Grzegorz Tarwid – fortepian
Max Mucha – kontrabas
Albert Karch - perkusja
Tytuł płyty: "Flowers"
Wydawca: Clean Feed Records (2024)
Tekst recenzji: Mateusz Chorążewicz
Choć Grzegorz Tarwid jest już dość rozpoznawalnym muzykiem na polskiej scenie jazzowej, to dopiero teraz doczekał się debiutu wydanego pod swoim szyldem w formacie większym niż solo. Album „Flowers” ukazał się nakładem portugalskiej wytwórni Clean Feed.
Ciekawostką jest fakt, że nagrań dokonano na magnetofonie szpulowym. W jednym z wywiadów lider zespołu mówi, że to dzięki temu płyta brzmi tak niesamowicie. Szczerze mówiąc, ja się tej niesamowitości tutaj nie dosłyszałem. Płyta brzmi bardzo dobrze, nie da się jej właściwie nic zarzucić pod tym kątem, to prawda. Nie bardzo jednak wiem, na czym miałaby polegać ta niesamowitość. Może po prostu tego nie słyszę.
Album otwiera utwór „Baiao B”. Idealnie pasuje on do tego, do czego Grzegorz Tarwid zdążył nas już przyzwyczaić – dużo zabawy rytmem, zmiany nastrojów i modyfikacji ogólnego charakteru muzyki. Słyszalny jest w nim specyficzny dla Tarwida sznyt i sposób prowadzenia frazy. Utwór, choć zróżnicowany i może lekko dziwny konstrukcyjnie, brzmi na swój sposób spójnie.
Osobiście jestem fanem podejścia do kompozycji w utworach takich jak „Oberek”, czy „Barok i Barcelona”. Na sam wierzch wyciągnięto w nich jeden charakterystyczny, kojarzący się z daną stylistką element (w przypadku „Oberka” jest to rytm, a w utworze „Barok i Barcelona” fundamentem jest harmonia). Natomiast to co się dzieje wokół jest, wydawać by się mogło, kompletnie niespójne z motywem zaciągniętym z pierwowzoru. W „Oberku” mamy więc z jednej strony rytmikę charakterystyczną dla naszego tradycyjnego tańca, a z drugiej całkowicie odmienną, momentami wręcz mroczną, melodykę i harmonię, która do charakteru oberka nijak nie pasuje. Z kolei fundamentem „Baroku i Barcelony” jest harmonia kojarząca się właśnie z barokiem, a cała reszta została przetworzona przez muzyków w sposób, który z tym nurtem europejskiej kultury nie ma za wiele wspólnego.
Całe to z pozoru niespójne podejście zostało spięte w całość w tak elegancki i gustowny sposób, że nie ma możliwości, aby przejść obok tych utworów w sposób obojętny. Intrygują i zachęcają do dalszego słuchania praktycznie przez cały czas. Mimo tych teoretycznie niepasujących puzzli, kompozycje zostały ułożone w taki sposób, że nie da się tu mówić o braku koherencji.
Choć Grzegorz Tarwid Trio dopiero debiutuje albumem „Flowers”, słychać tu wysoki poziom dojrzałości muzycznej. O genialnym zgraniu muzyków nie ma co wspominać, bo jest to oczywiste – grają ze sobą nie od wczoraj. Kunszt wykonawczy również nie podlega dyskusji. Brzmienie całości, podejście kompozycyjne, wykonanie, ogólny pomysł – wszystko na swoim miejscu. Generalnie jest to album kompletny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz