Pages

środa, 27 lipca 2022

Michał Kiełbasa, Aleksander Papierz - Movements (2022)

Michał Kiełbasa, Aleksander Papierz

Michał Kiełbasa - synths, lyra8
Aleksander Papierz - saxophone, fx

Movements (2022)

Wydawca: Antenna Non Grata

Tekst: Maciej Nowotny

Jeśli chodzi o muzykę eksperymentalną, odjechaną, nie-z-tej-ziemi to stolicą Polski jest - i mówię to z przykrością jako zasadniczo warszawiak (acz z Wrocławia) - Kraków. Krakowiacy (bo nie Górale) mają jakąś niewytłumaczlną predylekcję to wyginania muzycznej materii na wszelkie możliwe sposoby i wiele można by dowodów na ten stan rzeczy rzedstawić. A jednym z nich i to bynajmniej nie najsłabszym byłaby biografia krakowskiego saksofonisty Aleksandra Papierza. Warto prześledzić projekty,  w których brał udział na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat i które recenzowaliśmy na blogu Polish Jazz: Nucleon, Cuefx czy Pulsarus. Wszystkie oryginalne, charakteryzujące się nieortodoksyjnym podejściem do użycia szczególnie elektronicznie generowanych dźwięków, nie podobne do niczego, kontrowersyjne, lecz jednocześnie charyzmatyczne. Kiedy więc usłyszełm, żę tworzy on duet z Michałem Kiełbasą, znanym muzykiem grającym heavy metal (Whalesong, Useless i inne) to pomyślałem, że jest szansa na najbardziej odjechany album miesiąca! I... odsłuch materiału bynajmniej mnie nie rozczarował. Muzyka okazała się różnorodna, wyrafinowana, brzmiąca indywidualnie, łączaca wiele różnych wpływów, w tym metalowy, industrialny, eksperymentalny czy free jazzowy. Miałem wrażenie, że była to podróż w kierunku, którego jeszcze nie znałem, opowieść, której kod warty jest rozszyfrowania, klucz do nastrojów, które na co dzień leżą nietknięte i trzeba czegoś niezwykłego - jak ta muzyka - by nareszcie mogły dojść do głosu. Warte grzechu!


sobota, 23 lipca 2022

Thomas Hass, Thomas Blachman, Artur Tuznik, Thomas Fonnesbæk – The Shortlist (2022)

Thomas Hass, Thomas Blachman, Artur Tuznik, Thomas Fonnesbæk

Thomas Hass - saksofon tenorowy
Thomas Blachman - perkusja
homas Fonnesbæk - kontrabas
Artur Tuznik - fortepian

Wydawca: Gateway Music

The Shortlist (2022)

Tekst: Jędrek Janicki

Płyta The Shortlist to efekt duńsko-polskiego połączenia sił, które za swój artystyczny cel postawiło sobie uporanie się ponadczasowymi kompozycjami Wayne’a Shortera. Kwartet, który współtworzą saksofonista Thomas Hass, perkusista Thomas Blachman, kontrabasista Thomas Fonnesbæk oraz pianista Artur Tuźnik stara się uchwycić ten nieco nonszalancki (oczywiście w pozytywnym znaczeniu) i niezwykle swobodny wymiar twórczości mistrza Wayne’a. Luz w graniu, który raz po raz prezentują wszyscy czterej muzycy może zachwycić, lecz tak naprawdę o sile The Shortlist stanowi niezwykłe wręcz zaangażowanie muzyków, które pozwoliło na wytworzenie pewnego efemerycznego flow tak charakterystycznego dla jazzu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Choć żaden element tej płyty nie jest oryginalny i odkrywczy, to całość wybrzmiewa jednak zaskakująco świeżo. Cóż, jak się okazuje nawet sprawdzony i dobrze znany schemat, gdy zagrany jest z pasją, po prostu nigdy się nie starzeje. A Water Babies w interpretacji tego właśnie zespołu to prawdziwa jazzowa petarda!

 

czwartek, 21 lipca 2022

Spółdzielnia Muzyczna Contemporary Ensemble - Kagel, Donatoni, Szymański, Muntendorf, Peszat, Eizirik (2022)

Spółdzielnia Muzyczna Contemporary Ensemble

Jakub Gucik - cello
Krzysztof Guńka - saxopohone
Wiktor Krzak - bassoon
Barbara Mglej - violin
Małgorzata Mikulska - flute
Mateusz Rusowicz - trumpet
Tomasz Sowa - clarinet
Aleksander Wnuk - percussion
Paulina Woś - violin
Martyna Zakrzewska - piano

Kagel, Donatoni, Szymański, Muntendorf, Peszat, Eizirik (2022)

Wydawca: Dux

Tekst: Maciej Nowotny

Stare jazzowe koty jak ja muszą się pogodzić z taką oto rzeczywistością, że dla młodego pokolenia granice między gatunkami muzycznymi stały się płynne, a właściwie lepiej powiedzieć, że w wielu przypadkach przestały odgrywać jakąkolwiek rolę. Dlatego dostając dzisiaj płytę do rąk nie sposób dokładnie rozstrzygnąć gdzie w katalogu powinna się ona znaleźć: czy w dziale muzyki eksperymentalnej, muzyki współczesnej, muzyki improwizowanej czy freejazzowej? I tak jest z tym oto, tak naprawdę wybitnym krążkiem, zespołu o wdzięcznej (lecz nie krótkiej) nazwie Spółdzielnia Muzyczna Contemporary Ensemble. Tworzą go następujący muzycy: Małgorzata Mikulska (flet), Tomasz Sowa (klarnet), Krzysztof Guńka (saksofony), Wiktor Krzak (fagot), Mateusz Rusowicz (trąbka), Barbara Mglej (skrzypce), Paulina Woś (skrzypce, altówka), Jakub Gucik (wiolonczela), Aleksander Wnuk (perkusja) i Martyna Zakrzewska (fortepian). Co najmniej dwa z tych nazwisk są mi znane, a myślę tu o Jakubie Guciku i szczególnie Aleksandrze Wnuku, którego nagrany ostatnio z Pauliną Owczarek album  zatytułowany "Komentarz Eufemistyczny" był przez nas opisany na blogu i piszącemu te słowa bardzo się podobał.

Także w reperturze, który stanowi szereg niezwykle świeżo brzmiących utworów kompozytorów współczesnych (Kagela, Donatoniego, Szymańskiego, Muntendorfa, Peszata i Eizirika) znaleźć można jazzowe nawiązania jak np. w świetnej kompozycji Maurizio Kugela zatytułowanej "Ragtime Aus Westen 1994". Ale najwięcej wspólnego z jazzem ma ta muzyka w sferze inspiracji: buntownicza, swobodna (chociaż grana z partytury), dowcipna i zaangażowana społecznie (udział w nagraniu - niezamierzony oczywiście - Antoniego Macierewicza). Krótko mówiąc, jeśli ktoś niekoniecznie szuka jazzu jazzu (powtórzenie zamierzone), a raczej muzyki jako takiej, współczesnej, wykonanej na najwyższym poziomie i na najwyższym poziomie też, a do tego oryginalnie, pomyślanej to ten album jest dla Was i podobnie jak mnie bardzo pozytywnie może Was zaskoczyć (szczególnie jeśli kojarzycie np. kto to był Pierre Boulez).

sobota, 16 lipca 2022

Elma - Licentia Poetica (2022)

Elma

Elma Kais - wokal, lira korbowa i elektronika
Knox Chandler - gitara elektryczna i elektronika
Daigo Nakai - gitara basowa
Klaus Kugel - perkusja i perkusjonalia

Licentia Poetica (2022)

Wydawnictwo: Hevhetia

Tekst: Szymon Stępnik

“Scribere temptabam verba soluta modis. Sponte sua carmen numeros veniebat ad aptos, et quod temptabam dicere versus erat”.

Te słowa przyświecają najnowszej płycie znakomitej Elmy Kais. Są one zarówno jej mottem, jak i odpowiadają poszczególnym tytułom utworów. Sentencję, napisaną pierwotnie przez antycznego poetę Owidiusza, można przetłumaczyć w sposób następujący: “Próbowałem napisać słowa uwolnione od rytmu. Pomimo tego, piosenka i tak się pojawiła, sama w sobie, we właściwym tempie. Czegokolwiek nie spróbowałbym napisać, zawsze będzie to poezją.” Po kilkukrotnym przesłuchaniu propozycji muzycznych polskiej jazzmanki, uważam, że idealnie podsumowuje ona ten jakże cudownie szalony album.

Elma Kais jest absolwentką Krakowskiej Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w klasie Marka Bałaty. Już w latach szkolnych stawała się laureatką wielu różnych konkursów jazzowych, a jej życie zawodowo-muzyczne od zawsze oscylowało wokół muzyki improwizowanej. Na swoim koncie ma także płytę "Hic Et Nunc" oraz “Ad Rem” nagrane wspólnie z Vernerim Pohjolą, Dominikiem Wanią i Maciejem Garbowskim, które zebrały znakomite recenzje (swoją drogą, Elma uwielbia chyba łacinę). W najnowszym krążku postawiła jednak na zmiany i tym razem dobrała sobie innych, choć równie świetnych instrumentalistów z całego świata, całkowicie tym samym kreując na nowo swoje brzmienie.

O ile w poprzednich płytach wokalistki słychać było dużo konserwatyzmu, nawet pomimo ogromnego postawienia na improwizację, “Licentia Poetica” od tradycyjnego jazzu odgradza się potężnym murem. Najnowszy krążek Elmy jest jedną z najbardziej abstrakcyjnych pozycji wydawniczych w tym roku, zadziwiającą na każdym kroku swoją pomysłowością. Próżno szukać tu swingowania, jasno zarysowanego rytmu lub nawet zrozumiałych słów. Surrealizm wylewa się tutaj z każdej nuty każdego utworu.

Wszystkie piosenki zbudowane są de facto podobnie. Do improwizowanej muzyki, gdzie od czasu do czasu powtarzają się pewne motywy, liderka dodaje swój komentarz. Wokal, co zostało już wcześniej wspomniane, nie należy utożsamiać z jego tradycyjnym rozumieniem. Nie ma wyrazów, jasnego przesłania - są tylko odgłosy, nierzadko z jakimś efektami, którymi stara się ona uzupełnić kompozycje. Jej głos traktowany niemal jako czwarty instrument w zespole. Szczególnie taki zabieg sprawdza się w nieco mroczniejszych kompozycjach i przywodzi na myśl pobyt w jakimś zakładzie dla obłąkanych. Niech was nie zwiedzie kolorowa okładka! W dźwiękach barwy świata są zaskakująco ciemne!

Pesymistyczna abstrakcja nie oznacza jednak, że w ogóle brakuje tutaj jakichś ciekawych rozwiązań harmonicznych. Wręcz przeciwnie! Pojawiają się, rzadko, ale właśnie dzięki temu tak silnie wpadają w pamięć. Knox Chandler odwala kawał dobrej roboty, nieśmiało odzywając się swoją elektryczną gitarą, a klawisze (na których chyba gra Elma) w Aptos zagrały niesamowicie szlagierowy motyw, który mógłby z powodzeniem zaistnieć w jakiejś mainstreamowej muzyce, skierowanej do szerszego odbiorcy.

No właśnie, wielka szkoda, że jest to muzyka trudna, przez co trudno będzie jej odnieść komercyjny sukces. Dopiero pewne osłuchanie z jazzem pozwala docenić jej walory artystyczne. O tym, jak trudno jest stworzyć dobry jazz awangardowy (bo chyba jednak taka metka najlepiej definiuje recenzowany krążek), przekonałem się podczas słuchania pozycji od Pauliny Owczarek, która wraz z Peterem Orinsem nierzadko pozostawała zagubiona w swoich improwizacjach. Elma Kais uniknęła tych błędów, tworząc płytę oryginalną, a jednocześnie zaskakująco przyjemną w odbiorze.

Warto wspomnieć, że liderka jest też dyplomowaną muzykoterapeutką. Zdaje się, że to właśnie dzięki swojej wiedzy album brzmi po prostu tak dobrze. Największe wrażenie zrobiło na mnie to, jak poszczególne kreacje, pomimo swojej niebanalności i abstrakcji, są jednocześnie tak bardzo przyjemne w słuchaniu. Nawet biorąc pod uwagę, jak często bywa tu mrocznie, nie potrafię w logiczny sposób wytłumaczyć, jak udało jej się osiągnąć taki sukces, tym bardziej, że wszystkie te wspomniane czynniki zaiste nie ułatwiały jej tego zadania.

Przez długi czas zastanawiałem się, czym jest tytułowa “Licencja poetycka”, skoro w piosenkach nie usłyszymy ani jednego wyrazu. Doszedłem jednak do wniosku, że chodzi o analogiczną sytuację do słów wypowiadanych przez Owidiusza. Wypluwane dźwięki, choć z założenia nie niosą w sobie żadnego znaczenia, w kontekście całych utworów nabierają emocji, którymi dzielą się ze słuchaczami. Poetą jest się więc zawsze, nawet nieświadomie. Wystarczy jeno tworzyć od serca.

Elma Kais wydała świetny krążek. “Licentia Poetica” dotyka duszy, intryguje brzmieniem oraz przywraca wiarę w muzykę abstrakcyjną, która może być tworzona od serca i być jednocześnie przystępną dla słuchacza. Równocześnie wspaniałe jest, iż artystka nie stoi w miejscu, kierując się w rejony muzyczne jakże odległe od tych, do których nas przyzwyczaiła. Szkoda, że tak rzadko pojawiają się na rynku kolejne jej propozycje muzyczne. Mając na uwadze ich wspaniałą jakość, zdecydowanie warto na nie czekać i posłuchać czym jeszcze może nas zachwycić.


czwartek, 14 lipca 2022

Slow - Under Everchanging Sky (2022)

Slow


Tomasz Kaczmarczyk - gitara
Leszek Szczerba - saksofon
Krzysztof Wermiński - piano, instr. klawiszowe
Tomasz Grabowy - bas
Sławomir Berny - perkusja

Under Everchanging Sky (2022)

Tekst: Maciej Nowotny

Pod bardzo pojemnym parasolem jazzu (tak powiedział kiedyś jeden z wielkich, nie pamiętam już dokładnie który, chyba Hancock) mieszczą się tak skrajnie różne gatunki jak jazz eksperymentalny, free, awangardowy, ale i jazz rock czy fusion, taneczne acid jazz i nu jazz, różne rodzaje etno jazzu i world music, flirtujący  z muzyką poważną tzw. trzeci nurt i wiele, wiele innych, a wśród innych rodzaj popularny wśród słuchaczy, ale mniej kochany przez krytyków czyli smooth jazz. Do muzyków go uprawiających należeli/należą tak wspaniali artyści jak Chuck Mangione, Dave Koz, Bob James czy (na kilku płytach) David Sanborn i tak nijacy, ale tworzący fajny klimat jak Chris Botti, nęcąca wdziękami Candy Dulfer czy będący antytezą dobrego jazzowego smaku (przynajmniej dla piszącego te słowa) Kenny G. Byłoby jednak błędem niedostrzeganie wartości tej muzyki, faktu, że cudownie się sprawdza w pewnych sytuacjach jak np. pyszna kolacja zakrapiana wyśmienitym winem zakończona... jazdą w windzie :-).

Tak czy owak gatunek żyje i także w Polsce ma swoich wybitnych przedstawicieli, do których należy gitarzysta Tomasz Kaczmarczyk. Jego najnowszy album nagrany w towarzystwie wyśmienitych muzyków (Leszek Szczerba grający na saksofonie, Krzysztof Wermiński na fortepianie i instr. klawiszowych, Tomasz Grabowy na basie i Sławomir Berny na perkusji) pozostaje wierny smooth jazzowej formule. Ale jednocześnie jest tak dobrze zagrany i zawiera tyle oryginalnych, skomponowanych przez lidera melodii, łatwo wpadających w ucho i mających uspokajający, terapeutyczny wpływ na słuchacza, że - szczerze mówiąc - trudno się od niej oderwać. Jadąc ostatnio samochodem  z Warszawy do Wrocławia (w niejazzowym towarzystwie) złapałem się na tym, że wysłuchałem jej trzy razy pod rząd. Mogłem jednocześnie gwarzyć ze znajomi, oddawać się swobodnym rozmyślaniom o zbliżających się wakacjach, głaskać psa (tak, jazda samochem ze mną obarczona jest sporym ryzykiem), ale muzyka cały czas docierała do mnie, łagodziła ostre brzegi rzeczywistości, koiła, wprowadzała w dobry nastrój, nie raniąc przy tym moich uszu. I dlatego sądzę, że można polecić ją tym, którzy potrzebują jazzu albo po prostu muzyki w każdej z życiowych sytuacji, nawet tych zdawałoby się najbardziej trywialnych. 

wtorek, 12 lipca 2022

Sebastian Zawadzki - Viridian (2022)


Sebastian Zawadzki

Sebastian Zawadzki - fortepian

Viridian (2022)

Tekst: Jędrzej Janicki



Współczesny pejzaż polskiej jazzowej pianistyki solowej prezentuje się całkiem okazale. Choć niekwestionowanym mistrzem tej konwencji pozostaje dla mnie Sławek Jaskułke (burza braw za płytę The Son), to zaszczytne miejsce wśród śmiałków mierzących się z tak trudnym wyzwaniem jak granie solo niewątpliwie zajmuje Sebastian Zawadzki. Ten zamieszkały w Kopenhadze muzyk dał się Urbi et Orbi poznać znakomitą debiutancką autorską płytą Luminescence. Ta w pojedynkę (a jakże) nagrana płyta zachwycała dosłownie każdym aspektem muzycznego kunsztu Zawadzkiego – wirtuozerską biegłością, wyczuciem frazy i melodii, czystym brzmieniem i melodiami łączącymi klasyczne inspiracje z dużą dozą polishjazzowej melancholii. Wobec wydanej osiem lat później płyty Viridian litanię tych samych pochwał można tak naprawdę powtórzyć. No właśnie, powtórzyć. Zawadzki, choć jest chyba jeszcze delikatniejszy i głębszy we frazowaniu, to jednak zasadniczo swojego języka artystycznej wypowiedzi nie zmienia. Choć oczywiście nie ma takiego obowiązku, to od tak nieprzeciętnie utalentowanego artysty (nie bójmy się słów!) oczekiwać można próby osiągnięcia i poznawanie coraz to innych (być może wyższych?) rejonów muzycznego uniwersum. I choć w swojej stylistyce Zawadzki to klasa sama w sobie, to pewna powtarzalność jego nagrań pozostawić może mały niedosyt…


poniedziałek, 11 lipca 2022

Crossover Polish Jazz w RadioJAZZ.FM!!!

Recenzenci na Polish Jazz Blog - Jędrek Janicki i Szymon Stępnik - spotkali się z Maciejem Nowotnym - założycielem i redaktorem bloga - w jego audycji "Muzyka, która leczy" w RadioJAZZ.FM. Bardzo interesującą playlistę przygotował Jędrek. Dominowała muzyka, której słuchaliśmy razem z wielką przyjemnością od czasu do czasu dająć się ponieść fali dyskusji o wpływie różnych gatunków muzycznych na współczesny polski jazz. Bardzo polecamy odsłuch tego materiału, co pozwoli Wam od razu stać się ekspertami w młodym (i nie tylko) polskim jazzie o zacięciu eskperymentalnym i improwizowanym ;-)))

Graliśmy:

Arszyn - Honey Bee
Atom String Quartet - Ballada o śmierci Janosika
Bastarda - Achar
Fanfara Awantura - Polka 'Techno Dziadek'
Lonker See - 3-4-8
Polski Piach - Wydmo Trans
Stare Taśmy - Przyznaj się

sobota, 9 lipca 2022

Wojciech Staroniewicz - Strange Vacation (2022)

Wojciech Staroniewicz

Wojciech Staroniewicz – Tenor / sopran saksofon
Erik Johannssen - Puzon
Dominik Bukowski - Wibrafon / Marimba
Paweł Urowski - Kontrabas
Przemysław Jarosz - Perkusja / Udu

Strange Vacation (2022)

Wydawca: Allegro Records 

Tekst: Paweł Ziemba

Pamiętam, gdy będąc dzieckiem bawiłem się kalejdoskopem zrobionych z lusterek i kawałków kolorowych szkiełek zamkniętych w tekturowej tubie. Kiedy wpatrujesz się przez mały otwór do jego wnętrza, delikatnie obracając tubą, oko ma tendencję do zatrzymywania się na centralnym punkcie, podczas gdy wokół niego bez końca rozwija się niesamowita paleta barw i zmieniających się kształtów. Podobne doświadczenie ma miejsce, gdy słucha się najnowszej płyty Wojciecha Staroniewicza „Strange Vacation”.

Muzyczne ścieżki saksofonisty/kompozytora Wojciecha Staroniewicza i norweskiego puzonisty Erik’a Johannessena, związanym z formacją Jaga Jazzist splotły się kilka lat temu, gdy Panowie wspólnie nagrali w 2019 rewelacyjnie przyjęty album „North Park”. Wydawało się wtedy, że powstały na rzecz nagrania płyty kwintet, będzie kolejnym etapem podróży muzycznej band lidera. Na szczęście dla muzyki, kwintet nie tylko znalazł wspólny język i brzmienie, ale również w pełni uzasadniony sens dalszej realizacji muzycznych planów lidera.

W 2020 roku kwintet zebrał się ponownie, aby nagrać „Strange Vacation” eksplorując te same muzyczne parametry z nowym, intrygującym podejściem do wyrażenia siebie poprzez muzykę, wzbogaconą o kolejne emocje i doświadczenie.

Nagrania zostały zrealizowane w 2020 roku, w pierwszym okresie pandemii i wprowadzenia lockdown’u. To czas niepewności i strachu, odizolowania i sprzecznych komunikatów, mieszających się emocji: od buntu po bezradność. Z całą pewnością, rzeczywistość ta znalazło swoje odzwierciedlenie w utworach, będących emocjonalną odpowiedzią na czas i miejsce na ziemi. Tytułowy utwór „Strange Vacation” przywołuje wiele skojarzeń jakie towarzyszyły nam w tamtym okresie w Polsce.

Lekkość gry, nienaganna technika zwracają uwagę słuchacza od samego początku. Wibrafon, kontrabas i perkusja tworzą dzikie rozkwity harmonii i rytmu, podczas gdy w centrum tego zalewu zmysłów saksofon i puzon tworzą zwartą muzyczną kulę skupionej intensywności - również wtedy, gdy swobodnie suną przez pola melodii. Jest to niezwykle skuteczne podejście, gdy zespół podsyca ogień na większą wysokość i niezwykle poruszające, gdy osiada w nastrojowej atmosferze i łagodnej melodii. Ten album zapiera dech w piersiach.

„Strange Vacation” przekonuje, że bez względu na wielkość i instrumentalny skład zespołu oraz gęstość kompozycji, nagrania są w stanie oddać pewien poziom emocji towarzyszących muzykom w czasie ich nagrywania. Muzyka kompozytora, band leadera i saksofonisty Staroniewicza, jest tak samo skłonna do nostalgicznego tańca na powierzchni melodii, jak i do majestatycznego wznoszenia się w górę, gdzie każda harmoniczna wypowiedź promieniuje żywym obrazem. Dopracowane aranżacje, subtelna gra Dominika Bukowskiego na wibrafonie, uzupełniona jest znakomitym brzmieniem zespołu.

Ten album chwyta od pierwszej nuty i nigdy nie puszcza.

Nie ulega wątpliwości, że Wojciech Staroniewicz saksofonista / kompozytor reprezentuje dojrzałe i doświadczone pokolenie muzyków funkcjonujących na polskiej sceny jazzowej od blisko 40 lat.

Tworzy muzykę od mainstreamu, przez fuzję jazzu i muzyki etnicznej po jazz elektryczny. W swojej dyskografii ma przeszło 30 albumów.

Nie jest zaskoczeniem, że kwintet prezentuje brzmienie, które wykracza daleko poza granice prostego jazzu. Jest to zaskakujący, nostalgiczny, pełen zwrotów akcji i do tego doskonale nagrany pod względem brzmienia album. Warta uwagi jest nietuzinkowa pod względem brzmienia sekcja rytmiczna, w której każdy z muzyków reprezentuje wysoki poziom kultury muzycznej, co nie jest dziś wcale takie oczywiste. Erik Johannssen na puzonie potrafi wyczarować klimat nadający płycie wyjątkowy charakter a pełna fantazji gra Staroniewicza wydaje się być dobrze zaokrąglona, głęboka i bogata w barwy, wykazuje wysoki szacunek dla melodii i determinację w dążeniu do piękna brzmienia instrumentu.

Kwintet Wojciecha Staroniewicza, w skład, którego wchodzą Erik Johannsson puzon, Dominik Bukowski wibrafon, Paweł Urowski kontrabas, Przemysław Jarosz perkusja, zabiera nas w magiczną podróż do świata, w którym do czasu podchodzi się z takimi samymi zakłóceniami, jakie można znaleźć w snach.

Liczący 10 bardzo różnych w czasie i formie kompozycji album. Prawie 60-cio minutowy materiał muzyczny, rozpoczyna się od tytułowego „Strange Vacation”, spokojnej ballady, w której ciepła zdecydowana gra saksofonu kontrastuje z zawieszoną lekkością brzmienia wibrafonu a każdy z tych nastrojów jest wyrazem muzycznej osobowości kompozytora.

Wśród innych ciekawostek należy wymienić porywający "Lost Spring", utwór zbudowany na polifonicznym ostinato granym przez Pawła Urowskiego, z doskonałym wsparciem duetu liderów. Refleksyjny utwór „The Day of Ideas” to jak odbicia w lustrzanej sali, nostalgiczny temat grany unisono przez saksofon i puzon zaskakuje nas zmiennością tempa i nastrojów. Na uwagę zasługuje doskonała gra Bukowskiego na wibrafonie, tworząca magiczną lekkość tła dla solowych, zdecydowanych popisów Johannssena i Staroniewicza.

„Episode”, „Episode – Lines” to proste formy, które pozwalają słuchaczowi wejść w następny etap muzycznej podróży. Jakby zerknąć przez dziurkę od klucza do wnętrza kolejnego pokoju, zanim drzwi otworzą się przed nami szeroko.

Podoba mi się również „Brief Lives” nostalgiczna ballada, w której znakomicie wypełnia przestrzeń dźwięków kontrabas Paweł Urowskiego, oraz pełne finezji i kolorytu solo Johannssona na puzonie. Całość zamyka melancholijna gra Bukowskiego na wibrafonie.

Tak jak wspomniałem „Strange Vacation” to następca wydanego przez kwintet Wojciecha Staroniewicza w 2019 roku albumu „North Park”. Jest to z całą pewnością zapadająca w pamięć muzyka, przepełniona ciekawymi harmonicznymi rozwiązaniami, cudownym akustycznym brzmieniem i niezakłóconą ekwilibrystyką nowoczesnego jazzu, grą liderów.

Jak każda płyta, tak i ta, może się fragmentami bardziej lub mniej podobać. W moim przypadku wszystko zależy od nastroju. Lubię klimat tych nagrań i zaproponowany język muzycznej narracji. Jest to ciekawa propozycja również ze względu na brzmienie przywołujące skojarzenia do lat 60-tych.

To jazz wysokich lotów. Luźne, swobodne brzmienie i wysokiej klasy gra nadają płycie "Strange Vacation" klasyczny charakter Blue Note. Mam nadzieję, że znajdzie ona uznanie i zostanie doceniona przez fanów jazzu.


piątek, 8 lipca 2022

25. Festiwal Jazz Jantar / lato / Klub Żak / Gdańsk


Po raz 25-ty Klub Żak zaprasza na Festiwal Jazz Jantar, na którym w ciągu ostatnich lat wystąpili m.in.: Ambrose Akinmusire, Brad Mehldau, Branford Marsalis, Cecile McLorin Salvant, Christian Scott, Craig Taborn, Dave Holland, Erik Truffaz, Esbjorn Svensson, Gary Peacock, Jack DeJohnette, Jamie Branch, James Brandon Lewis, Joe Lovano, John McLaughlin, Joshua Redman, Mary Halvorson, Nils Petter Molvaer, Ravi Coltrane, Robert Glasper, Ron Carter, Shabaka Hutchings czy Vijay Iyer.

W Polsce rokrocznie organizuje się ponad 100 festiwali jazzowych, ale czytelnicy magazynu „Jazz Forum” to właśnie Jazz Jantar uznali za najlepszy festiwal jazzowy 2021 roku (wcześniej przez kilka lat Jazz Jantar lokował się w pierwszej piątce). Dodajmy, że Klub Żak zdaniem czytelników magazynu należy do trójki najlepszych Klubów Jazzowych w Polsce.

Podobnie jak w latach ubiegłych Festiwal odbywa się w trzech odsłonach: wiosennej (w marcu), letniej (w lipcu) i jesiennej (przełom października i listopada). Za nami 11 marcowych koncertów obszernie prezentujących nowości z polskiej sceny jazzowej. Relacje z tych koncertów znajdują się na stronie Facebook.com/JazzJantar w albumach zdjęć. Edycja letnia zaplanowana jest od 14 do 17 lipca 2022 r. Na program złożą się koncerty artystów amerykańskich, brytyjskich oraz z Niemiec i ze Słowenii, nie zabraknie polskiego zespołu.

Jazz ze Słowenii

Dla zespołów występujących pod tym szyldem będzie to debiut przed polską publicznością. Słoweńsko - chorwacki TROKUT na scenie występuje od 4 lat. Ich muzykę określić można jako autorski melanż współczesnego jazzu z popem oraz szeroko rozumianą elektroniką. OHOLO! to siódemka muzyków łączących różnorodne jazzowe formy z muzyką afrykańskich orkiestr dętych, przekształcając je w abstrakcyjne, energetyczne, wielowarstwowe kompozycje tętniące siłą wolnej improwizacji z dużym ładunkiem rytmu i groove’u.

To idzie młodość…
czyli polski band ZIEMIA i berliński duet Zuza Jasińska & Morten Larsen. To ich koncerty otworzą letnią edycję Festiwalu. Muzycy ZIEMI skrzyknęli się w 2019 roku, rok 2020 miał być rokiem debiutu scenicznego, ale epidemia pokrzyżowała te plany. Udało się jednak – w trybie online oczywiście – nagrać materiał na album „Catastropha”, który ukazał się na platformie Bandcamp w kwietniu 2020 roku. Zauważani przez jury polskich konkursów jazzowych młodzi muzycy dostali się do finałów Jazz Juniors Competition 2021 oraz Blue Note Poznań Competition 2021. W Gdańsku zaprezentują nowy materiał „ziemia dniem”. Ona jest Polką z Torunia, on Duńczykiem z Kolding, obecnie oboje studiują w Jazz Institut na Universität der Künste w Berlinie. Jej instrumentem jest głos, jego kontrabas. Zuza Jasińska i Morten Larsen są częścią młodej berlińskiej sceny jazzowej, na której obecnie dzieje się dużo dobrego, a ich koncert jest zapowiedzią obszerniejszej jesiennej prezentacji w Żaku jazzu zza Odry.

Zoom na norweską scenę jazzową

Stian Westerhus wraca na Jazz Jantar. Dekadę temu norweski gitarzysta, wokalista i eksperymentator wystąpił w Żaku jako członek tria Nilsa Pettera Molvaera. Towarzyszył im wówczas perkusista Erland Dahlen. Podczas letniej odsłony festiwalu Westerhus wystąpi w roli lidera, ale nie sam, lecz w towarzystwie Dahlena właśnie. W 2021 roku perkusista pojawił się na najnowszej płycie Molvaera zatytułowanej „Stitches”, którą norweski trębacz zaprezentował w ubiegłym roku jantarowej publiczności. Norwegowie zagrają materiał z albumu „Redundance”, o którym Jarek Szczęsny pisze: „daję się wciągnąć w jego świat piosenek mało abstrakcyjnych, ale urodziwych. (…) „Redundance” to przykład płyty bezpośredniej, która nie boi się swoich zapożyczeń, nie wymyśla koła na nowo, a siłę czerpie wprost ze świetnie skomponowanych piosenek. Dla mnie to aż nadto.” (nowamuzyka.pl)

Brytyjczycy

Dwa lipcowe koncerty są zapowiedzią obszerniejszej prezentacji brytyjskiej sceny na Jazz Jantar. Nazwisko pierwszego artysty pojawia się w jednym akapicie obok takich sław soulu, jak Marvin Gaye, Prince czy Isaac Hayes. „Wyjątkowy talent, nieprzeciętny głos i ogromne pokłady charyzmy” Joela Culpeppera są brytyjskiej publiczności znane od dawna, choć dopiero w ubiegłym roku wydał debiutancki album. O duecie Binker & Moses magazyn Mojo napisał z kolei: „Wyprzedzają konkurencję o lata świetlne”. Do nagrania albumu „Feeding the Machine" muzycy zaprosili Maxa Lutherta, a w Żaku zaprezentują ten materiał jako trio po raz pierwszy w Polsce. Portal muzyczny Clash tak ocenił efekty ich współpracy: „To album odważny, dopracowany, śmiały i cudownie chwytliwy na sposoby, jakich nikt nie mógłby się spodziewać".
„Publiczność jest tu bardzo otwarta na to, co chcę im przekazać swoją muzyką.”
powiedział amerykański saksofonista James Brandon Lewis po drugim koncercie w Gdańsku. Był w Klubie Żak w 2017 roku, był w 2018 roku, a koncert jego kwartetu zamknie letnią odsłonę 25. Festiwalu Jazz Jantar. Charyzmatyczny saksofonista i kompozytor, muzyk szeroko pojętego współczesnego jazzu prezentujący „olśniewające, gęste granie” już dawno wyskoczył z kategorii Rising Star i dzisiaj zdobywa tytuły Tenor Saxophonist of The Year w głównych kategoriach ważnych podsumowań.

Festiwal Jazz Jantar jest realizowany ze środków Miasta Gdańska i Klubu Żak, miejską instytucję kultury. Festiwal dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca. Festiwal wsparły filmy GIWK i Żywiec. Nasza strona: jazzjantar.pl, aktualności i relacje z koncertów pisane przez dziennikarzy muzycznych publikujemy na Facebook.com/JazzJantar. Także w naszych mediach społecznościowych publikujemy fotorelacje z koncertów, które dokumentuje ekipa fotografów z kolektywu Testigo Documentary.

25. Festiwal Jazz Jantar

lato / klub żak / gdańsk

14.07.2022 / g.19.00

Ziemia / ziemia dniem / Młoda Polska / premiera

Mateusz Żydek - trąbka, Oskar Tomala - gitara elektryczna, Alan Kapołka – perkusja i Jakub Wosik – kontrabas.

Zuza Jasińska & Morten Larsen / młoda scena berlińska

Zuza Jasinska – wokal, Morten Larsen - kontrabas

15.07.2022 / g.20.00

Oholo! / Jazz ze Słowenii / pierwszy raz w Polsce

Andrej Fon – saksofon tenorowy, klarnet, Jure Boršič – saksofon altowy, Marko Jenič – skrzypce, Andrej Boštjančič Ruda – gitara elektryczna, Jošt Drašler – kontrabas, Tomaž Grom – kontrabas, elektronika, Vid Drašler – perkusja

Stian Westerhus / Redundance / Norway Now

Stian Westerhus - gitara, wokal, Erland Dahlen - perkusja, instrumenty perkusyjne

16.07.2022 / g.20.00

Trokut / Rotate, Align / Jazz ze Słowenii / pierwszy raz w Polsce / premiera

Jaka Arh – saksofon, elektronika, Ana Čop – wokal, efekty, Luka Čapeta – gitara elektryczna, Hrvoje Kralj – bas elektryczny, Jerko Jurin – perkusja

Joel Culpepper / Britain Now

Joel Culpepper - wokal, Richard De Rosa - gitara, Jai Widdowson-Jones - perkusja

17.07.2022 / g.19.00

Binker & Moses / Feeding the Machine / Britain Now / polska premiera

Binker Golding - saksofon, Moses Boyd - perkusja, Max Luthert - syntezatory, elektronika

James Brandon Lewis Quartet / Code Of Being / Avant Days

James Brandon Lewis – saksofon, Aruan Ortiz – fortepian, Brad Jones – bass, Chad Taylor – perkusja


Organizator: Klub Żak, 80-266 Gdańsk, ul. Grunwaldzka 195/197,

kasa@klubzak.com.pl, tel. 58 344 05 73 w.117

jazzjantar.pl
klubzak.com.pl
tickets.klubzak.com.pl
facebook.com/JazzJantar

czwartek, 7 lipca 2022

Niechęć - Unsubscribe (2022)

Niechęć

Skład:
Michał Kaczorek – perkusja
Maciej Szczepański – gitara basowa
Michał Załęski – fortepian, rhodes, prophet, nord stage, lap steel, głos
Rafał Błaszczak – gitara
Maciej Zwierzchowski – saksofon

Producent: Rafał Błaszczak i Sebastian Witkowski

Unsubscribe (2022)  

Wydawca: Audiocave.pl

Tekst: Szymon Stępnik

Bardzo lubię zespół Niechęć. Brawurowo wtargnęli na polską scenę muzyczną albumem “Śmierć w miękkim futerku”, gdzie grając swoistą wariację na temat muzyki fusion, zdobyli serca krytyków. Drugi album również odniósł spory artystyczny sukces, gdzie co prawda słychać było echa pierwszej płyty, ale klimat stał się nieco mroczniejszy i bardziej poważny. Z drugiej strony, wciąż obecna była tam spora dawka humoru (fenomenalny pomysł, by nazwać otwierający utwór “Końcem”). Niestety, na nowy materiał warszawskiej grupy kazano czekać nam aż 6 lat. Jak więc wypadły ich najnowsze propozycje znajdujące się w krążku pod tytułem “Unsubscribe”?

Już sama okładka budzi lęk. Widzimy na niej przerażająco wyglądającą głowę niedźwiedzia (?), która w połączeniu z czernią i bielą w bardzo wysokim kontraście dodatkowo potęguje uczucie przerażenia. Naprowadza to słuchacza w stronę depresyjnego odbioru granej muzyki. Nie ma już tej swobody, dowcipu, a dominuje smutek oraz jakieś egzystencjalne wibracje. Zresztą już sam tytuł, “Unsubscribe” przywodzi na myśl łatwe wyrzucanie ze swojego życia osób, które przestały nam odpowiadać. Wystarczy jedno nieprzemyślane kliknięcie lub gest, by pozostawić za sobą część swojego życia. Ów niepokój towarzyszy nam już do końca trwania krążka.

Co ciekawe, jest to niepokój osiągnięty w sposób specyficzny, zupełnie niesłyszalny na pierwszy rzut ucha. Gitary schodzą na dalszy plan, a na pierwszy subtelne efekty klawiszowe i długie budowanie napięcia, przez co muzyka ociera się niemal o ambient. Powiedzieć, że dominują tu długie molowe akordy, byłoby zbyt wielkim uproszczeniem. Harmonie są bogate, dźwięki mocno rozbudowane, a progresja przykuwa coraz to nowszymi melodiami. Długo rozmyślałem, w jaki sposób muzycy osiągnęli aż tak przygnębiający klimat, dzięki wyżej wymienionym ograniczonym środkom, ale żadna sensowna odpowiedź (a przynajmniej taka, której nie wstydziłbym się napisać na łamach portalu) nie przychodzi mi do głowy.

Każdy z utworów (albo niemal każdy) oparty jest o metrum 4/4, co paradoksalnie wcale nie infantylizuje ich odbioru. Zdają się być przemyślane i dojrzale zaprojektowane. W “Niechęci” nie ma instrumentu, który dominowałby nad innymi, a każdy doskonale zna swoje miejsce w szeregu. Być może to właśnie dlatego, każda kolejna ścieżka jest zupełnie inna, a zaintrygowany słuchacz z niecierpliwością czeka kolejne sekundy na rozwój wydarzeń. O dziwo ze świecą szukać tu genialnych solówek gitarowych, saksofonowych, czy klawiszowych — warszawscy instrumentaliści stawiają na inną kartę, którą jest praca zespołowa, świeżość, spójność oraz intrygujące melodie. Jeżeli jednak miałbym wyróżnić któregoś z muzyków, byłby to chyba Rafał Błaszczak, ale to przede wszystkim ze względu na barwę, którą był w stanie wydobyć ze swojego kawałka drewna, wzbogaconego o magnetyczne pickupy.

Co ciekawe, utwór promujący album, czyli “Praga” jest chyba najsłabszą kompozycją w stosunku do innych. Dla przykładu, już lepszą pozycją zdają się być choćby “Chmury”, oparte na złowieszczym motywie fortepianowym (niemal nie jednostajnym przez całość trwania w stylu kultowego “Take Five”), która przebijana jest wkręcającym w mózg motywem saksofonowym. Później dochodzi jeszcze najeżona dziwnymi efektami gitara, co hiperbolizuje szalone zło, wprost epatujące z tejże kompozycji. Spore wrażenie robi też nosząca nazwę zespołu “Niechęć”, może jest najmniej wyrazista melodycznie, ale za to najdłuższa i najbardziej progresywna.

Niektórzy recenzenci mieli sporo uwag do utworu kończącego, czyli “Epilogu”. Fakt, jest inny od pozostałych i przypomina początkowo raczej muzykę, która grana jest w szkolnych dyskotekach. Później odlatuje jednakże w dziwne rejony, gdzie w końcu mamy jakiś godny uwagi solowy popis Michała Kaczorka dającego upust swoim niewyżytym umiejętnościom perkusyjnym. Mając na uwadze, jak szalony i różnorodny jest to album, nie widzę w tym zabiegu żadnych wad. To przecież doskonałe, odlotowe zakończenie skądinąd dziwnej przygody z tymże albumem.

Podsumowując, “Unsubscribe” jest płytą, która robi ogromne wrażenie. Nie jest jednak dla wszystkich, ze względu na wszechobecne panujące depresyjne klimaty. Zaskakuje za to środkami formalnymi, których używa do osiągnięcia tego efektu. Pomimo dość prostych rytmów i melodii, potrafi zaskoczyć, a sam sposób rozplanowania utworów ociera się niemal o perfekcję. Być może zasadnym było oczekiwać czegoś więcej po tak długiej przerwie, ale to już tylko chyba czepianie się z recenzenckiego obowiązku. Niechęć powraca bowiem w wielkim stylu.