Pages

poniedziałek, 7 marca 2022

Marcin & Bartłomiej Oleś - Alone Together (2019)

Marcin & Bartłomiej Oleś

Barłomiej Oleś, perkusja
Marcin Oleś, kontrabas

Alone Together (2019)

Tekst: Jacek Sołkiewicz




Kiedy dwie strony lustra nie widzą siebie nawzajem…ale czują na pamięć.

Dwa odbicia nierozłącznego duetu. Dwa światy, pozornie odległe. Pozornie, bo przecież dzieli je zaledwie…grubość płyty winylowej zatem, tak naprawdę, nie mogą istnieć osobno. I w rzeczy samej, echo każdego z nich przenika na drugą stronę pozostawiając swój jakże ważny, niesłyszalny ślad. Dzięki temu cały czas gra duet choć tak naprawdę to odgłosy naszej wyobraźni zaprzęgniętej do maksymalnego wysiłku podczas odsłuchu.

Wielka kreacja za zamkniętymi oczami.

Trzeba przyznać, że ‘Alone Together’ doskonale weryfikuje naszą umiejętność poruszania się po omacku w świecie dźwięku. Nie jest to przestrzeń pełna nut zatem tym trudniej nawigować, ale tu tak naprawdę nie ma jednej właściwej drogi. Każdy podąża w swoją stronę i zawsze dotrze do celu…choć każdy innego.

Soniczna pułapka z niezliczoną ilością zakończeń. Bracia Oleś na swojej najnowszej płycie postanowili się rozdzielić by przemówić każdy swoim instrumentem. Intrygujące jest to, że słuchając każdego osobno ‘dośpiewujemy’ nieco obecności drugiego kreując w ten sposób dość surrealistyczne doznanie namacalności czegoś tak bardzo niefizycznego. To naprawdę niesamowite jak te dźwięki działają - co chwilę ma się wrażenie, że gra więcej niż jedna osoba. Na tym też właśnie polega piękno tego albumu - objawiają się nam audiohoryzonty, których kontury nie były wcześniej tak bardzo wyraźne. A już na pewno nie tak szczegółowo. To strukturalne misterium, w którym każdy artefakt jest słyszalny od początku do końca. Mało tego, tu słychać nawet zamiar uderzenia w strunę czy membranę! Po kilkukrotnym przesłuchaniu uczymy się logiki tej muzyki i zaczynamy podążać za grającymi ją muzykami. Paradoksalnie, nie oznacza to jednak, że można cokolwiek przewidzieć. Najbardziej ekscytująca jest właśnie świadomość, że nic tu nie brzmi dwa razy tak samo. Za każdym razem zmieniają się kształty tego co słyszymy i jesteśmy zaskakiwani nową narracją tego co wydawało się poznane. Nie ma zatem możliwości by trafić drugi raz do tego samego miejsca, ponieważ ono istnieje tylko ten jeden, jedyny raz w trakcie odsłuchu.

Ta muzyka porusza najczulsze struny w słuchaczach, których wibracja staje się naturalną częścią każdej opowieści na tej płycie.

Nie ma znaczenia od której strony zaczniemy słuchanie ‘Alone Together’. Czy będzie to perkusyjna ‘B’ Bartłomieja czy kontrabasowa ‘M’ Marcina, w obu przypadkach czeka nas fascynująca podróż w głąb źródła dźwięku, prosto do jego akustycznego serca. Odkryjecie piękno dwóch instrumentów składających się na sekcję rytmiczną, które niejednokrotnie ukryte między mnogością innych dźwięków, w tym przypadku ujawni się w całej swojej krasie. To także idealna okazja by wsłuchać się w puls obu instrumentów - rzadko kiedy możemy przytknąć ucho tak blisko, że aż absorbujemy drgania. Odsłuch obu sesji jest niezwykle intensywnym przeżyciem - to nie tylko kwestia temperatury poszczególnych utworów, ale przede wszystkim sposobu opowiadania. Z takiej odległości każda nuta brzmi esencjonalnie i oddziałuje wręcz w fizyczny sposób. Dodając do tego maestrię obu braci, możecie być pewni, że dotrą do Was dźwięki nieoczywiste i niezwykle natchnione.

W wielu momentach mamy wręcz do czynienia z transem w najczystszej postaci, indukowanym przez hipnotyczną, plemienną melodyjność. Rozpalająca materia, w każdym calu.

Bartłomiej i Marcin postawili na wielopoziomowość doznań, dzięki której możemy docenić zarówno muzykalność instrumentów jak i kreatywność obu muzyków. Dynamika, rytmika, eksperymenty z ambientem miejsca, techniki gry, artykulacja - impulsów jest tyle, że trudno nie zachłysnąć się tym wszystkim podczas pierwszego odsłuchu. A przecież na każdej stronie gra jeden człowiek i jeden instrument!

Jednakże najbardziej intrygująca jest koronkowość kompozycyjna tego albumu - to tu swój początek ma jego nieprzeciętna dramaturgia stanowiąca o niepowtarzalności każdego kontaktu z tym materiałem. Gdy ma się do dyspozycji tak dużo miejsca na pięciolinii, łatwo wpaść w euforię twórczą co potrafi być zgubne dla wyrazistości przekazu. Zagrane zostało jednak tyle nut ile konieczne. Nic mniej, nic więcej. Po wszystkim pojawia się głód wrażeń i chęć ponownego odkrywania - to chyba najlepsza nagroda, zarówno dla muzyka jak i słuchacza? Moim zdaniem, warunkiem koniecznym jest odsłuch ‘na raz’ całości płyty (słuchawki!) - tylko wtedy docenimy intencje artystów. To jest forma pierwotna, odarta ze wszystkiego co mogłoby zakłócić właściwy odbiór. Słyszymy tak naprawdę to, co trudno raczej wychwycić w bardziej złożonych produkcjach. Każdy dźwięk ma tyle czasu ile potrzebuje by wybrzmieć w najbardziej dobitny sposób, dzięki czemu powstał materiał pełen bodźców inspirujących do wytężonego nasłuchiwania.

‘Alone Together’ to niezwykle intymny spektakl, w którym obaj muzycy niejako wyszli ze strefy cienia. Pojedynczo. Będąc wirtuozami, mogli wybrać najprostszą drogę a tymczasem wyjątkowość tego albumu nie jest definiowana przez ilość popisów solowych - bracia grają koncepcyjnie i cierpliwie budują ogromną przestrzeń wypełnioną po brzegi nieudawaną czułością. Każda sekunda ma swój emocjonalny ciężar Od tajemnicy próbującej wydostać się ze struny rozedrganej na krawędzi progu, przez wzruszającą delikatność dłoni na membranie aż po furię nacierających uderzeń. Ta muzyka to prawdziwy triumf ludzkiej aury, której opary spowiły całe to wydawnictwo. Dosłownie. Słuchając obu stron dociera do nas, że obcujemy z bardzo osobistymi światami Braci Oleś, które co prawda zawsze były nam dane, ale w formie zamkniętej, szczelnie owiniętej tysiącami dźwięków. ‘Almost Together’ to klucz, który pozwala nam wejść do środka i doświadczyć wszystkiego co znajdziemy na swojej drodze. Będziecie oszołomieni widząc skąd naprawdę dobiegają te wszystkie dźwięki.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz