>

środa, 14 grudnia 2022

Aga Zaryan - Sara (2022)

Aga Zaryan 

Aga Zaryan – wokal
Dawid Dorużka – gitary
Szymon Mika - gitary

Sara (2022)  

Wydawnictwo: Warner Music Poland

Kompozycje i aranżacje: David Dorużka i Szymon Mika + Aga Zaryan i Andrzej Rejman

Przekład poezji Sary Teasdale: Anna Ciciszwili

Tekst: Paweł Ziemba

* Gitara Davida Dorużki słyszalna jest w kanale lewym, podczas gdy gitara Szymona Miki wybrzmiewa w kanale prawym

Jej głos jest jak czysta woda
Która kapie na kamień …….

(Fragment wiersza Sary Teasdale - A Fantasy)

Ktoś kiedyś powiedział, że PIĘKNO się zawsze obroni, gdyż jest wyjątkowym przekazem w wielu wymiarach. Wywołuje pozytywne wrażenia i silne doznania, które powodują, że odbiorca staje się wobec niego bezbronny.

Współcześnie zmieniło się nasze podejście do muzyki. Wokół nas rozbrzmiewa coraz więcej dźwięków. Dostępność do niezliczonych pozycji muzycznych jest praktycznie nieograniczona. Trudno dziś wyobrazić sobie otoczenie bez dźwięków muzyki, ale ich znaczenie bardzo się zmieniło. Są „ozdobą” naszej codzienności. Zapewne nie ma nic złego w tym, aby traktować muzykę jako rozrywkę, jednak to trochę przykre, iż we współczesnej, szeroko pojętej kulturze, coraz rzadziej doświadczamy jej głębokiego, świadomego i emocjonalnego przeżywania.

Najnowszy krążek Agi Zaryan „SARA” to kolejna pozycja w obszernej dyskografii naszej wybitnej damy wokalistyki jazzowej, w której sięgnęła do ciekawej poezji amerykańskiej poetki Sary Teasdale

Aga Zaryan jest osobowością polskiej sceny muzycznej, którą podziwiam od wielu lat. Jest przedstawicielką wokalistyki jazzowej w najbardziej czystej postaci. Artyzm, kultura interpretacji, muzykalność, intymność, elegancja i ogromne poczucie estetyki to elementy nierozerwalnie związane z tą artystką - osobą świadomą swojej kobiecości, pełną wrażliwości i poczucia piękna.

Nie jest więc dziełem przypadku, że to właśnie Aga Zaryan wybrała wiersze Sary Teasdale. Obie Panie mają wiele wspólnego.

Mimo tego, że Teasdale żyła na przełomie XIX I XX wieku (1884-1933), a więc w czasach już odległych, wiele poruszanych w jej poezji tematów jest nadal aktualnych. Uczucia samotności, miłości czy też śmierci dotykają przecież wszystkich bez względu na czas i miejsce.

Poezja Teasdale, koncentrująca się na aspektach zmieniającego się kobiecego piękna, miłości i śmierci, antycypowała współczesną poezję feministyczną. Wrażliwość, intymność uczuć, szczerość, ale też ból wynikający z faktu bycia kobietą, przekazywała w formie monologu. Opisywała rozwój własnego życia: doświadczenia młodej kobiety, sukcesy, depresję i rozczarowania, które w końcu doprowadziły ją do samobójstwa. Jej wiersze, poza warstwą literacką, charakteryzują się rytmicznością i melodyjnością, co zapewne było kolejnym bodźcem do wykorzystania ich i przekazania w formie utworów muzycznych.

„SARA” to nie pierwsza płyta Zaryan wprowadzająca poezję w środowisko jazzowych harmonii. Album jest kontynuacją tego nurtu i poprzednich płyt wokalistki: „UMIERA PIĘKNO”, poświęcone poetyckiemu obliczu powstania warszawskiego oraz „KSIĘGA OLŚNIEŃ” - płyta oparta o lirykę Miłosza.

Zaryan doskonale funkcjonuje w lirycznym świecie. Jej muzyczne interpretacje mają bardzo osobisty charakter. Tym razem także identyfikuje się z treścią, nastrojem i wartościami poezji Teasdale.

Płyta składa się z 12 utworów, w większości śpiewanych w języku angielskim (z wyjątkiem utworu „Dzień i Noc” wykonanego w tłumaczeniu polskim).

Fakt, że Zaryan śpiewa po angielsku, jest niezmiernie istotny. To pozwoliło na skomponowanie muzyki w oparciu o naturalną rytmiczność i melodykę poezji Teasdale.

Dołączenie do płyty książeczki z tekstami wierszy, z pewnością umożliwi odbiorcy świadomie współuczestniczyć w tym osobistym wyznaniu poetki.

Muzyka na płycie „Sara” to bardziej forma sztuki i ekspresji niż konkretnego nurtu. Ma oczywiście swoje jazzowe korzenie, ale jednocześnie osadzona jest w wielu gatunkach muzycznych, jak country, blues, czy też muzyka orientu, co czyni ją jeszcze bardziej wyjątkową i ciekawą. To propozycja dla wyrobionego i wrażliwego słuchacza.

Delikatność głosu, lekkość frazowania, zaangażowanie emocjonalne w każdym z wykonywanych przez Zaryan utworów świadczą, że wartość muzyczna jest równie ważna jak literacka. W efekcie końcowym słuchacz otrzymuje możliwość głębokiego i estetycznego przeżywania muzyki. Możemy ją dookreślić, dopowiedzieć, wypełnić zgodnie z naszą wyobraźnią i wrażliwością.

Kompozytorami utworów na płycie są David Dorużka i Szymon Mika, Aga Zaryan oraz Andrzej Rejman, który (jak dowiadujemy się z opisu płyty) skłonił Agę do zapoznania się z twórczością Sary Teasdale. Muzyka zawarta na krążku ma wiele walorów artystycznych. Przekazana jest słuchaczowi w sposób lekki i naturalny, co z pewnością jest zasługą dużej swobody posługiwania się przez Zaryan językiem angielskim.

Na pozór prosty i skromny układ: dwóch gitarzystów plus wokal, wypełnia wszystkie obszary emocji i estetyki muzycznej. Ciekawe aranżacje sprawiają, że prosto wyrażone myśli w tekstach lirycznych stają się złożone; rozbrzmiewają w umyśle słuchacza dzięki rozbudowanej harmonii akordów i dźwięków wydobywanych z gitar Miki i Dorużki.

Zaproszenie tych właśnie muzyków do nagrania płyty „SARA” ma swoje uzasadnienie. Obaj reprezentują młode pokolenie utalentowanych, kreatywnych gitarzystów.

Dawid Dorużka to muzyk, z którym Zaryan współpracuje już od ponad dekady. Studiował w słynnej Berklee College of Music w Bostonie. Grał z takimi muzykami jak: Lizz Wright, Jeff Ballard, Chris Cheek, Marcin Wasilewski oraz wieloma innymi. Z Agą Zaryan wspólnie nagrali kilka płyt i zagrali wiele koncertów.

Szymon Mika to niezwykle ciekawy artysta. Kompozytor i bandleader potrafiący korzystać w swojej muzyce z wpływów folkloru, jazzu, swobodnej improwizacji jak i muzyki eksperymentalnej. Występował z takimi muzykami jak Adam Bałdych, Avishai Cohen, Dave Holland, Joshua Redman, Wolfgang Muthspiel czy też Mark Turner.

Obaj Panowie znakomicie odnajdują się w klimacie poezji śpiewanej. Nie zaburzają równowagi między muzyką a wokalem.

Głos Zaryan „jest jak czysta woda, kapiąca na kamień”. Spokojny, czasami tajemniczy, ciepły, matowy. Wsparty ciekawymi aranżacjami oraz brzmieniem gitar otula odbiorcę i sprawia, że całym sobą zanurza się w ten muzyczny obraz.

Zaproponowana przez obu Panów ilość dźwięków i zmiana stylów powodują, że ten na pozór ubogi w formie krążek, staje się muzycznym kalejdoskopem. Inteligentne balansowanie między akompaniamentem a grą solową oraz różnorodnością brzmień sprawiają, że słucha się tych utworów z dużą przyjemnością i podziwem dla kunsztu technicznego wykonawców.

Na uwagę i wyróżnienie zasługuje realizacja nagrań. Czystość dźwięków, dużo „powietrza” i ciszy, budującej odpowiedni nastrój.

„SARA” jest płytą ważną i wyjątkową. Wybór tekstów poetyckich nie jest przypadkowy. Wszystkie są głęboko emocjonalne, a ich interpretacja to po prostu czyste piękno. Ten krążek jest przykładem ogromnej wrażliwości oraz muzycznej elegancji, przekazanej słuchaczowi w minimalistycznej formie. To szereg zaskakujących, przeplatających się dźwięków, harmonii i stylów doskonale wspierających wokal.

Ta magiczna muzyka z każdym kolejnym przesłuchaniem staje się coraz bardziej bliska i potrzebna w tym jakże bardzo zmaterializowanym świecie. To muzyka, która pobudza do wysiłku intelektualnego i refleksji, wnika głęboko, porusza. „SARA” jest cudownym muzycznym przesłaniem. Jest PIĘKNEM, które samo się broni, a my – słuchacze… jesteśmy wobec niego bezbronni.

poniedziałek, 12 grudnia 2022

Anna Jopek – Insight (2022)

Anna Jopek

Anna Jopek – fortepian / pianino z moderatorem
Jakub Klemensiewicz – saksofon sopranowy / saksofon tenorowy / klarnet
Adam Skorczewski – trąbka
Michalina Sokołowska – wiolonczela

Insight (2022)


Wydawca: Alpaka Records

Autor tekstu: Mateusz Chorążewicz

Anna Jopek zadebiutowała albumem „Insight” w kwietniu 2022 roku. W nagraniach wzięli udział Jakub Klemensiewicz (saksofon sopranowy / saksofon tenorowy / klarnet), Adam Skorczewski (trąbka), Michalina Sokołowska (wiolonczela) oraz sama liderka na fortepianie. Warto zwrócić uwagę na fakt, że Jopek zrezygnowała z tradycyjnej jazzowej sekcji rytmicznej. Jest to zdecydowany wyróżnik na tle innych młodych projektów obecnych na polskiej scenie jazzowej. Utwory nagrane zostały w bardzo kameralnych składach, często jest to tylko duet fortepianu i saksofonu/klarnetu.

W materiałach możemy przeczytać, że twórczość ta jest połączeniem muzyki klasycznej, współczesnej, jazzowej oraz muzyki ilustracyjnej. Tak też jest w rzeczywistości, choć z głównym naciskiem na muzykę jazzową i ilustracyjną. Bardzo silnie przebiją się tu motywy folklorystyczne. Słowiańskość obecna jest niemal na każdym kroku. Na „Insight” próżno szukać indywidualnych solowych popisów. Płyta przepełniona jest nostalgią.

O tym jak dobrze artyści oddali klimat płyty niech świadczy fakt, że przy pierwszym odsłuchu, nie przyglądając się jeszcze okładce i innym elementom „brandingowym”, od razu pomyślałem o naszych rodzimych krajobrazach. Jak się później okazało, stanowiły one dla Anny Jopek silną inspirację. Muzyka jest wysoce uduchowiona, absolutnie nie do tańca, a bardziej do różańca.

Wydaje się, że liderka projektu ma jeszcze nad czym pracować pod kątem kompozycyjnym. Utwory na ogół posiadają stosunkowo prostą konstrukcję. Samo w sobie nie jest to czymś złym. Zresztą możliwe, że taki był zamysł samego albumu. Dzięki temu uzyskany został efekt pewnej surowości w brzmieniu, który prawdopodobnie lepiej oddaje powiązanie muzyki z naturą. Niemniej jednak, liderka ma jeszcze spore pole do popisu na kolejnych płytach właśnie w zakresie kompozycji.

Reasumując, debiutancki album Anny Jopek uznaję za całkiem udany. Liderka pokazała się tu jako osoba z pomysłem na swoją muzykę. Świadczy o tym choćby rezygnacja z klasycznej sekcji rytmicznej. Muzyka, choć ściśle powiązana z polskim folklorem, jest wyraźnie odmienna niż inne projekty odnoszące się do dziedzictwa naszego narodu.

Osobiście sądzę, że pomysł wart jest jeszcze dalszej eksploracji, ponieważ płyta pozostawia po sobie pewien niedosyt. Liczę, że kolejny album ten niedosyt zaspokoi.


piątek, 9 grudnia 2022

Bastarda - Fado (2022)

Bastarda

João de Sousa - gitara, śpiew
Paweł Szamburski - klarnet, klarnet basowy
Tomasz Pokrzywiński - wiolonczela
Michał Górczyński - klarnet kontrabasowy

Fado (2022)

Autor tekst: Jędrzej Janicki

Powiedzieć, że zespół Bastarda to twór wyjątkowo oryginalny to tak, jakby powiedzieć, że Bob Dylan pisał dobre teksty, a Robert Lewandowski strzela sporo goli. Oszczędźmy więc sobie takich oczywistości i lepiej posłuchajmy romansu Bastardy z muzyką fado. Ten wywodzący się z Portugalii gatunek muzyczny nierozerwalnie kojarzył mi się zawsze z radiową audycją Siesta Marcina Kydryńskiego. To tyleż przyjemne, co nieco nudnawe w gruncie rzeczy wspomnienie odżyło jednak barwami pełnymi i zgoła wybuchowymi – wszystko dzięki nagraniu Fado stworzonemu przez Pawła Szamburskiego (klarnet), Tomasza Pokrzywińskiego (wiolonczela) i Michała Górczyńskiego (klarnet kontrabasowy). Bastarda tym razem nie działała jednak wyłącznie w dobrze sobie znanym towarzystwie, a do wspólnego grania panowie zaprosili doskonałego gitarzystę i wokalistę João de Sousę.

Wszyscy wiemy, że Bastarda ma doskonałe brzmienie, czyste i klarowne, które z jednej strony o stan ekscytacji przyprawi wszystkich audiofilów, a z drugiej „przeciętnego zjadacza muzyki” (zdecydowanie sympatyzuję z tą drugą grupą) po prostu zaczaruje. Wszyscy wiemy również, że muzycy tworzący Bastardę to absolutni mistrzowie techniki i wytrawni poszukiwacze granic muzycznej wyobraźni. To wszystko udowodnili nam już swoimi trzema poprzednimi płytami – Promitat eterno, Ars moriendi oraz Nigunim. Podejrzewam jednak, że nie wszyscy wiemy i uświadamiamy sobie, jak wiele różnych, niejednoznacznych i sprzecznych emocji kryje w sobie muzyka fado. Już od pierwszych dźwięków po prostu bije nas potężna wręcz dawka melancholii. Nie ma ona jednak w sobie ani krzty tandety czy krótkotrwałego rozczarowania z wygaśnięcie takiej czy innej relacji. To raczej ta melancholia, która dopada każdego z nas, gdy całkiem sami, w blasku piekącego słońca siedzimy bez żadnego celu na piasku i patrzymy gdzieś daleko za horyzont, marząc tak naprawdę nie wiadomo o czym. To tęsknota za harmonią, za czymś nieokreślonym, bardzo odległym i bardzo bliskim zarazem – krótko mówiąc, nikt nic nie wie. Ten specyficzny stan Bastarda na Fado uchwytuje jednak doskonale, dodając do tego pejzażu jednak bardzo, bardzo wiele pasji i żaru. Ta namiętność dzieje się w dźwiękach i w interakcjach pomiędzy instrumentalistami, stajemy się jej świadkami, doznając nieprawdopodobnie głębokiego odczucia obcowania z aktem szalenie intymnym, dotykającym najbardziej czułych części ludzkiej wrażliwości.

Fado to płyta nie z tej ziemi. Niesie ona ze sobą niezwykle mocne doznania estetyczne i w piękny sposób uświadamia nam istnienie pewnego stanu emocjonalnego, leżącego poza odczuwaniem szczęścia czy smutku. Właśnie tym stało się dla mnie określenie fado, a dzięki muzyce Bastardy ten stan nauczyć się można dostrzegać i go pielęgnować. Cóż, śmiało więc powiedzieć można, że ta płyta zmienia świat, a na pewno jego postrzeganie.

środa, 7 grudnia 2022

Green Revolution – Rewolucja zielona (2022)

Green Revolution

Andrzej Przybielski – tp
Marek Kazana – as, bar
Michał Kulenty – ss, ts
Krzysztof Szmigiero – g
Zbigniew Heflich – bg
Marcin Pospieszalski – bg
Michał Zduniak – perc, dr
Jorgos Skolias – voc
Kamil Konikiewicz – child’s voice
Wojciech Konikiewicz – voc, keyb, drum machine programming, hca, occ, perc, toy panflute

Rewolucja zielona (2022)

Wytwórnia: GAD Records

Autor tekstu: Mateusz Chorążewicz

Wojciecha Konikiewicza chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Nieco inaczej jest z projektem Green Revolution, który artysta powołał do życia w 1984 roku i który funkcjonował do roku 1994. W ręce wpadł mi nagrany na przełomie lat 1987/1988 album „Rewolucja zielona”, który doczekał się wydania dopiero w pierwszej połowie roku 2022 nakładem niezastąpionej w takich przypadkach wytwórni GAD Records.

W nagraniach wzięli udział Andrzej Przybielski (tp), Marek Kazana (as, bar), Michał Kulenty (ss, ts), Krzysztof Szmigiero (g), Zbigniew Heflich (bg), Marcin Pospieszalski (bg), Michał Zduniak (perc, dr), Jorgos Skolias (voc), Kamil Konikiewicz (voice) oraz Wojciech Konikiewicz (voc, keyb, drum machine programming, hca, occ, perc, toy panflute).

Miles Davis z okresu fusion, Weather Report, Frank Zappa. To są pierwsze skojarzenia, które nasuwają się w aż nader oczywisty sposób. Nie oznacza to bynajmniej, że muzyka zawarta na krążku jest czymś odtwórczym. Nie była taka ani pod koniec lat ’80, ale nie jest taka również teraz. Najlepiej niech świadczy o tym fakt, że chyba mało kto spodziewałby się tutaj rapowanego wiersza Mirona Białoszewskiego. Niemniej jednak, płyta przepełniona jest brzmieniami charakterystycznymi dla lat ’80 i tak też należy ją traktować.

Nagrań dokonano w jednym z najlepszych dla fusion okresie na naszym rodzimym rynku. To właśnie wtedy swoje sukcesy świętował m.in. Walk Away. Tym bardziej szkoda, że „Rewolucja zielona” nie została wydana zaraz po nagraniach. Mogłaby bowiem wnieść coś nowego, świeżego do polskiej sceny jazz-rocka. Mnogość stylistyk, do których odwołują się kompozycje (m.in. rap, czy reggae) oraz zastosowane koncepcje brzmieniowe czynią „Rewolucję zieloną” bardzo interesującą pozycją nie tylko z historycznego punktu widzenia.

Podsumowując, „Rewolucja zielona” to kawał kapitalnej muzyki dla każdego fana fusion lat ’80. Silna inspiracja amerykańską sceną jazz-rocka jest wyraźnie słyszalna. Mimo tego, udało się tu przemycić elementy bliższe naszemu sercu, jak choćby poezja Białoszewskiego. Album oczywiście nie jest szczególnie odkrywczy z dzisiejszej perspektywy czasu pod kątem muzycznym. Niemniej jednak, stanowi bardzo wartościowy zapis historyczny i prezentuje polską scenę fusion lat ’80 w nieco innym świetle.

Podobno Wojciech Konikiewicz nie wyklucza powrotu projektu na scenę. Życzyłbym sobie, aby tak się stało.

poniedziałek, 5 grudnia 2022

Jerzy Milian - Optima Fide (2022)

Jerzy Milian

Jerzy Milian – wibrafon
BRT Jazzorkest & BRT Jazz combo
Jan Ptaszyn Wróblewski - sax. tenorowy ("Optima Fide")

Optima Fide (2022)

Wydawca: GAD Records

Tekst: Piotr B.

Jakie to dobrze że mamy Pana Wilczyńskiego i jego GAD Records. Jakie to szczęście, że Pan Wilczyński okazał się tak sympatycznym człowiekiem z pasją, iż oczarowany nim Jerzy Milian po prostu podarował mu reklamówkę pełną archiwalnych taśm z nagraniami mówiąc "róbta co chceta". W ten sposób trafia do nas już 11 płyta z cyklu " Jerzy Milian Tapes".

Tym razem wracamy do czasu, którego początki naświetliła już część 7 cyklu, album "Circulations". Chodzi o długoletnią współpracę Miliana z sekcją jazzową belgijskiego radia i telewizji (BRT). Jej szef, Elias Gistenlick miał ambicję, aby radiowy bigband porządnie namieszał w Europie, ponadto mocno chciał pomyszkować w trzecim nurcie. No i szukał fachowca. W 1964 na Jazz Jamboree przysiadł się do Pana Jerzego w trakcie próby - i się dogadali. Przez kolejne kilka lat Millan regularnie komponował dla BRT i nagrywał z Jazzorkestrą oraz innymi radiowymi składami. Na "Circulations" słyszeliśmy długie, złożone formalnie utwory. Tym razem mamy okazję poznać nie tylko kolejne większe, ambitne formy, ale i utwory krótsze, wręcz radiowo przebojowe.

Album spinają kilkunastominutowe "Realities", "Four Engravings" i "Optima Fide". Rozbudowane, wieloczęściowe, odważnie penetrujące pogranicza jazzu i awangardy, zinstrumentowane z rozmachem wykraczającym poza typową wówczas formę trzecionurtową. W "Realities" rządzi Milian i jego wibrafon, w dialogach z przemyślnie kombinującą orkiestrą. "Four Engravings" to czas dla solistów belgijskich, z sekcji dętej. Bardzo ciekawe granie, zwłaszcza w części z metrum 3/4. Mnie najbardziej w pamięć zapada zamykający album "Optima Fide", z fantastycznym solo Miliana, z motorycznym, hipnotyzującym i porywającym fragmentem bazującym na nietypowym metrum 9/4. A to wszystko okraszone ekspresyjnym, wchodzącym we free sax tenorem Ptaszyna Wróblewskiego, dalekiego jeszcze wtedy od stwierdzenia, że "formuła się wyczerpała".

Na tle tych opusów pozostałe krótsze utwory mogą sprawiać wrażenie tyleż uroczych co nieistotnych. Ale tak nie jest. Wszystkie prezentują solidny poziom. Poczujmy choćby żar bijący od "Beat Obsession", nostalgię kunsztownie zaaranżowanego Moniuszkowskiego "Cossacka", a na koniec wieczorem posłuchajmy ballady "My Favourite Band", która jest po prostu... piękna.
Kolejny album - dokument. Z jednej strony pokazuje on Miliana jako muzyka z wielkimi ambicjami, gotowego już na początek lat 70tych, kiedy ze swoimi własnymi międzynarodowymi składami ruszy w podróż orientalną i awangardową (część 6 cyklu - "Neuroimpressions"). Z drugiej strony już tutaj słychać zainteresowanie groovem, co zaowocuje w następnej dekadzie fantastycznymi nagraniami z Katowicką Orkiestrą Rozrywkową PRiTV (np. znakomita kompilacja GAD Records "Znak wodnika"). Daje to nam obraz niebywałego talentu, wszechstronności i wyobraźni Artysty.

