Dominik Strycharski – flet, elektronika
Zbigniew Kozera – kontrabas
Paweł Szpura – perkusja
Barbara Drazkov – fortepian preparowany
Wojciech Jachna – trąbka, elektronika
Wydawnictwo: Audio Cave (2025)
Tekst: Mateusz Chorążewicz
Po znakomitej „Symfonii Fabryki Ursus” z 2021 roku miałem wobec nowej płyty Dominika Strycharskiego naprawdę wysokie oczekiwania. „Alert” został nagrany w październiku 2022, lecz na wydanie przyszło czekać aż do lutego 2025. Tak długi proces zawsze mnie zastanawia. Oczywiście rozumiem, że na drodze do publikacji potrafi stanąć wiele przeszkód, jednak z perspektywy wykonawcy trzyletnie opóźnienie sprawia, że płyta staje się w pewnym sensie wspomnieniem. Artysta, który wciąż tworzy i się rozwija, po kilku latach bywa już kimś zupełnie innym niż w chwili rejestracji materiału. W efekcie album, świeży dla słuchacza, dla autora może być już tylko zapisem przeszłego etapu.
„Alert” nie zawiera żadnych materiałów opisowych, więc cała interpretacja spoczywa na odbiorcy – i dobrze. Jeśli muzyka potrafi obronić się sama, nie potrzebuje dodatkowych wyjaśnień. Kompozycje oparte są głównie na minimalistycznych motywach, które powracają w różnych wariantach, czasem przerywane fragmentami swobodnej improwizacji. Strycharski nie stawia tu na rozwinięte melodie czy bogate harmonie. W zamian buduje napięcie poprzez repetycję i subtelne modulacje. Rytmika nie napędza tej muzyki, raczej płynie wraz z nią, utrzymując całość w spokojnym, niemal hipnotycznym półpulsie.
Brzmienie albumu jest ciemne, matowe, momentami duszne. Nastroje przestrzenne płynnie przechodzą w klaustrofobiczne, co daje ciekawy efekt – muzyka raz przyciąga głębią, by po chwili niemal zamknąć słuchacza w ciasnym dźwiękowym tunelu. Problem w tym, że ten zabieg szybko traci siłę. Kolejne utwory są do siebie zbyt podobne. Choć motywy teoretycznie się różnią, charakter pozostaje ten sam. W pewnym momencie pojawia się wrażenie, że to wciąż ta sama kompozycja, odtwarzana raz po raz w nieco zmienionej formie.
Na tym tle wyróżnia się „We Are the Blink” – utwór odrobinę bardziej otwarty i formalnie inny, choć wciąż zanurzony w tym samym monotonnym pulsie. Niestety, także on nie przynosi wyczekiwanego oddechu ani przełamania.
Nie sposób odmówić Strycharskiemu artystycznej świadomości i oryginalnego języka muzycznego. Jednak w przypadku „Alertu” mam wrażenie, że ten język został sprowadzony do kilku zdań powtarzanych zbyt często, przez co traci swój ciężar. Tam, gdzie „Symfonia Fabryki Ursus” porywała i skłaniała do refleksji, tu pojawia się znużenie. Album jest spójny i konsekwentny, ale pozbawiony wewnętrznego życia. Zamiast pogrążać w melancholii, po prostu nuży.
Podsumowując – „Alert” to płyta ambitna, lecz monotonna emocjonalnie. Nie brak tu ciekawych momentów i pomysłów, ale trudno uznać ją za udaną kontynuację projektu Core.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz