środa, 3 lipca 2024

Irka Zapolska Quartet - "Perception of Preception"

Irka Zapolska Quartet

Dominik Kisiel - piano
Filip Arasimowicz - kontrabas
Maksymilian Kreft - perkusja
Irka Zapolska - wokal

"Perception of Preception" (2023)

Tekst: Maciej Nowotny

Jakoś tak się złożyło, że chociaż słyszałem wiele o tej płycie, to dopiero teraz, ponad rok od premiery w marcu 2023 roku, mam okazję jej posłuchać. I muszę przyznać rację moim kolegom krytykom (więcej na ten temat możecie znaleźć np. w informacji podanej przez Jazz Forum), że muzyka ta to rzeczywiście jeden z najciekawszych debiutów ubiegłego roku. Dzisiaj więc napiszę dosłownie kilka słów o tym,  jak wyglądało moje własne spotkanie z tą muzyką.

Przede wszystkim nie jest to muzyka do słuchania w tle: nie można przy niej czytać, spożywać kolacji czy rozmawiać ze znajomymi. Przy czym muzyka nie jest agresywna, nie epatuje nas hałasem, potencjalnie niczego nie zakłóca, natomiast od pierwszej nuty wymaga skupienia uwagi i to niemal absolutnego. W roli bowiem głównej występuje tu liderka, Irka Zapolska, która wybrała i napisała teksty, których zadaniem jest wytworzyć w naszym umyśle coś, co psychologowie nazywają dysonansem poznawczym. 

Zapolska wykorzystała jako teksty fragmenty prozy Lewisa Carrola z "Alicji w Krainie Czarów" jak i znajdujący się w tej książce poemat „Jabberwocky”, którym inspirował się Terry Gilliam w swoim filmie o tym samym tytule. Wybór tych fragmentów do wokalnej interpretacji jest z jednej strony niesłychanie odważnym krokiem, wręcz szalonym, ale z drugiej strony umiejętnym, bo stanowią one nierozwiązywalną zagadkę, coś w rodzaju buddyjskich koanów, będących wyzwaniem dla naszego szukającego oparcia w logice umysłu, zmuszając go do skupienia na tu i teraz, w tym przypadku na muzyce.

Że to się udaje jest jednak zasługą nie tylko genialnego tekstu jako takiego, ale przede wszystkim tak umiejętności wokalnych Zapolskiej, jak i wspaniałego po prostu wsparcia ze strony towarzyszącego jej trio, w osobach grającego na fortepianie Dominika Kisiela, na kontrabasie Filipa Arasimowicza i na perkusji Maksymiliana Krefta. Dominik Kisiel, o którym pisałem ja, a także moje koleżanki i koledzy na tym blogu wielokrotnie - link - to jeden z najbardziej uzdolnionych i obiecujących talentów w polskiej muzyce improwizowanej i jazzowej. Na tej płycie znalazł doskonałe zrozumienie z pozostałymi członkami zespołu i dzięki ich kreatywności, czujności i otwartości na dalekie od ortodoksji pomysły wokalistki, otrzymaliśmy propozycję stanowiącą nie tylko interesującą intelektualną zagadkę, ale w całości bardzo satysfakcjonujące muzycznie doświadczenie.

Wróćmy jednak do wokalistki, bo należy dodać, że oprócz fragmentów Lewisa Carrola, Zapolska proponuje nam też spotkanie z poezją swojego pióra i to pisaną po angielsku. Z reguły jest to recepta na katastrofę, ale nie w tym przypadku. Poezja jest wysokiej próby, angielski traktowany jako tworzywo do wypowiedzi, rodzaj kodu, szyfru, broni się dobrze i jedyna wątpliwość, która się tu pojawia to jak wiele osób będzie w stanie docenić tak sformułowany komunikat. Bo przecież muzyka już sama w sobie jest odważna, interesująca raczej dla niszowego słuchacza, a artystka jeszcze podniosła poprzeczkę, bo iluż polskich czytelników zna na tyle dobrze angielski, by się móc zachwycić tymi tekstami. Dla tych jednak co to potrafią i będą chcieli poświęcić na to swoją uwagę, czeka nagroda. Teksty skłaniają do refleksji, nie pozostawiają czytelnika obojętnym, a do tego są rewelacyjnie zaśpiewane, a okazjonalnie wyrecytowane.

Z tego wszystkiego, co dotychczas napisałem, widzicie, że mamy do czynienia z dziełem nietuzinkowym, doprawdy niezwykłym, które zwiastuje artystkę o dużych możliwościach. Z niecierpliwością będę czekał na jej kolejne projekty, podobnie jak te zagrane przez muzyków towarzyszącego jej trio. I może także z pewną nadzieją, że następnym razem muzyka, którą nam zaprezentuje będzie miała nieco większe szanse na dotarcie do szerszej publiczności i częstsze goszczenie w salach koncertowych. Przyznam bowiem, że bardzo chciałbym usłyszeć jak ta utalentowana wokalistka brzmi na żywo na koncercie.


poniedziałek, 1 lipca 2024

Weronika Grozdew & Musos - „Wandering songs”

Weronika Grozdew & Musos

Weronika Grozdew - Kołacińska – wokal/vocals
Marta Maślanka – cymbały, bęben obręczowy, wokal/dulcimer, frame drum, vocals
Dorota Błaszczyńska - Mogilska – skrzypce, wokal/violin, vocals
Kacper Malisz - skrzypce, skrzypce barytonowe/violin, baritone violin
Aleksandra Demowska - Madejska – altówka, wokal/viola, vocals
Bartłomiej Pałyga - wiolonczela, gadułka, sygyt & kargyraa śpiew/cello, gadulka, sygyt & kargyraa vocals
Wojciech Pulcyn – kontrabas/double bass
Wojciech Lubertowicz – bębny obręczowe, darbuka, duduk, ney/ frame drums, darbuka, duduk, ney

Gościnnie:
Grażyna Auguścik – wokal/vocals
Rafał Grozdew – wokal/vocals
Zosia Zaborowska & Kacper Siejkowski – wokal/vocals
Sylwia Świątkowska – fidel płocka/ Płock fiddle

„Wandering songs” (2024)

Wydawnictwo: For Tune

Tekst: Renata Rybak

Muszę przyznać, że jest to jedna z ciekawszych płyt, jakich miałam przyjemność ostatnio słuchać, chociaż przy pierwszym podejściu nie porwała mnie zbytnio.

Skąd taka zmiana?

Otóż do pierwszego przesłuchania podeszłam z nastawieniem, że to będzie muzyka folkowa bazująca na tradycji polskiej, a w najlepszym wypadku muzyka świata. Wskazywało na to instrumentarium i tytuły piosenek, wręcz sugerujące muzykę ludową.

Okazało się to być po części prawdą. Faktycznie, sporo motywów zaczerpniętych z muzyki tradycyjnej, mamy teksty utworów pochodzące z pieśni ludowych, a jeśli nie teksty, to przynajmniej tematykę. Wykorzystywane są także tradycyjne polskie instrumenty ludowe takie jak cymbały, charakterystyczne brzmieniowo bębny obręczowe czy też fidel płocka, oraz tzw. biały śpiew, który słyszymy na płytach folkowych albo też z jazz/world music. Ich brzmienie samo w sobie nie wnosiłoby jednak nic świeżego.

Co prawda można było wysłyszeć też brzmienia niełączące się z polską muzyką folkową, jednak ciężko było je przypisać je do jakiegoś konkretnego kontekstu muzycznego. Dopiero po wgłębieniu się w temat okazało się, że ich geneza jest również ludowa, jednak pochodząca z zupełnie innych, czasem odległych, kręgów kulturowych. Mamy tu więc śpiew sygyt i kargyraa, które są charakterystyczne dla obszarów Mongolii i południowej Syberii. Słychać gadułkę, czyli tradycyjny bułgarski instrument smyczkowy, umożliwiający wykorzystanie skal arabskich. Brzmią także instrumenty dęte z Bliskiego Wschodu takie jak duduk i ney, oraz darbuka, czyli instrument perkusyjny także charakterystyczny dla tego rejonu świata.

A prawdziwy game changer było to wysłyszenie, w jaki sposób 10 utworów na płycie zostało zaaranżowane przy wykorzystaniu wszystkich opisanych powyżej technik śpiewu i całego wachlarza instrumentarium. Co ciekawe, w ramach każdej pieśni instrumenty, techniki wokalne i estetyki przeplatają się ze sobą. Dzięki zaproszeniu muzyków, poruszających się w estetyce jazzowej, takich jak Grażyna Auguścik, Wojciech Pulcyn czy Kacper Malisz, do tej mieszanki została dodana jeszcze szczypta jazzu.

To właśnie bogactwo brzmień, tradycji kulturowych, języków, a także estetyk muzycznych, zestawionych ze sobą w harmonijny i przemyślany sposób stanowi o wyjątkowości tej płyty.

Tak naprawdę każdy z utworów można analizować osobno, wychwytywać różne puzzle z tej układanki muzycznej i zastanawiać się, z którego kręgu kulturowego czy też estetycznego pochodzi każdy z nich.

Jedną z najciekawszych dla mnie pieśni, która może posłużyć jako potwierdzenie bogactwa środków muzycznego wyrazu, użytych na płycie w nieszablonowy sposób, jest ‘Oczekiwanie’. Utwór zaczyna się od wokalnego wstępu w technice sygyt. Jest to niejako akompaniament do wokalizy duetu kobiecego, przypominającego melodię ludową, przechodzącego we frazę bardziej rytmiczną, śpiewaną w technice wokalnej scat, zaczerpniętej z jazzu. Jednak to nie wokalistki prezentują główną linię melodyczną, a instrumenty strunowe, grające techniką pizzicatto, w estetyce kojarzącej mi się bardziej z muzyką klasyczną. Po takim wstępie ostatecznie wchodzi Weronika Grozdew i rozpoczyna swoją pieśń. Słowa pieśni oraz instrumentarium towarzyszące wokalistce wskazywałyby na estetykę folkową, jednak sposób śpiewania przypomina raczej poezję śpiewaną. Podobnie brzmi kolejna zwrotka wykonywana przez Grażynę Auguścik. A potem zaczyna się, jakże ciekawy, kulturalny i estetyczny tygiel. Słyszymy wokalizę i swobodną improwizację wokalu kobiecego. Można by się pokusić o stwierdzenie, że jest to fragment jazzowy, gdyby nie instrumenty, w tym bęben obręczowy, ciągnące nas w coraz bardziej w stronę estetyki ludowej, oraz zdecydowany, bardzo precyzyjny rytm oberka, do którego dopasowuje się też wokalistka. Do tego wraca w tle wokal w technice sygyt i kargyraa. O tym, że jest to jednak oberek, przekonujemy się już w kolejnym fragmencie, bo kobiece głosy milkną, a pozostają instrumenty, z wiodącymi skrzypcami, grające klasycznego oberka. Finalnie wokal kobiecy wraca i prezentuje ostatnią zwrotkę, bardziej w estetyce poezji śpiewanej. Do tego stylu dopasowują się też skrzypce i inne instrumenty. Utwór zamyka wokaliza kobieca, powtórzona z początku pieśni, i dołączający się do niej męski głos śpiewający w technice sygyt.

Moim zdaniem ta pieśń oraz wszystkie inne utwory z tego albumu, świetnie wpisują się w jego ideę, tak ważną dla Weroniki Grozdew. ‘Wandering songs’ to pieśni drogi. Jak sama wokalistka mówi, jest to: „swoisty pamiętnik z pieśniami, które przywędrowały do mnie dzięki ludziom, których spotkałam na swojej drodze. Wszystkie pieśni odwołują się do tego, co jest mi bliskie, co mnie ukształtowało i uwrażliwiło na świat muzyki i muzykę świata.”

Zdecydowanie ten album to podróż. Podróż w czasie, do okresu dzieciństwa wokalistki, kiedy jej rodzice wciągnęli ją w świat muzyki z różnych zakątków świata. Podróż do innych krajów, spotkanie z innymi kulturami, estetykami. Podróż przez życie i gromadzenie doświadczeń życiowych, wrażeń, wspomnień ze spotkań z ludźmi. Podróż artystyczna, w grupie innych muzyków, którzy ze sobą niosą bagaż swoich doświadczeń, inspiracji i wizji muzycznych.

Dla mnie co prawda nie była to muzyczna podróż z gatunku tych najłatwiejszych, bo prawdziwe docenienie tej muzyki wymagało nieco wysiłku włożonego w zapoznanie się wykorzystanymi na płycie instrumentami i technikami, które dotąd nie były mi znane. Jednak było warto i chętnie to powtórzę. Do czego gorąco zachęcam moich czytelników.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...