Pages

poniedziałek, 22 stycznia 2024

Jazzpospolita - "Obiekt"

Jazzpospolita

Stefan Nowakowski – kontrabas
Michał Milczarek – gitara, elektronika
Miłosz Oleniecki – fortepian, pianino, Fender Rhodes, syntezatory
Wojtek Sobura – perkusja

"Obiekt"

Wydawca: Audiocave

Autor tekstu: Maciej Nowotny

Niemal równo 14 lat temu miałem okazję posłuchać debiutanckiej płyty zespołu o nazwie Jazzpospolita zatytułowanej "Almost Splendid" i napisać na jej temat tekst, jeden z pierwszych na tym blogu. Od tamtej pory Jazzpospolita, wtedy zupełnie nieznana, przeszła długą drogę, wydając wg moich obliczeń (licząc z najnowszą) osiem płyt, zdobywając wierną publiczność w Polsce i koncertując z sukcesem nie tylko w naszym kraju. Przez ten okres język muzyczny wypracowany przez tę formację pzostawał zasadniczo taki sam, ale od jakiegoś czasu w składzie grupy zacząły zachodzić zmiany i obecnie z jej oryginalnego składu pozostał jedynie twórca zespołu i jego lider kontrabasista Stefan Nowakowski. Dla brzmienia tego bandu zawsze kluczowym instrumentem była gitara, na której kiedyś przez wiele lat grał w zespole Michał Przerwa-Tetmajer, którego zastąpił potem Łukasz Borowicki (polecam tekst na temat jego najnowszej płyty "Rituals"), a na najnowszej płycie kolejny młody talent Michał Milczarek. Co ciekawe zmiany nastąpiły też na pozostałych instrumentach, bo weteranów klawiszowca Michała Załęskiego i perkusistę Wojciech Oleksiaka zastąpili ciekawy młody pianista Miłosz Oleniecki i znany perkusista Wojtek Sobura.

Po tak mocnym składzie można się było spodziewać wiele i okazało się, że te wszystkie zmiany personalne zaowocowały powstaniem muzyki, która dla Jazzpospolitej jest radykalną zmianą w stosunku do muzyki jaką tworzyła do tej pory. Ta zmiana jest w istocie osnową tej płyty i może być dla wielu fanów zespołu pewnym szokiem. Aby to wytłumaczyć chciałem znów jeszcze na chwilę wrócić do mojej recenzji debitanckiej płyty Jazzpopolitej, bowiem w zadziwiajacy sposób, to co tam wtedy pisałem pozostało aktualne do dzisiaj. Dziwiłem się mianowicie temu dlaczego w polskim jazzie dominują z jednej strony hardkorowy mainstream a la klan Marsalisów, a z drugiej strony free jazz w swoim najbardziej awangardowej i mało przystępnej formie. Brakowało natomiast środka, jazzu nowocześnie zagranego, ale przystępnego, czesto inspirowanego rytmami tanecznymi, całego tego continuum od acid jazzu, po nu jazz, zahaczającego o klimaty a la Ninja Tune. Takich płyt zawsze było u nas bardzo mało, a wielka szkoda, i tę lukę próbowały wypełnić takie formacje jak Contemporary Noise Sextet, Pink Freud czy Jazzpospolita właśnie. Nigdy się to do końca nie udało i polscy muzycy nie wykorzystali fali zainteresowania publiczności tą muzyką, która na świecie przeżywała rozkwit, o czym świadczą sukcesy takich zespołów jak The Cinematic Orchestra, GoGo Penguin, Portico Quartet, Mammal Hands, BadBadNoGood czy Lamb.

Wszakże dziś jest już chyba na to za późno, bo ten język zdaje się już cokolwiek trącić mychą, a publiczność i krytycy, wydają się już oczekiwać czegoś świeższego. To nie przypadek, że także polskie zespoły poruszające się w tej estetyce przeżywają pewien kryzys. Contemporary Noise Sextet rozpadł się, Pink Freud zwolnił tempo, a Jazzpospolita nie tylko całkowcie przemeblowała skład, ale i przemodelowała swój muzyczny język.

Właściwie "starą" Jazzpospolitą usłyszymy jedynie w pierwszym utworze na płycie zatutułowanym "Atole", w którym dominować będzie wpadająca w ucho melodia i taneczny, transowy rytm. Już jednak od pierwszego utworu słyszymy też zmianę: brzmienie jest bardzo oszczędne, a granie delikatne. Szlagierową przebojowość muzyki Jazzpospolitej z poprzednich płyt zastępuje ambientowa przestrzeń (szczególnie udany "Eter"), w której rolę dominującą odgrywają środki sonorystyczne z zachowaniem minimalistycznego i transowego charakteru muzyki. Właściwie cała muzyka na płycie jest dekonstrukcją szlagierowego języka nu jazzu, który słyszymy wyraźnie w pierwszym utworze, z którego jak płatki róży, muzycy w kolejnych utworach odrywają niepotrzebne ich zdaniem elementy, by w ostatnim, tytułowym "Obiekcie", zostawić tylko przestrzeń, wolność i brzmienie. Nawet okładki płyty jakby wskazują na taką właśnie interpretację, bo chociaż na jej pierwszej stronie widzimy obiekt - bogato ornamentowaną kolumnę - to na ostatniej już tylko jej zarys, który wypełnia tylko, a może aż, pustka.

Patrząc z tej perspektywy na najnowszy album Jazzpospolitej, warto przede wszystkim tej płycie poświęcić odrobinę uwagi, bo od wielbicieli "starej" Jazzpospolitej wymaga ona pewnego wysiłku i chęci zanurzenia się w nowy dźwiękowy świat. Tak było w moim przypadku: pierwszy odsłuch był frustrujący, bo ciagle szukałem znanego mi brzmienia tego zespołu, ale kolejne odsłuchy otwierały mi nowe perpsektywy i zacząłem coraz bardziej doceniać wysiłek muzyków włożony w odświeżenie koncepcji swojego grania. I pojawiło się większe zainteresowanie, szacunek i uznanie, zwłaszcza że muzyka okazuje się świeża, wspaniale zagrana, pełna zupełnie nowych pomysłów, wcześniej nie słyszalnych niuansów. Słowem, brawo dla Jazpospolitej, nowej Jazzpospolitej, za odwagę i za z sukcesem zrealizowaną zmianę koncepcji swojego grania. Rzecz na pewno rzadka, wymagająca mądrości, dużej pracy i odwagi, tu się to udało, i z przyjemnością polecam to nagranie, a Jazposspolita dołącza do nielicznego grona combo w polskim jazzie, którym - jak np. RGG - udało się siebie wymyślić na nowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz