Pages

poniedziałek, 20 lutego 2023

Janusz Muniak Quartet — Remembrances (2022)

Janusz Muniak Quartet

Wojtek Puszek — fortepian
Arkadiusz Skolik — perkusja
Piotr Kułakowski — kontrabas
Janusz Muniak — saksofon

Remembrances (2022, koncert zarejestrowany w 2002 r.)

Wydawnictwo: Soliton

Autor recenzji: Szymon Stępnik

Nie znam nikogo, kto choć trochę interesuje się polskim jazzem i nie słyszał o Januszu Muniaku. To światowej klasy muzyk i kompozytor, który najbardziej chyba wsławił się grą na saksofonie. Zyskał również przydomek “ojca chrzestnego polskiego jazzu”, a w plebiscycie Jazz Top 2011 czasopisma Jazz Forum – European Jazz Magazine, został wręcz uznany za najlepszego saksofonistę w Polsce. Pomimo śmierci mistrza w roku 2016, od czasu do czasu ukazują się nagrania archiwalne lub różnorakie edycje. Album Remembrances z 2022 roku jest jedną z takich edycji, zawierającą odnalezione i zremiksowane nagrania dokumentujące fragment koncertu, jaki Janusz Muniak zagrał w maju 2002 roku w niewielkim klubie Stodoła Pod Strzechą w Zbrosławicach koło Tarnowskich Gór.

Sam koncert, jeśli wierzyć opisowi na okładce przygotowanemu przez Dionizego Piątkowskiego, był całkowicie spontaniczny. Muzycy nie mieli wcześniejszych prób i wyszli na kompletny żywioł, grając przy tym znane wszystkim standardy. Co ciekawe, cały występ trwał aż 2 godziny, więc to, co słyszymy na płycie, to jeno niewielki fragment całości.

A jak to brzmi? Otóż standardowo jak dla Muniaka, czyli wybitnie. Wszystko jest na swoim miejscu — swing, emocje, umiejętności i genialne solówki. Można rzec, że muzyk ten w ogóle nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Nie jest to może jego najlepszy koncert w dziejach, ale z pewnością należy do ścisłej czołówki.

Niesamowite jest brzmienie instrumentów. Każdy idealnie przebija się w miksie, uwydatniając swoje walory tylko wtedy, kiedy rzeczywiście musi. Nic nie jest zbyt głośnie ani zbyt cicho. Gdyby nie dźwięki oklasków publiczności, z pewnością oszukano by niejedną osobę, że słuchaliśmy przed chwilą nagrania ze studia. Aż trudno uwierzyć, że zarejestrowana taśma ma ponad 20 lat! Być może to zasługa fenomenalnej pracy inżynierów dźwięku, jednakże nie udało mi się dotrzeć do informacji, kto stał za stroną techniczną masteringu tego krążka.

Osoby odpowiedzialne za wydawnictwo dziękują grającemu w tym kwartecie Wojtkowi Puszkowi, bez którego ta płyta nie ujrzałaby światła dziennego (podejrzewam, że zapewne to w jego posiadaniu były archiwalne nagrania). W tym miejscu muszę znów wyrazić zachwyt nad tym Panem. Miałem przyjemność recenzować jego płytę “Between White & Black”, która również była producenckim majstersztykiem i zachwycałem się wtedy nad poczuciem wrażliwości muzycznej. Tutaj udowadnia, jak bardzo niedocenianym jest pianistą. Znakomicie wpasowuje się w zespół i świetnie eksponuje grę na saksofonie swojego bardziej znanego kolegi. Nic dziwnego, że w swoich szeregach chcieli mieć go Freddie Hubbard i Joe Newman. To znakomity artysta i mam nadzieję, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w swojej karierze.

A wady? Cóż, słychać, że koncert jest pocięty. Czasem brakuje większej interakcji z publicznością, jakichś rozmów czy zabaw. Ludzie oczywiście reagują, najwięcej w pierwszym utworze, ale później są to już oklaski po zakończeniu numeru, a nie w jego trakcie. Pamiętam, jak kiedyś Krzysztof Lenczowski podczas koncertu Atom String Quartet w Sieradzu zaapelował do publiki: “Kochani, jesteście na spotkaniu jazzowym. To nie jest filharmonia! Jak ktoś z nas zagra jakąś fajną solówkę, to nie bójcie się zaklaskać albo — jeżeli ktoś z nas coś zepsuje — wręcz przeciwnie”. Tak, tutaj ewidentnie tego brakuje, aczkolwiek mam silne wrażenie, iż bezpośrednio jest to związane z brakiem możliwości przesłuchania pełni materiału.

Chciałoby się rzec, że “Remembrances” jest przeznaczone dla fanów brzmienia Janusza Muniaka. Jest to jednak sporym uproszczeniem. Owszem, na rynku z pewnością znajdziemy wiele ciekawszych nagrań mistrza, jednakże i ten koncert ma w sobie coś wyjątkowego. Oprócz nuty nostalgii doświadczamy magicznego klimatu rodem z nowojorskiej kafejki, gdzie każdy artysta żyje w swoim świecie, ale jednocześnie doskonale rozumie się ze swoimi kolegami. Jeżeli wpadnie wam gdzieś w ręce to nagranie (niestety, nie widziałem, aby było dostępne w serwisach streamingowych), polecam przesłuchanie całym serduszkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz