Pages

sobota, 28 marca 2015

Piotr Wylezol - Improludes (2014)

Piotr Wyleżoł

Piotr Wyleżoł - piano

Improludes 

Hevhetia






By Maciej Nowotny

W języku angielskim istnieje wyrażenie "best of two worlds", które dość trudno przetłumaczyć na język polski. Wskazuje ono na ograniczenia, jakie w naszym myśleniu narzuca powszechny dla naszej europejskiej kultury dualizm. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale próbując zrozumieć świat instynktownie i podświadomie, sprowadzamy wszystko do prostych przeciwstawień: dobro i zło, ciało i umysł, duch i materia. Takie dualistyczne myślenie znajduje oczywiście swoje miejsce także w muzyce, a jednym z jego przejawów jest znane od wieków przeciwstawienie "sztuki starej", czyli klasyki, i "sztuki nowej", nazwijmy ją awangardą.

Granice tego, co klasyczne, a co awangardowe, przesuwają się oczywiście co pokolenie, raz młodzi są zwróceni bardziej ku przyszłości, innym razem odkrywają to, co zostało zapomniane, ale dynamika samego procesu jest niezmienna. Może dlatego, że przynosi on muzyce korzyść, sprawia, że aktualizuje ona swój język, zachowując atrakcyjność dla kolejnych generacji. I dlatego być może dość często bywa tak, że to, co najciekawsze pod względem artystycznym, rodzi się gdzieś na styku, zawierając to, co najlepsze z obu światów.

Jeśli ktoś szukałby przykładu dla opisanego wyżej fenomenu we współczesnej muzyce jazzowej, śmiało sięgnąć może po najnowszy krążek Piotra Wyleżoła. Rok 2014 przejdzie w naszym jazzie do historii jako rok wyśmienitych albumów nagranych solo, z których lwią część nagrali pianiści. Wymienić wystarczy chociażby "Mazurki" Marcina Maseckiego, "15 Studies For The Oberek" Piotra Orzechowskiego czy "Eleven Songs" Kuby Płużka. Powinno się się wśród nich znaleźć i "Improludes" Wyleżoła, jak sam tytuł wskazuje inspirowany tak tradycją klasyczną, choćby formą dobrze nam znanych szopenowskich preludiów, jak i duchem improwizacji, określających tożsamość współczesnej muzyki, w tym jazzowej.

Od lat śledzę karierę Piotra i niektóre z jego płyt należą do moich ulubionych w polskim jazzie w ogóle, jak choćby przedostatni jego album "For You", nagrany w duecie z kontrabasistą Adamem Kowalewskim, którym zwyczajnie po ludzku i szczerze mówiąc zachwyciłem się. "Improludes" także mnie nie rozczarowały, a za szczególnie cenne uważam, że Wyleżoł nikogo tak w Polsce, jak  i na świecie nie naśladuje, nie ulega przelotnym modom i trendom, lecz konsekwentnie gra swoją własną muzykę. Jego styl charakteryzuje wspaniały pianistyczny warsztat, wielka dbałość o brzmienie, o detal, a nadto elegancja, jasność i przejrzystość języka, którym się posługuje, sprawiająca, że gdy słucha się jego muzyki, człowiek ma to wyjątkowe wrażenie, że instrument nie stoi na przeszkodzie emocjom, które artysta chce przekazać swoim odbiorcom.

Zawieszona między tym, co dobrze znane z muzyki klasycznej, lecz na tyle własna, by zaskakiwać i brzmieć świeżo, muzyka "Improludes" nie jest ani klasyczna, ani awangardowa, ani trudna, ani banalna, ani odkrywcza, ani wtórna. Ma ona tę najważniejszą cechę dla naprawdę udanych wytworów artystycznych, że bez względu na to, czy się słuchaczowi propozycja przedstawiona przez artystę spodobała czy nie, to ma wrażenie, iż słuchając jej nie stracił czasu.


1 komentarz: