czwartek, 31 grudnia 2020

Mitchell/Mazzoll/Janicki/Janicki - Four Sure (2020)

Mitchell/Mazzoll/Janicki/Janicki

Roscoe Mitchell - saxophones
Jerzy Mazzoll - bass & metal clarinets
Sławek Janicki - double bass
Qba Janicki - drums, percussion, electronics

Four Sure



MZM-12CD

By Piotr Wojdat

Czas podsumowań końcoworocznych zbliża się dużymi krokami, przygotowania ruszyły pełną parą, a o wspólnym wydawnictwie żywej legendy chicagowskiego jazzu Roscoe Mitchella i naszych muzyków wywodzących się ze sceny yassowej jak na razie jest wyjątkowo cicho. Być może to tylko dlatego, że album, który mam przyjemność omawiać na łamach bloga Polish Jazz, ukazał się dopiero pod koniec listopada i w natłoku innych płyt wciąż czeka na swoją kolej. Mam jednak nadzieję, że z każdym kolejnym dniem będzie o nim bardziej głośno, bo muzyka zawarta na "Four Sure" według mnie na to zdecydowanie zasługuje. Jestem przekonany, że nie pozostawi też nikogo obojętnym. I to nawet, jeśli w przypadku niektórych słuchaczy jej odbiór będzie tylko chłodny.  

Roscoe Mitchell jest prawdziwym nestorem i, nie bójmy się użyć tych słów, żywą legendą muzyki jazzowej. Zapracował na to miano jak mało kto - jest aktywny od lat 60. i ma na koncie wiele znakomitych nagrań podpisanych własnym imieniem i nazwiskiem oraz wydanych z zespołem Art Ensemble Of Chicago. Był także czołową postacią ruchu AACM (Association for the Advancement of Creative Musicians), który stał się trampoliną dla wielu wybitnych afroamerykańskich muzyków w rodzaju Anthony’ego Braxtona, Freda Andersona czy Muhala Richarda Abramsa. Dzięki temu artyści spod znaku AACM w niełatwych czasach mogli z większym powodzeniem rozwijać swoje koncepcje artystyczne w duchu muzyki kreatywnej czerpiącej ze spuścizny jazzu, muzyki współczesnej i etnicznej. Roscoe Mitchell był wyróżniającą się postacią tego ruchu i po dziś dzień koncepcje tej organizacji artystyczno-obywatelskiej znajdują odzwierciedlenie w jego twórczości.    

Chicagowski saksofonista ma za sobą dobry rok. Tak się jednak złożyło, że był to czas, w którym artysta wydawał muzykę nagraną z awangardowymi orkiestrami. Zarówno "Distant Radio Transmission" zarejestrowane z Ostravską Bandą, jak i "Splatter" są jednak trudne w odbiorze, momentami nawet męczące i raczej traktowałbym je jako ucztę dla intelektu. "Four Sure" sytuuje się w zasadzie na przeciwnym biegunie twórczości Mitchella i jest niejako jego powrotem do bardziej spontanicznego, intuicyjnego i żywiołowego grania, gdzie duch AACM wydaje się cały czas obecny. 

Duża w tym zasługa naszych muzyków: klarnecisty Jerzego Mazzolla, kontrabasisty Sławka Janickiego i perkusisty Qby Janickiego, którzy często sięgają po, zachowując proporcje, komunikatywne środki wyrazu i jednocześnie potrafią budować wciągającą opowieść nawet na zaledwie jednym czy dwóch dźwiękach. Masywne, intensywne tło za sprawą charakterystycznego, dronującego brzmienia klarnetu Mazzolla stymuluje ekspresję muzyków, odrealniając nieco kompozycje, które w efekcie nabierają specyficznego, transowego zabarwienia. Zresztą wszyscy trzej to artyści, którzy kreatywność mają we krwi, znają się od wielu lat i konsekwentnie pokazują, że idee artystyczne trójmiejskiej i bydgoskiej sceny yassowej były i są bliskie artystom z Chicago. W rezultacie współpraca między Mitchellem a polskimi muzykami przebiega w doskonałej symbiozie i jeśli skupić się tylko i wyłącznie na wątku improwizacji, całość zaskakuje niezwykle spójną strukturą, płynną narracją i gęstą materią dźwiękową. 

W przypadku "Four Sure" warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden kontekst - nadzwyczajnego porozumienia yassowców z muzykami związanymi z Art Ensemble Of Chicago. Ćwierć wieku temu zespół Miłość z dużym powodzeniem występował z trębaczem Lesterem Bowiem i dorobił się nawet dwóch płyt: "Not Two" oraz "Talkin’ About Life And Death". W 2015 roku Roscoe Mitchell wraz z Jerzym Mazzollem, Sławkiem i Qbą Janickim zagrali w ramach 11. edycji Mózg Festival. Materiał został zarejestrowany, przeleżał aż 5 lat, ale doczekaliśmy się i w końcu ujrzał światło dzienne. "Four Sure" to znakomity album, który potwierdza, że improwizowany jazz może być muzyką pełną werwy i energii, a do tego może też być zagrany bez jakiejkolwiek spiny i napuszania się. Przy okazji to świetny muzyczny dokument i dowód na to, że historia czasami lubi zataczać symboliczne koło.

środa, 30 grudnia 2020

Błoto - Kwiatostan (2020)

Błoto

Marek Pędziwiatr - piano, synth
Olaf Węgier - tenor, alto & soprano saxophones, percussion
Paweł Stachowiak - bass, moog
Marcin Rak - drums, percussion, electronics

Kwiatostan



ASTIGMATIC AR014LP

By Jędrzej Janicki

Niektórzy wychodzą sobie raz na jakiś czas na łączkę i w zupełnie naiwny sposób dostrzegają tam jakieś przyjemne kwiatki i krzaczki. Widoki te absolutnie nie skłaniają mnie jednak do jakiejkolwiek refleksji, nie stanowią dla mnie też przesadnego źródła inspiracji. Zgoła odmiennie przedstawia się sytuacja w tym temacie u panów z zespołu Błoto. Ci, skoro tylko wychyną na zielone, od razu słyszą muzykę. Nic więc dziwnego, że swoją najnowszą płytę zatytułowali "Kwiatostan". 

Płytę współtworzy jedenaście kompozycji - tytuły wszystkich to nazwy mniej lub bardziej popularnych roślin (z tego, co się orientuję, raczej tych bardziej typowych). Kwartet po raz kolejny podkreśla tym swoje przywiązanie do kwestii związanych ze sferą przyrody, wszak ich debiutancki album zatytułowany został "Erozje". Wspomniane anegdotki, choć raczej sympatyczne, stanowią wyłącznie didaskalia do znakomitej muzyki, która na "Kwiatostanie" się znalazła. 

Błoto rozwija język stworzony przez siebie na poprzedniej płycie, dodając do niego jednak pewne świeże elementy. Ważną inspiracją zespołu pozostają hip-hopowe beaty przefiltrowane przez artystyczną świadomość nowoczesnych muzyków jazzowych. Niektóre fragmenty przypominają mi dokonania takich projektów jak Alliance Ethnik (zwłaszcza z płyty "Simple Et Funky") czy Nightmares On Wax. W przeciwieństwie jednak do tych inspiracji, muzyka Błota pozbawiona jest typowego dla hip-hopu sztucznego "wychillowania", które na dłuższą metę potrafi być naprawdę nużące. Tutaj beaty też płyną, lecz nieco bardziej chropowato, są podostrzone i nieco kanciaste, a przez to tak wyjątkowo intrygujące. 

Choć "Kwiatostan" nie ma w sobie klimatu staroci, to utwór "Rzepień" nieco przypomina tu muzykę Lalo Schifrina do filmu "Bullitt". Świetnie prezentuje się kompozycja "Mlecz" łącząca w sobie urok dj-skich setów z apokaliptyczną wizją świata zespołu The Comet Is Coming. Ponure "Kaczeńce" przełamane zostają pędzącą partią perkusji, której groove doskonale dopełnia również utrzymany w stylistyce lat osiemdziesiątych kawałek "Jaśmin". Po co jednak komu ta wyliczanka poszczególnych utworów, skoro każdy z nich stanowi wartość samą w sobie skrzącą się świeżością i kreatywnością.   

Nazwisk poszczególnych muzyków nie wspominam nie przez brak elegancji, lecz ze względu na to, że na płycie "Kwiatostan" mamy do czynienia nie z efektownymi indywidualnościami, lecz z fantastycznie funkcjonującym zespołem. Błoto jest jak skomplikowany organizm, dla którego zaistnienia niezbędne są wszystkie poszczególne elementy. To znakomity album, doskonale uchwytujący ducha naszych muzycznych czasów, lecz pozbawiony jakiejkolwiek zbędnej efektowności czy wymuszonej oryginalności. 

wtorek, 29 grudnia 2020

Bartosz Pernal Sextet - Into The Wild (2020)

Bartosz Pernal Sextet

Bartosz Pernal - trombone
Dominik Gawroński - trumpet
Wojciech Lichtański - alto saxophone
Marek Konarski - tenor saxophone
Jakub Olejnik - double bass
Grzegorz Pałka - drums

Into The Wild

BCD 47

By Adam Baruch

This is the debut album as a leader (as far as I know) by Polish Jazz trombonist/composer Bartosz Pernal recorded in a pianoless sextet setting with trumpeter Dominik Gawroński, saxophonists Wojciech Lichtański and Marek Konarski, bassist Jakub Olejnik and drummer Grzegorz Pałka. The album presents six original compositions, including the title track three part suite, all by Pernal. The album was recorded at the excellent Monochrom Studio and was engineered by Ignacy Gruszecki, offering a wonderful sound quality, as expected.

The music is typical modern Jazz, based on melodic compositions and skillfully arranged for the Brass dominated sextet, which has a very unique sound due to lack of harmonic support. The extended pieces offer plenty of opportunity for all the participants to solo at length and the first-rate rhythm section keeps the music moving forward on secure ground. Despite their relative young age all the members of the band are seasoned and experienced instrumentalists, as evident by their performances herein. The outstanding drumming by Palka is an absolute highlight and definitely worthy of special attention.

The album is not trying to be flashy or dazzling, but it offers solid, well developed musical ideas, superbly performed and coherently put together, which turns it into a most enjoyable and rewarding listening experience, worth returning to, especially for enthusiasts of Brass sections and multi-part expanded Jazz compositions.

Overall this is a great piece of music, perhaps more in the "musician's musician" mold, as it offers many tricks of the Jazz trade on different levels, starting with the compositions and then almost orchestral arrangements, the delicate balance between the instruments and crowned by the wonderful execution. Definitely well done!

poniedziałek, 28 grudnia 2020

Michał Tomaszczyk & Petter Olofsson - Sketches From The North (2020)

Michał Tomaszczyk & Petter Olofsson

Michał Tomaszczyk - trombone
Petter Olofsson - double bass

Sketches From The North

PRIVATE EDITION 195448415902

This is the debut album by a duo comprising of Polish Jazz trombonist/composer Michał Tomaszczyk and Swedish bassist Petter Olofsson, both members of the Swedish Norrbotten Big Band, where they met. The album presents twelve original compositions, eleven by Tomaszczyk and one improvised piece credited to both members of the duo. The album offers an exceptional sound quality and is one the best bass sound recordings I came upon in years.

The music is a wonderful collection of beautifully crafted melodic themes preformed by the duo with superb passion, virtuosity and panache. Despite the seemingly limited possibilities offered by just two instruments like trombone and acoustic bass, the music sounds complete and fills the aural space with an extraordinary experience, which is almost unprecedented since trombone/bass Jazz duo recordings are extremely rare.

The album is of course a superb example of the "Art of the Duo" and the "less is more" idioms, which are always joyous experiences, and this one is definitely one of the most unusual and striking of them. I have followed Tomaszczyk since his debut album "Unspoken Words" released almost a decade ago and this album finally portrays his full capacity and instrumental virtuosity to the fullest extent.

This is definitely a gem of an album, which every true music lover should be able to enjoy, way beyond just the strict Jazz audiences and one can only hope it will eventually find its way into all respected record collections, as it fully deserves. Brilliant stuff!

niedziela, 27 grudnia 2020

Krakow Improvisers Orchestra - KIO At Cricoteka (2020)

Krakow Improvisera Orchestra

Paulina Owczarek - alto saxophone, conduction
Malwina Kołodziejczyk - tenor saxophone
Marcin Bożek - french horn
Patryk Zakrocki - viola
Liliana Zieniawa - vibraphone
Adam Stodolski - double bass
Tomek Chołoniewski - percussion
and others

KIO At Cricoteka

MW 1002-2

By Piotr Wojdat

Saksofonistka Paulina Owczarek to jedna z najbardziej ciekawych i barwnych postaci krakowskiej sceny muzyki jazzowej, współczesnej oraz improwizowanej. Z pewnością należy też do grona artystek odważnych - cały czas szuka nowych pomysłów, sprawnie porusza się w obrębie różnych stylistyk i działa interdyscyplinarnie. Znamy ją doskonale, m.in. z takich projektów jak Sambar (duet z saksofonistą Tomaszem Gadeckim), Uncharted Territory czy z saksofonowego żeńskiego kwartetu Saksofonarium. Współpracowała też z ważnymi postaciami światowej sceny muzycznej. Dla przykładu można tu wymienić japońską pianistkę Satoko Fuji czy szwedzkiego saksofonistę Martina Küchena.

Krakow Improvisers Orchestra to być może najważniejszy jej projekt, który powstał już w 2012 roku. To właśnie Paulina Owczarek jest pomysłodawczynią orkiestry, dyrygentem i jego siłą sprawczą w jednym. Po latach koncertów, które odbywały się w Krakowie, innych miastach i na festiwalach muzycznych w rodzaju Ad Libitum czy Krakowskiej Jesieni Jazzowej przyszła pora na debiutancki album tej formacji. Ze zrozumiałych względów nie jest to dzieło studyjne. Wypełnia je muzyka, która została zarejestrowana na żywo w 2018 roku w Cricotece przez Rafała Drewnianego i wydana przez wytwórnię Not Two.

Inspiracją dla KIO wydają się być zespoły mające duże doświadczenie i wprawę w improwizacji dyrygowanej. Można w tym przypadku wymienić chociażby London Improvisers Orchestra, z którą Paulina Owczarek współpracowała, czy duże składy, na których czele stoi kontrabasista Barry Guy. To właśnie tym tropem na "KIO At Cricoteka" podąża krakowska formacja i obiera podobny kierunek, co bliźniacza Warsaw Improvisers Orchestra saksofonisty Raya Dickaty’ego.   

Na płycie znajdują się trzy kompozycje. Każda z nich opiera się na improwizacjach dyrygowanych. Paulina Owczarek, która prowadzi orkiestrę, ma dużą swobodę działania. Dyryguje na podstawie partytur graficznych, w trakcie utworów dzieli orkiestrę na mniejsze składy, a czasami nie daje artystom żadnych wskazówek, co uwalnia potencjał trzynasto-osobowego ansamblu do swobodnej improwizacji.

Muzyka zawarta na "KIO At Cricoteka" powinna przypaść do gustu słuchaczom orkiestr improwizowanych i awangardowych. Dla pozostałych prawdopodobnie będzie to ciekawe, odświeżające doświadczenie, które jednak nie zapadnie na dłużej w pamięci. Formacji nie można odmówić tego, że są niepowtarzalni i oryginalni w tym, co robią. Tworzenie tego typu muzyki niesie jednak ze sobą duże ryzyko i radość ze słuchania może szybko przejść w znużenie. "KIO At Cricoteka" to album nierówny, z lepszymi i gorszymi momentami. Warto mu jednak poświęcić trochę uwagi i trzymać kciuki za zespół, w którego składzie znajdziemy całą plejadę znakomitych instrumentalistów z liderką na czele. 

sobota, 26 grudnia 2020

Sławek Jaskułke - Park. Live (2020)

Sławek Jaskułke

Sławek Jaskułke - piano

Park. Live

SEA LABEL 2020





By Jędrzej Janicki

Przyznam się szczerze, że kolejnych nagrań Sławka Jaskułke wyczekuję z niekłamanym utęsknieniem. W 2019 roku zachwycił mnie zjawiskową płytą "The Son", której nieprawdopodobne brzmienie przerosło moje najśmielsze oczekiwania. W tym roku ten niezwykły artysta nagraniem "Park. Live" odważnie wkroczył w kolejną przestrzeń - muzyki konkretnej. W tej stylistyce muzyki współczesnej obok partii instrumentów wykorzystywane są również dźwięki pochodzące z otoczenia. Sławek Jaskułke jako współtowarzysza swojej muzycznej eskapady wybrał ogrody Muzeum Sopotu, w których to właśnie zarejestrowana została na żywo najnowsza płyta. Można chyba stwierdzić, że miejsce to i jego odgłosy stanowią przepiękne tło dla autorskich kompozycji pianisty.

Jakkolwiek dziwnie mogłoby to zabrzmieć, tej muzyki się nie słucha - ją się chłonie. Już od pierwszych dźwięków zwraca uwagę wyjątkowo delikatne brzmienie fortepianu. Jaskułke w bardzo ciekawy sposób buduje poszczególne struktury. Czyni to w sposób niespieszny, jego fraza "rodzi się" w obecności odbiorcy, a nie jest wyłącznie przed nim odgrywana. Wyróżnikiem sposobu gry artysty jest tutaj swego rodzaju nieśmiałość, która nie wynika jednak rzecz jasna z niepewności w doborze dźwięków, lecz z ogromnego wobec nich szacunku. Pozostawia on bardzo wiele przestrzeni na refleksję, zarówno dla siebie przy tworzeniu samych struktur, jak i dla odbiorcy przy ich odbieraniu. 

Album "Park. Live" tworzy pięcioczęściowa suita o specyficznym sposobie budowania narracji. Sławek Jaskułke posiadł magiczną moc "muzycznego cofania czasu" - poszczególne fragmenty nawracają, jednak nie w dosłownym znaczeniu. Obcując z tą suitą miałem wrażenie, że wszystkie dźwięki pozostają w związku ze sobą, tworząc tym samym wyjątkowo spójną całość. Samą konstrukcję płyty, przy pewnym zacięciu do filozofowania, uznać można za fraktalną. W pojedynczym dźwięku pobrzmiewa całość kompozycji, która z kolei bez tego konkretnego pojedynczego dźwięku byłaby niepełna i o wiele uboższa. Tak doskonałe panowanie nad fragmentem i całością jest doprawdy zdumiewające i przywodzi na myśl raczej osiągnięcia mistrzów literatury niż sceny jazzowej.

Sławek Jaskułke po raz kolejny czaruje. Wprowadza nas w świat, w którym dźwięki muzyki mieszają się z dźwiękami otoczenia. Jego artystyczna wizja staje się poprzez to jeszcze bardziej doświadczalna i obecna, nie tracąc jednak nic ze swojego powabu i ulotności. Po prostu mistrzostwo. 

czwartek, 24 grudnia 2020

Lyytinen/Garbowski/Gradziuk - Swords (2020)

Lyytinen/Garbowski/Gradziuk

Pauli Lyytinen - tenor saxophone
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums

Swords

FSR 2020/19

This is the debut album by the Improvising Music trio comprising of Finnish saxophonist Pauli Lyytinen and Polish bassist Maciej Garbowski and drummer Krzysztof Gradziuk. The 2CD album was recorded live at one session and presents eleven improvisations (one repeated twice) credited to all three participants.

For Garbowski and Gradziuk this is not the first time they cooperate with a Finnish partner, as documented by the recordings they made with Finnish trumpeter Verneri Pohjola, which of course could not make happier, since my love of Finnish Jazz is second only to that of Polish Jazz. As the music included on this album shows, the cooperation proved to be as fruitful as one might wish for.

Lyytinen is a highly experienced improvising musician and a prolific recording Artist, with a most impressive recorded legacy despite his relative young age (born in 1983), which combines his Finnish influences with exposure to World culture and music. Some of his recordings also involve the a.m. Verneri Pohjola, which connects the dots as far as forming of the trio on this album is concerned.

Despite the spontaneous improvisation process which produced this music, the result is highly melodic, perhaps not in the traditional meaning of the idiom, but definitely very communicative and inviting, which makes listening to this music a truly pleasurable experience, without compromising the aesthetic depth and artistry involved. The rapport between the musicians is obvious and completely honest, which of course is fully reflected in the music itself, radiating relaxed creative forces rather than tension.

For listeners familiar with the work of Garbowski and Gradziuk this album is a natural extension of their earlier recorded legacy and a most welcome addition. Each meeting with brotherly musical souls is a tremendous experience and it is lucky for everybody when such meeting are also documented and available for posterity.

It is also worth mentioning the incredible sound quality this album offers, thanks to Grabowski's recording at the tiny Institute of Music Performance in Katowice, which I know personally of course, and the incredible mix and mastering by Jan Smoczynski at Studio Tokarnia – a magnificent aural experience in addition to the spiritual musical experience, i.e. the best of the two worlds!

środa, 23 grudnia 2020

Jakub Paulski Trio - Preludium (2020)

Jakub Paulski Trio

Jakub Paulski - guitars
Franciszek Pospieszalski - bass
Peter Somos - drums

Preludium

PRIVATE EDITION 2030



By Adam Baruch

This is the debut album by Polish Jazz guitarist/composer Jakub Paulski recorded in a trio format with bassist Franciszek Pospieszalski and Hungarian drummer Peter Somos. The album presents seven original compositions, including a three part title track, all by Paulski.

From the very onset the album offers a very distinct guitar sound, which dominates the proceedings, electric but almost completely acoustic in nature, a way of playing guitar that is almost completely absent from today's scene and fondly reminds the way Jazz guitar sounded in the 1960s. Same applies to the rhythm section, which accompanies the leader respectfully in the background, without competing with him for supremacy.

The music is mostly strictly melody based, but the melodic motifs are pretty complex and require attentive listening in order to follow the logical flow. Some more freely improvised moments and esoteric sounds appear through the album, but they are definitely not the mainline. The performances are all excellent, as expected. Paulski definitely has a great technique and feel for the music, Pospieszalski offers very supportive bass lines with a nice round sound and Somos, although playing sparingly, know exactly what he is doing.

Overall this is an ambitious debut effort, promising but not entirely "cooked", especially as far as the compositions are concerned, in my opinion. Paulski needs probably some more time to crystallize his composing skills in parallel to his playing technique, using a bit more of the "less is more" approach, as the album at times definitely offers too many notes at once. Having said that and considering that Jazz guitar is pretty neglected on the Polish Jazz scene, this album definitely is worth checking out!

wtorek, 22 grudnia 2020

RGG w ramach cyklu koncertowego "Moda na Jazz" - Od Komedy do RGG

 
Kinoteatr Rialto, Katowice, 17.12.2020 r.

Łukasz Ojdana - fortepian
Maciej Garbowski - kontrabas
Krzysztof Gradziuk - perkusja

By Krzysztof Komorek

Rok 2020 sprawił, że powoli zaczęliśmy przyzwyczajać się do innej formy obecności na koncertach. Przed ekranami komputerów, w znacznym oddaleniu od występujących artystów. Można było te "onlajnowe" koncerty nawet polubić, szczególnie że dawały niekiedy możliwość uczestniczenia w wydarzeniach, na które niełatwo byłoby się wybrać. Paradoksalnie zdarzyło mi się jednak obejrzeć koncert, który dobitnie uświadamia, że "żywej" obecności na sali koncertowej, bliskości wykonawców, chłonięcia dźwięków całym sobą nie da się zastąpić.

17 grudnia w katowickim Kinoteatrze Rialto, w ramach cyklu "Moda na Jazz", zagrało trio RGG. Muzycy zaprezentowali w Katowicach program zatytułowany "Od Komedy do RGG" - nazwany zresztą w sposób niezwykle pasujący do autorskiego wykonania komedowskich klasyków. Wcześniej często bardziej słuchałem niż oglądałem koncertowe transmisje, przy okazji zajmując się pracą, ale tutaj klawiatura i myszka szybko poszły w odstawkę. Muzyka i prawdziwie koncertowa atmosfera, znaczona przyćmionymi światłami na scenie i w pokoju oraz czarno-białym obrazem, wypełniła moją pracownię. 