Jakie to szczęście, że mieliśmy takiego Miliana. Jak to dobrze, ze mamy Pana Wilczyńskiego i jego GAD Records.
 

piątek, 2 grudnia 2022

Unleashed Cooperation - 8 Years (2022)

Unleashed Cooperation

Krzysztof Kuśmierek - soprano and tenor saxophone
Patryk Rynkiewicz - trumpet
Patryk Matwiejczuk - piano and synthesizer
Flavio Gullotta - double bass
Stanisław Aleksandrowicz - drums
Adam Kurek - trombone ( in „Krakatau”)

8 Years (2022)

Wydawca: Multikulti Project

Autor tekstu: Mateusz Chorążewicz


Młoda polska scena jazzowa z każdym rokiem nabiera coraz konkretniejszych barw. Mnogość nowych projektów z pomysłem na muzykę niekiedy aż przytłacza. Jednym z takich właśnie zespołów jest założony już kilka lat temu Unleashed Cooperation. Ta poznańska grupa zadebiutowała w tym roku albumem „8 Years” w składzie Krzysztof Kuśmierek (saksofony), Patryk Rynkiewicz (trąbka), Patryk Matwiejczuk (fortepian), Flavio Gullotta (kontrabas), Stanisław Aleksandrowicz (perkusja) oraz gościnnie Adam Kurek (puzon).

W materiałach marketingowych przeczytać możemy, że słowo „kooperacja” ma dla zespołu szczególne znaczenie. Po takich słowach oczekiwałbym od całego bandu współpracy na poziomie, w którym żaden z artystów nie wyróżnia się na tle innych. Po odsłuchu śmiało można stwierdzić, że nie są to słowa rzucone na wiatr. Może poza Krzysztofem Kuśmierkiem, który niekiedy zdaje się wychodzić nieco zbyt bardzo na pierwszy plan. Niemniej jednak, zespół jako całość brzmi spójnie i z całą pewnością można powiedzieć, że „nieskrępowana współpraca” rzeczywiście jest dla zespołu tym, co deklarują sami muzycy.

Niewątpliwie Unleashed Cooperation daje się tu poznać jako bardzo wszechstronny projekt. Na „8 years” znajdziemy zarówno elementy etniczne, melodyjne ballady, free jazz z zacięciem europejskim czy american contemporary jazz. Szczególnie dobrze jest to słyszalne w pierwszym utworze, w którym muzycy bardzo sprytnie przemycają pierwiastki z różnych muzycznych stylistyk. Na tę kwestię spojrzeć można z dwóch stron. Z jednej dobrze to świadczy o przygotowaniu artystów do roli wszechstronnych muzyków jazzowych. Z drugiej jednak, ciężko jest wskazać na konkretny element brzmieniowy, który jednoznacznie wyróżnia projekt na tle innych.

Za większość kompozycji odpowiada Krzysztof Kuśmierek i trzeba przyznać, że w tym zakresie wykonany został kawał dobrej roboty. Konstrukcja właściwie wszystkich utworów jest dobrze przemyślana, świetnie się za tym podąża. W pewnym sensie jest to kojące nie tylko dla ucha, ale również dla umysłu. Szczególnie takiego jak mój, który często analitycznie podchodzi do słuchanej muzyki.

Całościowo album jest naprawdę dobry. Słucha się go rewelacyjnie, 52 minuty muzyki zleciały jak z bicza strzelił. Nader często zdarza się, że albumy młodych zespołów (choć nie tylko) są niby jednolite stylistycznie, ale przez to dość monotonne. Tu tego nie doświadczymy. Osobiście jest mi ciężko sklasyfikować dużą rozpiętość stylistyczną jako atut bądź mankament projektu. Znalezienie właściwego balansu w tej kwestii jest zadaniem bardzo trudnym i nie należy oczekiwać, że już na debiutanckim krążku artyści ten balans znajdą. Uznaję, że z oceną tego elementu trzeba poczekać do kolejnej płyty, na którą już zacieram ręce.

P.S. Brzmienie albumu jest rewelacyjne! Selektywność brzmieniowa poszczególnych instrumentów jest na wysokim poziomie, co tylko dodatkowo umila czas spędzony z tą muzyką.