Pages

środa, 30 listopada 2022

Madame Jean Pierre - Tuli (2022)

Madame Jean Pierre

Joanna Markowska - vocal

Maciej Muszyński - gitara

Tuli (2022)

Wydawnictwo: Soliton

Autor tekstu: Jędrek Janicki

Są takie płyty, których posłuchać można, ale nie jest to jakiś jazzowy przymus dziejowy. Jednym uchem wlecą, a drugim wylecą – cóż, czuję się przy nich jakbym powrócił do etapu edukacji licealnej. O, taka sobie, niezła płyta. Jednym z takich nagrań jest album Tuli stworzony przez kwartet o wdzięcznej nazwie Madame Jean Pierre.

Dominantą akustycznych ballad, w których specjalizuje się ten właśnie zespół jest delikatny i nieco jednostajny głos Joanny Markowskiej. Dzielnie akompaniuje jej naczelny kompozytor zespołu, czyli gitarzysta Maciej Muszyński. Jego frazowanie, choć poprawne i dobrze zagrane, nie wykracza jednak poza pewną schematyczność i przewidywalność. Co nieco niepokojące dla kwartetu, zdecydowanie najciekawszym elementem płyty jest gościnny występ pianisty Mateusza Pałki i jego znakomite solo w utworze My Self Love. Prawdę mówiąc, gdyby nie ten efektowny popis, to wiele z płyty Tuli bym nie zapamiętał. Być może problem tkwi w mojej wątłej pamięci, a być może w pewnej nijakości zespołu – nie mnie już to rozstrzygać.

Co bardziej zapalczywi recenzenci (w tym niżej podpisany) teksty o co lepszych płytach raz na jakiś czas wieńczą określeniem „koniecznie”. No cóż, w przypadku Tuli – raczej „niekoniecznie”…

 

poniedziałek, 28 listopada 2022

El Topo - Wet (2022)

El Topo

Łukasz Marciniak - guitar
Alan Kapołka - drums, percussion
Kamil Guźniczak - bass

Wet (2022)

Wydawca: Ramble Records

Autor tekstu: Maciej Nowotny

Projekt El Topo powstał we wrześniu 2021 roku w rezultacie spotkania doświadczonego gitarzysty "antysystemowego" Łukasza Marciniaka i młodego, nikomu nieznanego perkusisty Alana Kapołki. Jeśli chodzi o Marciniaka to jego gra w takich na przykład formacjach jak Trio_io (płyty "Waves" z 2019 i zjawiskowe "New Animals" z 2021) czy trio Brzoska/Marciniak/Markiewicz (płyty "Brodzenie" z 2018 i  "Wpław" z 2019 roku) duże wywarły wrażenie na piszących na tym blogu Andrzeju Nowaku, Jędrku Janickim czy Szymonie Stępniku. Co do Kapołki, to nazwisko przecież znane, bo pamiętam dobrze Grzegorza Kapołkę, gitarzystę jazzowego m.in. w kultowej formacji Young Power. Okazuje się, że to ojciec Alana.

Młody muzyk wyznaje, że wcześnie miał okazję osłuchać się z jazzem i bluesem, towarzysząc na koncertach i w trasie ojcu. Zarzekał się wtedy, że nigdy nie zagra jazzu i wałęsał się po wszelkich możliwych gatunkach muzycznych, aż w końcu jednak znalazł drogę z powrotem do jazzowej strugi, ale już na własnych warunkach, na swój własny sposób. Wszystkie te muzczne peregrynacje były potrzebne, uważa, chociaż wydawały się chaotyczne i przypadkowe. W pełni się z nim zgadzam, bo dzięki temu muzyka którą nagrali na tej płycie brzmi fascynująco i jest amalgamatem punku, ciężkiego free jazzu, muzyki filmowej i.. muzyki granej na weselach. Oczywiście to ostatnie określenie to żart, ale po prostu chciałem zwrócić uwagę na obecny w tej muzyce luz, dezynwolturę, poczucie humoru, które bardzo zwiększa atrakcyjność brzmienia tego trio. Zresztą odnaleźć je można także w nazwie zespołu - El Topo - to nawiązanie do tytułu kompletnie zwariowanego westernu w reżyserii Alejandro Jodorowsky'ego, a tytuł płyty - "Wet" - wziął się stąd że jeden z koncertów latem zagrali w padającym rzęsiście deszczu.

Wreszcie do zespołu dołączył trzeci członek trio to jest basista Kamil Guźniczak (jego bas świetnie grzmi i dudni na tej płycie, co bardzo pasuje do ciężkiego uderzenia zespołu) i po kilku miesiacach prób panowie decydują się na nagranie w studiu, wszystko w ciągu jednego dnia, niemalże jak w czasie koncertu na żywo. Dzięki temu udało się uchwycić bardzo ważny dla tej muzyki jej spontaniczny charakter, oparty o improwizacje, ciągłe zmiany i przetworzenia materiału. W rezultacie otrzymujemy jeden z najbardziej udanych debiutów tego roku (nie dla Marcniaka oczywiście, dla którego jest to potwierdzenie klasy i dalsze umocnienie swojej pozycji na naszym muzycznym rynku), charyzmatyczny, dojrzały, brzmiący świeżo, atletycznie, potężnie, ale z wdziękiem. Kapitalny projekt, nawet jeśli zapewne jednorazowy, który stanowi duże osiągnięcie i każe nam uważnie śledzić artystyczne kroki całej trójki. Brawo!

piątek, 25 listopada 2022

Witkacy Tribute Ensemble - Wistość Rzeczy (2022)

Witkacy Tribute Ensemble 

Bogusław Raatz – gitary, fussion sitar, tampura
Grant Calvin Weston – perkusja
Grzegorz "Gre” Korybalski – bas
Steve Kindler – skrzypce 9-wtrunowe, programowanie
Eurazja Srzednicka – śpiew
Paweł Sakowski – śpiew, recytacje
Sławomir Ciesielski – perkusjonalia, głosy
Daniel Mackiewicz – dżembe
Wojciech Jachna – trąbka
Robert Bielak – skrzypce
Dariusz Brzeziński – instr. klawiszowe

Wistość Rzeczy (2022)

Wydawca: RG Media

Autor tekst: Mateusz Chorążewicz


Album „Wistość Rzeczy” to hołd dla twórczości Witkacego. Kim był Witkacy i że budzi kontrowersje do czasów dzisiejszych nie trzeba chyba tłumaczyć. Tym ciekawej zapowiadała się płyta w wykonaniu Witkacy Tribute Ensemble pod kierownictwem Bogusława Raatza.

W nagraniach wzięli udział Grant Calvin Weston (perkusja), Grzegorz "Gre" Korybalski (bas), Steve Kindler (skrzypce 9-wtrunowe, programowanie), Eurazja Srzednicka (śpiew), Paweł Sakowski (śpiew, recytacje), Sławomir Ciesielski (perkusjonalia, głosy), Daniel Mackiewicz (dżembe), Wojciech Jachna (trąbka), Robert Bielak (skrzypce), Dariusz Brzeziński (instr. klawiszowe) oraz lider Bogusław Raatz (gitary, fussion sitar, tampura).

Powiedzieć, że jest to album dziwny, to powiedzieć mało. Całość nastawiona jest głównie na brzmienia rockowe, choć nie tylko. Znajdziemy tu też choćby motywy ambientowe. Niewątpliwie muzyka jest mało jazzowa. Jeśli już miałbym ją gdzieś sklasyfikować, to wpadłaby do szuflady „Fusion”, ale to stanowczo zbyt generalizujące stwierdzenie. Słuchając tych nagrań odnosiłem silne wrażenie, że muzyka ta pasuje do tego co wiemy i czego domyślamy się o Witkacym. Wydaje się, że Bogusław Raatz chciał nie tylko oddać hołd twórczości Witkacego, ale również spróbować wejść do jego umysłu, poznać jego charakter na ile to możliwe i odzwierciedlić to w muzyce.

Czy Witkacy Tribute Ensemble osiągnęło swój cel? Absolutnie! Album nie tylko świetnie brzmi, genialnie się go słucha, jest perfekcyjny wykonawczo i muzycznie. On również skłania do głębokiej refleksji. Krótko mówiąc, jest to dzieło przez duże „D”.

Albumów jazzowych, czy około-jazzowych oscylujących wokół polskiej spuścizny kulturalnej (w tym literackiej) jest w ostatnich latach dość sporo. Wystarczy wspomnieć, że w samym tylko 2022 mieliśmy przynajmniej dwie wartościowe płyty odnoszące się do twórczości Witkacego. Mowa tu o albumie „Witkacy – Narkotyki” Leszka Kułakowskiego i właśnie „Wistość Rzeczy” w wykonaniu Witkacy Tribute Ensemble pod kierownictwem Bogusława Raatza.

Obie te płyty leżą na zupełnie różnych półkach stylistycznych i tym samym dowodzą w jak różnorodny sposób można zbudować przekaz, który jest jednak na swój sposób spójny, gdy na warsztat wezmą go ludzie, którzy wiedzą co robią. Do „Wistości Rzeczy” będę wracał z wielką przyjemnością.


środa, 23 listopada 2022

Jacek Kochan & nakajee - Life, Stress And Other Pleasures (2022)

Jacek Kochan & nakajee

Jacek Kochan – perkusja, perkusjonalia, syntezatory, syntezator basowy
Jerry de Villiers jr – gitara
Dominik Wania – fortepian, fortepian elektryczny, syntezator basowy
Bartek Prucnal – saksofon altowy, tenorowy i sopranowy
Michał Kapczuk – kontrabas
Mo Boo – bas
Hazz Wind Ensamble

Life, Stress And Other Pleasures (2022)

Wydawnictwo: Audio Cave

Tekst: Paweł Ziemba

Jazz powinien być postrzegany bardziej jako forma sztuki, ekspresja i rodzaj kultury, niż konkretne brzmienie czy rodzaj muzyki….

Kolejna odsłona muzycznej podróży, do której zaprasza nas Jacek Kochan „Life, Stress And Other Pleasures” charakteryzuje się ogromną pomysłowością w aranżacjach oraz różnorodnością muzycznych inspiracji. To sprawne żonglowanie elementami modern jazzu, free-jazzu, fusion, hip-hop oraz elektronicznych eksperymentów, dostarcza przyjemności dla ucha w każdym ze swoich narracyjnych epizodów. Dodatkowo, co postrzegam jako plus, muzyka zawarta na krążku przywołuje we mnie wiele świetnych muzycznych skojarzeń z takimi gigantami jak Weather Report, The Mahavishnu Orchestra, Herbie Hancock, Billy Cobham czy też John McLaughlin and the 4th Dimension.

Podążając śladami wielu muzyków, Kochan w 1981 roku, przeniósł się do Nowego Jorku, a następnie do Montrealu, aby studiować jazz i muzykę współczesną. Uczył się w Grant MacEvan College w Edmonton, a także w The New School na Union Square. Pobierał również lekcje u Jaco Pastoriusa, Mike’a Clarka i Robbiego Gonzaleza. Możliwość przebywania i studiowania w Nowym Jorku pozwoliła mu nagrywać i koncertować z wybitnymi muzykami światowej sceny jazzowej: John Abercrombie, Greg Osby, Lars Danielsson, Kenny’m Wheelerem, Dave’m Liebmanem, Gary’m Thomasem, Piotrem Wojtasikiem, Franzem Hautzingerem, Adamem Pierończykiem.

W swojej muzycznej karierze zrealizował ponad 20 płyt. Kochan to perkusista o ogromnej energii i rytmicznej inwencji, potrafiący skomponować materiał na cały album. Dodajmy, że nie tylko na ten jeden. Bez wątpienia dobór silnego składu oraz odpowiedniego materiału muzycznego jest dla Jacka Kochana ważnym elementem, mającym wpływ na całość muzycznego projektu.

„Life, Stress And Other Pleasures” jest znakomitą kontynuacją płyty „AJEE” zrealizowanej w 2018 roku. U boku lidera Jacka Kochana grającego na perkusji, perkusjonalia, syntezatory oraz syntezator basowy pojawili się ci sami, znani nam z poprzednich nagrań, żądni przygód muzycy: Dominik Wania – fortepian, fortepian elektryczny oraz syntezator basowy, Bartek Prucnal – saksofon altowy, tenorowy i sopranowy. Dodatkowo skład zespołu został uzupełniony o Michał Kapczuk - kontrabas, Mo Boo – gitara basowa oraz Hazz Wind Ensamble. Gościem zza Oceanu jest kanadyjski gitarzysta znakomicie odnajdujący się w stylistyce Fusion Jerry de Villiers.

W 9 oryginalnych kompozycjach Jacek Kochan oferuje członkom zespołu mnóstwo instrumentalnych możliwości (z grona sześciu muzyków, trzech gra w sumie na dziewięciu instrumentach), uniemożliwiając jakiekolwiek znużenie czy obojętność. Całość płyty cechuje niezwykła dojrzałość wszystkich muzyków, wyrażona różnorodnością muzycznych pomysłów, jak również zrozumieniem koncepcji autorskich kompozycji lidera.

Płytę otwiera „Homecoming” to świetna, dynamiczna kompozycja, przepełniony ekspresyjną charyzmą i muzyczną substancją. Ten w stylu Shortera, pełen pomysłów numer, to również fantastyczny utwór na początek, prezentujący cały zespół Kochana w najlepszym wydaniu. Rytmiczny kolorowy gobelin utkany przez klawisze Dominika Wania, bas oraz perkusję lidera, jest znakomitym tłem dla dynamicznej improwizacji Jerry de Villiers na gitarze. Zdecydowanie brzmiący saksofon Bartaka Prucnela, oraz solo Dominika Wani, którego siła odśrodkowa pochodzi ze zręcznych jazzowych fraz oraz niezliczonej ilości kolorowych faktur, służą potwierdzeniu improwizacyjnego wątku Jerry de Villiers’a.

"Private Yeti" w jakiś sposób przypomina mi dowcipną muzykalność, charakterystyczną dla Carli Bley i Steva Swallow i należy do moich ulubionych. Fundamenty dla tego utworu zapewniają Jacek Kochan, Dominka Wania oraz kontrabasista Michał Kapczuk.

Z kolei „Attention Shoper” początkowo spokojnie zagrany unisono przez kontrabas i fortepian riff, którego dopełnieniem jest perkusja Jacka Kochana, przechodzi z łagodnego charakteru do bardziej energetycznego brzmienia. Jest to znakomite pole do popisu dla zadziornych improwizacji Bartka Prucnala na saksofonie, wspieranego przez klawisze fortepianu. Dominik Wania to odważny pianista, w którego muzyce znajdziemy mnóstwo kolorów. Ten kalejdoskopowy muzyczny wszechświat postrzegam jako naturalne odbicie jego otwartości na muzyczną podróż wynikającą z idei AJEE (Acoustic Jazz in Electronic Environmet).

"Ginger Phobic People" pozwala Kochanowi i pozostałym członkom zespołu na prezentację żywiołowych umiejętnościami fusion. Dynamiczna improwizacja Jerry de Villiers na gitarze z dodatkiem syntezatorów i dźwięków pianina elektrycznego, nadaje utworowi wyrazisty charakter. Natomiast brzmienie syntetyzatorów udowadnia, że aby odnieść najlepszy efekt nie trzeba naciskać wszystkich możliwych guziczków, próbując użyć wielu dostępnych opcji, potwierdzając tym samym zasadę „mniej znaczy więcej”

Puryści mogą mieć zastrzeżenia do niektórych bardziej współczesnych akcentów na płycie, a szkoda, bo połączenie tak wielu różnych jazzowych podgatunków sprawia, że słucha się tego naprawdę przyjemnie. „Life, Stress And Other Pleasures” pokazuje, że Jacek Kochan jest indywidualnością muzyczną, on dobrze wie, jak to eklektyczne środowisko uporządkować i odpowiednio złożyć.

Naprawdę staram się znaleźć jakiekolwiek minusy tego albumu. Każdy utwór to jazzowa perfekcja. Jacek Kochan i Nakajee oferuje nam muzyczną różnorodność zanurzając się w szerokim wachlarzu dźwięków i barw, gdzie znudzenie jest zupełnie niemożliwe. Kochan znakomicie realizuje się w roli lidera a swoją siłę „ognia” wykorzystuje do interesującego dramatyzowania muzycznych historii.

Produkcja krążka jest również znakomita. Każdy instrument jest naturalny w brzmieniu i łatwy do wyodrębnienia. Rzadko zwracamy uwagę (zwłaszcza na poziomie współczesnych realizacji) na tych, którzy pracują po stronie produkcji, ale „robota”, którą wykonali Jacek Kochan – producent, Darek Grela – realizacja nagrania (Nieustraszeni łowcy dźwięków z Krakowa) oraz Paweł Ladniak – mastering, zasługują na szczególne wyróżnienie. Gra jest zwarta, a stylistyka utworów oraz ich układ na płycie sprawiają, że album trwający 70 minut mija szybko.

poniedziałek, 21 listopada 2022

Sijan - Live (2022)

Sijan

Marek Jakubiak - gitara
Jacek Siemieniuk - instrumenty klawiszowe
Wojciech Andrzejuk - bębny

Live (2022)

Autor tekstu: Maciej Nowotny

Żyjemy w czasach, w których mało kto muzykuje, ot tak, prywatnie dla siebie. Jest to rezultatem niespotykanej we wcześniejszych epokach dostępności muzyki i łatwości jej odtworzenia w każdych warunkach. Bardzo wiele przez to tracimy. Esencją muzyki jest bowiem wspólne cieszenie się graniem i doświadczanie dzięki muzyce bycia tu i teraz, w tym samym momencie. Nie zawsze ten pierwotny "flow" obecny jest w nagraniach gwiazd, nie mówiąć już o tzw. "celebrytach muzycznych", których produkty "muzycznopodobne" niemiłosiernie są wspomagane techniką, oprogramowaniem, o marketingu nie wspominając. 

Ta płyta to powiew autentyzmu "domowego" grania przyjaciół. Nie jest to płyta oszałamiająca nowatorstwem koncepcji, czasami drażni niepotrzebnymi wirtuozerskimi popisami, nie powala wyrafinowaniem kompozycji. Ale ma szczerość, czuć w niej radość ze spotkania przyjaciół, z grania razem muzyki, która na tej płycie obraca się w dobrze znanym paradygmacie muzyki fusion. Niekiedy w tym bardzo swojskim, niemalże rodzinnym muzykowaniu uda się znaleźć perełkę nastroju, harmonii, kombinację dźwięków, które brzmią zaskakująco świeżo jak np. w piosenkach zatytułowanych "Martin" czy "Fargo" i nagle okazuje się, że przez chwilę, może nawet bardzo krótką chwilę,  jazzowe Himalaje dostępne są nie tylko dla tych w rodaju Milesa i Stańki, ale także dla muzyków grających na tej płycie, dla każdego z nas.

Podsumowując, dostępna, przyjemna do słuchania, nawet łatwa, muzyka popularna, byłbym szcześliwy gdyby tego typu zespoły zastąpiły potworki w rodzaju "disco polo" na naszej scenie. Z wielką odbyłoby się to korzyścią dla kultury tego społeczeństwa.


sobota, 19 listopada 2022

Maneri / Kalmanovitch / Jacobson / Osgood - Variations On No Particular Theme Part I & II (2021, 2022)

Maneri / Kalmanovitch / Jacobson / Osgood

Mat Maneri - altówka
Tanya Kalmanovitch - altówka
Tomo Jacobson - kontrabas
Kresten Osgood - perkusja

Wydawca: Gotta Let It Out

Variations On No Particular Theme Part I & II (2021, 2022)
(na zdjęciu okładka płyty z 2022 roku)

Tekst: Maciej Nowotny

"Wariacje na żaden określony temat" - tak można przetłumaczyć tytuł wydanego w dwóch częściach - w odstępie około roku - albumu, którego spiritus movens jest młody polski kontrabasista wykształcony i tworzący w Danii - Tomo Jacobson. Mówię o jednym albumie, bo obie części stanowią stylistyczną i chciałby się powiedzieć koncepcyjną całość, gdyby nie to, że właśnie sednem koncepcji jest tu... brak koncepcji. 

Już samo w sobie spotkanie tych konkretnych artystów w tej konfiguracji jest czymś interesującym. Bo prócz Tomo Jacobsona w kwartecie odnajdujemy tu legendę muzyki improwizowanej, grającego na altówce Mata Manierego. Na drugiej altówce towarzyszy mu profesorka nowojorskiego konserwatorium The New School Tanya Kalmanovitch. Sekcję rytmiczną tworzy Tomo wraz ze swoim przyjacielem Duńczykiem Krestenem Osgoodem, którzy razem pojawili się już 5 lat temu na debiutanckiej płycie septetu Moonbow. Zatem skład, który nagrał te 2 płyty to potencjalnie wiele obiecująca mieszanka  młodości i doświadczenia, entuzjazmu muzyki free improv z tradycją i maestrią muzyki współczesnej, które zresztą coraz częściej płyną jednym, nie do rozponania już, nurtem.

To co stanowi o tożsamości tego projektu to - wspomniany wyżej - programowy brak koncepcji mający swoje odbicie nie tylko w tytule albumu czy poszczególnych utworów (Variation No. 9, 4, 6 itd.), ale przede wszystkim w przekonaniu, że można połączyć perfekcyjny poziom wykonania charakterystyczny dla kameralnych zespołów znanych z muzyki klasycznej z "odlotem" będącym esencją nowoczesnej muzyki improwizowanej o freejazzowej priwienencji. Mówiąc metaforycznie, połączyć serce i umysł, ciało i duszę. 

Ten dualizm od tysięcy lat wydaje się nie do przezwyciężenia, a w muzyce  przynajmniej do niedawna te dwie rzeczywistości też wydawały sie wykluczać, ale w ostatnich kilku dekadach rzeczy stanęły na głowie, a następnie stały się czymś absolutnie normalnym. Muzycy jazzowi, muzycy improwizujący i muzycy klasyczni obecnie swobodnie przemieszczają się po różnych składach, stylistykach i projektach w sposób, który do niedawana wydawał się nie do pomyślenia. Łączy to wszystko jeden tylko wspólny mianownik: muzykowanie jako - cytuję za opisem płyty - "akt ciagłej wariacyjnej kreacji opartej na współgrze i obecności w owym akcie per se, bez wiązania się z żadnym konkretnym motywem czy tematem".

Ale jaki jest efekt? Oceny muzyki jako produktu każdy powinien dokonać sam. Będzie ona zróżnicowana w zależności od muzycznej edukacji, gustu i wrażliwości. Dla niektórych będzie czystą kakafonią, bo nigdy nie mieli okazji osłuchać się z muzyką współczesną czy jazzową, zwłaszcza w jej improwizującej formie. Dla niektórych, mimo braku tego osłuchania, choć pozostanie niezrozumiała, ale w jakiś sposób może być na tyle intrygująca, zagadkowa, budząca zaciekawienie, że nie da się pominąć wzruszeniem ramion, lecz może u nich spowodować chęć zastanowienia się nie tylko nad tym co słuchają na co dzień, ale i ... kto słucha! Dla pewnej części, muzyka ta będzie po prostu wspaniała, może nawet genialna, dzięki swojej fascynującej otwartości, wspaniałemu brzmieniu, niespotykanemu poziomowi wykonania. Wszyscy będą mieli rację.


czwartek, 17 listopada 2022

Nika Lubowicz & All Stars - Nika sings Ella

Nika Lubowicz & All Stars

Nika Lubowicz – vocals (solo: 1, 2, 4, 7, 10)
Henryk Miśkiewicz – alto saxophone (1-4, 6-9) (solo: 2, 7, 8, 9)
Piotr Baron – tenor saxophone (1-4, 6-10) (solo: 4, 7, 9)
Robert Murakowski – trumpet (1-4, 6, 8, 10) (solo: 1, 3, 6)
Grzegorz Nagórski – trombone (6, 9, 10) (solo: 2, 4, 6, 9, 10)
Dariusz Plichta – trombone (1-4, 8)
Kamil Karaszewski – horn (1-4, 8)
Andrzej Jagodziński – piano (1-10) (solo: 1, 3, 5, 6, 9, 10)
Wojciech Pulcyn – double bass (1-4, 6-10)
Kazimierz Jonkisz – drums (3, 6, 7, 9, 10)
Marcin Jahr – drums (1, 2, 4, 8)
Wojciech Myrczek – vocals (8, 9)
Wiesław Pieregorólka – bandleader

Arrangements by Wojciech Karolak (3, 8) & Wiesław Pieregorólka (1, 2, 4, 6, 9, 10).

Nika sings Ella (2022)

Wydawca: For Tune

Autor tekstu: Mateusz Chorążewicz

W sierpniu 2022 roku premierę miał album Niki Lubowicz „Nika Sings Ella”, który stanowi hołd dla twórczości „Pierwszej Damy Piosenki”. Na krążku znajdziemy dziesięć kompozycji, w tym takie hity jak „Cheek to Cheek”, „In a Mellow Tone”, czy „It Don’t Mean a Thing”. Za aranżacje odpowiadali Wiesław Pieregorólka oraz Wojtek Karolak, któremu niestety nie dane było wziąć udziału w nagraniach.

Nika Lubowicz zaprosiła do współpracy prawdziwą śmietankę polskiego jazzu. Na płycie usłyszymy takich mistrzów jak Henryk Miśkiewicz, Piotr Baron, Robert Murakowski, Grzegorz Nagórski, Dariusz Plichta, Kamil Karaszewski, Andrzej Jagodziński, Wojciech Pulcyn, Kazimierz Jonkisz, Marcin Jahr oraz Wojciech Myrczek.

Album muzycznie głęboko zakorzeniony jest w tradycji swingu. Nie znajdziemy tu właściwie żadnych odstępstw od tradycyjnego brzmienia tego typu muzyki. Trzeba uczciwie przyznać, że aranże oraz ich wykonanie stoją na niezwykle wysokim poziomie. Ciężko spodziewać się czegoś innego po takim składzie. Uwagę zwraca także fakt, że Nika Lubowicz nie stara się imitować Elli. Frazę prowadzi w charakterystyczny dla siebie sposób, dzięki czemu standardy jazzowe ujęte na płycie, choć na wskroś swingujące, mają w sobie mały element oryginalności.

Niemniej jednak, w głowę zachodzę w jakim celu wydawane są tego typu albumy. Pomimo genialnego wykonania, obecności mistrzów polskiego jazzu i interesującego głosu Niki Lubowicz, nie ma w tej muzyce czegoś ekstra. Płyta niestety nie wnosi nic ciekawego do dorobku polskiej sceny jazzowej. Wszystko jest tu bardzo bezpieczne i ortodoksyjne. Przyjemne dla ucha… i właściwie to wszystko.

W materiałach promocyjnych możemy przeczytać, że album stanowi dla Niki Lubowicz artystyczny hołd dla twórczości Elli Fitzgerald, która była i nadal jest dla Niki wzorem i inspiracją. Jednak porządne wykonanie to niestety w moim odczuciu za mało. Rozumiem koncert ku czci Elli, a nawet całą trasę koncertową po Polsce. Nawet sam bym się na takie wydarzenie wybrał. Nie rozumiem jednak koncepcji nagrania takiego albumu. Jedynie bardzo zagorzali fani swingu być może znajdą tu coś dla siebie.


poniedziałek, 14 listopada 2022

Markus Kirsch Trio - Leave It Behind (2022)

Markus Kirsch Trio

Piotr Kałuża - gitara basowa
Marek Kirsz - gitary
Radek Sherzai - perkusja i instrumenty perkusyjne

Leave It Behind (2022)

Wydawca: Soliton

Autor tekstu: Maciej Nowotny

W kategorii Najlepszy Nieznany Album 2022 roku nagrany przez Kompletnie Nieznanych Nikomu Muzyków, ta płyta ma - IMHO - szansę zgarnąć jedną z głównych nagród. Stanowi bardzo udany melanż jazzu z bluesem, można napisać nawet że jazz daje tu szkielet w postaci instrumentarium, a blues oddech, estetykę, ba, nawet pewną duchowość tej muzyce. Blues zawsze świetnie się czuł w ukrytych we mgle zaułkach portowych dzielnic. W wąskich uliczkach gdzie kołyszą się czerwone latarnie, oblicza kobiet rozmywają sie w aureoli tytoniowego dymu, a twarze mężczyzn błyskają jak noże spod szerokich rond kapeluszy borsalino. Tylko dźwięk syren przypływających i odpływających z portów marzeń ożywia ten ponury krajobraz. I jeszcze muzyka: posępna, chaotyczna, niekiedy chorobliwie jednak piękna, hipnotyzująca, wciągająca jak narkotyk.

Doprawdy warto! Jeśli lubicie klimaty noir z domieszką portowego Amsterdamu czy Nowego Orleanu, z zagranym na jazzowo bluesem, obfitujące w grzesznie urodziwe melodie, ale nie stroniące od czasu do czasu od nowocześnie brzmiących freejazzowych "odjazdów" odnajdziecie w tej mgle to co w muzyce i sztuce zawsze naważniejsze... swoją własną drogę. Spore pozytywne zaskoczenie i piszący te słowa notuje nazwiska w swoim kajecie, czekajac na ich kolejne nagranie.


sobota, 12 listopada 2022

Midera & Kowalik Quartet - Mibokoch (2022)

Midera & Kowalik Quartet

Malina Midera - piano
Szymon Kowalik - tenor saxophone
Jesper Lørup Christensen - drums
Asbjørn Boes - double bass

Mibokoch (2022)

Autor tekstu: Jędrzej Janicki

Relacje polsko-duńskie nie zawsze bywały jednoznaczne. Z jednej strony przez 40 lat niewyjaśniona była sytuacja granicy na Bałtyku między tymi dwoma państwami, a z drugiej strony wymiana jazzowej myśli na tej właśnie linii przebiega wręcz wzorcowo. Na blogu PolishJazz kwestie historyczno-polityczne odgrywają na szczęście rolę drugorzędną, więc zajmiemy się raczej tym porozumieniem o charakterze jazzowym. Doskonałym jego przykładem kwartet Midera & Kowalik!

Pomysł na ten właśnie zespół narodził się w 2021 w Odense. Nic więc dziwnego, że obok niewątpliwych liderów składu czyli pianistki Maliny Midery oraz saksofonisty Szymona Kowalika w „wyjściowej czwórce” znaleźli się również muzycy właśnie z tamtego rejonu Europy – perkusista Jesper Lørup Christensen oraz kontrabasista Asbjørn Boes. I choć kwartet ten funkcjonuje obecnie z polską sekcją rytmiczną (perkusista Alan Kapołka oraz kontrabasista Szymon Zalewski), to jednak ów skandynawski sznyt na samej płycie jest wyraźnie zauważalny. Jest to o tyle nieoczywiste, że kompozytorami są Midera i Kowalik, jednak to być może właśnie bardzo przestrzenna i pozostawiająca ogromne połacie domysłom gra sekcji kreuje niezwykłą wręcz świeżość i oryginalność płyty Mibokoch. Na tle tej wyjątkowej pracy sekcji rozbłysnąć mogą soliści. Ich błysk jest jednak elegancki i wysublimowany, daleki od efekciarstwa. Jestem pod dużym wrażeniem, gdyż zarówno Midera, jak i Kowalik w brawurowy sposób ukazują jak wiele znaczy skupienie na dźwięku. Rzecz jasna, ich frazowanie i dobór dźwięków również są bardzo intrygujące, jednak to dbałość o należyte, pełne godności i majestatu przynależnemu wszelkiej muzyce wybrzmienie dźwięku świadczy o niezwykłej wręcz wartości tej płyty. Podobne uświęcenie dźwięku usłyszeć można też na płycie Insight Anny Jopek, co świadczy tylko o tym, że młodzi polscy jazzmani zdają sobie sprawę, że liczy się nie ilość, a jakość – dźwięków oczywiście.

Koniec i bomba, a kto nie słuchał, ten trąba. Ta parafraza słów mistrza Gombrowicza rzecz jasna nie ma na celu nikogo obrazić, wręcz przeciwnie! To raczej zachęta do zapoznania się z płytą Mibokoch, która moim zdaniem jest bardzo mocnym kandydatem do miana najlepszego jazzowego debiutu 2022 roku. Koniecznie!


środa, 9 listopada 2022

Karol Dobrowolski Ensemble - Blueue Melancolie (2022)

Karol Dobrowolski Ensemble

Karol Dobrowolski – skrzypce
Roby Lakatos – skrzypce [2, 3, 5, 7]
Alexis Cárdenas – skrzypce [2, 3, 7]
Piotr Sapieja – skrzypce [3, 5]
Raphaël Maillet – skrzypce [3, 4, 5, 6]
Giovanni Mirabassi – fortepian [4, 6, 8]
Hugues Duchesne – fortepian [1, 2, 3, 5]
Greg Zlap – harmonijka [4]
Borys Janczarski – saksofon tenorowy [1, 6]
Sébastien Gastine – kontrabass [1, 2, 3, 5, 6 ,8]
Nicolas Favrel – perkusja [1, 2, 3, 5, 6, 8]

Blue Melancolie (2022)

Wydawca: For Tune

Autor tekstu: Dominik Konieczny


Karol Dobrowolski, mimo że jest bardzo aktywnym muzykiem od wielu lat, to dopiero teraz miał okazję wydać autorski album. Bardzo się do tego zadania przygotował i w temacie wyboru kompozycji i muzyków, których zaprosił do nagrania.

Jest bardzo eklektycznie: podstawą zdecydowanie jest jazz, ale mamy całe spektrum nut i rytmów, od latino czy folku, przez muzykę filmową, po szeroko rozumianą muzykę współczesną.

Jest to bardzo mainstreamowa muzyka i to absolutnie nie jest zarzutem - nie jest ani nudna ani trywialna czy banalna. Jest bardzo otwarta, być może wbrew zamiarom i tytułom, jest także bardzo optymistyczna. Jakbyśmy poszli w motyw filmowy, to byłby to zdecydowanie film Woody Allena o Polskiej emigracji w latach 60’ w Paryżu. ¯\(ツ)/¯

Dla tych, którzy lubią skrzypce, skrzypiec i skrzypków jest w bród; skrzą się w szczególności skrzypce Roby Lakatosa i Alexisa Cárdenasa. "Tango el dios" na troje skrzypiec “saute” jest iście boskie - Frank Zappa, po współpracy z Jeanem Luc-Pontym wysnuł teorię, że skrzypce prowokują do popisywania się, do pewnej formalnej przesady i ja kupuję tę teorię - nawet jak nam się uda znaleźć skromnego skrzypka, to będzie to boska skromność wirtuoza. Takie jest intro do "Tango el dios", dotyka absolutu, a potem rozwija się tak, że nawet moje drewniane biodra w to tango idą.

Mamy kilka bardzo ładnych utworów, gdzie dobry temat przewodni i świetna sekcja, dają przestrzeń do solowych i wspólnych improwizacji, strzelistych kulminacji i szczęśliwego rozwiązania ("Petrucciana", "La valese blue melancolie"). Jeśli błąkają nam się stereotypy, to skrzypce wiążą się z pewną dozą szaleństwa i tego dostarczają "La promenade des montagnards" i "Ivresse slave". W "Apres le pluie" zaczyna się od snucia pomiędzy (zdecydowanie paryskimi) kałużami, ale potem przychodzi harmonijka ustna. Greg Zlap przypomina o nieziemskim potencjale tego niepozornego instrumentu.

Jest też piękna kompozycja "Choppinote", dedykowana mamie Karola Dobrowolskiego, w której prawdziwy popis daje Giovanni Mirabassi na pianinie. Całość zamyka, przenosząca mnie literalnie w lata sześćdziesiąte "Les empreintes polonaises a Paris".

Jest dobrze, każdy kto lubi skrzypce, jazz, petit Munstera i medoca odnajdzie się na tym albumie - gorąco i szczerze polecam.


sobota, 5 listopada 2022

Maciej Strzelczyk And Friends - It's All Right (2022)

Maciej Strzelczyk And Friends

Maciej Strzelczyk – skrzypce
Michael Patches Stewart - trąbka
Jarek Małys - fortepian, instrumenty klawiszowe
Piotr Rodowicz - kontrabas
Frank Parker - perkusja

It's All Right (2022)

Wydawca: Soliton

Autor tekstu: Piotr B.

Nie dość, że skrzypce w jazzie są instrumentem nieczęsto spotykanym, to na dodatek ja osobiście mam do nich stosunek ambiwalentny. Uwielbiam sekcje smyczkowe, w każdym gatunku muzyki, ale nie jestem wielkim fanem jakże charakterystycznego dźwięku skrzypiec jako instrumentu solowego. Niewielu jest jazzowych wirtuozów tego instrumentu, których - przy całym szacunku - lubię słuchać.

Dlaczego zatem zajmuję się albumem pożegnalnym zmarłego w 2021 Macieja Strzelczyka? Otóż decyduje o tym ton Jego skrzypiec. Nie potrafię opisać czy jest to kwestia barwy czy artykulacji, niemniej ton Pana Strzelczyka powoduje u mnie jakiś naturalny relaks, spokój, brak dysonansu. Nazwę go tonem charakterystycznym.

Ten charakterystyczny ton i bardzo naturalny, "czujący frazę" styl gry Pana Strzelczyka doskonale dogaduje się ze śpiewającą trąbką Pana Stewarta oraz resztą zespołu, napędzanego przez kontrabas Pana Rodowicza. To wszystko się odbywa w ramach bezpretensjonalnych, zrelaksowanych utworów dowodzących, że Pan Strzelczyk był nie tylko doskonałym muzykiem, ale i bardzo solidnym kompozytorem. Na płycie "It's All Right" znajdziemy kilka dawnych dzieł Strzelczyka, pamiętających jeszcze jego dawne zespoły: Set Off i World Strings Trio. Takie piosenki jak "Szklana Dziewczyna" są na nowo odczytane i smakowicie podane słuchaczowi. Sekcja pulsuje dyskretnie i delikatnie. Klawisze koloryzują. Trąbka wrażliwie dośpiewuje i tworzy klimat. No i to Strzelczykowe granie, jakby od niechcenia, z lekkością, ale pełne energii, pięknych melodii i pełne harmonii... i ten ton... Co prawda mógłbym jeszcze napisać, ze jeden czy dwa razy nie spodobało mi się lekko przaśne, ninetiesowe brzmienie klawiszy, ale to już by było zwykłe czepialstwo. Wobec tego nic nie napiszę.

Ostatnie kilka utworów na płycie jest zagrane tylko w trio: skrzypce - piano - kontrabas. Kameralnie, ale dźwiękowo na bogato i z wyczuciem. Przy tej okazji zachęcam Szanownych Słuchaczy do odnalezienia muzyki nagranej przez Pana Strzelczyka wraz z zespołami The World Strins Trio i The New World Strings Trio. Jazz wykonywany przez nietypowy zestaw skrzypce - gitara - kontrabas. Frapujące i błyskotliwe granie.

Album "It's All right" to mainstream, nie doświadczymy żadnych eksperymentów i wycieczek w nieznane, za to poczujemy wzorcowy jazzowy drive, swing i feeling. Muzyka jest wysmakowana i elegancka. Elegancja - to jest chyba właściwe słowo dla tej płyty. Płyty upamiętniającej wybitnego muzyka. Piękne pożegnanie z przyjaciółmi i ze słuchaczami.