RGG odciska znaczące piętno na interpretowanych utworach. "Od Komedy do RGG" można w tym wypadku rozumieć jako wyjście od oryginalnych kompozycji i podążanie improwizatorskimi ścieżkami ku uniwersum tria. Do muzyki widzianej kalejdoskopem osobowości Łukasza Ojdany, Macieja Garbowskiego i Krzysztofa Gradziuka. W tej godzinnej (z niewielkim okładem) podróży usłyszeliśmy klasyczne "Nighttime, Daytime Requiem" oraz "Litanię" przedzielone improwizowanym fragmentem, który niespodziewanie zabrał nas w stylistyczne rejony amerykańskich standardów. Na bis - bo przecież takowego oczekiwaliśmy zgodnie przed ekranami - wybrzmiał jeszcze "Ballad For Bernt". 

Koncert w Katowicach pokazał jeszcze jedno. Można uprzeć się, że w formule klasycznego tria fortepianowego powiedziano już właściwie wszystko i zostać w "bezpiecznych" rejonach, gdzie swoje miejsca mają ikony - jak Bill Evans czy Oscar Peterson. Sęk w tym, że RGG swoją konsekwentną kreatywnością wytrąca nas z równowagi, powodując, że o wspomnianej koncepcji tria fortepianowego chce się ciągle myśleć jak o czymś otwartym i niejednoznacznym. 

RGG ma w swojej narracji pewien indywidualny, progresywny rys, coś, co powoduje, że ich osadzenie w tradycji w ułamku sekundy zamienia się w idiom charakterystyczny dla europejskiej muzyki improwizowanej, a jedno drugiemu absolutnie nie zaprzecza. Nie ma tutaj dysonansu, nie ma pomieszania kontekstów - to wszystko jest idealnie wyważone. Tak jakby uchwycili jakiś przysłowiowy "złoty środek", sygnowany kompetencją wykonawczą, erudycją i emocjonalnością tworzących, a sam Komeda jest tutaj jedynie pretekstem.

Doświadczyłem wydarzenia bez wątpienia wyjątkowego. Artystycznych wyżyn. Materiał dostępny jest na You Tube, a więc bardzo mocno polecam "uczestnictwo" w koncercie.  Ja sam "byłem" już na nim cztery razy. Pozytywnym wrażeniom sprzyjała znakomita realizacja całości - zarówno jeżeli chodzi o obraz, jak i dźwięk. Nie zawsze jest to standardem w przypadku licznych internetowych prezentacji koncertowych, ale w tym wypadku organizatorzy przedsięwzięcia poziomem wpasowali się w stu procentach w atmosferę i wysoki poziom występu samego tria. 

Autor zdjęć: Jarek Rerych

niedziela, 20 grudnia 2020

Oleś Brothers & Piotr Orzechowski - Waterfall: Music Of Joe Zawinul (2020)

Oleś Brothers & Piotr Orzechowski

Piotr Orzechowski - piano
Marcin Oleś - double bass
Bartłomiej Oleś - drums

Waterfall: Music Of Joe Zawinul

AUDIO CAVE 2020/011



By Adam Baruch

This is the debut album by a "dream come true" Polish Jazz piano trio, which combines the forces of the brilliant rhythm section comprising of twin brothers Marcin Oleś on bass and Bartłomiej Oleś on drums (collectively known as Oleś Brothers) with one of Poland's most idiosyncratic, expressive and open-minded pianists Piotr Orzechowski. It is therefore not surprising that the expectations from the music produced by this trio reach the zenith as far as Polish Jazz scene is concerned.

As the subtitle of this album ("Music Of Joe Zawinul") discloses, the subject of the album is the music composed by Austrian composer/keyboardist Josef Joe Zawinul, who left Austria in 1959 and moved to where Jazz "was happening", soon to become one of the most prominent musicians on the American scene, playing with Cannonball Adderley and then Miles Davis, before forming the revolutionary ensemble Weather Report and later Zawinul Syndicate.

Despite his success in America, Zawinul was in many respects a tragic figure as his European background and musical tradition never truly allowed him to integrate within American Jazz. Over the years he composed a superb body of music that attested to his European foundations, which was never fully understood by his fellow musicians at the time. Therefore the recognition of the European spirit in the music of Zawinul, which is fully recognized and openly stated by the creators of this album, offers an important historical and intellectual testimonial beyond the musical layer. This approach leads of course to a completely novel and unprecedented interpretation of Zawinul's music, dominant to such extent that most music listeners familiar with these compositions in their original recorded form will probably not recognize these compositions easily (if at all) on this album.

As a result, the listeners are exposed to a completely new depth and beauty of Zawinul's compositions, a presentation which deserves a highest respect for its ingenuity and boldness, qualities that are not surprising in case of Oleś Brothers and Orzechowski. The performances are of course absolutely stellar, with every single note and sound perfectly placed within the musical kaleidoscope. The clarity of the sound and the total involvement of these three musicians is absolutely phenomenal, standing apart from almost everything else one can find on record elsewhere. It seems that the magic touch of Oleś Brothers and Orzechowski combined becomes not only a sum of their sublime qualities but rather their product

A word of warning for listener's expecting anything like what Zawinul's music sounded originally - this album demands a completely different level of involvement, concentration and open-mindedness. Of course this is an immediate favorite as far as I am concerned, and as the year (dreadful 2020) nears its most welcome ending, this album jumps straight into the small heap of top albums of the year. It is a true revelation and I feel proud to be able to call the makers of this magnificent music my Friends. Thank you, as always!

piątek, 18 grudnia 2020

Polski Piach - Południe (2020)

Polski Piach

Patryk Zakrocki - guitar, stompbox, percussion
Piotr Mełech - bass clarinet
Kuba Falkowski - bean pods, mouth harp, voice, percussion
Hubert Zemler - balafon (7)

Południe



PRIVATE EDITION 2020

By Piotr Wojdat

Motywem przewodnim wywiadów, które miałem do tej pory przyjemność przeprowadzać ze skrzypkiem, improwizatorem i kompozytorem Patrykiem Zakrockim, było jego stwierdzenie: "Jestem przygotowany do tego, żeby być nieprzygotowanym". Taki tytuł nosiło jedno z wydań mojej audycji radiowej, w którym artysta z pasją i humorem opowiadał o swojej muzyce. Potem po kilku latach porozmawialiśmy na łamach Jazzarium.pl. Nawiązałem wtedy do wspomnianego stwierdzenia o nieprzygotowaniu, a sam Zakrocki rozwinął je w następujący sposób: "Myślę, że wciąż nad tym pracuję, żeby być odpowiednio nieprzygotowanym. Wiadomo, gromadzi się materiał, doświadczenie i wiedzę. Chodzi o to, żeby to wszystko nie przytłumiło tego pierwotnego entuzjazmu".

Gdy słucham kolejnych albumów Patryka Zakrockiego, za każdym razem przypominam sobie te słowa. Wydaje mi się, że doskonale oddają jego nietuzinkowe podejście do grania. Do tego stopnia zapadły mi w pamięci, że mogę chyba napisać, iż jestem przygotowany do tego, żeby ten pierwotny entuzjazm starać się wychwycić w jego muzyce. I zazwyczaj to się udaje. Czasami jest to mniej oczywiste i trudniejsze do wyłapania, np. w projektach nastawionych bardziej na współczesną improwizację. Jednak nawet wspólne albumy z gitarzystą Marcinem Olakiem i gośćmi w rodzaju katalońskiego pianisty Agusti Fernandeza pod szyldem Spontaneous Chamber Music przynoszą powiew świeżości. 

Zespół Polski Piach na tym tle i w kontekście poszukiwań pierwotnego entuzjazmu w tworzeniu muzyki wypada szczególnie korzystnie. Zakrocki wraz z klarnecistą Piotrem Mełechem i perkusistą Kubą Falkowskim z dużym wyczuciem i przymrużeniem oka wcielają się w rolę czujących bluesa muzycznych nomadów i wprowadzają nas w niespieszny trans. Pomysłodawca projektu odłożył na bok skrzypce, altówkę czy elektryczną mbirę. Tym razem sięgnął po akustyczną gitarę i razem z resztą muzyków nawiązał do korzennego bluesa z różnych szerokości geograficznych. Album "Południe" powinien zatem przypaść do gustu wszystkim tym, którzy namiętnie słuchają starych nagrań bluesmenów z delty Mississippi. Fani afrykańskiego folkloru również powinni znaleźć tu coś dla siebie.

Nie bez znaczenia jest tu jeszcze jedna ważna kwestia, czyli kontekst funkcjonowania Zakrockiego w środowisku muzyków działających wokół nieistniejącej już wytwórni LADO ABC. Ta cała charakterystyczna zabawa formą, pozorna dezynwoltura, łamanie, drążenie, grzebanie, rytmiczne pozy w charakterze kreatywnego "lo-fi", z którymi tak dobrze kojarzymy właśnie artystów z LADO (Marcin Masecki, Paweł Szamburski, Macio Moretti), kruszenie pewnego rodzaju lukru nieoczywistymi wtrętami, przy jednoczesnym zachowaniu - akurat w przypadku Piachu - specyficznej, "około-bluesowej" jednorodności, cała ta osobliwa spuścizna odcisnęła także swój ślad na albumie "Południe". W tym sensie obecne na płycie muzyczne odniesienia tworzą obraz bardzo złożony, rozpatrywany na wielu płaszczyznach, budowany w określony sposób przez nietuzinkowe osobowości.

Formacja Polski Piach nie kopiuje patentów Roberta Johnsona czy Ali Farka Toure. Szuka swojego miejsca na muzycznej mapie. Gra oszczędnie, niezwykle interesująco i dostosowuje charakter muzyki do rejonów, w których powstaje. Jeśli szukacie wewnętrznego spokoju w niespokojnych czasach, album "Południe" powinien naprowadzić was na właściwą drogę. Wyjdźcie tylko na długi spacer, zaczerpnijcie świeżego powietrza i koniecznie zabierzcie ze sobą kopę Polskiego Piachu.       

środa, 16 grudnia 2020

Eduardo Bortolotti - Huapango Nights (2020)

Eduardo Bortolotti

Eduardo Bortolotti - violin, ocarinas
Mateusz Sobiechowski - piano
Edilson Sanchez - electric bass
Bartek Staromiejski - drums
Alberto Suazo - jarana, jawbone percussion, ocarinas

Huapango Nights


PRIVATE EDITION 2020

By Alek Jastrzębski

Debiutanckie albumy mają w sobie coś szczególnie pociągającego. Być może chodzi o tę specyficzną aurę tajemniczości, czasem wręcz niepewności, względem tego, co nas czeka? A może chodzi o ekscytację związaną z nieuchronnością spotkania z nieznanym? Czy trafimy na to, na co liczymy? A może czeka nas zawód? Na ile materiał będzie zgodny z naszymi oczekiwaniami? Trudno to przewidzieć i osobiście uważam to za najciekawsze w pierwszych płytach, które czasem są jednocześnie ostatnimi, czasem zaś początkiem obszernej dyskografii. Jakim debiutem okazało się "Huapango Nights"?

Z całą pewnością bardzo interesującym, już ze względu na sam zamysł twórczy Eduardo Bortolottiego - skrzypka jazzowego i lidera kwintetu. Zapragnął on bowiem ukazać swoje meksykańskie korzenie w nowoczesnej jazzowej odsłonie. Całość ma stanowić podsumowanie jego ośmioletniego pobytu w Polsce, dlatego obok aranżacji meksykańskiej muzyki ludowej, na płycie usłyszymy również autorskie kompozycje jazzowe. Warto przy tej okazji wspomnieć o instrumentarium - brzmienie skrzypiec i standardowej sekcji rytmicznej wzbogacają dźwięki instrumentów tradycyjnych, takich jak jarana, szczęka osła czy okaryny. Bez wątpienia jest to intrygujące zestawienie, wnoszące wiele świeżości do dobrze już znanej i osłuchanej klasycznej obsady kwintetu jazzowego i nadaje całości wyjątkowego posmaku.

To samo można powiedzieć o melodyce, nierzadko zakorzenionej w muzyce ludowej, osadzonej jednocześnie w jazzowej harmonii. Najbardziej zaskakuje lekkość i naturalność, z jaką muzykom udało się połączyć te dwa światy - zupełnie jakby było to zestawienie oczywiste. Szczególnie słychać to w "Cenzontle", gdzie w towarzystwie chwytliwego groove'u i elektrycznego piana mamy obok siebie solówki na okarynach i skrzypcach z efektem wah-wah. Instrumentalistom należą się ukłony za doskonałe wyważenie tak abstrakcyjnych połączeń, dzięki czemu utwory nie sprawiają wrażenia jedynie ciekawostki, a są oryginalnymi i przemyślanymi kompozycjami. 

To samo tyczy się dramaturgii całej płyty, która w moim odczuciu również nie została pozostawiona przypadkowi. I tak przepiękna, tęskna melodia spokojnego "Altered Times" jest fantastycznym następstwem wspomnianego wcześniej dynamicznego "Cenzontle", a zamykające płytę "Alla en el Rancho Grande" jest nieoczekiwaną, acz bardzo udaną wycieczką do świata free, stanowiącą jednocześnie otwarte zakończenie całości. 

"Huapango Nights" to ponad 40 minut owocnego spotkania meksykańskiej muzyki ludowej ze współczesnym jazzem i jednocześnie odważny i udany debiut fonograficzny Eduardo Bortolottiego. Tym samym skrzypek, wraz z towarzyszącymi mu muzykami, przypomina, że wciąż warto wyruszać w rzadziej eksplorowane rejony muzyki, bo kryje się w nich równie wiele piękna, co w tych częściej odwiedzanych. Mam nadzieję, że ten album to dopiero początek licznych eskapad kwintetu do miejsc, w których kreatywność i muzyczna otwartość grają pierwsze skrzypce.

poniedziałek, 14 grudnia 2020

Dominik Wania - Twilight (2019)

Dominik Wania

Dominik Wania - piano

Twilight

UNIVERSAL 602577477812







This is a sensational album which presents the music by celebrated Polish composer Zbigniew Preisner, known as one of the most important cinematic contemporary music Masters, performed by virtuoso Polish pianist Dominik Wania, who in the last decade conquered the Polish Jazz piano scene without much competition. The nine solo piano pieces composed by Preisner and interpreted by Wania present on this album are a magical window into the souls of both of these great Artists.

Two years ago, during the 2018 Haifa Film Festival, which celebrated the music of Preisner, I had the wonderful opportunity to spend many hours in his company, which provided ample opportunity to discuss music, philosophy, and life in general, while exchanging anecdotes and enjoying food together. Preisner the person turned out to be every bit as fascinating as his music.

Preisner's music is always characterized by several basic qualities, which are intrinsically embedded into the fabric of the sonic visions he creates. They are melody, simplicity and melancholy. Anybody familiar with Preisner´s music is obviously aware of the fact that his music offers some of the most beautiful melodies to appear in cinematic music, which have an universal appeal capturing millions of music (and obviously cinema) lovers the world over. But his music also eschews complexity and unnecessary ornamentation, leaving the ground first and foremost to the melody. He is absolutely right when he states that no amount of sophistication and extrovert decoration is able to do anything, when the melody is lacking, and when the melody is great, not much more is needed. As to the melancholy, or even more precisely the typical "Polish Melancholy", which his music almost epitomizes, it is simply something that comes completely naturally to him, as it in fact happened to all great Polish composes since Frederic Chopin.

Dominik Wania is undoubtedly a great virtuoso, but his virtuosity is only one of his many qualities, which distinguish him from most of the other excellent piano players on the Polish scene. The most important of his qualities is his ability to find his very own adaptation of any kind of music he sets forward to perform. His Jazz recordings over the years prove his incredible stylistic diversity and sensitivity, finding him often in diametrically different musical surroundings, but there is not even one case which finds him unable to deal with the music at hand and that in the most spectacular way imaginable.

This album offers best of the two worlds: the wonderful compositions by Preisner with the incredible interpretation of these compositions by Wania. The pieces are all beautifully melodic and simple and melancholic, true pearls of Preisner´s creative powers. Wania´s fingertips take these melodies into his own world, adding his very own, often very subtle but always very evocative interpretation, which floats like another layer over the basic melody. The overall result is delicate, often minimalist, reflective and heartfelt, with the music achieving a state of a mantra lingering in the air. I recall when Preisner told me about this project when we met and I assured him that he could have not found a more suitable piano Master than Wania to uplift his compositions to another emotional / spiritual level, this of course before I heard the music. After hearing the music it became obvious that his (and mine) instincts were just right on and the result turned out to be simply outstanding.

I don’t like to use "big" words in vain, but this album puts two Geniuses together, and thanks to Higher Powers the combined qualities simply came together like a dream. I can hardly imagine any true music connoisseur staying impartial to this music, which I have played often since I first received it, finding it always striking directly at my heart in days of low and high. I hope many more people can enjoy the same level of musical bliss!

sobota, 12 grudnia 2020

Joanna Słowińska / Sinfonietta Cracovia / Stanisław Słowiński Quartet - Zielnik Polski (2016)

Joanna Słowińska/Sinfonietta Cracovia/Stanisław Słowiński Quartet

Joanna Słowińska - vocals
Stanisław Słowiński - violin
Katarzyna Pietrzko - piano
Justy Małodobry - bass
Max Olszewski - drums
with Sinfonietta Cracovia

Zielnik Polski

ROZSTAJE CR0116

By Adam Baruch

This is an album which presents a live recording of a very grand musical undertaking, which brings together vocalist Joanna Słowińska, a well known Polish World Music singer, with a Polish Classical orchestra Sinfonietta Cracovia and a Polish Jazz quartet led by young and upcoming violinist Stanisław Słowiński, which also includes pianist Katarzyna Pietrzko, bassist Justyn Małodobry and drummer Maksymilian Olszewski. 

Together they perform twelve pieces, two of which are instrumentals and ten are songs featuring lyrics by Jan Słowiński. In case you are wondering, Joanna and Jan are Stanisław´s parents. Stanisław Słowiński composed the music to eleven of these pieces and the last piece on the album was composed by Joanna Słowińska and arranged by Stanisław. The album´s title ("Polish Herbarium"), the titles of the individual pieces and their subject matter clearly suggest that this is a concept album and the pieces are in fact a song cycle.

The overall atmosphere, soaked in typical Polish melancholy, religious martyrology and solemn reflection is heavy and overbearing, and creates a piece of music that is definitely not easy to absorb or even listen to. The sound is mostly massive and daunting, often overdramatic and even cataclysmic, something which could easily be used as a horror movie soundtrack, rather than something listeners would chose to listen to voluntarily. The only piece, which is performed by just the vocalist and the Jazz quartet, is definitely the most coherent piece on the album.

The music, although dominated by Classical influences, manages to amalgamate strong folkloristic themes and subtle Jazz sensitivity and shows talent and dedication by the composer and all the musicians involved. It seems Stanisław Słowiński is trying to conquer the musical world a bit too aggressively and a bit prematurely, even for such talented young men as he is. It is worth to remember that less is often more, both in music and life in general. Having said all that, this is still definitely an unusual and ambitious album that deserves to be heard and appreciated. A little less intensity and drama next time should make everything just perfect.

czwartek, 10 grudnia 2020

Mełech / Mazurkiewicz / Trilla - Brain / Dog / Hum (2019)

Mełech/Mazurkiewicz/Trilla

Piotr Mełech - clarinets, electronics
Jacek Mazurkiewicz - bass, electronics
Vasco Trilla - drums

Brain/Dog/Hum

MULTIKULTI MPI 047/048/049


By Adam Baruch

Released as three separate CDs, this is obviously a unified release documenting live performances by the Improvised Music/Avant-Garde Jazz trio comprising of Polish clarinetist Piotr Mełech, bassist Jacek Mazurkiewicz and Spanish drummer Vasco Trilla, recorded in February 2016 at three clubs in different cities in Poland. Guitarist Damian Pielka takes part on one track. The albums present four / five / two improvised tracks respectively, all obviously credited to the three members of the trio.

Although all the three concerts were recorded by the same trio within one week, the music on the separate CDs differs significantly, presenting completely diverse facets of the trio's possibilities. Improvised Music is of course created in the spur of the moment and such diversity speaks highly of the abilities of the trio both on the individual and ensemble levels.

Listeners familiar with the European Improvised Music scene are obviously already familiar with the names of these musicians, since they all performed and recorded prolifically in the last decade and are considered as some of the most interesting representatives of the genre.

Since both Mełech and Mazurkiewicz employ electronics on regular basis, the music on these albums depicts the polarity between purely acoustic and almost completely electronic music, with everything in between. It seems that the usage of electronics opened up the possibilities, both of the contemporary modern European Jazz and the more adventurous Free Jazz/Avant-Garde scene, which embraced electronics as an integral part of the accessible instrumental palette, a trend growing stronger towards the end of the decade.

The reception of this music is of course highly individual, but I found all thee albums to be highly interesting and absorbing, and the diversity of the music is a strong incentive to try and listen to the whole set in one go. But of course it is also entirely possible to listen to them separately. Overall this is a great document of the live concerts, which stand on its own in the recorded version and offers challenging, but highly aesthetic listening experience. Highly recommended to all Improvised Music enthusiasts!

wtorek, 8 grudnia 2020

Szymon Klima/Dominik Wania - Fantastico (2020)

Szymon Klima/Dominik Wania

Szymon Klima - clarinet, bass clarinet
Dominik Wania - piano

Fantastico

HV 0209-2-331



By Alek Jastrzębski

Najbardziej niesamowita w muzyce improwizowanej jest według mnie jej ulotność. Trudno tak naprawdę określić, w którym momencie zaczyna istnieć. Czy przemierzała krańce podświadomości instrumentalisty na długo przed zamiarem jej zagrania, czy zrodziła się dopiero w chwili wydobycia dźwięku z instrumentu, inspirowana bieżącym splotem okoliczności? A może to bez znaczenia? Najważniejsze, że tę ulotność udało się uchwycić Szymonowi Klimie i Dominikowi Wani na płycie "Fantastico".

Jak przyznaje Wania w jednym z wywiadów, ten duet jest logiczną konsekwencją współpracy w ramach Improvision Quartet. Pomimo dobrego odbioru płyty "Free-Folk-Jazz", nie było zbyt wielu okazji do grania w kwartecie, pojawiały się za to propozycje występów w duecie. Skończyło się to blisko pięćdziesięcioma minutami improwizacji, zawartej w dwunastu utworach. Pomysł był obarczony niemałym ryzykiem, ponieważ przed rozpoczęciem pracy w studiu muzycy nie przygotowali żadnego materiału, poza "Litanią" Krzysztofa Komedy. Reszta miała być czystą improwizacją.

W moim odczuciu ryzyko jak najbardziej się opłaciło, ponieważ "Fantastico" okazało się z wielu względów płytą niezwykle intrygującą. Już samo odejście od tradycyjnego podejścia akompaniator - solista oraz potraktowanie klarnetu i fortepianu jako równorzędnych głosów, nadało muzyce specyficznego charakteru i żywiołowości. Słychać to już w otwierającym płytę "Miner Forty-Niner", będącym znakomitym wprowadzeniem w gąszcz dźwięków. Poza tym już na pierwszy rzut ucha słychać wpływy wykształcenia klasycznego muzyków, co w połączeniu z ich muzyczną wyobraźnią i wzajemnym zrozumieniem, doprawionymi szczyptą jazzu, daje słuchaczom naprawdę smakowity kąsek.

Kolejną mocną stroną "Fantastico" jest bogactwo pomysłów, przekładające się na duże zróżnicowanie utworów. I tak usłyszymy niemal szaleńcze popisy w niezwykle dynamicznych "Insect" czy "Are You For Real? (Pig Milk)", piękną melodyjność, okraszoną równie piękną harmonią w "Forklod" i "Melt", a nawet kojący i pełen wdzięku minimalizm w zamykającym płytę "Nothing". Dzięki tym nieraz skrajnym emocjom, kryjącym się między dźwiękami, muzycy zwinnie wymknęli się monotonii i sprawili, że trudno przewidzieć, co wydarzy się za chwilę, dzięki czemu z niecierpliwością wyczekuje się kolejnych zwrotów akcji. Momentami wręcz trudno uwierzyć, że to czysta improwizacja - z jednej strony mamy niesamowity i nieobliczany żywioł, z drugiej zgranie i sposób, w jaki Klima i Wania reagują na swoje poczynania, z refleksem pilota myśliwca, tworząc intrygujące współbrzmienia i osadzone w ciekawej harmonii melodie. Świadczy to o znakomitym warsztacie obu muzyków, ale i o bezgranicznym muzycznym zaufaniu, bez którego granie takiej muzyki byłoby niemożliwe. 

"Fantastico" to pasjonująca podróż po ulotnych momentach i chwilach, w których drzemią nierzadko skrajne uczucia i nieszablonowe pomysły, ożywiane kolejnymi dźwiękami ryzykownych i burzliwych improwizacji. Jednocześnie słychać, że muzykom udało się okiełznać ten szaleńczy żywioł, dzięki czemu słuchacz nie zostaje zasypany lawiną przypadkowych dźwięków. Dostaje za to możliwość uczestnictwa w niezwykle wyważonej improwizacyjnej przygodzie, która przy odpowiedniej dozie poświęconej uwagi, potrafi wciągnąć bez reszty, co w połączeniu z jej abstrakcyjnością sprawia, że w chwili słuchania poza dźwiękami nie liczy się już nic.

poniedziałek, 7 grudnia 2020

Eduardo Bortolotti - Huapango Nights - premiera nowej płyty


Eduardo Bortolotti - skrzypce, okaryny
Mateusz Sobiechowski - fortepian, instrumenty klawiszowe
Edilson Sanchez - gitara basowa
Bartek Staromiejski - perkusja
Alberto Suazo - instrumenty ludowe

"Huapango Nights" to debiut fonograficzny Eduardo Bortolottiego, skrzypka jazzowego meksykańskiego pochodzenia. Album, w swojej nazwie nawiązujący do ludowego gatunku muzycznego, podsumowuje jego ośmioletni pobyt w Polsce i jest połączeniem zaplecza folklorystycznego z brzmieniem jazzowym. Płyta będzie miała swoją oficjalną premierę 11.12.2020 r.

Skrzypek, kompozytor i aranżer do współpracy w projekcie zaprasza młodych i zdolnych muzyków jazzowych i ludowych, a każdy z nich wnosi swój kluczowy element do jakości całego albumu. Kolumbijczyk Edilson Sanchez gra na basie łącząc rytmy jazzowe z latynoskimi, a nowoczesnego wyrazu jazzowego w harmonii nadaje Mateusz Sobiechowski, grający na fortepianie. Polsko-latynoskiej ekspresji daje wyraz perkusista Bartek Staromiejski, a niezwykle ważny element ludowy zapewnia Meksykanin Alberto Suazo, który gra na tradycyjnych instrumentach typu: jarana, szczęka osła czy przedkolumbijskie okaryny.

Tworząc "Huapango Nights" najważniejsze dla Eduardo Bortolottiego było ukazanie jego meksykańskich korzeni w nowoczesnej odsłonie jazzowej. Jest to bardzo osobista podróż muzyczna, która podsumowuje okres od początku jego kariery muzycznej, jeszcze w rodzinnej Puebli, do obecnych czasów, w których pandemia ograniczyła możliwości wyrazu artystycznego. Stąd też na albumie znajdują się utwory, które są aranżacjami meksykańskiej muzyki ludowej, a także autorskimi kompozycjami jazzowymi stworzonymi w Polsce na przestrzeni ostatnich lat.


Eduardo Bortolotti Lopez - meksykański skrzypek jazzowy, kompozytor oraz pedagog muzyczny. Ukończył kierunek skrzypiec jazzowych na Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach oraz uzyskał tytuł magistra pedagogiki muzycznej na Uniwersytecie Śląskim na Wydziale Instytutu Muzyki. Jako solista i lider zespołu występował na wielu festiwalach na całym świecie. Jako reprezentant swojego kraju - Meksyku - został zaproszony m.in. do: Indonezji, Chin, Azerbejdżanu, Turcji, Polski, Czech, Słowacji i na Cypr. Bortolotti, dzięki swojemu wykształceniu pedagoga muzycznego oraz wieloletniemu doświadczeniu jako skrzypek jazzowy, prowadził wiele warsztatów muzycznych dla różnych instytucji na świecie. Przykładem mogą być m.in. zajęcia prowadzone w 2017 roku w jego rodzimym kraju dla studentów Uniwersytetu Muzycznego w Puebli (BUAP), w 2019 roku w Chinach dla uczniów Beijing Contemporary Music Academy oraz ostatnie, we współpracy z Ambasadą Meksyku i Instytutem Sztuki w Dżakarcie, które miały miejsce w Indonezji.

sobota, 5 grudnia 2020

Leszek Kułakowski Project - Komeda Variations (2020)

Leszek Kułakowski Project

Leszek Kułakowski - piano
Piotr Wojtasik - trumpet 
Tomasz Dąbrowski - trumpet, flugelhorn
Christoph Titz - trumpet, flugelhorn
Adam Kowalewski - double bass
Tomasz Sowiński - drums
& Polish Philharmonic Orchestra Sinfonia Baltica


Komeda Variations

FOR TUNE 0148

By Krzysztof Komorek

Na przełomie stuleci pianista Leszek Kułakowski stworzył aranżacje utworów Krzysztofa Komedy na wielką orkiestrę symfoniczną i trąbkę. Rolę solisty-trębacza w premierowej odsłonie pełnił Tomasz Stańko. "Komeda Variations", bo tak zatytułowane zostało całe przedsięwzięcie, zostało wykonane w tym składzie tylko jeden raz - w roku 2001. Projekt pojawiał się jeszcze na scenie, wykonywany był między innymi podczas Letniej Akademii Jazzu w Łodzi w roku 2014 z udziałem Jerzego Małka. W roku 2019 powrócił w kolejnej odsłonie. 

Leszek Kułakowski związany jest z Gdańskiem, ale od lat pracuje także w Słupsku, gdzie poza wykładami w tamtejszej Akademii, założył Słupskie Forum Kompozytorów, a ponadto zaangażowany jest w organizację Komeda Jazz Festival i towarzyszącego imprezie konkursu kompozytorskiego. Jubileuszową, 25. edycję festiwalu uczczono między innymi nowym wykonaniem wspomnianych wcześniej wariacji komedowskich. Kułakowski wprowadził po dwóch dekadach pewne zmiany. Pojawiły się w programie nowe utwory, a obok orkiestry - podobnie do łódzkiego koncertu pięć lat wcześniej - zagrał jazzowy kwartet. Partie trąbki natomiast zostały odegrane tym razem przez trzech różnych muzyków: Piotr Wojtasika, Tomasza Dąbrowskiego i Christopha Titza. Obok naturalnego ukłonu w stronę Komedy, festiwalowy występ stał się jednocześnie hołdem dla Tomasza Stańki. Łącząc kolejny raz dwa wielkie nazwiska, dwie ikony polskiego jazzu.  

Rozdzielenie roli solisty pomiędzy trzech artystów, z których każdy kojarzony jest z nieco odmienną stylistyką,  okazało się strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu słuchacz z jednej strony otrzymał możliwość skonfrontowania się ze zróżnicowanym podejściem do muzyki Komedy, z drugiej mógł posłuchać jak każdy z tych znakomitych trębaczy potrafi wyjść poza swoje - jak się to teraz modnie nazywa - strefy komfortu. Nie mniejsze pochwały należą się Orkiestrze Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica pod dyrekcją Radosława Dronia oraz kwartetowi jazzowemu, dowodzonemu przez zasiadającego za fortepianem Leszka Kułakowskiego. I tu trzeba wreszcie oddać największe honory autorowi tego muzycznego zamieszania. Bo przecież właśnie dzięki aranżacjom naszego znakomitego pianisty można się teraz nacieszyć kunsztem jazzmanów i słupskich filharmoników z osobna, ale przede wszystkim zasmakować w ich kapitalnym scenicznym współdziałaniu. Na tych właśnie filarach opiera się sukces całej inicjatywy. 

Rozbudowany skład miał możliwość pokazania swoich możliwości w dziewięciu utworach. Siedemdziesięciominutowy zapis koncertu zawiera w większości kompozycje związane z filmowymi pracami Komedy. Nie zabrakło wśród nich oczywiście "Sleep Safe And Warm", ale pojawiły się również nagrania ze ścieżek dźwiękowych do filmów "Matnia", animowanych "Klatek" oraz przede wszystkim z „Noża w Wodzie”.  Zaprezentował także Leszek Kułakowski świetne aranżacje "Kattorny" czy "Repetition", a całą płytę zakończyła finałowa część "Wygnania z Raju". Przenikania między światami kwartetu i orkiestry najbardziej podobały mi się właśnie we wspomnianej "Kattornie", którą kończyło fenomenalne solo w wykonaniu Tomasza Dąbrowskiego.   

W niedawnym wywiadzie dla magazynu JazzPRESS (rozmowę przeprowadziła Aya Al Azab) Leszek Kułakowski powiedział: "Wykorzystuję to, co Komeda stworzył, ale wkładam to we własną wizję, czyli reinterpretuję, dekomponuję". Nie ma potrzeby szukać lepszych słów na opisanie "Komeda Variations". Komeda by Kułakowski wyróżnia się oryginalnością i jakością zarówno pośród licznych projektów komedowskich, jak i pomiędzy niemal dwustoma wydanymi w tym roku polskimi płytami jazzowymi. Wpisuje się też w pokaźną listę znakomitych wydawnictw firmowanych przez samego Kułakowskiego - wymieńmy tu chociażby ostatnie albumy jego kwintetu z koncertu w gdańskiej Filharmonii, impresje chopinowskie czy też fantastyczne duetowe nagrania z Maciejem Sikałą, która to płyta umknęła nieco uwadze świata przez niefortunny termin wydania. Zalecam więc sięgnięcie po wszystkie te produkcje, bo słuchanie Leszka Kułakowskiego dostarcza wybitnie pozytywnych wrażeń. 

piątek, 4 grudnia 2020

Michał Urbaniak - For Warsaw With Love (2019)

Michał Urbaniak

Michał Urbaniak - violin
Michael Patches Stewart - trumpet
Marek Pędziwiatr - piano, vocals
David Gilmour - guitar
Mika Urbaniak - vocals
Patrycja Zarychta - vocals
Marcus Miller - bass
Lenny White - drums



For Warsaw With Love

AGORA 2019


"Jazz is the music of the oppressed black working class in capitalist America". This is the slogan that enabled Polish Jazz musicians to play and flourish behind the iron curtain, when the above definition was softened following Stalin´s death (1953) from its original form, which also included "the product of the degeneration presented as" in the place of the asterisk above. Expression of solidarity by the Polish working class with the "black working class in capitalist America" was allowed by playing Jazz. Of course Polish Jazz musicians - including our hero saxophonist/violinist Michał Urbaniak - were never a part of the working class, but that was the beauty of the whole thing. Polish intelligentsia and the artistic bohemian class in particular, which included filmmakers, Jazz musicians, actors, poets and other undesirable riffraff, were absolute Masters in fooling the system and its censorship apparatus into believing in their legitimacy as representatives of the working class and their conformity with the official Socialist Party policies.

Urbaniak and a few of Polish Jazz pioneers visited the US in 1962 and he fell head over heels in love with the "original" American Jazz. From that moment on his primary life´s desire was to move to NY and become part of the local scene, which he consistently pursued and eventually achieved in 1973, together with his wife at the time, vocalist Urszula Dudziak. His NY residency was crowned by a recording contract with Columbia and release of several brilliant and groundbreaking albums and a brief stint with the legendary Miles Davis. His talent and intensive work schedule earned him many friends among the American (and not only) musicians, which explains how he managed to get on this album a string of stars like drummer Lenny White, bassist Marcus Miller, guitarist David Gilmour, rapper Walter West and others.

Eventually Urbaniak, like many other Polish Jazz musicians who tried their luck in the US, returned to Poland, which in the meantime managed to free itself from the shackles of the Socialist regime, and resumed his activity on the local scene, retaining of course his NY ties. His keen senses and sharp ears enabled him to select some of the best Polish Jazz musicians, mostly members of the young generation, and invite them to take part in this project, like pianist Michał Tokaj, keyboardists Jan Smoczyński, Michał Wróblewski, Marek Pędziwiatr and others.

Formally this album is a tribute to the city of Warsaw, commemorating the 75th Anniversary of the tragic Warsaw Uprising against the Nazi German occupation and the album was issued by the Warsaw Uprising Museum. To be honest I completely fail to see any connection and for me this is not a tribute to Warsaw but a tribute to NY and contemporary American music scene. It offers a mixture of Rap, Hip-Hop, Groove, Blues and a bit of Jazz, with a distinct Afro-American feel, which to people familiar with Urbaniak´s current activity is hardly surprising. Most of the music is attributed to Urbaniak, but there are also two classic Jazz standards dressed up to fit with the rest of the album. And yes, it offers a lot of superb playing on the way.

The album proves that Urbaniak wishes to stay relevant and up to date with contemporary trends, which is certainly more than other musicians of his group age are doing. It has a strong Jazz tinge, but certainly is not meant as a Jazz album per se; and why not? Urbaniak does not have to justify his musical choices to anybody, and his extensive legacy proves that he paid his dues and can do whatever he wants to do. The "critics", who dismissed this album outright, fail to see the point here – it is up to the musician to play what see thinks is right and it is up to the listener to decide if he wishes to listen/buy the album. Urbaniak is simply well beyond scrutiny by self proclaimed "critics" - he has been around for long enough to ignore this bullshit.

It was a pleasure to meet Michał again a couple of month ago at the after party of the Singer Festival, where he gave me an autographed copy of this album. Nigel Kennedy, the star of the final concert and an accomplished musician by all standards, looked at Michal with love and admiration deserved by an older Master… certainly good enough for me. Even if this music is not exactly my glass of vodka, if this is what he wants to play, who am I to tell him otherwise? Respect!

środa, 2 grudnia 2020

Skolias & Bester - Rebetiko Poloniko (2019)

Skolias & Bester

Jorgos Skolias - vocal
Jarosław Bester - accordion

Rebetiko Poloniko

FOR TUNE 0142




By Adam Baruch

This is a wonderful album by two Polish musicians: charismatic vocalist Jorgos Skolias (obviously of Greek origin) and accordion virtuoso Jarosław Bester. As the album´s title suggests it offers somewhat polonized versions of traditional Greek Rebetiko songs. The album presents twelve tracks, eleven of which are of traditional origin and one is an original instrumental composition by Bester.

I have no idea how many listeners in Poland have been exposed to Rebetiko, or even any other kind non-popular Greek music, but for me this album is a true feast for the ears. Outside of Greece, Israel is probably the most likely place on earth to hear Rebetiko on a daily basis, on the radio or on stage in the small tavernas in Jaffa, where the majority of Israelis of Greek origin made their homes. Rebetiko and its Cultural, historical, social and musical significance is so vast and diverse that it requires years of study to be comprehended properly. But since the music of our Mediterranean neighbors is so close to our hearts, even without being a music scholar this music can be, and in fact is dearly loved here.

Of course the accordion is not the immediate instrument associated with Rebetiko; the bouzouki is the absolute monarch of the genre and great Masters of the instrument are much loved and cherished in Greece, often way more than Pop stars. Bester steps boldly into the challenging circumstances involved in this recording and his adaptation of the Rebetiko atmosphere is truly superb. Rather than trying to imitate the original sound, he takes the music to his familiar neighborhood of Polish Folklore and Hassidic Music, creating the "Rebetiko Poloniko" atmosphere which the album´s title hints to. Bester´s accordion playing exposes the unlimited possibilities of the instrument on the one hand and his incredible sensitivity and musicality on the other hand.

Skolias handles the traditional Rebetiko in his own idiosyncratic way, again not imitating the famous Masters of the idiom, but creating a new approach which mixes the Greek origins with Blues and other European vocal traditions. The resulting vocal delivery masterfully emphasizes the universality of music. His version of Rebetiko might raise some brows in a Piraeus taverna, but will surely be embraced for its evident honesty and intrinsic beauty.

Overall this is a beautiful album, from start to end, which should touch any true music lover, even if this is his first encounter with Rebetiko magic. Congratulation to both musicians for the courage and vision needed to tackle such an ambitious project and deep thanks for the album´s emotional value.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...